Reklama

Z zewnątrz moje życie wygląda całkiem porządnie. Pracuję. Mieszkam z mężem w trzypokojowym mieszkaniu na Ursynowie. Marcin to spokojny facet – trochę zamknięty w sobie, ale lojalny, ciepły, stabilny. I tylko moja matka, Zofia, uważa, że wszystko w moim życiu jest nie tak. A najbardziej – on.

Od dnia, kiedy pierwszy raz go jej przedstawiłam, coś jej nie pasowało. Kiedy wyszliśmy z jej mieszkania, powiedziała tylko:

On nie jest dla ciebie, Ewelina. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale mam złe przeczucia.

Minęło pięć lat, a ona nadal ma „przeczucia”. Każde spotkanie kończy się aluzją. A to, że Marcin za mało mówi. A to, że chyba nie jest zaradny. A to, że nie widzi w nim tej „iskry”. Zaczęłam unikać wspólnych spotkań. Ale nie da się wiecznie lawirować między dwiema najważniejszymi osobami w swoim życiu.

– Ewelina, nie jesteś już dzieckiem – powiedziała mi ostatnio Anka, moja przyjaciółka, gdy po raz kolejny opowiadałam jej, że matka i Marcin znowu się spięli. – Może czas przestać próbować ich pogodzić. Może czas się odciąć?

Tylko jak się odciąć od kogoś, kto cię urodził?

Modlitwy o rozwód

– Ja się naprawdę za ciebie modlę, Ewelina. Codziennie. Żebyś w końcu przejrzała na oczy i się z nim rozwiodła – powiedziała moja matka tonem tak spokojnym, jakby mówiła o pogodzie. W jednej ręce trzymała ściereczkę, w drugiej kubek z zimną herbatą, jakby właśnie wyjęła z piekarnika sernik, a nie wypowiedziała właśnie zdanie, które mną wstrząsnęło.

– Słucham?! – oparłam dłonie o stół. – Ty się modlisz, żebym się rozwiodła z własnym mężem?

– Bo to nie jest małżeństwo, Ewelina. To wegetacja. On jest nijaki. Nudny. Bez ambicji. Ty masz talent, energię, a on cię tylko ciągnie w dół. Widzisz, jak cię zmienił?

– On mnie nie zmienił. Ja... dorosłam.

– Aha, dorosłaś... A pamiętasz, jak mówiłaś, że chcesz kiedyś własną pracownię, wystawy, że będziesz żyła z ilustracji? Gdzie to wszystko się podziało?

– Mamo, to moje życie. Nie twoje.

– A ja myślisz, co? Siedziałam cicho całe życie, żebyś miała łatwiej. Nie narzekałam, nie płakałam, jak twój ojciec odszedł. A teraz mam patrzeć, jak ty marnujesz się przy jakimś... Marcinie?

Wbiło mnie w miejsce. Ta rozmowa wymknęła się spod kontroli. Znałam jej złośliwości, ale pierwszy raz tak otwarcie powiedziała, że czeka na mój rozwód.

Ty nie chcesz mojego szczęścia. Ty chcesz mieć rację.

Zofia odwróciła się do zlewu.

– Nie rozumiesz, jak bardzo się poświęciłam. Ale ty nigdy niczego nie widzisz poza sobą.

A ja? Stałam z zaciśniętymi zębami i jednym pytaniem w głowie: czy to jeszcze troska, czy już czysta manipulacja?

Coś zaczęło się psuć

– Twoja matka znowu mnie obrażała – powiedział Marcin, nawet na mnie nie patrząc. Stał przy kuchennym blacie i kroił marchewkę ze skupieniem.

– A ty co? Nawet nie próbujesz się odezwać, obronić... Jesteś tam tylko ciałem. I jeszcze robisz minę świętego.

– Bo co mam robić? Pokłócić się z nią? Krzyczeć? Wtedy byłoby: „O, widzisz, Ewelina? Twój mąż to agresor”.

– Więc wolisz milczeć?

– Wolę nie wchodzić między was. To twoja matka, nie moja. I chyba sama widzisz, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego.

– Bo się nigdy nawet nie starałeś! – wybuchłam. – Od początku miałeś ją w dupie! Nie zależało ci! Nawet przy Wigilii się nie odezwałeś.

– Bo gdy tylko otwieram usta, ona przewraca oczami – odbił natychmiast. – A ty udajesz, że nie widzisz. Przez pięć lat udajesz.

– Może... może faktycznie się nie nadajemy – wyrwało mi się.

Zapadła cisza. Marcin przestał kroić. Spojrzał na mnie po raz pierwszy tego wieczoru.

– Naprawdę tak myślisz?

Nie odpowiedziałam. Bo nie byłam pewna. Gdzie kończy się prawda, a zaczyna wpływ mojej matki. Usiadłam na krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Czułam, że grunt mi się osuwa spod nóg. Między jednym westchnieniem a kolejnym zaczęłam się zastanawiać: co jeśli to nie ona psuje ten związek? Co jeśli coś we mnie pękło dużo wcześniej, tylko nie miałam odwagi tego zobaczyć?

Mama wie więcej, niż sądziłam

To miała być szybka wizyta – miałam tylko podrzucić mamie jej ulubiony krem z apteki. Ale kiedy wchodziłam po schodach, usłyszałam jej głos. Mówiła przez telefon. Z kimś bliskim, bo była rozluźniona, niemal rozbawiona.

– Robię, co mogę. Ona nie widzi, co to za pasożyt. Ale spokojnie, otworzy oczy. Musi. Tylko nie mogę za bardzo naciskać, bo się jeszcze zbuntuje. Młodzi tak mają.

