Reklama

Patrząc na swoje życie z perspektywy czasu, coraz częściej zadaję sobie pytanie: gdzie popełniłam błąd? Bo kiedyś byłam szczęśliwa. Paweł był moim pierwszym poważnym mężczyzną, moją wielką miłością. Przysięgaliśmy sobie wierność, wspólne życie, szczęście aż po grób… I przez kilka lat wydawało się, że naprawdę będziemy jak z bajki.

Reklama

Wierzyłam jej

Ale bajki to nie życie. Zwłaszcza gdy w tle pojawia się ktoś, kto wbija klin między ludzi, którzy się kochają. Dla mnie tą osobą była moja matka.

– Monisiu, pamiętaj jedno – powtarzała mi od dzieciństwa. – Mężczyznom nigdy nie można ufać. Każdy prędzej czy później cię zdradzi. Lepiej być ostrożną, niż potem płakać.

Te słowa dźwięczały mi w głowie przez całe lata. Nawet wtedy, gdy Paweł przytulał mnie przed snem, a ja czułam się bezpieczna w jego ramionach. Nawet wtedy, gdy mówił:

– Kochanie, jesteś całym moim światem. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

A jednak ziarno niepewności, które matka zasiała w moim sercu, zaczęło kiełkować. Najpierw nieśmiało, potem coraz bardziej inwazyjnie. A ona dolewała oliwy do ognia.

– Widziałam, jak Paweł patrzył na tą kelnerkę? Już cię zdradza – mówiła, uśmiechając się życzliwie, a we mnie wzbierała panika.

Czy byłam zbyt podejrzliwa? A może Paweł naprawdę coś ukrywał? Może matka miała rację?

Teraz, gdy siedzę sama w pustym mieszkaniu, pytam siebie: czy on naprawdę mnie zdradzał, czy to ja zniszczyłam to, co mieliśmy?

Miałam wątpliwości

Wspomnienia wracają jak fala – te dobre, ciepłe, a potem coraz częściej te złe. Pamiętam tamtą rozmowę z mamą, kiedy zaczęło się wszystko psuć.

– Widziałaś, że Paweł wrócił późno wczoraj? – powiedziała, siadając naprzeciw mnie przy kuchennym stole. – Monika, nie bądź głupia. Na pewno ma kogoś. Każdy facet tak robi. Oni wszyscy zdradzają. Nie daj się zrobić w konia.

Nie chciałam wierzyć, ale te słowa zapuszczały we mnie korzenie. Narastała we mnie paranoja.

– Paweł, powiedz mi prawdę, do kogo pisałeś wczoraj wieczorem? – zapytałam, patrząc na niego spode łba. Stałam w kuchni, oparta o blat, a w rękach zaciskałam kubek. Paweł spojrzał na mnie zdezorientowany.

– Co? O co ci chodzi? – spytał, marszcząc brwi.

– Nie udawaj, widziałam, jak się uśmiechałeś do telefonu. Na pewno pisałeś do niej. Masz kogoś, prawda? – słowa same wypływały mi z ust, jakby ktoś inny nimi sterował.

Podejrzewałam go

Paweł wstał od stołu, a krzesło zaskrzypiało na podłodze. Podszedł do mnie, próbując mnie objąć, ale odsunęłam się, jakby parzył.

– Monika, oszalałaś? Do nikogo nie pisałem, to była wiadomość od Tomka z pracy. Mamy projekt, musieliśmy coś ustalić. – Jego głos drżał, jakby nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.

– Jasne, projekt… To zawsze tak wygląda, prawda? Najpierw zaczynacie niewinnie, a potem lądujecie w łóżku! – prawie krzyknęłam, czując, jak krew pulsuje mi w skroniach. Paweł zrobił krok do tyłu, spojrzał na mnie, jakby patrzył na kogoś obcego.

– Dlaczego mi nie ufasz? Przecież nic się nie dzieje, Monika! Kocham cię, jak możesz w ogóle tak myśleć?! – jego głos podniósł się, a ja poczułam, że tracę grunt pod nogami.

– Widziałam, jak patrzyłeś na nią w kawiarni, pamiętam! – prawie krzyczałam, wspominając sytuację sprzed kilku tygodni, kiedy wydawało mi się, że Paweł zerkał na kelnerkę zbyt często.

– Przestań! To było przypadkowe spojrzenie, nic nie znaczące! – bronił się, ale już nie wierzyłam w ani jedno jego słowo.

Nie wytrzymał

W końcu Paweł uderzył dłonią o stół.

– Nie mogę tak żyć! Ciągle mnie o coś oskarżasz! Czuję się, jakbym był pod stałą obserwacją! Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?! – jego głos był pełen gniewu, ale i rozpaczy.

Zaniemówiłam. Patrzyłam na niego, a w mojej głowie dudniły słowa mamy: „Widzisz? Oni wszyscy zdradzają. Lepiej teraz, niż za późno”. Zaciskałam pięści, próbując złapać oddech. Może mama miała rację. Może Paweł mnie oszukiwał? A może to ja zaczęłam widzieć coś, czego nie było? Parę dni później siedziałam u mamy przy stole, dłubiąc widelcem w talerzu. Patrzyła na mnie przeszywającym spojrzeniem.

– Mówiłam ci. Każdy facet to łajdak. Zdradza cię, widać to jak na dłoni – stwierdziła z przekonaniem, popijając kawę.

Zacisnęłam usta.

– Mamo, może Paweł naprawdę jest inny? – wyszeptałam, choć już sama w to nie wierzyłam.

Mama machnęła ręką.

– Nie bądź głupia. Nie ma wyjątków. Lepiej teraz, niż później. Nie będziesz się potem szarpać z kredytem i dziećmi.

Nie miałam złudzeń

Patrzyłam na nią, czując narastający ciężar w piersi. Kochałam ją, ale jej słowa brzmiały jak wyrok. Duszna atmosfera mieszkania, jej głos, zapach mocnej kawy… wszystko wydawało się gęste i lepkie.

– Zadbaj o siebie. Nie daj się oszukać – dodała, a ja poczułam, jak zaciska się wokół mnie pułapka.

Któregoś dnia wróciłam do mieszkania po pracy. Drzwi do sypialni były otwarte, a łóżko – puste. Nie było też torby Pawła. Na stole leżała kartka. Drżały mi ręce, gdy ją podnosiłam. „Nie daję już rady. Życzę ci szczęścia” – przeczytałam szeptem, a litery rozmazywały się od moich łez. Osunęłam się na krzesło, dławiąc się ciszą, która wypełniła całe mieszkanie. Zasunęłam dłonie na twarz, szlochając bezgłośnie. Czułam, jak serce mi pęka, ale w głowie już brzmiał głos mamy: „Widzisz? Miałam rację. Lepiej teraz niż za późno. Teraz musisz o siebie zadbać”.

Nie czułam się dobrze. Nie potrafiłam złapać oddechu, a w mojej głowie kołatało się tylko jedno pytanie: Czy to ja zniszczyłam to małżeństwo, czy to matka mi je odebrała?

Wszystko się wydało

Siedziałam u mamy, jak zwykle – ona przy stole z herbatą, ja skulona na kanapie. Myśli kotłowały mi się w głowie.

– Wiesz, trzeba było cię uchronić przed tym nieudacznikiem – powiedziała nagle, z uśmiechem na ustach, nie zauważając, że siedzę naprzeciwko niej. – Wmówiłam ci, że cię zdradza, i się udało.

Serce mi zamarło. Poczułam, jak nogi robią się miękkie, jakbym miała zaraz zemdleć. Patrzyłam na nią bez słowa.

– Dlaczego mi to zrobiłaś?! – wyrzuciłam z siebie w końcu, głos mi się załamywał.

– Bo chciałam cię chronić! Nie rozumiesz? On nie był dla ciebie dobry, to nie było życie dla ciebie! – odpowiedziała, a ja czułam, że świat usuwa mi się spod nóg.

– Zniszczyłaś moje życie – wyszeptałam i wyszłam z mieszkania, czując, jak mój świat się rozpada.

Monika, 33 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama