„Myślałam, że mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Wszystko się zmieniło, gdy odkryłam, co wyprawia z moim narzeczonym”
„Tylko zapomniałam telefonu. I właśnie wtedy wszystko się zaczęło sypać. Drzwi do domu były otwarte. Weszłam cicho, nie wołając mamy. W korytarzu usłyszałam, jak rozmawia przez telefon. Prawie szeptała”.

- Redakcja
Zawsze myślałam, że jeśli mam w życiu kogoś, komu mogę powiedzieć absolutnie wszystko. I jest to moja mama. Byłyśmy jak siostry — wieczne pogaduchy, wspólne zakupy, sekretne plotki o ciotkach i babci, nawet wspólne płacze przy tanich filmach romantycznych. Wychowywała mnie sama, bez ojca. Zawsze miała we mnie powierniczkę. I wiecie co? Lubiłam to. Lubiłam być jej całym światem.
Dlatego teraz nie rozumiem nic. Jak to możliwe, że ktoś, kto znał wszystkie moje lęki, marzenia i... najgłębsze uczucia, zrobił coś tak niewyobrażalnego? I nie, nie chodzi tu o jakąś drobnostkę. Nie o rozlane mleko czy tajemnicze zniknięcie mojej ulubionej bluzki. Chodzi o coś, czego nie da się już nigdy wyprostować. Nie potrafię wymazać z pamięci tego dnia. Ani tego, co zobaczyłam. Ani tego, co usłyszałam.
Zamarłam
Ten dzień miał być piękny. Naprawdę. Otworzyłam oczy z myślą, że już niedługo przymierzę suknię ślubną, którą mama zamówiła specjalnie dla mnie. Potem miałyśmy upiec razem moje ulubione ciasto cytrynowe. Takie babskie popołudnie.
– Wstawaj, księżniczko! – usłyszałam jej głos z kuchni. – Upiekłam bułeczki! Chyba że twój narzeczony ci już nie pozwala na gluten?
– Bardzo śmieszne – burknęłam, ale uśmiechnęłam się pod nosem. Mama zawsze miała takie swoje teksty.
Kiedy zeszłam na dół, siedziała przy stole w swojej ulubionej bluzce z flamingami, z rozwianymi włosami, i uśmiechała się dziwie. Zrzuciłam to na ekscytację.
– Dzisiaj przymiarka, pamiętasz? – powiedziałam, nalewając sobie kawy.
– Jak miałabym zapomnieć? Sama ją zamówiłam, pamiętasz?
Zamrugałam. Coś mi nie pasowało. A z drugiej strony, wszystko można zrzucić na nerwy, prawda? Dwie godziny później byłam w salonie sukien ślubnych, patrząc na siebie w lustrze.
– No i jak? – zapytałam, odwracając się w jej stronę.
Spojrzała na mnie uważnie.
– Pięknie wyglądasz. Tylko... jesteś pewna, że naprawdę tego chcesz?
Zamarłam.
– Skąd to pytanie?
Wzruszyła ramionami. Jeszcze nie wiedziałam, że powinnam już wtedy zacząć się bać.
Zauważyłam coś dziwnego
Siedziałyśmy na kanapie, przeglądając zdjęcia z narzeczeńskiej sesji. Mama mieszała łyżeczką herbatę, ale widać było, że myślami błądzi gdzie indziej.
– On cię nie całuje tak, jakby był zakochany – rzuciła nagle, marszcząc brwi i wpatrując się w zdjęcie, na którym Mateusz całuje mnie w czoło.
– Co ty opowiadasz? – zaśmiałam się nerwowo. – Przecież to była romantyczna sesja. Może ty po prostu go nie lubisz?
Ona milczała. Długo.
– Nie o to chodzi. Po prostu... – zawahała się. – Wydaje mi się, że... on cię nie traktuje tak, jak powinien.
– Mamo. On mnie kocha. I ja kocham jego. Daj już spokój, dobrze?
Wstałam, podenerwowana. Podeszłam do lustra, żeby poprawić włosy. I wtedy zauważyłam coś dziwnego. Odcisk ust.
– Kto był u nas wczoraj? – zapytałam, nie odwracając się.
– Co? Nikt – odpowiedziała zbyt szybko.
Odwróciłam się. Patrzyła na mnie tym wzrokiem. Tym samym, którym patrzyła, gdy coś ukrywała.
– Mamo. Przysięgnij.
– Przysięgam – powiedziała cicho.
A ja, idiotka, wtedy jeszcze jej uwierzyłam.
Wstrzymałam oddech
W środę po południu miałam odebrać tort próbny z cukierni. Mama została w domu, powiedziała, że się zdrzemnie. Tylko zapomniałam telefonu. I właśnie wtedy wszystko się zaczęło sypać. Drzwi do domu były otwarte. Weszłam cicho, nie wołając mamy. W korytarzu usłyszałam, jak rozmawia przez telefon. Prawie szeptała.
– Nie, głuptasie... Ona jeszcze nie wie. Jeszcze nie teraz. Jeszcze się nie domyśla.
Zamarłam. Wstrzymałam oddech. I wtedy usłyszałam coś, co sprawiło, że kolana mi się ugięły:
– Też tęsknię, ale musimy być ostrożni. Ona ci ufa.
Wtedy kichnęłam.
– Diana?! – usłyszałam, jak głos jej się załamuje.
– Zapomniałam telefonu – powiedziałam spokojnie, jakbym nie słyszała nic. – Nie przeszkadzam?
Stała na środku kuchni, trzymając komórkę przy uchu. Jej twarz była blada, nienaturalnie sztywna.
– Z kim rozmawiałaś?
– Z ciocią Grażyną.
– I ciocia tęskni... I ciocia się boi, że „ja się domyślę”?
– Diana... – zaczęła, ale nie skończyła.
– Z kim rozmawiałaś? – zapytałam jeszcze raz, ostrzej.
Wzruszyła ramionami.
– To nie twoja sprawa.
– Jak nie moja, do cholery?! – podniosłam głos. – Kto to był?
– Mateusz – powiedziała w końcu.
Patrzyła na mnie ze łzami w oczach
Nie pamiętam, jak długo siedziałam na tej kuchennej podłodze. W pewnym momencie zauważyłam, że ściskam w dłoni widelec. Życie to kiepski kabaret. Mama wróciła chyba po godzinie. W rękach trzymała siatki z zakupami. Jakby nic się nie stało.
– Kupiłam cytryny – powiedziała, rozpakowując torby.
Milczałam.
– Wiem, że to wygląda okropnie, ale...
– Ale co? – wstałam powoli. – Że przypadkiem się z nim przespałaś?
– To nie było tak... – zaczęła.
– Kiedy?
Zawahała się.
– Dwa miesiące temu.
– Dwa... miesiące? – parsknęłam.
– Diana...
– Nie, nie przerywaj mi. Mamo, ty jesteś... ty jesteś moją matką. Przysięgałaś mi, że zawsze będziemy razem. Że nikt nie stanie między nami.
– Nie chciałam... Tak wyszło.
– Tak wyszło? To nie jest plama na sukni. To jest moje życie.
Milczała. Patrzyła na mnie ze łzami w oczach. Nie płakałam razem z nią. Bo właśnie coś we mnie pękło.
– Wynoś się.
– Słucham?
– Wynoś się z mojego domu.
I tym razem to ja zostawiłam ją w kuchni.
Zrobiło mi się niedobrze
Do Mateusza pojechałam jeszcze tego samego wieczoru. Bez zapowiedzi. Czułam się jak idiotka z taniego serialu. Otworzył drzwi w bokserkach i koszulce. Z jego włosów kapała woda. Nie wyglądał na zaskoczonego.
– Mogę to wytłumaczyć.
– Słucham. Zamieniam się w słuch. Może też mam się rozebrać, żebyśmy byli bardziej szczerzy?
– Nie rób scen, proszę.
– Scen? Mateusz, spałeś z moją matką. To nie jest scena, to dramat.
– To się... po prostu wydarzyło. Nie planowaliśmy tego. I to nie tak, że cię nie kocham.
– To jak to nazywasz? Przygodą? Pocieszeniem? Podwieczorkiem?
Zamilkł. Przełknął ślinę.
– Ona mnie rozumiała.
– Ona? Ona jest moją matką, ty idioto! Matką, której opowiadałam o tobie wszystko. Która znała każdy mój lęk i każdą nadzieję. Wiedziała, że boję się zdrady. Wiedziała!
– Błagam. To był błąd. Jeden wielki błąd. Ale ja cię kocham. I... i możemy wszystko naprawić. Nie odwołujmy ślubu, proszę.
Popatrzyłam na niego i naprawdę zrobiło mi się niedobrze.
– Ślub jest odwołany. Suknia idzie na śmietnik. Ty możesz wrócić do łóżka z moją matką.
Zatrzasnęłam drzwi. A potem po raz pierwszy od wielu lat naprawdę się rozpłakałam. Minęło pół roku. Mama próbowała dzwonić. Pisać. Nawet przyszła pod mój blok. Nie otworzyłam. Nie odpowiedziałam. Mateusz zresztą też próbował. Przez znajomych, przez moją siostrę, przez głupie komentarze pod zdjęciami. Tylko że on już dla mnie nie istniał. Spakowałam wszystko, co mi po nim zostało, w karton i zostawiłam pod drzwiami jego siłowni. Najgorsze było to, że nikt mnie nie ostrzegł. Wszyscy, którzy coś podejrzewali, milczeli. Może kiedyś znów uwierzę w ludzi. Zaufam. Jednak zanim to się stanie, muszę najpierw odnaleźć samą siebie. Bez niej. Bez niego. Bez białej sukni i cytrynowego ciasta. Tym razem to ja wybierałam. I wybrałam siebie.
Diana, 31 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Teściowa twierdzi, że kobieta nie powinna hańbić się pracą. Tyle że bez mojej pensji nie miałaby co do garnka włożyć”
- „Teściowa zmyła mi głowę, bo nie kupiłam chryzantem na parafialnym straganie. Od dzisiaj może zapomnieć, że ma wnuki”
- „Gdy mąż przyniósł mi kwiaty, czułam, że coś przeskrobał. Kiedy zaczął sam sprzątać, było pewne, że to coś poważnego”