„Mam 30 lat, a wciąż jestem dziewicą. Chciałabym być gorącą kochanką, a nie zieloną gąską, ale faceci ode mnie uciekają”
„Hucznej imprezy z okazji urodzin nie było. Co tu świętować? Zbliżającą się wielkimi krokami starość? Faceci są jak wino, im starsi, tym lepsi. A kobiety? Ech, szkoda gadać. Tym bardziej, jeśli nie posmakowało się życia w pełni”.

- Aneta, 30 lat
Z okazji trzydziestki urządziłam tylko skromne przyjęcie dla najbliższych. Były bąbelki i oczywiście tort ze świeczkami. Gdy je zdmuchiwałam, wypowiedziałam w myślach tylko jedno życzenie, żeby mój problem wreszcie zniknął. O co chodzi? O to, że nigdy jeszcze nie byłam z żadnym mężczyzną! I jestem z tego powodu coraz bardziej załamana i przybita.
Wiem, wiem, co sobie teraz o mnie myślicie. Pewnie coś z nią jest nie tak! Każda kobieta w tym wieku dawno ma już ten pierwszy raz za sobą. A skoro ja nie mam, to albo jestem brzydka jak noc listopadowa, coś mi się pokręciło w głowie lub jestem lesbijką. Nic z tych rzeczy! Z moim wyglądem wszystko jest w porządku, szare komórki pracują bez zastrzeżeń, a z dziewczynami to lubię sobie jedynie poplotkować lub pójść na zakupy. Łóżko zarezerwowałam tylko i wyłącznie dla mężczyzny. Cóż jednak z tego, skoro wciąż stoi puste?
Moje przyjaciółki mają mężów, kochanków, żyją w wolnych związkach. Co noc przeżywają miłosne uniesienia. A ja? Ja wciąż tylko wyobrażam sobie, jak to jest.
Nie byłam świętoszką
Gdy byłam nastolatką, wcale się tym nie przejmowałam. Nie miałam ochoty na utratę dziewictwa z jakimś przypadkowym chłoptasiem na imprezie, w klubowym kiblu lub na tylnym siedzeniu samochodu. Nie byłam świętoszką, rodzice wcale mi nie wbijali do głowy, że z tym pierwszym razem powinnam poczekać do ślubu, a seks przedmałżeński to wielki grzech, za który będę smażyć się w piekle. Wręcz przeciwnie.
Gdy skończyłam piętnaście lat, mama przeprowadziła ze mną rozmowę uświadamiającą. Pewnie spodziewała się, że wcześnie zacznę. Nasłuchała się od koleżanek w biurze, że teraz dziewczyny szybciej dojrzewają i obiecała, że jeśli trzeba, to pójdzie ze mną do ginekologa i załatwi tabletki antykoncepcyjne, żebym nie wpakowała się w niechcianą, przypadkową ciążę, która złamie mi życie.
Niepotrzebnie się martwiła. Seks z doskoku kompletnie mnie nie interesował. Czekałam na wielką, romantyczną miłość. Wyobrażałam sobie, że jak spotkam tego jedynego, to ochota na bliskość przyjdzie sama. I że będzie to cudowne, niezapomniane przeżycie. No wiecie, usuwająca się ziemia spod stóp, wirujący świat, fajerwerki wybuchające w głowie i takie tam głupotki. Ale skończyłam liceum i wielka miłość jakoś nie nadchodziła.
Owszem, spotykałam się w tym czasie z kilkoma chłopakami, ale to nie było to. Gdy próbowali mnie namówić na coś więcej niż pocałunki i pieszczoty, natychmiast mówiłam stop. Uciekali do innych, bardziej chętnych dziewczyn. W przeciwieństwie do mnie nie potrafili, a może nie chcieli zapanować nad pożądaniem.
Na studiach nic się nie zmieniło. Choć początkowo kręciło się wokół mnie wielu fajnych chłopaków, broniłam swojego dziewictwa jak lwica. Przyznam, nieraz korciło mnie, żeby pójść z którymś na całość, ale w ostatniej chwili się wycofywałam. Bałam się, że coś pójdzie nie po mojej myśli i nie będzie tak, jak to sobie wymarzyłam. No i że to nie ten jedyny, a ja będę później żałować i płakać po nocach. Flirtowałam, podpuszczałam, ale gdy robiło się zbyt gorąco i intymnie, uciekałam. Szybko zyskałam przydomek niedotykalskiej. Panowie uznali, że szkoda dla mnie czasu i wokół mnie nagle zrobiło się pusto.
Moje przyjaciółki umawiały się na randki, korzystały z życia, cieszyły seksem, a ja siedziałam nad książkami i wkuwałam do egzaminów. Plus tego był taki, że skończyłam studia ze świetnym wynikiem i szybko znalazłam wymarzoną pracę w korporacji.
Zamiast strachu czułam tylko rosnące podniecenie
Przez następnych kilka lat nie miałam czasu nawet pomyśleć o romansie. Byłam zbyt zajęta karierą, walką w wyścigu szczurów. Harowałam od świtu do nocy, byle tylko zdobyć uznanie. Wracałam do domu tak zmęczona, że marzyłam tylko o tym, by położyć się do łóżka. Oczywiście sama. Dopiero gdy zyskałam pewność, że moja pozycja w firmie jest niezagrożona, wróciłam do poszukiwania wielkiej miłości.
Dziewictwo ciążyło mi już wtedy jak kula u nogi. Chciałam wreszcie mieć ten pierwszy raz za sobą, przeżyć orgazm, przekonać się jak cudownie jest leżeć po wszystkim w ramionach mężczyzny. Nasłuchałam się o tym od koleżanek, oj nasłuchałam. Były bardzo szczere i wylewne, więc czasem od tych opowieści aż robiło mi się gorąco. Zazdrościłam im.
Na szczęście po firmie kręciło się wielu interesujących mężczyzn. Większość z nich łakomie spoglądała w moją stronę. Ale mnie spodobał się tylko jeden. Miał na imię Patryk i był bardzo przystojnym blondynem o niebieskich oczach. Gdy dostrzegłam go po raz pierwszy, oniemiałam. Zrozumiałam, że to ten jedyny. Kiedy więc któregoś dnia zaprosił mnie na kawę, natychmiast się zgodziłam. Od tamtej pory prawie się nie rozstawaliśmy. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Mieliśmy podobne zainteresowania, pasje. Nawet nie wiem, kiedy się w nim zakochałam.
Patryk bardzo mnie szanował. Nie próbował od razu zaciągnąć do łóżka. I chyba podobało mu się to, że ja go też nie zachęcam. Wyglądało na to, że nie lubi łatwych kobiet. Ale po kilku miesiącach znajomości zaczął robić delikatne aluzje. Nie dziwiłam mu się. Był przecież normalnym, zdrowym facetem. Potrzebował seksu.
Gdy po raz kolejny dał mi do zrozumienia, że liczy na coś więcej niż pocałunki i przytulanki, nie protestowałam. Obiecałam, że najbliższy weekend spędzimy u mnie. Kusiło mnie nawet, żeby mu powiedzieć o dziewictwie, ale zrezygnowałam. Pomyślałam, że będzie miał miłą niespodziankę.
Szykowałam się na to spotkanie jak na noc poślubną. Seksowna bielizna, świeczki zapachowe, kwiaty, butelka dobrego wina… Tuż przed przyjściem Patryka byłam tak podekscytowana, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Co chwila biegałam do lustra i sprawdzałam, czy dobrze wyglądam.
Tak się cieszyłam, że wreszcie poznam prawdziwy smak miłości. I to z mężczyzną, w którym byłam naprawdę zakochana. Moje marzenie wreszcie miało się spełnić.
Wszystko szło w dobrą stronę. Były gorące pocałunki i czułe słówka. Trochę bałam się, że tuż przed kluczowym momentem stchórzę, ale nie, zamiast strachu czułam rosnące podniecenie i pragnienie.
Dziś byłabym już doświadczoną kochanką, a nie zieloną gąską
Gdy Patryk zdjął ze mnie ubranie, z ufnością i radosnym oczekiwaniem wtuliłam się w jego ramiona. Postanowiłam, że mu powiem, że będzie moim pierwszym facetem.
– Tylko proszę cię, bądź delikatny i wyrozumiały, ponieważ ja nigdy jeszcze… – głos uwiązł mi w gardle. Poczułam, jak mój kochany rozluźnia miłosny uścisk.
– Co nigdy jeszcze? – Patryk spojrzał na mnie zdumiony.
– No, nie byłam jeszcze z żadnym mężczyzną… w łóżku… to mój pierwszy raz – wyszeptałam zawstydzona.
– Nigdy jeszcze nie uprawiałaś seksu? – dopytywał się, jakby nie wierzył w to, co przed chwilą usłyszał.
– Nieeee… – spuściłam głowę.
Spodziewałam się, że mój ukochany mnie przytuli, powie, jakie to wspaniałe, że czekałam właśnie na niego, może nawet się wzruszy. I obieca, że postara się, żeby ten pierwszy raz był dla mnie najwspanialszym przeżyciem pod słońcem. Tymczasem on odskoczył ode mnie jak oparzony.
– Wybacz, ale nic z tego nie będzie! – zawołał i zaczął się pośpiesznie ubierać.
– Ale dlaczego? Co się stało?
– Nie nadaję się na nauczyciela. Potrzebuję prawdziwej, gorącej kobiety, a nie nieporadnej dziewczynki, którą trzeba za rączkę prowadzić. Nie mam czasu na takie gierki – odparł zdenerwowany.
– No i co teraz będzie? – jęknęłam.
– Teraz się pożegnamy. Mam nadzieję, że bez złości i pretensji. Zgłoś się do mnie, gdy pozbędziesz się dziewictwa i nabierzesz doświadczenia. Wtedy chętnie się z tobą zabawię – uśmiechnął się, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Kiedy drzwi się za nim zatrzasnęły, popłakałam się jak małe dziecko. Dotarło do mnie, że to koniec moich marzeń.
Od tamtej pory minęły już dwa lata. Nadal jestem dziewicą, bo po Patryku nie spotkałam się już z żadnym mężczyzną. Raz, że żaden nie był mi tak bliski, dwa – bałam się, że każdy zareaguje tak samo jak on. Czasem żałuję, że nie przeżyłam pierwszego razu w szkole tak, jak wszystkie moje koleżanki. Dzisiaj byłabym już doświadczoną kochanką, a nie zieloną gąską.
Tli się we mnie nadzieja, że może na mojej drodze pojawi się jeszcze taki, który doceni moją czystość. Ale co będzie, jeśli nie? Na samą myśl, że umrę, nie poznawszy smaku miłości, chce mi się wyć.