„Matka rozpuściła brata tak, że zrobił z nas służące. Kilkoma wrednymi zagrywkami nauczyłam go porządku”
„Sławek przez długi czas wiódł u nas prawdziwie królewskie życie. Nawet tak banalna czynność jak odłożenie kubka do zlewu przerastała jego możliwości. Gdyby spróbował sam zagrzać wodę na kawę, prawdopodobnie skończyłoby się to interwencją strażaków”.
- listy do redakcji
Wszystkie skakałyśmy wokół niego
Sławek, mój braciszek, to prawdziwy niechluj. Zastanawiam się często, czy wynika to z faktu, że wychowywał się w towarzystwie samych kobiet. Ojciec opuścił naszą rodzinę wkrótce po tym, jak Sławek pojawił się na świecie.
– Został nam tylko jeden facet w domu – mawiała często nasza matka.
Nie mam pojęcia, jakim cudem potrafiła zobaczyć w tym bobasie dorosłego faceta, ale Sławek, jako najmłodsze dziecko i jedyny chłopak, zawsze był zwolniony z domowych obowiązków. Odkurzanie, gotowanie, pranie czy prasowanie – to wszystko spadało na mnie i moją siostrę Klaudię.
– On dopiero co się urodził — wzruszała się nasza matka za każdym razem, kiedy skarżyłyśmy się, że ten gówniarz nie umie nawet odłożyć swoich klocków na miejsce po skończonej zabawie.
Gdy niespodziewanie odwiedziła nas ciocia i potknęła się o auto Sławka, skutkiem czego złamała sobie kończynę, mamusia wciąż nie dostrzegała w tym nic złego.
– Kaśka od zawsze była taka nieuważna – stwierdziła lekceważąco. – Lata jak torpeda, nie patrząc jak stawia kroki, to teraz ponosi konsekwencje...
Sławek po raz kolejny wyszedł z opresji bez szwanku.
Dorósł i nic się nie zmieniło
Kiedy osiągnął pełnoletność, jego matka nie oczekiwała od niego niczego więcej niż dotychczas.
– Takie sprawy to domena płci pięknej! – oznajmiła, gdy wraz z Klaudią oświadczyłyśmy stanowczo, że nie mamy zamiaru ani posprzątać w pokoju brata, ani przyrządzać mu tych krokietów, które uwielbiał.
Nawet tak banalna czynność jak odłożenie kubka do zlewu przerastała jego możliwości. Gdyby spróbował sam zagrzać wodę na kawę, prawdopodobnie skończyłoby się to interwencją strażaków. Byłam przekonana, że kompletnie nie wiedział, gdzie w naszej okolicy znajduje się kontener na śmieci. Uwielbiał siedzieć przed monitorem komputera całymi dniami, jakby nic innego na świecie nie istniało. Nic dziwnego, że zdecydował się pójść na informatykę. Po studiach od razu znalazł robotę w jakiejś dużej korporacji.
– Ten to ma farta, a głupi jest jak but – marudziła Klaudia, która po obronie pracy magisterskiej z religioznawstwa z wyróżnieniem, musiała iść do roboty do kwiaciarni.
Sławek nawet nie myślał o tym, by opuścić nasz dom i zamieszkać na swoim. Kto wtedy dbałby o porządki i posiłki? Pracował często zdalnie, dlatego mama jeszcze bardziej nas upominała, żebyśmy byli cicho jak myszki, bo „Sławek ma do zrobienia ważne rzeczy”. Mimo wszystko nie można mu odmówić hojności – sprawił zmywarkę, odkurzacz z najnowszej serii i wielofunkcyjną pralkę... Tyle że nie opanował ich obsługi, więc jak zwykle to na kobietach spoczywała odpowiedzialność za cały dom.
Miał dwie lewe ręce do wszystkiego
Pewnego razu mój brat został sam w domu na weekend, ponieważ ja i mama pojechałyśmy w odwiedziny do babci. Przed wyjazdem przygotowałyśmy mu wielki garnek bigosu, żeby przypadkiem nie zginął z głodu... Wracając w niedzielę, Sławek przyszedł po nas na stację i nawet nie raczył wziąć od nas walizek!
– Co ci jest? Jesteś chory? – głowiłam się.
– Świetnie, że już jesteście z powrotem – odparł zadowolony. – W końcu będzie można zjeść coś porządnego!
– Chyba nie chcesz powiedzieć, że wciągnąłeś już cały ten bigos?! – byłam w totalnym szoku.
Mój braciszek zrobił jedynie dziwny grymas twarzy, zupełnie jakby nagle coś mu się przypomniało. Sprawa stała się jasna po powrocie do mieszkania. W powietrzu unosił się jakiś dziwaczny zapaszek, więc poszłam do kuchni, będąc przekonaną, że Sławek zawalił kosz na śmieci pudełkami po pizzy. Myliłam się. Na parapecie okiennym stał za to gar z nieszczęsnym bigosem. Stał tam przez całe cztery doby, wystawiony na pełne słońce...
– Ty kretynie! – wydarłam się na Sławka, który stał obok mnie i demonstracyjnie zatykał nos paluchami. – Nie mogłeś tego wstawić do lodówki?! Ciekawe, komu teraz przypadnie szorowanie tego gara? Ja na sto procent nie dotknę tego śmierdziucha!
Gotowanie obiadu dla ukochanego syna to domena mamy, która dopiero potem mogła zająć się garnkami. Sławek sprawiał wrażenie, jakby nic nie mogło go ruszyć. Razem z Klaudią myślałyśmy o tym, żeby wynająć jakieś mieszkanie – wszystko, byleby tylko przestać usługiwać temu leniwcowi...
