Reklama

Moi rodzice żyją przekonaniu, że sukces to mrzonka, a marzenia zawsze kończą się porażką. Gdy wywalczyłam swój awans w pracy, byłam z siebie bardzo dumna. Wiele razy marzyłam o tym, że rodzice w końcu pochwalą mnie i docenią starania. Ale nigdy tego nie usłyszałam. Moja matka potrafiła tylko mówić: „Nie zapominaj, skąd pochodzisz”. A ojciec nigdy nie stanął po mojej stronie. Pewnie wolał nie narażać się matce.

Reklama

Mroczna przeszłość powróciła

Od kilku lat nie utrzymywałam kontaktu z rodzicami. Całkowicie odcięłam się od ich krytyki. Ale tamtego wieczoru, gdy rozmawiałam z moją najlepszą przyjaciółką, przeszłość powróciła z całą mocą.

– Nie tęsknisz za mamą, tatą, za domem? – zapytała Magda, gdy piłyśmy wino w moim mieszkaniu.

– Tęsknię za rodzicami, jakich chciałabym mieć – odpowiedziałam, czując, jak wzbiera we mnie gniew. – Nie za tymi, którzy nigdy nie potrafili mnie docenić.

Magda spojrzała na mnie z troską.

– Może nie potrafili tego okazać, ale teraz…?

Nie chcę tego słyszeć – przerwałam jej ostro. – Tam nie ma już nic dla mnie.

Nie wiedziałam wtedy, że już wkrótce będę musiała stawić czoła swojej przeszłości.

Narasta we mnie wściekłość

Telefon zadzwonił w środku nocy. Odruchowo chciałam go zignorować, ale coś mnie powstrzymało. Głos po drugiej stronie był cichy, niemal drżący.

– Katarzyna? – odezwał się mój ojciec, którego nie słyszałam od lat.

– Tak – odpowiedziałam niepewnie.

Matka jest bardzo chora – powiedział, robiąc przerwy między słowami. – Lekarze… nie dają jej dużo czasu.

Milczałam, próbując zrozumieć, co właściwie czuję. Żal? Gniew? A może po prostu pustkę?

– Chciałbym, żebyś przyjechała – dodał, a w jego głosie było coś, czego wcześniej nigdy nie słyszałam.

Nie odpowiedziałam od razu. Myśl o powrocie do domu, w którym czułam się jak intruz, była paraliżująca. Ale coś mi mówiło, że to może być moja ostatnia szansa, by zamknąć ten bolesny rozdział.

Kilka dni później stanęłam przed drzwiami domu, który wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam. W środku powitała mnie cisza i zapach starych mebli. Matka leżała na kanapie w salonie, a jej widok zaskoczył mnie. Wyglądała na słabszą i mniejszą, jakby choroba wyssała z niej całą energię.

– Wróciłaś – powiedziała, unosząc głowę.

– Przecież sama kazałaś mi wrócić – powiedziałam chłodno. – Nie sądziłam, że ci na mnie zależy.

– Nie rób z siebie bohaterki – odparła sarkastycznie. – Chciałam cię zobaczyć, zanim będzie za późno.

– To chyba pierwszy raz, kiedy czegoś ode mnie chciałaś – rzuciłam, nie kryjąc goryczy.

– Nie myśl, że zrobiłam to dla ciebie – odpowiedziała, ale jej głos był słabszy, mniej pewny niż pamiętałam.

Czułam, jak narasta we mnie złość. Ten dom nie zmienił się ani trochę, a jednocześnie wszystko wydawało się inne. Wiedziałam, że czeka mnie konfrontacja, której tak długo unikałam.

Słowa były jak cios

W kolejnych dniach czułam się w rodzinnym domu jak niechciany gość. Matka rzadko mówiła, a gdy już to robiła, w jej głosie była mieszanka goryczy i dystansu. Ojciec, jak zawsze, milczał, ale tym razem jego spojrzenia zdradzały więcej niż słowa.

Pewnego wieczoru, gdy matka spała, usiedliśmy z ojcem w kuchni. Przerwał ciszę, która wisiała między nami od mojego przyjazdu.

– Wiem, że to dla ciebie trudne – zaczął, patrząc na stół.

– Trudne? – powtórzyłam z ironią. – Przez całe życie musiałam udowadniać, że coś znaczę. Nigdy nie czułam, że mnie wspieracie.

Podniósł wzrok, a w jego oczach widziałam smutek, jakiego nigdy wcześniej nie zauważyłam.

– To nie tak, że cię nie kochaliśmy – powiedział cicho. – Twoja matka… mieliśmy wielkie marzenia, ale życie nie potoczyło się tak, jak chcieliśmy.

– I co? – zapytałam ostro. – Postanowiliście, że zamiast wspierać mnie, będziecie mi to wypominać?

Ojciec westchnął.

– Każdy twój sukces przypominał nam, co straciliśmy. Twoja matka nigdy sobie z tym nie poradziła.

Zamarłam, próbując zrozumieć, co właśnie usłyszałam.

– Więc karała mnie za swoje porażki? – zapytałam z goryczą.

Nie odpowiedział, ale jego milczenie było wystarczająco wymowne.

Następnego dnia, podczas kolejnej rozmowy z matką, zdecydowałam się zadać pytanie, które od dawna chciałam zadać.

– Dlaczego nigdy mnie nie wspierałaś? – zapytałam, stojąc przy jej łóżku.

Mama spojrzała na mnie z chłodnym uśmiechem.

– Wspierałam cię. Tylko ty tego nie widziałaś.

– To nie było wsparcie – powiedziałam, czując, jak wzbiera we mnie gniew. – To była krytyka, sarkazm, obojętność.

Jej uśmiech zniknął.

– Patrzenie na ciebie przypominało mi, kim mogłam być – wyznała cicho. – To nie była twoja wina.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Jej słowa były jak cios. Bolesne, ale jednocześnie odsłaniające prawdę, której nigdy nie chciałam przyjąć.

Dlaczego mnie nienawidzisz?

Siedziałyśmy w salonie, a ja czułam, że to nasza ostatnia szansa na rozmowę. Matka była coraz słabsza, a jej ciało wydawało się niemal przezroczyste, jakby choroba pochłaniała ją z każdą chwilą.

– Dlaczego? – zapytałam w końcu, patrząc na nią. – Dlaczego zawsze mnie odrzucałaś? Czego ode mnie chciałaś? Dlaczego mnie nienawidzisz?

Matka zamknęła oczy, jakby próbowała zebrać siły na odpowiedź.

Nie chciałam cię nienawidzić – zaczęła cicho. – Ale patrzenie na ciebie… przypominało mi, kim mogłam być.

Jej słowa odbiły się echem w mojej głowie.

– Karałaś mnie za swoje porażki? – zapytałam, starając się nie podnosić głosu.

– Myślisz, że to było łatwe? – powiedziała, otwierając oczy i patrząc na mnie z goryczą. – Patrzeć, jak osiągasz to, co dla mnie było nieosiągalne?

– To nie było fair – odparłam ostro. – Byłam twoją córką, nie rywalką.

Matka westchnęła i spojrzała przez okno.

– Wiem, że to nie było fair – przyznała. – Ale byłam zbyt słaba, by poradzić sobie z własnym żalem.

Te słowa były jak dziwny rodzaj ulgi. Były szczere, a w jej głosie po raz pierwszy usłyszałam coś, co przypominało skruchę.

– Myślałam, że mnie nie kochasz – powiedziałam cicho, a mój głos załamał się na końcu.

Matka spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Zawsze cię kochałam. Ale nigdy nie potrafiłam ci tego pokazać – wyszeptała.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez chwilę milczałyśmy, a ja poczułam, jak ciężar, który nosiłam przez całe życie, zaczyna ustępować.

– Wiem, że nie mogę cofnąć przeszłości – powiedziała po chwili. – Ale chciałabym, żebyś wiedziała, że jestem z ciebie dumna.

Te słowa, które przez lata chciałam usłyszeć, w końcu wypełniły pustkę, która we mnie tkwiła.

Nie potrafiłam być lepszą matką

Matka każdego dnia była coraz słabsza. Zastanawiałam się, czy te ostatnie nasze rozmowy mogą naprawić przeszłość.

Gdy pewnego dnia siedziałam przy jej łóżku, spojrzała na mnie oczami pełnymi zmęczenia, ale także czegoś, co przypominało spokój.

– Żałuję – wyszeptała, przerywając ciszę.

– Czego? – zapytałam, nachylając się bliżej.

– Że nie potrafiłam być dla ciebie lepszą matką – powiedziała, jej głos był ledwo słyszalny. – Nie wiem, czy kiedykolwiek mi to wybaczysz. Przepraszam.

Patrzyłam na nią, czując, jak moje serce ściska się z bólu i współczucia.

– Nie możesz cofnąć przeszłości, mamo – powiedziałam cicho.

Z jej oczu spłynęły łzy, a moja dłoń mimowolnie znalazła się na jej ręce.

– Jestem z ciebie dumna, córcia – wyszeptała. – Zawsze byłam, choć nie potrafiłam ci tego pokazać.

Wzięłam głęboki oddech, czując, jak coś we mnie pęka, a jednocześnie układa się na nowo.

– Dziękuję, mamo.

Tej nocy odeszła.

Wszystko było pełne bólu

Kilka dni później, przeglądając rzeczy, które po niej zostały, natknęłam się na list. Był adresowany do mnie, z datą sprzed kilku miesięcy. W środku znajdowały się słowa, których nigdy nie powiedziała mi osobiście: wyrazy dumy z moich osiągnięć, przeprosiny za jej błędy i nadzieja, że kiedyś odnajdę w sobie spokój.

Trzymając ten list, poczułam, jak moje serce wypełnia się ciepłem.

Kilka tygodni po pogrzebie wróciłam do swojego życia. Ale coś się zmieniło. W sercu nie czułam już tego ciężaru, który nosiłam przez całe życie.

List od matki schowałam do szkatułki na biżuterię. Był dla mnie dowodem, że nawet jeśli wszystko było skomplikowane i pełne bólu, ostatecznie udało nam się znaleźć zrozumienie.

Pewnego wieczoru zrozumiałam wszystko. Całe życie walczyłam o uznanie rodziców. Nie miałam świadomości, że borykali się z bolesną przeszłością.

Reklama

Kasia, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama