Reklama

Czułem się wykończony i zziębnięty. Planowana jako szybka, sobotnia wycieczka do biura, okazała się długą parogodzinną inspekcją na placu budowy, wbrew temu, czego się spodziewałem.

Reklama

– Wielkie dzięki za przybycie, Julek – przy żegnaniu, szef uścisnął moją dłoń. – Damy sobie już radę, wracaj do chaty, przeproś ode mnie twoją śliczną małżonkę i zregeneruj siły.

Czekała mnie impreza

Posłałem niemrawy uśmiech. „Odpocznij trochę”! Cóż, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze tego samego dnia mieliśmy świętować kolejną rocznicę urodzin mojej teściowej. Nic do niej nie mam, to miła kobieta. Ale mimo wszystko taka impreza to zawsze trochę nerwów. „Bylebym tylko przez jakąś gafę znowu nie wyprowadził Kaliny z równowagi i nie narobił jej wstydu przed całą familią!” – myślałem spanikowany.

Zaraz po tym jak przekroczyłem próg mieszkania, moja ukochana wyszła z łazienki. Prezentowała się obłędnie i po raz kolejny w ostatnim czasie poczułem niesamowitą dumę, że udało mi się zdobyć jej serce.

– Ależ ty cudownie wyglądasz – musnąłem koniuszkami palców jej gęste, kruczoczarne pukle i przytknąłem sobie do nosa kosmyk tych wspaniałych włosów.

Zobacz także

– Ej, zostaw to! – odskoczyła jak oparzona. – Pewnie znowu grzebałeś w jakichś olejach i teraz mnie całą upaćkasz!

Ale ze mnie fujara. Nawet łap nie opłukałem przed chwilą, a ona najwyraźniej już szykowała się do wyjścia.

– Umieram z głodu, chyba zacząłem już spalać zapasy z mózgownicy – bąknąłem niewyraźnie, na co mruknęła, że wątpi, żebym zdołał długo pociągnąć na takim prowiancie.

Wygląd to podstawa

Zanim zdołałem choćby przez moment rozważyć, czy w jej słowach nie kryje się ironia, oznajmiła mi, że w kuchni, a dokładniej w piekarniku, znajduje się pieczeń z kurczaka i jeśli mam ochotę, to mogę się poczęstować. Po posiłku i chwili relaksu nadszedł czas, żeby pomyśleć o wyjeździe. Wskoczyłem pod prysznic, a następnie poszedłem do pokoju, żeby się przebrać.

– Dyżurna biała koszula? – Kalina wkroczyła do pomieszczenia, a jej spojrzenie sprawiało wrażenie, jakbym został przyłapany na czymś niewybaczalnym. – Przecież obiecałeś, że założysz tę nowiutką koszulę!

– Wybacz, ale wyleciało mi z głowy, że ta druga trochę mnie uwiera w pachach – wytłumaczyłem.

– Ale ja już zdążyłam ją wyprasować! – w oczach mojej ukochanej zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki nadchodzącego płaczu.

Stanąłem przed lustrem. Matko Boska, biała koszula prezentowała się jak prosto z butiku, bez jednej zmarszczki! O co jej znów chodzi? Co za problem?

– Celowo o to dopytywałam wcześniej – żona ciągnęła ponuro. – Czy z tobą niczego nie da się ustalić z góry?

Oświadczyła, że już dopasowała akcesoria do kreacji i nałożyła stosowny make-up, a teraz jak to będzie wyglądać? W ogóle nie będziemy ze sobą współgrać! Można by przypuszczać, że wybieramy się na spotkanie z królową Anglii, a nie na kameralną imprezę do teściowej!

Co za przepych!

No dobra, skoro ona tak bardzo się nad tym napracowała, to w końcu się poddałem. Jakoś wcześniej nie zastanawiałem się nad tym, że ubiór może mieć aż takie znaczenie. Żyjąc w związku trzeba się liczyć z różnymi sprawami, które wcześniej jako singiel w ogóle nie przyszłyby mi do głowy. Jakoś dam radę to przetrwać tych parę godzin.

Prawdę mówiąc, kiedy w końcu przybyliśmy na przyjęcie, musiałem zgodzić się z opinią Kaliny. Wcale nie wyglądało to tak skromnie, jak sądziłem, a już na pewno zupełnie odmiennie niż u mnie w domu.

Gdy mama miała urodziny, zawsze sprzątaliśmy całe mieszkanie i z ojcem piekliśmy jej ukochany makowiec, który potem zanosiliśmy do sypialni wraz z naręczem róż. Nigdy nie przyszłoby nam do głowy, aby stroić się w wieczorowe kreacje i zapraszać wszystkich krewnych mieszkających w obrębie stu kilometrów.

Mama Kaliny zajmowała honorowe miejsce za stołem, niczym monarchini na swoim tronie, odbierając gratulacje i podarunki od gości. Jej mąż wraz z ich drugim dzieckiem, które nadal z nimi mieszkało, zajmowali się podawaniem kolejnych talerzy wybornych potraw. Niecodzienne, ale miało w sobie coś pociągającego.

– Przyjemnie, co nie? – wyszeptała Kalina, nachylając się w moją stronę. – Patrz uważnie i bierz przykład, Julek.

Myślałem, że się uduszę

Liczyłem na to, że to tylko taki dowcip, bo przecież nie zamierzamy robić takiego przedstawienia w naszym małym mieszkanku. Normalnie parsknąłbym śmiechem, ale ta przeklęta koszula coraz bardziej mi przeszkadzała. Czułem jakby zaraz miała mi pourywać ręce. W końcu cichaczem poszedłem do toalety i rzeczywiście – w okolicach pach widniały czerwone pasy.

– Siema, szwagier, co tam? – brat Kaliny wetknął głowę do łazienki. – Mogę ci w czymś pomóc?

Święty spokój by mi się przydał, do licha! Kto to widział, żeby w drzwiach do kibla nawet zamka nie było?

– Wiktor, daj mi jakiś scyzoryk albo nożyczki – poddałem się. – Muszę coś zdziałać z tą przeklętą koszulą, zanim mnie wykończy – uniosłem ramię.

– Proszę bardzo – wkroczył do środka i zajrzał do szuflady. – Pokaż – zręcznie naciął koszulę.

Zapinając guziki u koszuli, narzuciłem na siebie marynarkę. W progu nadal tkwił Wiktor, wpatrując się we mnie uważnie.

– Po co tak się katować? Może lepiej ubrać coś wygodniejszego? – odezwał się w końcu.

– Kalina chciała, żebym założył akurat tę koszulę – odparłem, unosząc lekko ramiona. – Stwierdziła, że w czymś innym do niej nie pasuję.

– Lepiej przywyknij – wymamrotał pod nosem i ulotniło się, a do łazienki weszła moja ukochana.

Nie lubiła czułości

Popatrzyła na mnie uważnie, poprawiając mi koszulę w okolicy szyi. Przeczesała moje włosy dłonią, żeby je nieco ułożyć. Później sama zerknęła przelotnie w lustrzane odbicie, sprawdzając swój wygląd. Chciałem ją przytulić, ale zręcznie odsunęła się, narzekając, że zrujnuję jej ułożone włosy. Gdy tylko pojawiłem się ponownie wśród towarzystwa, sama zbliżyła się i złożyła czuły pocałunek na mojej twarzy.

– Och, popatrzcie na tę uroczą dwójkę – zachwycała się matka mojej żony. – Wyglądają razem tak cudownie! Jakby wyjęci z jakiegoś zdjęcia. Ta miłość wręcz od nich promienieje.

Kalina wtuliła się we mnie z całej siły, więc odwzajemniłem ten uścisk. No bo co miałem zrobić, nie wykorzystać takiej sposobności?

Unosząc kieliszek, Wiktor, który znajdował się obok stolika, wzniósł toast na naszą cześć, mrugając do mnie porozumiewawczo. Mimo kłopotów z nieposłuszną koszulą, w towarzystwie ukochanej bawiłem się znakomicie. Poczułem ukłucie smutku, kiedy Kalina oznajmiła, że padła z nóg i najwyższy czas wracać do mieszkania, ale przecież nie będę zadręczał swojej kobiety.

Wyglądała tak zjawiskowo, że aż dech zapierało. Mieszanka jej perfum, procentów i rytmów puszczanych przez DJ-a sprawiła, że zakręciło mi się w głowie i przyszła mi do głowy myśl. A może by tak…? Tylko we dwoje, bez zbędnych gapiów, atmosfera na pewno będzie jeszcze bardziej gorąca.

O co jej chodzi?

Sięgnąłem po komórkę, żeby zamówić transport do domu. Kiedy jechaliśmy pilnowałem się, bo wiem, że moja żona nie przepada za okazywaniem czułości przy ludziach. Ale kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu, nie mogłem się powstrzymać. Złapałem ją w objęcia i dałem jej porządnego całusa.

– O co ci chodzi? – wyrwała się z mojego uścisku. – Chyba masz w czubie!

– Słucham?! – wpatrywałem się w nią zdumiony, ponieważ na przyjęciu dotrzymywałem jej kroku, jeżeli wziąć pod uwagę ilość wychylonych drinków.

Co ty wygadujesz, kochanie?

– Jak śmiałeś knuć z Wiktorem beze mnie? – ryknęła z mocą tornada. – Co za brak lojalności!

Czy ona postradała zmysły? Miałem tam paść trupem z wykrwawienia? Zresztą nie okłamałem nikogo. W końcu kazała mi założyć koszulę, w której ledwo zipałem! Moja ślubna wściekła się, cisnęła poduszką prosto w moją stronę i zaczęła się drzeć, żebym wybił sobie z głowy wspólne spanie, bo nie ma zamiaru dzielić łóżka z podłym zdrajcą.

– Marsz na kanapę! – rozkazała.

– Wiesz, jesteś dla mnie kompletną zagadką – zachowałem zimną krew, jakoś nie mogłem uwierzyć, że mówi serio. – Chyba ktoś cię podstawił podczas ślubu. Może powinienem sprowadzić księdza do odprawiania egzorcyzmów?

– Zacznij od siebie! Totalnie mnie lekceważysz, a na dodatek jeszcze obgadujesz przed bliskimi! – nagle się rozkleiła. – Czemu jesteś taki wredny?

Miałem zamiar ją pocieszyć, ale czmychnęła do łazienki. Przez drzwi rzuciłem pytanie, czy nie spodziewa się dziecka, ale Kalina wrzasnęła, że mam wybić to sobie z głowy. Że póki nie zmienię postępowania, to mogę o tym pomarzyć! Zmienić? No ale co ja mam zrobić?

Reklama

Julian, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama