„Matka trzyma mnie przy sobie jak niemowlę. Gdy tylko wspominam o wyprowadzce, urządza histerie i wylewa powódź łez”
„Sytuacja zaczęła się komplikować jakieś osiem tygodni temu. Dokładnie pamiętam, że w tym momencie poinformowałam moją mamę o pragnieniu opuszczenia rodzinnego gniazda i rozpoczęcia dorosłego życia na własny rachunek, zaraz po letniej przerwie”.
- Listy do redakcji
Rok temu przekroczyłam próg dorosłości i skończyłam dwadzieścia trzy lata. Od rozwodu rodziców, który miał miejsce dekadę temu, mieszkam wyłącznie z mamą. Tata postanowił opuścić kraj i zamieszkać poza jego granicami wraz ze swoją nową wybranką. Od tego czasu sporadycznie daje znak życia i rzadko nawiązuje ze mną kontakt.
Chciałam wejść w dorosłość
Jestem szczęśliwą posiadaczką kawalerki, którą odziedziczyłam po babci. Łączę studia z pracą, co pozwala mi osiągać całkiem przyzwoite dochody. Wydawałoby się, że każda matka byłaby dumna z tak zaradnej i samodzielnej córki, jednak moja mama stanowi wyjątek od tej reguły. Brak mi słów, by to skomentować.
Moja mama pełniła w moim życiu nie tylko rolę rodzicielki, ale była dla mnie też najbliższą przyjaciółką, której mogłam zdradzić każdy sekret. Ilekroć dopadały mnie problemy, nieszczęśliwie się zakochałam albo oberwało mi się w szkole, natychmiast pędziłam do niej, by się wypłakać.
Moje kumpele wręcz pękały z zazdrości, bo przeważnie miały problem z dogadaniem się z własną rodzicielką. Natomiast ja ze swoją mamą mogłam gadać absolutnie o wszystkim. No i w dodatku wiedziałam, że zawsze mogę liczyć na jej pełne zrozumienie i wsparcie.
Sądziłam, że taki stan rzeczy utrzyma się w nieskończoność. Niestety, niedawno wyłonił się kłopot, z którym nie umiemy sobie poradzić. Sytuacja zaczęła się komplikować jakieś osiem tygodni temu. Dokładnie pamiętam, że w tym momencie poinformowałam moją mamę o pragnieniu opuszczenia rodzinnego gniazda i rozpoczęcia dorosłego życia na własny rachunek, zaraz po letniej przerwie. Fakt, wciąż jestem studentką, ale równocześnie mam pracę i osiągam całkiem niezłe dochody.
Poradzę sobie sama
Tym bardziej że kwestia lokum nie stanowi dla mnie problemu. Mieszkanie, które przypadło mi w spadku po babci, do niedawna je wynajmowałam, jednak wraz z nadejściem lata dotychczasowy lokator je opuścił. Potraktowałam to jako znak. Zrezygnowałam z poszukiwania kolejnego najemcy i zdecydowałam, że sama tam zamieszkam. W myślach już widziałam, jak przekształcam to miejsce we własne, przytulne gniazdko.
Sama zajmuję się gotowaniem, porządkami i przyjmowaniem gości, czyli po prostu prowadzę własne życie. Sposób, w jaki moja mama zareagowała, kompletnie mnie rozstroił. Miałam pewność, że poprze mój wybór. Co więcej, liczyłam na pochwałę z jej strony, uścisk i obietnicę pomocy przy remontowaniu i urządzaniu mojego nowego gniazdka. W końcu wszyscy rodzice pragną, aby ich pociechy, które już dawno wyfrunęły, zaczęły żyć na własny rachunek. Taka jest przecież naturalna kolej losu.
Ona jednak była kompletnie roztrzęsiona. Wpatrywała się we mnie przestraszonymi oczami, a po chwili niespodziewanie wybuchnęła płaczem.
Co jej się stało?
– Nie, skąd, przecież wcale tak nie myślę! – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Jesteś po prostu cudowną mamą, najlepszą na całym świecie!
– Więc co takiego ci zrobiłam, że masz zamiar mnie opuścić? O co chodzi? Planujesz wyprowadzkę z domu… Nie pojmuję tego – rzekła z pretensją w głosie, nie odrywając ode mnie wzroku.
Odeszła i zniknęła za drzwiami sypialni. Przyznam, że kompletnie mnie zaskoczyła takim zachowaniem. Totalnie nie spodziewałam się czegoś takiego. No i co ja miałam zrobić, gdy już się zamknęła w pokoju? Stałam jak wryta, nie mając pojęcia, jak zareagować w tej sytuacji. Czułam się niezręcznie, wiedząc, że moje słowa doprowadziły ją do płaczu.
