Reklama

Mieszkam w dużym mieście, pracuję jako graficzka, rzadko rozmawiam z ludźmi poza pracą. Nie lubię niespodzianek. Wszystko mam poukładane – w kalendarzu, w szafie, w życiu. Moja mama wychowywała mnie sama, odkąd ojciec odszedł, gdy miałam cztery lata. Nigdy nie chciała o nim mówić. O przeszłości w ogóle mówiła niewiele. Zawsze miała coś do zrobienia, coś ważniejszego niż rozmowa. Nauczyłam się nie pytać. Jednak to, co wydarzyło się pewnego wieczoru, wywróciło mój świat.

Reklama

Myślałam, że to żart

Telefon zawibrował, gdy akurat nalewałam sobie herbaty. Spodziewałam się wiadomości od klienta, może przypomnienia o terminie, ale... To była wiadomość od jakiejś Natalii.

„Cześć, wiem, że to może być szokujące, ale… jestem twoją siostrą. Twoja mama mnie urodziła i oddała do adopcji. Wiem też, że ci o mnie nie powiedziała”.

W pierwszej chwili pomyślałam, że to żart. Albo oszustwo. Jednak kiedy weszłam w jej profil, przestałam oddychać. Zdjęcia. Dziesiątki zdjęć. I na każdym... moja twarz. Albo... jakby ktoś pomieszał moje rysy z kimś jeszcze. To było absurdalne. Miała podobny uśmiech. Te same brwi. I kędzierzawe włosy, z którymi od dziecka walczyłam. Czułam, jak w brzuchu zaciska mi się coś ciężkiego.

– Kim ty jesteś? – napisałam.

Odpisała po chwili.

„Natalia. Mam 25 lat. Wiem, że masz na imię Julia. Nasza mama to Alicja. Urodziła mnie w styczniu 2000 i oddała do adopcji. Znam ją z jednej fotografii. I z opowieści mojej mamy adopcyjnej”.

Przez kilka minut siedziałam w milczeniu, z telefonem w dłoni. Serce mi waliło. To nie mogła być prawda. Mama nie zrobiłaby czegoś takiego. Nie ukrywałaby przede mną siostry. Tylko że Natalia wiedziała, jak wygląda moja mama. Wymieniła jej nazwisko panieńskie i nawet wspomniała o jej pracy w urzędzie. Nie napisałam nic więcej. Mój świat zaczął pękać, kawałek po kawałku.

Nie mogłam tego zrozumieć

Nie planowałam tej rozmowy, ale całą drogę do domu powtarzałam w głowie jedno pytanie. Gdy tylko przekroczyłam próg, zobaczyłam matkę przy kuchennym blacie. Obierała jabłko. Jakby nic się nie stało.

Kim jest Natalia? – zapytałam.

Bez żadnego wstępu. Bez powitania. Zamarła. Nie spojrzała na mnie. Nożyk zawisł w powietrzu.

Nie wiem, o kim mówisz – powiedziała cicho, po chwili.

– Wiesz. Urodziła się w 2000 roku. W styczniu.

Wtedy spojrzała na mnie. Prosto w oczy. Nie było w tym gniewu. Ani nawet zaskoczenia. Tylko zmęczenie.

Skąd wiesz?

– Ona się odezwała. Napisała do mnie. Pokazała zdjęcia. I wie o tobie więcej, niż ktokolwiek obcy powinien.

Mama odłożyła jabłko. Powoli, ostrożnie, jakby każdy ruch mógł rozsypać coś w powietrzu.

– Nie powinna się do ciebie odzywać – powiedziała chłodno.

To jest moja siostra. Jak mogłaś przede mną to ukrywać?!

– To był mój wybór – odparła, zaskakująco spokojnie. – Nic nie rozumiesz.

– To powiedz mi. Pomóż zrozumieć!

Nie odpowiedziała. Odwróciła się, weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Zostałam sama w kuchni. Z drżącymi rękami.

Byłam zła

Dwa dni później wróciłam do domu wcześniej. Powiedziałam w pracy, że źle się czuję. To nie było kłamstwo. W żołądku miałam kamień. W głowie – jeden wielki szum. Matka nie spodziewała się, że przekroczę próg tuż po jedenastej. Usłyszałam jej głos już z korytarza. Zatrzymałam się przy uchylonych drzwiach do jej pokoju.

– Tak, odezwała się. Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi. Mówiłam ci przecież… obserwowałam ją przez lata. Nie mogłam jej tak zupełnie zostawić.

Zamarłam. Usiadłam na podłodze z wrażenia.

– Wiem, gdzie mieszka, z kim się spotyka. Wiem, że ma chłopaka – kontynuowała. – Nie, nie rozmawiałam z nią nigdy. Tylko patrzyłam. Tyle mogłam.

Nie miałam siły słuchać dalej. Wstałam i gwałtownie otworzyłam drzwi. Mama odskoczyła z telefonem jak dziecko przyłapane na kradzieży.

– Obserwowałaś ją jak cień. A mnie zostawiłaś w nieświadomości?

– To nie tak…

– To dokładnie tak. Śledziłaś ją. Całe lata. A mnie? Traktowałaś mnie jak powietrze. Nie sądziłam, że można kogoś kochać z ukrycia i jednocześnie być tak obojętną matką dla dziecka, które się wychowuje.

Wyszłam. Nie pozwoliłam jej się tłumaczyć. Nie chciałam słuchać.

Poznałam prawdę

Następnego dnia mama wciąż mnie unikała. Nie zjadła ze mną śniadania. Nie zagadała, gdy zbierałam się do pracy. Wieczorem weszłam do jej pokoju. Siedziała na fotelu, owinięta szarym kocem. W rękach trzymała kubek herbaty.

Chcę usłyszeć wszystko – powiedziałam. – Bez przekłamań. Bez niedopowiedzeń.

Skinęła głową. A potem zaczęła mówić. Cicho. Bez łez.

– Miałam dwadzieścia sześć lat. Ty miałaś wtedy dwa. Piotr... wasz ojciec... nie chciał drugiego dziecka. Mówił, że nie damy rady. Że to bez sensu. Że nie stać nas, psychicznie i finansowo. Rodzina była podobnego zdania. A potem… z dnia na dzień zostałam sama i musiałam podjąć decyzję.

– I oddałaś Natalię.

– Tak. Nie chciałam. Naprawdę nie chciałam. Nie miałam siły walczyć. Mówili mi, że lepiej, jeśli trafi do kogoś, kto ją pokocha bez żalu. Więc podpisałam papiery. I każdego dnia od tamtej chwili budziłam się z pytaniem, gdzie jest, czy płacze i czy ktoś ją tuli.

Zamilkła na chwilę, dławiąc się powietrzem.

– Skontaktowałam się z rodziną adopcyjną, kiedy miała siedem lat. Chciałam wiedzieć, jak się jej żyje. Potem już tylko obserwowałam z daleka. Pojechałam kiedyś pod jej szkołę. Patrzyłam, jak wychodzi, jak się śmieje. Nie miałam prawa podejść. Nie mogłam przestać patrzeć.

Nie byłam gotowa na tę historię. Wyszłam. I wybiegłam z mieszkania.

Czułam się winna

Spotkałyśmy się w kawiarni przy Rynku. Natalia wybrała miejsce. Przyszłam dziesięć minut wcześniej, choć nigdy się nie spóźniam. Bałam się, że ucieknę, jeśli dam sobie, choć chwilę na zastanowienie. Weszła spokojnie, bez pośpiechu. Miała na sobie granatowy płaszcz i ten sam uśmiech, który widziałam na zdjęciach. Podobny do mojego. A jednak zupełnie inny.

– Cześć – powiedziała, siadając naprzeciwko. – Dzięki, że przyszłaś.

– Nie wiem, czy potrafię w to wszystko uwierzyć – odpowiedziałam, bawiąc się łyżeczką. – Nadal mam wrażenie, że to pomyłka.

– To nie pomyłka. Nie szukam rodziny. Chciałam tylko wiedzieć. Kim jestem. I dlaczego mnie nie chciano.

To ostatnie słowo wbiło się we mnie jak szpilka. To nie ja ją oddałam, a jednak czułam się winna.

– A ja… nie wiem już, kim jestem. Przez całe życie byłam córką kobiety, która zawsze milczała. Teraz okazuje się, że milczała, bo nosiła w sobie ciebie.

Patrzyłyśmy na siebie przez chwilę w ciszy. Nie było w niej napięcia, raczej coś miękkiego, niezręcznego.

– Masz chłopaka? – zapytała nagle.

Parsknęłam cicho śmiechem.

– Nie. Za dużo myślę, za mało czuję. A ty?

– Mam. Jest bardzo ciepły. I spokojny. Zazdroszczę ci, że znałaś mamę. Nawet jeśli była taka, jaka była.

– A ja zazdroszczę ci, że ktoś cię wybrał i pokochał od początku.

Uśmiechnęła się smutno.

– Może nie musimy być siostrami, ale możemy się poznać jako ludzie.

Pokiwałam głową. Na więcej nie było mnie stać.

Nie umiałam jej wybaczyć

Wróciłam do pustego mieszkania. Mama wyszła, nic nie mówiąc. Zostawiła tylko kopertę na stole w kuchni. Przez chwilę myślałam, że to jakieś dokumenty, może zdjęcia. W środku był tylko krótki list. Napisany jej drobnym, równym pismem.

„Przepraszam. Nie potrafiłam być matką dwóch córek. Kochałam was obie. I każdą inaczej”.

Siedziałam przy stole, trzymając tę kartkę, jakby była zrobiona ze szkła. Nie wiedziałam, co czuć. Smutek? Gniew? Ulgę? Okazało się, że mama wyjechała na kilka dni do swojej siostry. Nie odezwała się do mnie, nie zapytała, czy wszystko w porządku. Może nie umiała. A może wiedziała, że nie jestem gotowa, by rozmawiać. Nie umiałam jej wybaczyć. Ale też nie potrafiłam nienawidzić. Zadzwoniłam wieczorem do Natalii.

Zostawiła mi list – powiedziałam.

– Przeczytałaś?

– Tak. I… nie wiem, co z tym zrobić.

– Też nie wiedziałam, co zrobić z prawdą. Ale dobrze, że ją poznałam.

Zamilkłyśmy. Tamtego wieczoru po raz pierwszy nie czułam się zupełnie sama. Nie dlatego, że nagle mam siostrę. Ale dlatego, że zaczęłam zadawać pytania. I znalazłam kogoś, kto też ich szukał.

Eliza, 27 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama