Reklama

Byliśmy świadomi, co dolega mamie, zanim odeszła z tego świata. Daliśmy z siebie wszystko, ale w pewnej chwili sama powiedziała dość i nie chciała już próbować następnego leczenia.

Reklama

– Z ojcem spędziłam prawie 40 lat – oznajmiła, widząc moje niezrozumienie jej decyzji o rezygnacji z walki. – Nasze najszczęśliwsze chwile mamy już za sobą. Nie chcę, by zbyt długo był świadkiem mojego odchodzenia. To jak wielokrotne umieranie na jego oczach. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że możemy jedynie odwlec to, czego nie da się uniknąć. Wyleczenie mnie jest niemożliwe, kochanie…

Kiedy to usłyszałam, nie uroniłam ani jednej łzy. W tamtej chwili to, co powiedziała mama, wydawało mi się całkiem sensowne. Pragnęła, aby ten czas, jaki jej pozostał, minął nam razem – jej, mnie i tacie - w wyjątkowy sposób. Nie zgodziła się na pobyt w szpitalu i walkę z rakiem, który mimo wszystko był od niej potężniejszy.

Mama zdradziła mi sekret

Zachowała przytomność umysłu aż do ostatniej nocy. Spędziłyśmy ten czas na długich rozmowach. Udzielała mi cennych wskazówek na dalsze życie i poprosiła, abym zaopiekowała się jej ukochaną kotką. Zdawała sobie sprawę, że tata regularnie zapomina napełnić miskę Neski, więc wolała powierzyć ją pod moją opiekę. Gdy już przedyskutowałyśmy wszystkie istotne kwestie, nagle dodała coś jeszcze, zupełnie jakby właśnie to przyszło jej do głowy. Słysząc te słowa, przez dłuższą chwilę stałam jak skamieniała.

– Jak to: on nie jest moim tatą? – wychrypiałam z trudem, czując, jak moje gardło zupełnie wysycha. – W takim razie kto nim jest?

Mama zamknęła oczy i już myślałam, że nic z tego nie będzie. Ale po chwili odezwała się znowu:

– Było to cztery lata po ślubie. Nie masz zielonego pojęcia, jak bardzo chciałam mieć dziecko… a jakoś wciąż nie było nam to dane… Prosiłam, żeby tata poszedł do lekarza, ale dla niego to był wstyd. Wtedy faceci myśleli zupełnie inaczej niż dziś… Planowaliśmy wspólny wyjazd pod namiot, ale pokłóciliśmy się i on został w domu, a ja pojechałam z kumpelą. No i tam go spotkałam… – nagle przerwała. – Wiesz, niewiele go pamiętam, ale masz po nim te niebieskie oczy… Potem żałowałam tego, co się stało. Wróciłam do taty i dalej staraliśmy się o dziecko, a kiedy okazało się, że jestem w ciąży, nagle zaczął się nasz drugi miesiąc miodowy.

– Tata o tym wie? – spytałam.

Mama pokręciła przecząco głową, wspominając, że zależało jej, by nie psuć moich relacji z nim.

To był idealny ojciec

Odkąd tylko przyszłam na świat, skradłam jego serce. Okazał się być tatą, o jakim każdy mógłby tylko pomarzyć. To on nauczył mnie, jak jeździć na deskorolce i rowerze. Gdy dzieciaki z sąsiedztwa ze mnie szydziły, on przychodził z odsieczą. Pomagał mi z zadaniami domowymi i zaraził mnie swoją pasją do ciężkiego brzmienia. Moje przyjaciółki patrzyły z zazdrością na mojego tatę, który jeździł na motorze, a chłopcy, z którymi się spotykałam, bardziej zabiegali o jego przychylność niż o moją. Aż tu nagle, gdy mam już 31 lat, okazuje się, że wcale nie jestem jego córką.

Niedługo po tej rozmowie mama umarła. Od tego momentu byliśmy już tylko sami – mój tata oraz ja. No i jeszcze ten sekret, który mama mi zdradziła, a który teraz stał się moim brzemieniem. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ja – dorosła już przecież kobieta, która ma męża i dwoje wspaniałych pociech – kompletnie nie umiem poradzić sobie z wiedzą, że facet, którego przez całe życie kochałam jak tatę, tak naprawdę wcale nim nie jest.

Mąż nie widział problemu

O tym wszystkim wspominałam tylko Irkowi, mojemu małżonkowi.

– Dlaczego tak uważasz? – był niezadowolony, że przejmuję się rewelacjami od matki. – Przecież to nie ma najmniejszego znaczenia! Tatą jest ten, kto dziecko wychowuje i darzy miłością, a nie ten, który je spłodził!

– Doprawdy? – zdenerwowałam się jego bagatelizowaniem moich uczuć.

Przyznaję, że sama do końca tego wszystkiego nie pojmowałam, ale też nie potrafiłam tak łatwo o tym zapomnieć.

– A co by było, gdybyś się dowiedział, że ani Ania, ani Marta nie są twoimi biologicznymi córkami? Czy to by faktycznie nic nie zmieniło?

Popatrzył na mnie jakoś inaczej niż zwykle, ale nadal obstawał przy swoim. Stwierdził, że relacja między nim a dziewczynkami pozostałaby taka sama, choć nie wie, czy byłby w stanie wybaczyć mi niewierność.

– Ale one są moimi dziećmi i zawsze będą, bez względu na wszystko – powiedział stanowczo. – Dokładnie tak samo twój tata powinien być dla ciebie tatą do końca życia, obojętnie, czy macie te same geny, czy nie.

Było mi ciężko

Zaczęłam dumać nad tym, jakim cudem dotychczas nikt niczego nie podejrzewał. Dziwiło mnie, że tata nigdy nie miał żadnych podejrzeń, patrząc na mnie, bo przecież nie byłam do niego podobna. Dotarło to do mnie, gdy obserwowałam Ireneusza podczas zabawy z naszymi córkami. Postrzegał je po prostu jako swoje latorośle, dokładnie tak jak to ujął. Raczej nie rozmyślał nad barwą ich tęczówek, mimo że akurat nasze dziewczynki odziedziczyły je po nim i jego krewnych.

Przy ojcu nigdy już nie czułam się do końca swobodnie. Cały czas wydawało mi się, że sekret mamy ciąży mi jak kamień na sercu. Zwracanie się do niego per "tato" i udawanie nieświadomej sprawiało, że miałam wrażenie, jakbym go oszukiwała. Dopóki mama była wśród żywych, to ona podejmowała decyzję, by ukrywać przed nim prawdę, ale sama przyznała, że robiła to dla dobra naszych relacji.

Doszłam więc do wniosku, że teraz to ja muszę zdecydować, czy wyjawić tacie, że nie łączą nas więzy krwi. Nie wyobrażałam sobie, że przez kolejne lata będę żyła z poczuciem winy, że zatajam przed nim coś tak istotnego.

Chciałam wyznać prawdę

Kompletnie nie miałam pojęcia, w jaki sposób przekazać mu tę wiadomość. A jak sobie później poradzić z reakcją na takie słowa? Jak patrzeć na cierpienie i zaskoczenie drugiej osoby, będące skutkiem tego wyznania? Próbowałam udawać, że wszystko jest po staremu, ale nie doceniłam mojego taty.

– Karuś, co się dzieje? – w końcu zapytał z troską w głosie. – Coś cię trapi? Widzę, że tak jest... Nie martw się, na pewno coś zaradzimy, tylko mi o tym opowiedz.

Mruknęłam pod nosem coś niejasnego, a on przywołał wspomnienia z przeszłości. Kiedyś, z każdą trudną sytuacją – czy to byli dokuczający mi dzieciaki z okolicy, zepsuta deska czy zgubiony pierścień "pożyczony" od mamy bez jej wiedzy – przychodziłam do niego po radę i wspólnie szukaliśmy rozwiązania.

Kiedy zapewnił mnie, że zawsze będzie mnie wspierał i zrobi co w jego mocy, by mi pomóc, zalałam się łzami.

– Tato... to coś, czego nie da się już odkręcić – wyszeptałam. – Chodzi o mamę... Ona... ona powiedziała mi coś przed śmiercią...

Byłam zaskoczona

W końcu zdałam sobie sprawę, że nie będę w stanie dłużej tego przed nim ukrywać. Powtórzyłam dosłownie to, co usłyszałam od niej. Byłam przygotowana na to, że tata będzie wstrząśnięty tą informacją, ale on tylko odetchnął z ulgą i uśmiechnął się.

– Czyli o to chodzi? Nie masz kłopotów z Ireneuszem, córkami ani w pracy? To świetnie, Karuś, to naprawdę wspaniałe wieści.

Ojciec wyciągnął dłoń w moją stronę i delikatnie poklepał mnie po barku.

Wiesz, to dla mnie nic nowego. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem twoim biologicznym tatą, ale to dla mnie nie gra roli.

– Wiedziałeś o tym? Od jakiego czasu? – wybałuszyłam oczy ze zdumienia.

– Odkąd mamusia oznajmiła mi, że spodziewa się dziecka, kochanie.

Spoglądał na mnie z czułością i serdecznością w oczach.

Tego się nie spodziewałam

– Nie wspomniałem jej o tym, ale przeszedłem testy. Nie mogłem się pogodzić z tym, że jestem bezpłodny, więc je powtórzyłem. Wynik był taki sam. Nie miałem szans na spłodzenie potomka… Jednak zanim zebrałem się na odwagę, by powiedzieć o tym mamie, pokłóciliśmy się i wyjechała. Gdy powróciła i doszliśmy do porozumienia, znów zwlekałem z wyjawieniem prawdy, aż tu nagle oznajmiła mi, że zostanę ojcem. Co miałem jej odpowiedzieć? Że mam świadomość jej zdrady? I jak powinienem postąpić? Opuścić ją? Przecież darzyłem ją miłością i pragnąłem, byśmy mieli razem dziecko! Wierz mi lub nie, ale był to najbardziej radosny okres w całym moim życiu – oczekiwanie na twoje przyjście na świat. A później… przyszłaś na świat… a ja stałem się twoim tatą. To cała historia.

Tata wspomniał również, że przebaczył mamie niewierność, ponieważ chociaż go to zabolało, to dzięki temu pojawiłam się na świecie. A jak stwierdził, byłam dla niego całym światem. Wspomniał także, że od momentu moich narodzin on i mama ani razu nie rozważali rozstania.

– Zapewne dożylibyśmy razem sędziwej starości w szczęściu i miłości – powiedział z nagłą nostalgią w głosie – ale wiesz co? Tak mocno ją kochałem, że cieszę się, iż to ona odeszła jako pierwsza, bo teraz to ja zostałem sam i ja cierpię z tego powodu. Gdybym ja zmarł wcześniej od niej, to ona by teraz tęskniła za mną…

Szczerze powiedziawszy, w życiu nie dotarły do mnie równie cudowne słowa wyrażające uczucie. Wtuliłam się w ramiona ojca i miałam wrażenie, że wszystko znów jest na właściwym miejscu. Nieprawdą jest też, że nic nas nie łączy. Oboje uwielbiamy wylegiwać się w łóżku do południa i mamy lęk przed podróżami samolotem.

Reklama

Karolina, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama