Reklama

Czasem życie pisze zaskakujące scenariusze, nawet wtedy, gdy myślimy, że nic już nas nie czeka. Po rozwodzie musiałam na nowo nauczyć się żyć. Były dni, kiedy wydawało mi się, że wszystko straciło sens. Nie wiedziałam, jak znaleźć radość w zwykłych rzeczach. Aż pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, poznałam Mariana.

Reklama

Był moim sąsiadem, mieszkał w klatce obok. Na początku to były tylko zwykłe spotkania na klatce schodowej, kurtuazyjne „dzień dobry” i „do widzenia”. Ale z czasem, zaczęło się coś zmieniać.

– Bożenka, może poszlibyśmy kiedyś na spacer? – zaproponował pewnego razu, a ja, nieco zaskoczona, zgodziłam się.

Nie wiedziałam wtedy jeszcze, jak bardzo te chwile z Marianem odmienią moje życie. Wspólne spacery, wędrówki po parku, później wizyty w kinie i obiady. To wszystko stało się częścią mojej codzienności, czymś, co dawało mi radość i nadzieję. Czułam, że mogę zacząć od nowa, zbudować coś pięknego. Marian był przystojny, inteligentny, z poczuciem humoru. Często rozśmieszał mnie do łez, a jego obecność była jak balsam na moje zranione serce.

Mimo to gdzieś z tyłu głowy czaiła się niepewność. Zastanawiałam się, czy to wszystko nie jest zbyt piękne, by było prawdziwe. Czy rzeczywiście znalazłam kogoś, kto stanie się moim nowym początkiem? Czas pokaże.

Moje serce biło szybciej

Kiedy przechadzaliśmy się z Marianem po parku, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nasze rozmowy były lekkie, ale jednocześnie tak dla mnie ważne.

– Co powiesz na wyjazd nad morze w ten weekend? – zapytał Marian, przerywając ciszę, która zapadła między nami, gdy delektowaliśmy się widokiem zachodzącego słońca.

– Nad morze? – Zastanowiłam się chwilę. – Brzmi cudownie! Dawno nie byłam nad wodą.

Marian uśmiechnął się do mnie z tą swoją charakterystyczną łobuzerską iskrą w oku. Zaczęliśmy rozmawiać o miejscach, które chcielibyśmy odwiedzić. Marian opowiadał o swoim dzieciństwie, spędzonym na mazurskich jeziorach, a ja o wakacjach w małym miasteczku nad Bałtykiem.

– A jaki jest twój ulubiony film? – zapytałam, chcąc dowiedzieć się o nim więcej.

– Hm, trudno powiedzieć. Chyba "Amelia". Zawsze lubiłem ten film za jego lekkość i magię codzienności. – Spojrzał na mnie, jakby chciał sprawdzić moją reakcję.

– "Amelia" to świetny wybór – odpowiedziałam, uśmiechając się.

Rozmowy z nim zawsze sprawiały mi przyjemność, ale zauważyłam, że Marian czasem odpływa myślami. Jego wzrok stawał się nieobecny, jakby przenosił się w inny wymiar. Może to tylko moja wyobraźnia? Wszyscy mamy przecież chwile, kiedy myśli błądzą gdzieś daleko. Zignorowałam to, tłumacząc sobie, że każdy potrzebuje chwili dla siebie.

Jednak nie potrafiłam całkowicie zignorować tych wątpliwości. W środku czułam, jak kiełkuje mała, niechciana myśl – a co, jeśli wszystko to jest tylko iluzją? Czy moje uczucia do Mariana są odwzajemnione w pełni, czy to tylko jednostronne zauroczenie? Czas pokaże, ale moje serce już teraz biło szybciej na samą myśl o nim.

Niemiła niespodzianka

W sobotnie popołudnie, pełna ekscytacji, postanowiłam spontanicznie odwiedzić Mariana. Chciałam go zaskoczyć i omówić nasz planowany wyjazd nad morze. Gdy dotarłam pod jego drzwi, poczułam nagły przypływ adrenaliny. Zaczęłam myśleć, jak się przywitać, co powiedzieć. W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam dzwonkiem.

Drzwi otworzyła mi kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałam. Była wysoka, z krótkimi, rudymi włosami, ubrana w elegancki strój, jakby właśnie wróciła z ważnego spotkania. Moje serce zatrzymało się na chwilę, a powietrze wypełniło się napięciem.

– Dzień dobry, szukam Mariana – wydukałam, czując się niezręcznie.

– Ach, Marian! – odparła kobieta z sarkastycznym uśmiechem na twarzy. – Jest w środku. A ty to kto?

– Jestem Bożena, jego sąsiadka – wyjaśniłam, próbując zrozumieć sytuację.

Kobieta westchnęła, po czym zaprosiła mnie gestem do środka.

– Jestem Anna, żona Mariana – oznajmiła, a ja poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

Żona? – powtórzyłam niedowierzająco. – Marian mówił, że jesteście w separacji...

– Owszem, ale nie planujemy rozwodu. Marian czasem szuka... odskoczni od swoich problemów – dodała z wyraźnym rozbawieniem.

Czułam, jak moja twarz robi się czerwona, a serce zaczyna bić jak szalone. Zaczęłam łączyć wątki, a to, co jeszcze przed chwilą było miłą niespodzianką, zmieniało się w koszmar. Wewnątrz mnie narastał chaos myśli i emocji. Czy Marian rzeczywiście był kimś, kto mógłby mnie tak oszukać? Nie mogłam uwierzyć, że dałam się wciągnąć w coś takiego.

– Muszę to wyjaśnić z Marianem – powiedziałam zdecydowanie, a Anna tylko wzruszyła ramionami, jakby wiedziała, co nastąpi.

Kłamstwo i manipulacja

Stałam pod drzwiami mieszkania Mariana, serce waliło mi jak oszalałe. Jeszcze przed chwilą byłam pewna naszego planu na wspólny weekend nad morzem. Teraz wszystko legło w gruzach.

Marian w końcu się pojawił, a widząc mnie, na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, które szybko przerodziło się w zakłopotanie.

– Bożenka, co ty tu robisz? – zapytał, próbując się uśmiechnąć.

– Chciałam cię zaskoczyć – odparłam chłodno. – Ale to ja zostałam zaskoczona. Twoja żona mi otworzyła.

Jego oczy posmutniały, jakby nagle uświadomił sobie, że nie da się już niczego ukryć.

– Proszę, pozwól mi wyjaśnić... – zaczął Marian, ale przerwałam mu, wchodząc do środka.

– Marian, byłam dla ciebie tylko... odskocznią? – spytałam, próbując powstrzymać łzy, które cisnęły się do oczu. – Jak mogłeś mi to zrobić? Otworzyłam się przed tobą...

– Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić – odpowiedział, spuszczając wzrok. – Moje małżeństwo to skomplikowana sprawa...

– Skoro to takie skomplikowane, to dlaczego pozwoliłeś mi myśleć, że mogę ci zaufać? – W moim głosie zabrzmiała złość, a jednocześnie żal.

Emocje sięgały zenitu. Każde moje słowo przeszywało mnie jak nóż. Marian próbował coś powiedzieć, ale nie chciałam już słuchać jego wymówek.

– Kłamstwo i manipulacja, Marian! Zasługuję na coś lepszego! – wykrzyknęłam, czując, że muszę wyrzucić z siebie te emocje, inaczej się uduszę.

Opuściłam jego mieszkanie z hukiem, zostawiając go samego z własnymi myślami. W mojej głowie nadal kołatały się pytania – jak mogłam być tak naiwna? Jak mogłam tak łatwo uwierzyć w jego słowa? Ale jednocześnie czułam, że pomimo bólu, muszę iść dalej.

To była potrzebna lekcja

Po konfrontacji z Marianem poczułam, że muszę na chwilę zatrzymać się i przemyśleć swoje życie. Spędziłam kilka dni sama, w moim małym mieszkaniu, analizując relacje z ludźmi, których uważałam za bliskich. Chciałam zrozumieć, dlaczego zawsze kończę w takich sytuacjach. Czy to moje wybory prowadzą mnie na manowce, czy może to los igra ze mną, podkładając kłody pod nogi?

Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Ewy, która od zawsze była dla mnie wsparciem w trudnych chwilach.

– Cześć, Ewa. Możemy się spotkać? Muszę się wygadać – powiedziałam, próbując zachować spokój.

– Oczywiście, Bożenka. Przyjdź do mnie, napijemy się herbaty – odparła ciepło, jak zawsze.

U Ewy, w jej przytulnym salonie, poczułam się nieco lepiej. Zalałam ją potokiem słów, opowiadając o tym, co się wydarzyło z Marianem. Czułam, jak ciężar powoli opuszcza moje ramiona.

– Bożena, pamiętaj, że prawdziwa miłość jeszcze może cię spotkać – Ewa uśmiechnęła się do mnie z taką pewnością, że na chwilę uwierzyłam jej słowom.

– Chciałabym w to wierzyć, ale na razie muszę się skupić na sobie – odpowiedziałam z westchnieniem. – Potrzebuję czasu, żeby wszystko poukładać.

Ewa pokiwała głową ze zrozumieniem.

– To najlepsza decyzja. Czasem musimy być dla siebie priorytetem. Znajdź czas na to, co kochasz, i pozwól sobie być szczęśliwą.

Po tej rozmowie poczułam, że jestem na dobrej drodze. W mojej głowie zapanowała większa jasność, a serce przestało krwawić tak mocno. Zrozumiałam, że ta sytuacja, choć bolesna, była potrzebną lekcją. Muszę znaleźć siłę i nie tracić wiary w ludzi. To dopiero początek mojej drogi do odzyskania siebie.

Reklama

Bożena, 59 lat

Reklama
Reklama
Reklama