Wzięłyśmy go w obroty
Niedługo potem nadarzyła się świetna sposobność, by go nauczyć ładu i składu. Mama otrzymała skierowanie na miesięczny pobyt w uzdrowisku. Zacierałam łapki z radości – w końcu nikt nie będzie mi bruździł w niełatwym zadaniu edukowania młodszego braciszka!
Początek naszych działań polegał na zaprzestaniu sprzątania po nim brudnych talerzy oraz kubków. Był nieco zaskoczony, gdy po paru dobach zorientował się, że brakuje mu naczynia do wypicia porannej kawy.
– Agatko, proszę cię, umyj mi jakąś szklankę, dobrze? – zwrócił się do mnie w końcu, na co odparłam jedynie, że przecież Bóg obdarzył go dwiema sprawnymi rękami.
Sławuś najwyraźniej chciał mi koniecznie pokazać, że jest kompletnie niezaradny – podczas zmywania potłukł dwa kubeczki, a na dodatek zranił się w dłoń.
– Do takiej roboty to ja się nie nadaję – wyjaśniał, szczerząc zęby, podczas gdy opatrywałam mu ranę. – No wiesz, tutaj potrzeba ostrożności, wyczucia…
– Skoro dasz radę walić w klawisze, to i szklankę sobie opłuczesz – odparłam twardo.
Czy tego chciał, czy nie, ostatecznie umył naczynie.
Razem z Klaudią podjęłyśmy też decyzję o zaprzestaniu dbania o garderobę naszego brata. Koniec z praniem jego ciuchów czy sprzątaniem brudów, które zostawiał po posiłkach. Początkowo protestował i po prostu zaopatrywał się w nowe rzeczy, jednak wkrótce przekonał się, że i tak musi je później odprasować. Kiedy przypalił spodnie, zrozumiał, na czym polega cała sztuka prasowania. Od tamtej pory nawet przechwalał się swoimi umiejętnościami w tej dziedzinie, twierdząc, że nikt nie potrafi tego robić tak dobrze jak on...
Kiedy nasza mama była poza domem, mój brat w końcu zaczął ogarniać swoją kolej rzeczy. Fakt, zmywanie nie stało się nagle jego pasją, ale hej – nikt nie jest ideałem, nie? Przynajmniej skumał, że naczynia po jedzeniu same do zlewu nie powędrują. Okej, przyznaję się bez bicia — może trochę mu w tym pomogłam, wrzucając talerz upaćkany keczupem prosto w jego papiery. Strasznie go to wkurzyło, ale od tamtej pory brudów na stole nie zostawiał.
Przez ostatnie kilka dni, gdy mamy nie było w domu, razem z Klaudią poświęciłyśmy trochę czasu na to, aby Sławek w końcu zaczął wrzucać swoje ciuchy do pojemnika na pranie. Przeważnie po prostu zostawiał je porozrzucane na dywanie w swoim pokoju lub w łazience. Parę razy zrobiło nam się głupio, gdy wpadły nasze znajome, a na podłodze walały się gatki albo skarpetki Sławka...
Pomysł Klaudii niezwykle mi się spodobał — gdy tylko zauważyłyśmy jakiś element ubrania brata rzucony na podłogę, to chowałyśmy go w przeróżnych zakamarkach.
Może wreszcie się nauczy
Pewnego dnia Sławek wrócił do domu z roboty mocno poirytowany.
– Aż żałuję, że jesteście już takie dorosłe – rzucił groźnie, ale po chwili opadł na sofę i zaczął zanosić się śmiechem.
Wyszło na jaw, że Klaudia wsadziła bratu do aktówki, którą nosił do pracy, dwie pary używanych gatek. Sądziła, że Sławek zerknie do środka teczki z samego rana, gdy będzie przygotowywał sobie drugie śniadanie, ale akurat mu się spieszyło i tego nie uczynił.
– Tuż przed przedstawieniem nowej koncepcji przed kierownictwem, wyjmując papiery z torby, niechcący upuściłem te feralnie slipki… – relacjonował Sławek. – Trzeba było widzieć te zaskoczone miny tych wszystkich nadętych gości!
– Nigdy więcej nie wpadniemy na taki pomysł – przyrzekłam mu uroczyście. – To był kompletny idiotyzm i mogły wyniknąć z tego dla ciebie nieprzyjemne konsekwencje… Ale mam nadzieję, że dotarło do ciebie, jak istotne jest utrzymywanie porządku?
Ech, moja głowa dziś jak durszlak! Totalnie wyleciało mi z niej, że rano pchałam Sławkowi skarpety do kurtki, gdy przyuważyłam je w toalecie. A ten geniusz poleciał prosto na randkę z tą laską z roboty, Tamarą... Normalnie płakać mi się chce, jak sobie wyobrażam, jaką ta biedna dziewucha miała minę, gdy Sławek grzebał po kieszeniach za portfelem, a tu nagle wyłazi para skarpet, krzyczących na kilometr jaskrawym odcieniem niebieskiego.
Sławek w końcu podjął decyzję, że czas się usamodzielnić i zamieszkać z Tamarą. Dobrze, że cała ta sprawa ze skarpetą jej nie zniechęciła. Chociaż z drugiej strony to trochę przykre. Dopiero co go ułożyłyśmy do życia, a teraz będzie się nim cieszyć jakaś inna kobieta!
Agata, 27 lat