„Matka zrujnowała mi ślub i małżeństwo. Nie sądziłam, że własna rodzicielka posunie się do czegoś tak obrzydliwego”
„Weszłam między nich bez słowa. Po prostu podeszłam, położyłam dłoń na ramieniu Adriana i spojrzałam matce prosto w oczy. Przez ułamek sekundy w jej spojrzeniu zobaczyłam coś, czego nie umiałam nazwać”.

- Redakcja
To miał być najpiękniejszy dzień w moim życiu. Biała suknia, przyjęcie w eleganckiej sali z przeszkloną werandą, Adrian w granatowym garniturze, który wyglądał w nim jak z reklamy perfum. Wszystko zaplanowane co do minuty. Marzyłam o tym weselu od dziecka – jak każda dziewczyna.
Miało być pięknie
Tańczyłam z Adrianem pierwszy taniec, ściskałam ręce ciotkom, słuchałam toastów i życzeń. Serce miałam pełne – on był spokojny, trochę spięty, ale cudowny. Należał do mnie. Mąż. Wreszcie.
A potem spojrzałam w stronę baru. I zobaczyłam moją matkę, jak wypija kolejnego szota i śmieje się tak, jakby miała piętnaście lat mniej i była na wieczorze panieńskim, nie na weselu własnej córki.
Mama zawsze była… ekscentryczna. Wdowa, dusza towarzystwa, kobieta „z charakterem” – jak mawiali znajomi. Ale od kiedy tata umarł, jakby się rozregulowała. Piła więcej. Była głośniejsza. I czasem – za bardzo „kochająca”.
– Mam wrażenie, że mama trochę za bardzo się wyluzowała – szepnęłam do Kasi, mojej druhny, gdy ta wróciła z łazienki. – Już trzeci raz ją widzę przy barze.
– Oj, kochana – uśmiechnęła się Kasia, próbując być dyplomatyczna. – Mama po prostu się cieszy, że ci się udało.
– Albo że mnie oddała jak na targu – mruknęłam pod nosem.
Nie miała oporów
Miała w oczach błysk, który znałam aż za dobrze – to był ten sam błysk, który pojawiał się, gdy wchodziła na przyjęcia z zamiarem zostania jego gwiazdą. Tylko że dziś gwiazdą miała być ja.
– Przystojny z ciebie chłopak… moja córka miała szczęście! – powiedziała do mojego męża, głośno, tak żeby wszyscy dookoła słyszeli.
Zanim Adrian zdążył cokolwiek odpowiedzieć, pociągnęła go na parkiet. On spojrzał na mnie przez ramię, jakby chciał zapytać, co ma robić. Uśmiechnęłam się niepewnie, ale już wtedy miałam zaciśnięty żołądek. Moja mama tańczyła z nim blisko. Przytulała się, jakby nie było między nimi żadnych granic, żadnych konwenansów. A potem zobaczyłam, jak pochyla się do jego ucha i coś mu szepcze.
Stałam w kącie sali z kieliszkiem wina w ręce i patrzyłam, jak moja własna matka ośmiesza mnie przy gościach. Widziałam spojrzenia. Szeptali między sobą. Kasia dotknęła mojego ramienia.
– Monika… widziałaś to?
– Co ona wyprawia…? – powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
Była bezczelna
Mama oplatała Adriana ramionami, a jej twarz była zbyt blisko jego szyi. Widziałam, jak mój mąż zesztywniał. Nie odsunął się, chyba nie wiedział, jak zareagować. Albo nie chciał robić sceny. Tylko że ta scena już trwała. Patrzyli na nich znajomi, ciotki, wujowie i ja.
Weszłam między nich bez słowa. Po prostu podeszłam, położyłam dłoń na ramieniu Adriana i spojrzałam matce prosto w oczy. Przez ułamek sekundy w jej spojrzeniu zobaczyłam coś, czego nie umiałam nazwać – może zdziwienie, może złość, może zwykłą bezczelność.
– Chodź – powiedziałam do niej cicho, przez zęby. – Musimy porozmawiać.
– Oj, przestań, Monisia. Przecież tylko się bawimy! – zawołała radośnie.
Pociągnęłam ją za sobą, choć stawiała lekki opór. Ludzie odwracali głowy, niby dyskretnie, ale ja widziałam wszystko. Za zasłoną, tuż przy drzwiach do zaplecza, zatrzymałam się i odwróciłam do niej.
– Wiesz, jak to wyglądało?! – wybuchłam.
– Jak co miało wyglądać? – udawała zaskoczoną, choć policzki miała zarumienione nie tylko od tańca.
– Flirtowałaś z moim mężem! Na moim weselu! – prawie krzyczałam, choć starałam się nie robić większego zamieszania.
– Ojej, Monika… to był tylko taniec. Nie przesadzaj. Dziecko, ja po prostu lubię się bawić – wzruszyła ramionami, jakby całe zajście było jakimś nieporozumieniem.
– Nie, mamo. To nie był tylko taniec. Widziałam, jak się do niego przytulałaś. Widziałam, jak mu coś szeptałaś do ucha – Oparłam dłonie na biodrach. – Wszyscy widzieli.
– Nie dramatyzuj. – Wywróciła oczami. – Może jesteś zazdrosna? Że Adrian bawił się lepiej ze mną niż z tobą?
Zatkało mnie
Spojrzałam na nią i nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy, jakbyśmy grały w jakąś dziwną grę, kto pierwszy mrugnie.
– Wiesz, że to było żenujące? – powiedziałam w końcu ciszej. – Że wstydzę się za ciebie?
– A ja myślałam, że się cieszysz, że mama dobrze się bawi. – Odeszła bez słowa więcej, zostawiając mnie tam samą. Na własnym weselu.
Znalazłam mojego męża na zewnątrz, na tyłach sali. Siedział na murku i trzymał w dłoniach kieliszek z resztką szampana. Gdy mnie zobaczył, uniósł wzrok, jakby się bał, że zaraz go oskarżę o coś, na co nie miał wpływu.
– Przepraszam – powiedziałam pierwsza. – Że musiałeś przez to przechodzić.
– Nie twoja wina – odparł spokojnie. – Starałem się zachować dystans. Nie chciałem robić sceny.
Usiadłam obok. Czułam, że zaraz się rozkleję, ale nie chciałam.
– Ale scena i tak się zrobiła. Mama zawsze miała swoje momenty, ale dziś… – zawahałam się. – Dziś przeszła samą siebie.
– Kiedy powiedziała mi to, że gdybym był starszy… – Adrian zawiesił głos. – Nie wiedziałem, co mam zrobić. Zamarłem.
– Nie zasłużyliśmy na to w ten dzień – szepnęłam.
Miał wyrzuty sumienia
Nie odpowiedział od razu. Po prostu wziął moją dłoń w swoją. Czułam, jak jego palce lekko drżą. Albo to moje drżały.
– Widziałem twoją minę – powiedział cicho. – Patrzyłaś na nią, jakbyś się bała, że zaraz się wydarzy coś, czego nie da się już odwrócić.
Pokiwałam głową.
– Zawsze bałam się, że mama wszystko mi popsuje. Że przyjdzie taki dzień. I miałam rację.
– Mamy siebie. Jesteśmy tu. Wiesz o tym, prawda?
Wiedziałam. Ale jednocześnie w sercu czułam chłód, który rozchodził się jak pękająca tafla lodu. Nawet jeśli to był tylko taniec, to ten obraz zostanie ze mną na zawsze.
Po weselu nie spałam prawie całą noc. Adrian oddychał miarowo obok, wtulony, jakby chciał mnie ochronić przed wszystkim, co się wydarzyło. Ale nie dało się tego po prostu wymazać. Nad ranem podjęłam decyzję. Włożyłam sweter, związałam włosy w niedbały kucyk i pojechałam do mamy. Wiedziałam, że będzie w domu. I wiedziałam, że nie zamierza niczego przepraszać.
Otworzyła w szlafroku, z filiżanką kawy w ręce. Pachniała perfumami i resztką alkoholu.
– O, Monisia! Jak tam młoda mężatka? – uśmiechnęła się jakby nic się nie stało.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam, wchodząc do środka bez zaproszenia.
Wstydziłam się jej
Usiadłam na kanapie, a ona naprzeciwko mnie.
– Wiesz, dlaczego tu jestem?
– Bo się stęskniłaś?
– Bo zachowałaś się wczoraj jak ktoś, kogo nie poznaję. Co ty sobie wyobrażałaś?
– Przesadzasz. Przetańczyłam jeden kawałek z zięciem, nie zabiłam przecież nikogo.
– To było obrzydliwe – powiedziałam prosto. – Przytulałaś się do niego, szeptałaś mu coś do ucha. Na moim weselu. W obecności naszych gości.
– Oj, daj spokój… – przewróciła oczami. – To chyba dobrze, że mogę się jeszcze podobać? Ty byś wolała, żebym siedziała w kącie i udawała emerytkę? Zazdrościsz mi?
– Zazdroszczę innym, że mają normalne matki – odpowiedziałam bez chwili wahania.
Przez moment myślałam, że coś do niej dotarło. Ale nie. Po prostu spojrzała na mnie chłodno i wzruszyła ramionami.
– Jesteś niewdzięczna. Wszystko ci dałam, a ty…
– Dałaś mi tylko lęk, że zawsze coś popsujesz. I jak zwykle miałam rację.
Wstałam i wyszłam, nie czekając na kolejne słowo. Za drzwiami poczułam, że dopiero teraz zaczynam naprawdę oddychać.
Monika, 29 lat
Czytaj także:
- „Mój mąż nie trawił moich przyjaciółek. Myślałam, że go onieśmielają, ale za tym kryło się znacznie większe bagno”
- „Mam 50 lat i pensjonat nad morzem. Gdy mój eks stanął na progu, zalała mnie fala wspomnień. Rozwód to nie zawsze koniec”
- „Synowa zabroniła wnukom mnie odwiedzać. Razem z ich śmiechem odebrała mi sens codzienności”