Zamarłam. Mój własny głos jakby się schował. A ona mówiła dalej:

– On taki spokojny? A ja ci powiem, że to najgorszy typ. Zimny, wyrachowany. On ją niszczy od środka. A ona tego nie widzi. Ale nie spocznę, dopóki się z nim nie rozwiedzie.

Wtedy weszłam bez pukania. Trzasnęłam drzwiami. Mama aż podskoczyła, a telefon prawie wypadł jej z dłoni.

– Z kim rozmawiałaś?! – krzyknęłam.

– Ewelina, dziecko, to nie tak...

– To dokładnie tak! Podsłuchałam wszystko! Co ty wyprawiasz, mamo?! Dlaczego mnie okłamujesz, grasz przy mnie, a za plecami... planujesz rozwód mojego małżeństwa?

– Ja cię tylko chronię!

– Przed czym?! Przed miłością?! Przed spokojem, którego ty nigdy nie miałaś?!

– Bo ty nie rozumiesz, kim on jest...

– To powiedz mi. Powiedz mi, co masz na jego temat. Powiedz, co cię tak boli, że aż sięgasz po modlitwy o moje nieszczęście.

Mama zbladła. Powieki zaczęły jej drżeć.

Bo ja go znam, Ewelina. Znam jego ojca. I nigdy ci o tym nie powiedziałam.

Stałam jak wryta. A ona po raz pierwszy wyglądała, jakby coś w niej naprawdę pękło.

Po prostu zniknął

– To było zanim wyszłam za twojego ojca – zaczęła cicho. – Byłam młoda, pracowałam wtedy w sekretariacie na uczelni. On był inny niż wszyscy. Przystojny, szarmancki, starszy... Nazywał się Andrzej S.

Zamarłam.

– Przecież to...

– Tak, Ewelina. To ojciec Marcina.

Serce mi łomotało jak oszalałe. Mama mówiła dalej, a ja jakbym stała obok siebie.

– Spotykaliśmy się kilka miesięcy. Myślałam, że jestem dla niego kimś ważnym. A potem... po prostu zniknął. Przestał odbierać listy. Dowiedziałam się, że był już wtedy zaręczony. Że jestem tylko jego „przygodą”.

Zakręciło mi się w głowie. Usiadłam ciężko na fotelu.

– Kiedy poznałaś Marcina... rozpoznałam nazwisko. Twarz. Głos. Jest taki sam jak on. I nie umiałam tego znieść. Nie mogłam patrzeć, jak zakochujesz się w synu człowieka, który mnie zostawił jak śmiecia.

– Więc to nie chodziło o Marcina, tylko o ciebie?! – wyrwało mi się.

Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Nie umiesz sobie nawet wyobrazić, ile mnie to kosztowało. Całe życie żyłam z tym, że byłam dla kogoś tylko chwilą. I teraz miałam patrzeć, jak moja córka oddaje serce jego dziecku?

– Całe moje życie... żyłam pod twoje emocje – powiedziałam powoli, jakby odkrycie było zbyt wielkie, by się nim nie podzielić. – Nienawidzisz go, bo on przypomina ci starą krzywdę. Ale ja... ja go kocham. I ty próbujesz to zniszczyć.

Nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok. A ja poczułam się, jakbym miała w rękach dwie przeszłości. I żadna nie należała do mnie.

Rozmowa z mężem

– Twój ojciec miał romans z moją matką – powiedziałam cicho. – To dlatego ona od początku cię nie znosiła. Nie chodziło o ciebie, Marcin. Nigdy.

Milczał przez chwilę. Oparł się o kuchenny blat, patrzył gdzieś w dal, jakby szukał odpowiedzi na pytania, które właśnie zaczęły się w nim kotłować.

– Mój ojciec... wspominał kiedyś, że miał kobietę przed mamą. Ale to było... niby nic poważnego. Tak mówił. – Odwrócił się do mnie. – I co teraz? Co to dla nas zmienia?

– Nie wiem. Ale rozumiem teraz, skąd w niej ten jad. Ten upór. To wszystko... to była zemsta. Za swoje życie. Za to, że on ją skrzywdził.

– A ja? – Marcin wszedł mi w słowo. – Mam teraz płacić za błędy ojca? Mam stracić żonę, bo ktoś trzydzieści lat temu nie dotrzymał słowa?

– Nikt nie mówi, że masz za cokolwiek płacić... – wyszeptałam.

– A jednak płacę, Ewelina! – głos mu zadrżał. – Twoja matka mnie nienawidzi. Ty przez nią nie wiesz, co czujesz. Jesteśmy w tym trójkącie, z którego nie ma wyjścia. I tylko jedno z nas w ogóle nie bierze w tym udziału – ja.

Patrzyłam na niego. Na jego rozczarowanie. I czułam, że coś we mnie się rozchodzi.

– Nie jestem moim ojcem – powiedział, spokojniej. – A ty?

– Ja nie jestem już pewna – odpowiedziałam. – Całe życie tłumaczyłam sobie jej toksyczność tym, że to troska. A to była rana. Krwawiąca, bolesna, która mnie oplatała każdego dnia. I nie wiem, czy jeszcze potrafię być z tobą... bez niej w tle.

Marcin nie powiedział nic. Po prostu odszedł do sypialni, zostawiając mnie samą – po raz pierwszy naprawdę samą – z wiedzą, która mogła rozbić wszystko, co mieliśmy.

Ewelina, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama