„Mama zawsze powtarzała, że na randce liczy się klasa, a nie wygląd. Teraz pluję sobie w brodę, że jej nie posłuchałam”
„Sukienka – czerwona, opinająca, z wycięciem na plecach – wisiała gotowa na drzwiach szafy. Pachniała nowością i drogimi perfumami, którymi psiknęłam ją już wcześniej. Dziś miałam być wersją siebie, która przyciąga spojrzenia”.

- Redakcja
W moim pokoju panował chaos kontrolowany – tak to sobie tłumaczyłam. Lampka nocna rzucała ciepłe światło na blat biurka, który wyglądał jak backstage jakiejś modowej sesji: podkłady, pędzle, szminki, eyelinery, rozświetlacze… wszystko porozkładane jakby ktoś zamierzał kręcić tutorial, a nie po prostu iść na kawę z chłopakiem. Właściwie to nie z jakimkolwiek chłopakiem, tylko z Bartkiem. Tym Bartkiem, który raz się do mnie uśmiechnął na wykładzie i przez trzy dni chodziłam z nogami jak z waty.
Byłam podekscytowana
Siedziałam przed lustrem, niebezpiecznie blisko stanu „przesada”, ale nie potrafiłam przestać. Każdy cień musiał być idealnie roztarty, każdy włos na swoim miejscu. Sukienka – czerwona, opinająca, z wycięciem na plecach – wisiała gotowa na drzwiach szafy. Pachniała nowością i drogimi perfumami, którymi psiknęłam ją już wcześniej. Miałam wyglądać jak ktoś, nie jak Magda, którą wszyscy znają z cichych „dziękuję” i spuszczania wzroku w tramwaju. Dziś miałam być wersją siebie, która przyciąga spojrzenia. Ale w środku drżałam.
Nie chodziło tylko o randkę. Chodziło o to, że może w końcu przestanę być tłem. W liceum byłam tą, która się nigdy nie wyróżnia. Zawsze byłam za mało wyrazista. Wtedy drzwi skrzypnęły i w progu stanęła mama.
– Magda… Ty się wybierasz na randkę czy rozdanie Oscarów?
Zacisnęłam usta, po czym wykrzywiłam je w coś, co miało być ironicznym uśmiechem.
– Mamo, ja tylko próbuję wyglądać jak człowiek. Nie przesadzaj.
– Właśnie ty przesadzasz – jej głos był miękki, ale niepokój dało się wyczuć w każdym słowie. – Tyle warstw makijażu… I ta sukienka…
– Może chcę się wreszcie czuć jak ktoś wyjątkowy – rzuciłam, nawet na nią nie patrząc. – A nie jak tło.
Mama westchnęła, ale już się wycofywała.
Skrytykowała mnie
Minęło może pięć minut, zanim znów pojawiła się w progu mojego pokoju. Oparła się o framugę, trzymając ręce skrzyżowane na piersi, jakby miały ją ochronić przed tym, co za chwilę powiem.
– Magda, wyglądasz, jakbyś szła na galę, a nie na kawę – powiedziała spokojnie, ale ja już wiedziałam, co się zbliża.
– Dziękuję za opinię. Chyba już to mówiłaś – odpowiedziałam chłodno, nie odrywając wzroku od lusterka, w którym właśnie nakładałam ostatnią warstwę błyszczyka.
– Nie złość się, tylko… pomyśl. Ten chłopak nie zna cię wcale. A ty chcesz, żeby zobaczył… kogo?
Odłożyłam błyszczyk i spojrzałam na nią prosto. Czułam, że zaczyna się coś, czego nie chcę, ale nie umiałam tego zatrzymać.
– Ty nigdy nie rozumiałaś, jak to jest chcieć być kimś więcej niż po prostu „w porządku”. – Zaczęłam mówić szybciej, podnosić głos. – Ty miałaś zawsze wszystko poukładane. Nigdy nie musiałaś się starać, żeby ludzie cię zauważyli. Nie wiesz, jak to jest czekać na czyjeś spojrzenie i nie doczekać się go latami!
Zirytowała mnie
Chciała coś odpowiedzieć, ale nie pozwoliłam jej dojść do słowa.
– Dla ciebie ważne jest tylko to, żeby było naturalnie i w granicach. Ale ja nie chcę być w granicach. Nie dzisiaj. I nie chcę słuchać, że to za dużo!
Widziałam, że zrobiło jej się przykro. Przesunęła wzrokiem po moim biurku, po rozrzuconych kosmetykach, potem spojrzała na mnie jeszcze raz i powiedziała cicho:
– Może po prostu boisz się, że jeśli pokażesz siebie naprawdę, to nikt nie zostanie.
– Może właśnie tak – rzuciłam z rezygnacją. – Dlatego wolę wyglądać jak milion dolarów. Przynajmniej wtedy mam kontrolę.
Nie powiedziała już nic więcej. Odeszła powoli, zamykając za sobą drzwi bezgłośnie. A ja zostałam w pokoju z tym, co powiedziała. I z tym, czego wcale nie chciałam usłyszeć.
Kawiarnia była cicha, przytulna, pachniało kawą i cynamonem. Przy stoliku w rogu siedział już Bartek, w swetrze i dżinsach, z nieco potarganymi włosami i tą swoją spokojną miną. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, ale widziałam, jak jego wzrok na chwilę uciekł w bok, jakby nie wiedział, gdzie ma patrzeć.
