„Mam romans z ojcem ucznia. Na wywiadówkach patrzę w oczy jego żonie i nie mam wyrzutów sumienia”
„Patrzę na nią i wiem, że niedługo wszystko w jej życiu wywróci się do góry nogami. W tej chwili jeszcze mnie lubi i szanuje, ale za kilka miesięcy będzie we mnie widzieć swojego największego przeciwnika. A może nie? W końcu Wojtek to dla niej głównie bankomat”.
- Listy do redakcji
Na spotkaniach z nauczycielami i wydarzeniach w szkole regularnie pojawiała się mama Adasia. Młoda, elegancka kobieta po trzydziestce, o jasnych włosach. Zwykle zachowywała się dość powściągliwie – nie angażowała się w działania komitetu rodziców ani nie zgłaszała jako wolontariuszka na wycieczki. Za to pilnie zapisywała wszystkie informacje, a po zakończeniu zebrań czasami zostawała, by porozmawiać o tym, jak radzi sobie jej dziecko. Pytała nauczycieli, czy jest coś wymagającego szczególnej uwagi w rozwoju chłopca. Sprawiała wrażenie wzorowej mamy – troskliwej, spokojnej i odpowiedzialnej. Widać było, że jej syn znaczy dla niej wszystko. Tylko on się liczył.
Wojtek żalił się na żonę
– Odkąd na świat przyszedł Adaś, nasze życie kompletnie się zmieniło – zwierzył mi się Wojtek podczas naszego pierwszego spotkania przy kawie. – Mam wrażenie, że stałem się dla Jagody niewidzialny – skarżył się. – Tak jakby przestała potrzebować partnera. W przeszłości to ona była inicjatorką wspólnych, romantycznych chwil – razem się kąpaliśmy, wyjeżdżaliśmy bez planowania. A teraz, choć nasz syn ma już 8 lat, nie ma nawet mowy o jakiejkolwiek intymności. Jedyne, czego ode mnie oczekuje, to żebym przynosił do domu pieniądze i dawał poczucie bezpieczeństwa. Nic więcej się dla niej nie liczy.
Poznaliśmy się na zebraniu
Na ostatniej wywiadówce przed końcem pierwszej klasy Adasia zobaczyłam Wojtka. Tego dnia Jagoda nie mogła przyjść – była przykuta do łóżka z wysoką temperaturą sięgającą prawie 40 stopni i walczyła z zapaleniem płuc. Od razu rzucił mi się w oczy jego niepokój. Usiadł w ostatnim rzędzie, wyraźnie zagubiony. Rozglądał się po sali, przypatrując się zachowaniu pozostałych rodziców. Widać było jego wahanie – zastanawiał się, czy włączyć się w dyskusję, czy może lepiej zachować ciszę. W pewnym momencie nasze oczy się spotkały i poczułam dziwny dreszcz na plecach. W tamtej chwili nie potrafiłam zrozumieć, co to uczucie znaczy.
Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiej reakcji na widok faceta, chociaż Wojtek zupełnie nie pasował do typu mężczyzn, którzy zazwyczaj mi się podobali – nie był ani wysoki, ani umięśniony, ani ciemnowłosy. Miał za to jasne włosy, szczupłą sylwetkę i delikatne rysy twarzy, które rzadko spotyka się u mężczyzn. Jego spojrzenie sprawiło, że moje policzki oblały się czerwienią. Po zakończeniu zebrania rodzicielskiego zaczekał, aż wszyscy wyjdą z klasy i zbliżył się do mojego stanowiska.
Chciał pogadać o synu
– Przepraszam, ale chciałbym pomówić o Adasiu, oczywiście jeśli znajdzie pani czas – odezwał się.
– Oczywiście – odpowiedziałam, próbując ukryć swoje zdenerwowanie. – Proszę usiąść, porozmawiajmy.
Nasza rozmowa trwała prawie godzinę. Głównie dyskutowaliśmy o tym, jak świetnie Adaś radzi sobie z przedmiotami ścisłymi – jego talent był już wtedy nie do przeoczenia. Wojtek szukał sposobu, by wspierać niezwykłe umiejętności syna, ale równocześnie nie odbierać mu beztroskiego dzieciństwa i możliwości zwykłej zabawy. Podobało mi się, jak uważnie słuchał moich opinii. Naprawdę zrobiła na mnie wrażenie jego troska o dziecko i głęboka relacja, którą zbudował z Adasiem. Do tej pory myślałam, że jest jednym z tych ojców, którzy pojawiają się tylko w weekendy, skupiając się głównie na karierze, podczas gdy cała opieka nad synem spoczywa na barkach mamy.
Znów się spotkaliśmy
Wakacje rozpoczęły się niedługo po zebraniu rodziców. Wyjechałam do Szczyrku, gdzie mój brat ma działkę i spędziłam tam cały miesiąc. To był świetny odpoczynek od kieleckiej codzienności. Choć starałam się nie myśleć o pracy, czasami przypominał mi się ojciec Adasia, wywołując przyjemne uczucia.
Kiedy nadszedł pierwszy dzień szkoły, zobaczyłam właśnie jego odprowadzającego chłopca.
– Żona zdecydowała się wrócić do pracy po około dziewięciu latach w domu – wyjaśnił, jakby czuł potrzebę usprawiedliwienia swojej obecności.
– To dobrze, że pan przyszedł – powiedziałam, po czym natychmiast pożałowałam tych słów, bo mogły zostać różnie zinterpretowane.
Za każdym razem, gdy spojrzałam w jego kierunku podczas akademii, przyłapywałam Wojtka na tym, że mi się przygląda. Parę razy przyłapani na wzajemnym gapieniu się, uśmiechaliśmy się do siebie. Czułam, że to coś znaczy. Przez całe wakacje marzyłam o ponownym spotkaniu. Tata Adasia wywierał na mnie wrażenie jak żaden inny mężczyzna dotąd. Po kilku dniach zauważyłam go pod moją szkołą. Czekał przy wejściu, widać było, że jest mocno zestresowany.
To on wyszedł z inicjatywą
– Miło pana spotkać, ale muszę powiedzieć, że spóźnił się pan trochę. Adaś wyszedł ze szkoły już jakieś trzy godziny temu – odezwałam się, mijając go przy wejściu do szkoły. – Mama zabrała go zaraz po lekcjach.
– Wiem o tym – odpowiedział Wojtek, wpatrując się we mnie. – To z panią chciałem porozmawiać.
Poszliśmy do kawiarni. Do dziś nie rozumiem, dlaczego powiedziałam "tak". To było wbrew wszystkiemu, w co wierzyłam – przecież zawsze unikałam randek z żonatymi facetami, nigdy nie wychodziłam z dopiero co poznanymi osobami, a już na pewno nie wdawałam się w relacje z rodzicami moich uczniów. Pierwszy raz w życiu działałam pod wpływem impulsu, dając się ponieść uczuciom i nie mogąc oprzeć się tej niesamowitej chęci spotkania.
Mieliśmy romans
Widywaliśmy się praktycznie każdego dnia. Przeważnie Wojtek przychodził do mojego mieszkania. Żyję w pojedynkę, mam własne dwa pokoje na kredyt, które udało mi się zaaranżować całkiem przyjemnie. W moim lokum nikt nie mógł nam przeszkodzić. Zero ryzyka, że ktokolwiek nas nakryje. Musieliśmy być ostrożni, bo przecież nie łączył nas związek małżeński.
– Nic poważnego, zwyczajna, przelotna znajomość – powtarzałam w myślach, gdy sumienie dawało o sobie znać.
Nieustannie brakowało mi normalnego, pełnego miłości domu – dokładnie takiego, w jakim się wychowałam dzięki mamie i tacie. Sytuacja zmusiła mnie do trzymania związku z Wojtkiem w tajemnicy, a co gorsza – rozbijałam rodzinę, w której było małe dziecko. Nie umiałam zakończyć tej relacji. Z każdym dniem coraz bardziej się w nim zakochiwałam. W końcu sam zdecydował się odejść od swojej żony.
– Dość tego wszystkiego – powiedział, opuszczając moje mieszkanie którejś nocy.
Musiał pamiętać o synu
W tym momencie jego telefon zabrzęczał sygnałem przychodzącego SMS-a. Na ekranie pojawiła się wiadomość od jego żony: "O której będziesz? Kup mleko, chcę zrobić jutro naleśniki Adasiowi na śniadanie".– Spójrz – wyciągnął komórkę w moją stronę. – Dla niej liczy się tylko Adaś. W jej oczach funkcjonuję wyłącznie jako dostawca zakupów i bankomat do opłacania rachunków. Mam dość tej sztucznej rodziny. To przy tobie czuję prawdziwą miłość i chcę budować szczere relacje, w których mogę być sobą, dokładnie tak jak w tej chwili.
– Przestań – weszłam mu w słowo.
– Co się stało? Nie czujesz tego samego? – zdziwił się Wojtek.
– Nie w tym rzecz – odparłam. – A co z małym? Przemyślałeś to w ogóle?
– Adaś ciągle zaprząta moje myśli – wyznał szczerze Wojtek. – Jest dla mnie wszystkim. Problem w tym, że z każdym rokiem bardziej rozumie, że między jego rodzicami nie ma uczucia. Niedługo zorientuje się też, że w naszej rodzinie brakuje szczerości. Jak sądzisz, czy taka sytuacja mu służy? Przecież nigdy nie porzucę swojego dziecka. Na zawsze pozostanie moim synem. Nie wyobrażam sobie być tatą, który wpada tylko raz w tygodniu.
Chciałam jeszcze poczekać
Poprosiłam Wojtka, żeby nie wspominał o niczym Jagodzie.
– Błagam, nie mów jej na razie – objęłam go mocno. – Poczekajmy jeden rok, aż Adaś przestanie być moim uczniem. Nie wyobrażam sobie opuszczać mojej klasy w trakcie roku. Bardzo zżyłam się z tymi dziećmi. Jeden rok minie szybciutko, a później będziesz mógł rozpocząć procedurę rozwodową, dobrze?
Zaakceptował wszystkie moje warunki, mimo że nie przychodziło mu to z łatwością. Rozumie, jak ważna jest dla mnie praca zawodowa. Gdybyśmy teraz zaczęli całą tę rozwodową historię, wszystko by się posypało. Jagoda najpewniej pobiegłaby do dyrektorki, co zmusiłoby mnie do porzucenia zajęć z Adasiem. Z tego powodu wybieram rolę kochanki i spotykanie się z Wojtkiem przez parę godzin w ciągu tygodnia. Głęboko wierzę, że wspólnie przez to przejdziemy, bo łączące nas uczucie jest naprawdę mocne.
Szczególnie trudno jest mi, gdy widzę wchodzącą do szkoły Jagodę. Patrzę na nią i wiem, że niedługo wszystko w jej życiu wywróci się do góry nogami. W tej chwili jeszcze mnie lubi i szanuje, ale za kilka miesięcy będzie we mnie widzieć swojego największego przeciwnika. A może nie? W końcu Wojtek to dla niej głównie bankomat i pomoc w organizacji różnych spraw, więc właściwie niewiele to zmieni w jej życiu.
Alicja, 35 lat