Reklama

Nie szukałam dowodów. Nie miałam powodów do podejrzeń. Przynajmniej tak mi się wydawało. Byłam zmęczona, cały dzień biegałam między pracą, szkołą syna a zakupami. Tomek wrócił późno, jak zwykle. Rzucił marynarkę na krzesło, szybko pocałował mnie w czoło i poszedł pod prysznic. Nie zdążyłam nawet zapytać, jak minął mu dzień. Podniosłam marynarkę, żeby odwiesić ją do szafy. I wtedy to poczułam. Zapach. Kobiece perfumy.

Reklama

Zamarłam. Przyłożyłam materiał do nosa i wciągnęłam powietrze. Nie były moje. Nigdy nie używałam niczego tak słodkiego i ciężkiego. Pachniały jak karmel. Były intensywne, niemal duszące, jakby ktoś spryskał się nimi obficie i otarł o mojego męża. Spróbowałam znaleźć logiczne wytłumaczenie. Może w pracy ktoś go przypadkowo dotknął, może w taksówce siedziała wcześniej kobieta, która się nimi zalała. Może… może to nic.

Ale coś nie dawało mi spokoju. Spojrzałam w stronę łazienki. Słyszałam szum wody, Tomek nucił pod nosem, zupełnie beztroski. A ja stałam w sypialni, ściskając jego marynarkę w dłoniach i zastanawiając się, czy właśnie nie trzymam w rękach pierwszego dowodu na to, że moje małżeństwo nie jest tym, czym myślałam, że jest.

Miałam powody do obaw

Stałam w sypialni jak sparaliżowana, wciąż ściskając marynarkę Tomka. Czy to możliwe, że po tylu latach coś przeoczyłam?

Tomek zawsze był czysty jak łza. Nigdy nie wracał zbyt późno bez wyjaśnienia, nigdy nie miał w kieszeniach podejrzanych paragonów, nie znikał na całe weekendy. A jednak… Od kilku miesięcy był inny. Mniej obecny. Czasem, gdy do niego mówiłam, patrzył na mnie jak przez szybę. Odpowiadał, ale jakby myślami był gdzie indziej.

Zerknęłam na drzwi łazienki. Słyszałam szum wody, a potem jak przekręcił kurek i zaczął się wycierać. Szybko odwiesiłam marynarkę do szafy, jakby sam jej widok mógł mnie zdradzić. Nie, jeszcze nie czas na rozmowę. Najpierw muszę być pewna.

Tomek wszedł do sypialni w samym ręczniku. Jego włosy były wilgotne, a na szyi wciąż miał krople wody. Uśmiechnął się do mnie zmęczony.

– Zasnęłaś już? – zapytał, siadając na łóżku.

– Prawie – odpowiedziałam cicho, starając się brzmieć normalnie.

Wsunął się pod kołdrę i położył dłoń na moim biodrze, jak to miał w zwyczaju. Ale tym razem czułam się inaczej. Nagle jego dotyk wydał mi się obcy.

– Długo siedziałeś dziś w pracy? – zapytałam, starając się zabrzmieć niewinnie.

– Tak, mamy sporo roboty. Znowu problemy z kontraktem. – Przekręcił się na bok i ziewnął. – Potem wyszedłem na chwilę do baru z chłopakami. Wróciłem taksówką.

Taksówką. Może to faktycznie był przypadkowy zapach z siedzenia pasażera? Może robię z igły widły?

Leżałam obok niego, patrząc w ciemność, a mój umysł pracował na najwyższych obrotach. Jeśli Tomek mnie oszukuje, to się dowiem.

To nie był przypadek

Rano Tomek wyszedł do pracy, jakby nic się nie stało. Dał mi szybki pocałunek w czoło i rzucił:

– Nie zapomnij o wywiadówce Kuby. Widzimy się wieczorem!

Kiwnęłam głową i patrzyłam, jak zamyka za sobą drzwi. Gdy tylko zniknął za rogiem, podeszłam do szafy. Musiałam sprawdzić jeszcze raz.

Wyciągnęłam marynarkę i powąchałam. Zapach wciąż był tam – intensywny, duszący. Perfumy, których nigdy nie czułam na sobie ani na żadnej znajomej. To nie był przypadek.

Tylko kim była ta kobieta?

Usiadłam na łóżku z telefonem w dłoni. Myśli galopowały mi w głowie. Nie miałam żadnego punktu zaczepienia. Nie mogłam zadzwonić do jego kolegów i zapytać: „Hej, czy mój mąż był wczoraj w barze z jakąś kobietą?”

Ale mogłam zapytać kogoś, kto znał męski świat. Sięgnęłam po telefon i napisałam wiadomość do przyjaciela „Piotr, potrzebuję twojej rady. Możemy się spotkać?”

Piotr odpisał niemal od razu: „Oczywiście. Coś się stało?”.

„Jeszcze nie wiem. Ale mam złe przeczucia.”

Chciałam odkryć prawdę

Godzinę później siedzieliśmy w kawiarni. Piotr przyglądał mi się uważnie. Był moim przyjacielem od lat, ale odkąd jego własne małżeństwo się rozpadło przez zdradę, stał się cyniczny.

– Powiedz mi szczerze – zaczęłam, mieszając nerwowo kawę. – Gdybyś miał coś ukryć przed żoną, jak byś to zrobił?

Piotr uniósł brwi.

– Magda, chcesz mnie podpuścić?

– Nie. Po prostu chcę wiedzieć, czy powinnam zacząć się martwić.

Westchnął i pochylił się nad stolikiem.

– Jeśli chcesz złapać faceta na kłamstwie, nie patrz na to, co mówi. Zwróć uwagę na to, czego unika.

– Czego unika? – powtórzyłam, wpatrując się w Piotra.

– Tak – skinął głową. – Jeśli twój mąż kłamie, to nie wprost. Omija pewne tematy, nie podaje szczegółów, gubi się w wersjach. Sprawdź, czy jego historia się klei.

Przygryzłam wargę. Tomek mówił, że wrócił taksówką. Że był w barze z kolegami. Ale nie podał żadnych imion. Nie wspomniał, kto tam był, o której wyszedł. To było zbyt ogólne.

– Co powinnam zrobić? – zapytałam, ściskając kubek z kawą.

Piotr uśmiechnął się lekko.

– Na twoim miejscu? Zacząłbym od prostych rzeczy. Sprawdź, czy mówił prawdę o taksówce.

Zmarszczyłam brwi.

– Jak?

Wskazał na telefon.

– Masz aplikację do zamawiania taksówek?

Serce mi zabiło mocniej. Oczywiście, że tak. I Tomek też ją miał.

Przy pierwszej lepszej okazji sprawdziłam aplikację w jego telefonie. Moje palce drżały, gdy przeglądałam historię przejazdów. Z datą wczorajszą nie było żadnej taksówki. Poczułam lodowaty uścisk w żołądku. Tomek skłamał, a ja musiałam odkryć całą prawdę.

Wiedziałam, że kłamie

Gdy wieczorem siedzieliśmy w salonie, patrzyłam na niego inaczej. Już wiedziałam, że kłamał.

– Ciężki dzień? – zapytałam, starając się brzmieć normalnie.

– Jak zawsze – westchnął, siadając przy stole. – Podasz mi wodę?

Podeszłam do lodówki i nalałam mu szklankę wody, ukrywając drżenie rąk. Musiałam być ostrożna.

– Dużo pracy, co? – zagadnęłam lekko.

Tomek sięgnął po telefon i nawet na mnie nie spojrzał.

– Masakra. Kowalski znowu coś schrzanił, siedziałem nad jego sprawą do późna.

– Tak, wspominałeś, że masz sporo na głowie… – podsunęłam mu pułapkę, udając zainteresowanie. – Tym razem nie szliście już do baru?

Tomek podniósł wzrok, jakby się nad tym zastanawiał.

– Hm… Nie, dzisiaj byłem do późna w biurze.

Kolejne kłamstwo. Patrzyłam na niego uważnie. Gdyby spojrzał mi w oczy, może jeszcze bym uwierzyła. Ale on skupił się na telefonie, jakby unikał mojego wzroku.

Piotr miał rację. Nie słuchaj słów. Zwróć uwagę na uniki.

Więc to prawda

Stałam przy kuchennym blacie, ściskając szklankę wody tak mocno, że aż zbielały mi palce. Nie wytrzymam dłużej tej gry.

Tomek właśnie wrócił do domu. Zdjął płaszcz, rzucił torbę na fotel i jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie, chcąc mnie pocałować. Odsunęłam się.

– Co jest? – zmarszczył brwi.

– Chcesz wiedzieć, co jest? – wybuchłam, czując, jak coś we mnie pęka. – To, że twoja marynarka śmierdzi babskimi perfumami!

Tomek zamarł. Przez sekundę wyglądał na zdezorientowanego, ale zaraz potem na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.

– Magda, serio? Może ktoś w pracy miał mocne perfumy, może kelnerka w barze…

– Nie rób ze mnie idiotki! – krzyknęłam, uderzając dłonią w blat. – To nie był przypadkowy zapach, Tomek. Był mocny, intensywny, jakbyś się do kogoś tulił!

Patrzył na mnie przez chwilę, a potem przetarł twarz dłonią.

– Magda…

– Więc co? – Głos mi zadrżał. – Masz kogoś?

Przez moment myślałam, że znowu zacznie się tłumaczyć, wymyślać jakieś historie. Ale wtedy zobaczyłam to w jego oczach. Rezygnację. Jego ramiona lekko opadły. Wypuścił powietrze i odwrócił wzrok.

– To nie tak, jak myślisz… – wymamrotał.

Wszystko zawirowało. Przyznał się.

– Boże… – wyszeptałam. – Więc to prawda.

Tomek milczał. A ja wiedziałam, że nasze małżeństwo właśnie się skończyło.

To był koniec

Patrzyłam na Tomka, ale to już nie był ten sam człowiek. Nie mój mąż, nie ojciec naszego syna. Stał przede mną kłamca, który przez nie wiadomo ile czasu, wodził mnie za nos.

Kim ona jest? – zapytałam, choć odpowiedź nie miała już znaczenia.

Tomek spuścił wzrok.

– Magda, ja… to był błąd. To nic nie znaczyło.

Roześmiałam się gorzko.

– Błąd? – powtórzyłam. – Błąd to jest literówka w SMS-ie. A ty świadomie mnie zdradziłeś. Z kim?!

Westchnął ciężko, jakby właśnie skazywał się na śmierć.

– Ola.

Poczułam, jak miękną mi kolana. Ola. Jego „koleżanka z pracy”, z którą „czasem wyskakiwał na lunch”.

Oparłam się o stół, próbując złapać oddech. To działo się pod moim nosem.

– Jak długo? – wycedziłam.

– Kilka miesięcy – przyznał cicho.

Kilka miesięcy. A ja przez ten czas spałam obok niego, robiłam mu kawę, dbałam o nasz dom, wierząc, że wszystko jest w porządku. Cisza między nami stała się nie do zniesienia.

W końcu skinęłam głową.

Wynoś się.

Tomek spojrzał na mnie zszokowany.

– Magda, proszę…

– Wynoś się! – krzyknęłam, rzucając mu klucze. – Idź do niej, jeśli to taki „błąd”!

Zacisnął usta, ale nie protestował. Wiedział, że to koniec. Gdy drzwi trzasnęły za nim, osunęłam się na podłogę. Nie płakałam. Nie miałam już łez.

Miałam tylko puste małżeństwo, które właśnie się skończyło.

Reklama

Magda, 41 lat

Reklama
Reklama
Reklama