– Łał… wyglądasz… bardzo… elegancko – powiedział, gdy usiadłam naprzeciwko.
– Chciałam się postarać – odpowiedziałam z uśmiechem, ale sama nie byłam pewna, czy to zabrzmiało naturalnie.
Był oszołomiony
Przez chwilę siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, aż w końcu zapytałam, czy widział ostatni film, który był w kinach. Wzruszył ramionami.
– Nie bardzo mam czas na filmy.
– Aha… – skinęłam głową, nie wiedząc, co powiedzieć dalej. – Lubiłeś kiedyś te o superbohaterach, nie?
– Kiedyś tak. Teraz trochę mi przeszło.
Zamówiliśmy herbaty. Próbowałam się uśmiechać, podtrzymywać rozmowę, ale czułam, że on się wycofuje, jakby coś go przytłaczało. Patrzył raczej na filiżankę niż na mnie. Nogi pod stołem drżały mi coraz bardziej, choć na zewnątrz wciąż udawałam pewność siebie. Z każdą minutą miałam coraz silniejsze wrażenie, że jestem nie na swoim miejscu. Jakbym przyszła na tę randkę w kostiumie, który robił wrażenie, ale nie pozwalał oddychać.
Wróciłam przed dziewiętnastą. W domu pachniało herbatą malinową i ciepłym zapachem, który kojarzył mi się z dzieciństwem. Mama siedziała w kuchni, jakby czekała. Ale nie spojrzałam na nią. Przeszłam korytarzem prosto do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi.
Miała rację
Zmywałam makijaż bardzo powoli. Każdy ruch wacika przypominał mi, że coś nie zadziałało. Oczy czerwone, skóra podrażniona, tusz trochę się rozmazał. Ale nie o to chodziło. W lustrze zobaczyłam siebie – nie tę wersję z perfekcyjnym makijażem, tylko tę, którą znałam od zawsze. Trochę zmęczoną, trochę zawiedzioną, zwyczajną.
Siedziałam na brzegu wanny, oparta plecami o zimne kafelki. Myśli krążyły bez ładu. Czy zrobiłam coś nie tak? Czy może po prostu taka jestem i tego się nie da naprawić? Czułam się pusta, jakby ta sukienka, te perfumy i cała ta gra wyssały ze mnie coś, czego teraz nie mogłam odzyskać.
Później mama zapukała i weszła. Stała przez chwilę, patrząc na mnie jakby z czułością, ale też z ostrożnością.
– Nie musisz się tak malować, żeby ktoś cię polubił – powiedziała spokojnie.
– A może właśnie muszę. Może bez tego jestem nikim – odpowiedziałam.
– To nie jest prawda. Nie chowaj się za tą maską. Ty jesteś… wystarczająca.
Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam. Ale przez chwilę nie czułam się tak całkiem sama.
Było mi głupio
Następnego dnia rano wstałam wcześniej niż zwykle. Nie chciało mi się spać, chociaż noc była niespokojna. Otworzyłam szafę i przez chwilę patrzyłam na wieszaki. Zamiast sukienki wyciągnęłam zwykły sweter, taki miękki, który nosiłam w liceum, i dżinsy – trochę sprane, ale wygodne. Związałam włosy w luźny kucyk, nie malowałam się.
Patrzyłam na siebie w lustrze z lekkim niedowierzaniem. Bez tych wszystkich warstw, bez konturu i połysku, czułam się trochę naga. Jakby mnie było mniej, a jednocześnie – może po raz pierwszy od dawna – lżej.
Na uczelni, na schodach przed wejściem, minęłam Bartka. Wyszedł właśnie z biblioteki, z torbą na ramieniu i termosem w dłoni. Zobaczył mnie, uśmiechnął się krótko i skinął głową.
– Hej – powiedział cicho.
– Cześć – odpowiedziałam, równie cicho.
Zrozumiałam coś
Nie zatrzymał się, ja też nie. To było krótkie jak powitanie z kimś przypadkowym, ale wystarczyło, żeby coś się we mnie poruszyło. Może nie potrzebuję wielkich słów ani dramatów, żeby zrozumieć, że to wszystko miało jakiś sens. Wróciłam do domu, wciąż w tym samym swetrze. Mama czytała w kuchni książkę i tylko rzuciła:
– Ładnie wyglądasz.
Nie odpowiedziałam. Usiadłam na taborecie, patrzyłam w okno i myślałam o tym, ile jeszcze muszę się nauczyć o sobie, o tym, czego chcę naprawdę, a nie tylko wtedy, gdy ktoś patrzy. Nie wiedziałam, kim dokładnie jestem bez masek i bez kolorów. Ale pierwszy raz zrozumiałam, że nie powinnam się tego wstydzić.
Magda, 22 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po śmierci żony byłem jak skapcaniały grzyb. Dopiero w Busku poznałem żwawe kuracjuszki, które postawiły mnie do pionu”
- „Ojciec zawsze powtarzał, że liczy się tylko rodzina. Gdy przeczytałam jego testament, aż zabrakło mi tchu”
- „Teściowa wyprawiała cyrki nad grobem dalekiej krewnej. Za tą cmentarną szopką krył się niewypowiedziany żal i 1 sekret”