Wreszcie zdecydowałam się przeprowadzić z nią rozmowę. Na całe szczęście wpuściła mnie do środka. Przez kolejne piętnaście minut wyjaśniałam jej powody mojej decyzji. Starałam się przekazać, że to nie ma żadnego związku z tym, jak się zachowuje, a jedynie że dorosłam i pragnę niezależności. Tłumaczyłam, że w moim wieku to wstyd wciąż dzielić mieszkanie z własną matką.
Liczyłam na to, że pojmie, o czym mówię. Znałam ją jako niezwykle racjonalną i inteligentną osobę. Ponadto potrafiła uważnie wysłuchać, co inni mają do powiedzenia. Niestety, tym razem spotkało mnie ogromne rozczarowanie. Wraz z każdym kolejnym zdaniem irytacja mamy zdawała się narastać. Przewracała oczami, sapała z dezaprobatą i wykonywała lekceważące gesty dłonią. Aż wreszcie ucięła moją wypowiedź, stwierdzając stanowczo, że w danej chwili nie jest skłonna poruszać tematu mojego wyprowadzania się z domu.
Pomijała ten temat
Mama potrzebuje chwili, żeby dojść do siebie i poukładać sobie to wszystko w głowie. Nie chciałam jej popędzać. Doszłam do wniosku, że powinnam dać jej trochę czasu dla siebie. Liczyłam na to, że kiedy już to wszystko przemyśli, to z własnej inicjatywy poruszy ten temat. I zareaguje tak, jak myślałam, że zareaguje. Czas płynął nieubłaganie, a matka wciąż nie zająknęła się nawet słowem.
Sprawiała wrażenie, jakby ta kwestia w ogóle nie istniała. Nie dość, że to ignorowała, to jeszcze dowiedziałam się, że za moimi plecami rozgląda się za kimś, kto mógłby wynająć babcine mieszkanko. Podobno już nawet byli jacyś chętni, którym je pokazywała. Jak tylko to do mnie dotarło, po prostu mnie zamurowało z wściekłości.
– Mamo, co ty do licha robisz?! Jasno ci powiedziałam, że od teraz to ja tam będę mieszkać – naskoczyłam na nią.
– O co ci tak naprawdę chodzi? Myślałam, że ta niedorzeczna myśl już dawno ci przeszła. Jakoś nie dostrzegłam, żebyś się szykowała do przeprowadzki – zrobiła zaskoczoną minę.
– Nic mi nie przeszło. Po prostu spokojnie czekałam, aż będziesz gotowa pogadać o tym, że się wyprowadzam. I nareszcie będziemy mogły skończyć tę rozmowę i wspólnie dojść do jakiegoś porozumienia.
– Przykro mi, ale na razie to nie wchodzi w grę – oznajmiła i tak jak poprzednio czmychnęła do swojego pokoju.
Niełatwo było mi przejść obojętnie obok dźwięku szlochu dobiegającego zza drzwi. Czyżby mama sądziła, że to jedynie przelotna fanaberia z mojej strony? Od czasu, gdy po raz pierwszy poruszyłam ten temat, nic się nie zmieniło. Wciąż nie potrafi pogodzić się z myślą, że pragnę wyprowadzić się na swoje.
Ciągle histeryzuje
Wystarczy, że o tym napomknę, a jej oczy natychmiast napełniają się łzami. Ucieka wtedy do swojego pokoju albo daje upust nagromadzonym pretensjom i rozgoryczeniu, zanosząc się płaczem.
Ciągle powtarza, że to pozbawione sensu, że jeszcze nie nadszedł na to odpowiedni moment, że razem będziemy szczęśliwsze. Dopytuje też, co takiego jej zawiniłam, że chcę ją zostawić i dlaczego sprawiać jej taki ból.
Stara się sprawić, żebym poczuła się winna i odpuściła sobie moje zamiary. Z kolei mną zaczyna rządzić narastająca irytacja. Totalnie nie pojmuję, czemu mama tak postępuje. Musi brać pod uwagę, że nie zamierzam z nią żyć aż do jej sędziwego wieku. Poza tym wcale jej nie zostawiam, a jedynie rozpoczynam dorosłość. I to nie gdzieś na antypodach, tylko w sąsiedztwie.
Piechotą można tam dojść w mniej niż pół godziny. Ale o co tak naprawdę chodzi? Moja frustracja i irytacja ciągle rosną. Nie mam zamiaru robić przykrości mamie, ale jednocześnie nie mam ochoty porzucać swoich zamierzeń. Dlatego po kryjomu odmalowałam ściany w małym mieszkanku i po cichu przenoszę tam swoje graty.
Dni mijają, a ja zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później nadejdzie moment, kiedy będę musiała wyznać jej całą prawdę. Boję się, że wpadnie w szał, gdy się o wszystkim dowie. Z drugiej strony zastanawiam się, czy w ogóle powinnam zawracać sobie tym głowę i po prostu iść dalej swoją drogą. W końcu jestem dorosłą osobą i nie mam obowiązku przed nią się usprawiedliwiać.
Klaudia, 23 lata