Reklama

Nazywam się Kasia i moje życie kręci się wokół zwykłych codziennych obowiązków. Ale tym razem wszystko miało się nieco skomplikować. Mój partner, Marek, dostał propozycję wyjazdu służbowego na kilka tygodni. Początkowo myśl o zostaniu samej w domu budziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyła mnie perspektywa spokojnych wieczorów tylko dla siebie, z drugiej — bałam się tej nagłej ciszy, która miała zapanować w naszym mieszkaniu.

Reklama

Zanim Marek wyjechał, zaczęliśmy planować remont piwnicy. Zdecydowaliśmy się na to, bo od dawna zalegała tam masa rzeczy, a podłoga i ściany wymagały odświeżenia. Ekipa remontowa miała zacząć prace w trakcie jego nieobecności, a ja miałam nadzorować cały proces.

Pierwsze dni samotności przebiegały w miarę spokojnie. Dzień po dniu wdrażałam się w nową rutynę: poranna kawa, praca, popołudniowy spacer z psem. Mimo to, wieczory były najtrudniejsze. Dom wydawał się o wiele większy, a ja czasem łapałam się na tym, że sprawdzam zamki w drzwiach kilkukrotnie, zanim poszłam spać.

Ekipa remontowa pojawiła się kilka dni po wyjeździe Marka. Wśród pracowników był Piotrek — cichy, spokojny facet. Wydawało się, że zna się na rzeczy. Czułam, że najbliższe tygodnie przyniosą coś nieoczekiwanego, choć jeszcze nie wiedziałam co.

Ciągnęło mnie do niego

Z Piotrkiem rozmawiałam po raz pierwszy, gdy zajrzałam do piwnicy, by sprawdzić postępy remontu. Nie mogłam nie zauważyć jego mocnej postury i tego magnetycznego spojrzenia, które wydawało się przenikać mnie na wskroś.

– Dzień dobry – powiedziałam nieśmiało, starając się nie zdradzić swojego zdenerwowania.

Piotrek podniósł wzrok znad narzędzi i skinął głową.

– Dzień dobry – odpowiedział krótko.

Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać.

– Jak idą prace? – zapytałam, rozglądając się po pomieszczeniu.

– Wszystko zgodnie z planem – odparł Piotrek. Jego głos był szorstki, co dodało mu pewnego uroku.

Nie wiedziałam, dlaczego, ale coś mnie do niego przyciągało. Może to jego milcząca natura, a może ten subtelny uśmiech, który pojawiał się na jego twarzy, gdy mówił o pracy. Zaczęłam coraz częściej schodzić do piwnicy pod pretekstem sprawdzania instalacji, choć sama siebie nie potrafiłam przekonać, że to jedyny powód moich wizyt.

Wieczorami, leżąc samotnie w łóżku, zastanawiałam się, co takiego jest w Piotrku, co mnie tak zaintrygowało. Wiedziałam, że powinnam skupić się na pracy i codziennych obowiązkach, ale wciąż wracałam myślami do jego umięśnionej sylwetki.

Miałam nadzieję, że ta dziwna fascynacja wkrótce minie, ale z każdym dniem czułam, że coraz częściej myślę o tym, jak będą wyglądały nasze kolejne spotkania.

Moja fascynacja rosła

Piwnica, która kiedyś była tylko składowiskiem starych gratów, stała się dla mnie teraz miejscem, gdzie chętnie spędzałam czas. Z Piotrkiem nasze rozmowy stały się bardziej intymne i pełne niewypowiedzianego napięcia. Często schodziłam na dół pod pretekstem drobnych wątpliwości co do przebiegu prac remontowych, ale nasz kontakt szybko przerodził się w coś więcej.

– Piotrek, naprawdę myślisz, że to dobry pomysł, żeby przenieść te półki na drugą stronę? – zapytałam pewnego dnia, starając się, by mój głos brzmiał swobodnie.

– Zdecydowanie. Dzięki temu całe pomieszczenie stanie się bardziej funkcjonalne – odpowiedział formalnym tonem, zbliżając się do mnie.

Nasze rozmowy nie były już tylko o remontach. Często wymienialiśmy się spostrzeżeniami o życiu, o tym, co nas pasjonuje i czego się obawiamy. Zauważyłam, że każde jego słowo wywołuje we mnie dziwne emocje. Czułam, jak pomiędzy nami narasta coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.

– Czasem myślę, że może ten remont to tylko pretekst, by cię częściej widywać – Piotrek przyznał z lekkim uśmiechem, zaskakując mnie swoją szczerością.

– Może... – odpowiedziałam niepewnie, czując, jak moje serce przyspiesza.

Ale z każdym dniem coraz większej fascynacji, czułam także narastający konflikt wewnętrzny. Byłam przecież w związku z Markiem, człowiekiem, którego kochałam i z którym dzieliłam życie. Jednak Piotrek wywoływał we mnie emocje, których dawno nie czułam.

Wieczorem, kiedy kładłam się spać, moje myśli krążyły wokół niego. Czy jestem gotowa zaryzykować wszystko, co mam, dla tej nowej fascynacji? W moim sercu zaczynała się walka, a ja nie byłam pewna jej wyniku.

Sąsiadka nas nakryła

Dni mijały, a ja wciąż przesiadywałam w piwnicy, gdzie z Piotrkiem nasze rozmowy nabierały coraz to bardziej osobistego charakteru. Pewnego dnia, kiedy słońce zaczynało zachodzić, a pomieszczenie wypełniało przyjemne, ciepłe światło, nieopatrznie znaleźliśmy się zbyt blisko siebie. Czułam, jak serce bije mi mocno w piersi, a czas na chwilę się zatrzymał.

– Nie wiem, co to wszystko znaczy, ale nie mogę przestać o tym myśleć – wyznał Piotrek, patrząc mi głęboko w oczy.

– Ja też... – odpowiedziałam, niepewnie spoglądając na nasze splecione ręce.

W tej chwili wszystko inne przestało mieć znaczenie. Nie zauważyliśmy nawet, że uchylone okno piwnicy stało się przypadkowym świadkiem naszej bliskości. Kiedy nieco później sąsiadka, pani Zosia, wpadła do mnie z niespodziewaną wizytą, czułam, że coś jest nie tak.

– Kasiu, kochana, nie chcę się wtrącać, ale... – zaczęła, a ja już wiedziałam, co usłyszę.

– Co się stało, pani Zosiu? – zapytałam z udawanym spokojem.

Widziałam cię z tym... pracownikiem. Ludzie różnie mówią – dodała szeptem, jakby dzieląc się największą tajemnicą świata.

Czułam, jak fala gorąca przechodzi przez moje ciało. Wiedziałam, że plotki zaczną krążyć po okolicy jak burza. Mimo to, próbowałam uspokoić panią Zosię, ale czułam, że sytuacja wymyka mi się spod kontroli. Nie mogłam pozwolić, by moja fascynacja zrujnowała wszystko, co zbudowałam z Markiem, a jednak nie potrafiłam zapomnieć o emocjach, które budził we mnie Piotrek.

Wieczorem, leżąc w łóżku, zastanawiałam się, jak daleko posunęłam się w tej nieoczekiwanej sytuacji. Wiedziałam, że nie potrafię dłużej udawać, że to wszystko jest tylko chwilowym zauroczeniem.

Wszystko się posypało

Nie spodziewałam się, że Marek wróci z wyjazdu wcześniej. Wpadł do domu niespodziewanie, z walizką w ręce i ze zmęczonym wyrazem twarzy. Zanim jeszcze zdążyłam ułożyć sobie w głowie, co mogłabym mu powiedzieć, do drzwi zapukała pani Zosia, jak zwykle zainteresowana nowinkami z sąsiedztwa.

– Marek, wróciłeś! Dobrze cię widzieć – zaczęła, a ja poczułam, jak żołądek ściska mi się w supeł.

– Tak, wróciłem – odpowiedział Marek, zerkając na mnie pytająco.

– W końcu! Chociaż twoja żona nie narzekała na brak towarzystwa – pani Zosia przeszła do sedna, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Chyba zaprzyjaźniła się z tym młodym robotnikiem. Dużo czasu spędzali razem w piwnicy. No, ale na mnie już pora, pewnie macie sobie dużo do powiedzenia.

Sąsiadka zniknęła za drzwiami, a ja widziałam, jak Marek marszczy czoło. Zapadła cisza i zostaliśmy sami w pokoju. Spojrzał na mnie, w oczach miał mieszankę zaskoczenia i zawodu.

– Kasia, o co tutaj chodzi? – zapytał, próbując opanować emocje.

– Marek, ja... – zaczęłam, ale głos mi się załamał. Czułam, że każde słowo może tylko pogorszyć sytuację.

– Słyszałem, co powiedziała pani Zosia. Czy to prawda? – zapytał chłodno, a ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.

– To nie jest takie proste... – próbowałam się bronić, ale sama wiedziałam, że to brzmi jak tania wymówka.

Marek bez słowa położył klucze na stole. Czułam, jak moje serce rozpada się na milion kawałków, gdy wyszedł z mieszkania. Cisza, która zapanowała, była przytłaczająca. Przez chwilę nie mogłam się ruszyć, zastanawiając się, jak to się stało, że wszystko posypało się w jednej chwili.

Siedząc samotnie, czułam, jak przez moje ciało przechodzą fale poczucia winy, smutku i żalu. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co postanowię dalej, życie już nigdy nie będzie takie samo.

Nie wiedziałam, czego chcę

Dom, który zawsze był pełen życia, teraz wydawał się pusty i zimny. Każdy pokój przypominał mi o Mareku, o wspólnych chwilach i planach, które teraz stały się jedynie wspomnieniem. Samotność, której kiedyś się obawiałam, teraz stała się moją codziennością.

Próbowałam zrozumieć, jak do tego doszło. Zastanawiałam się nad moimi uczuciami do Piotrka, nad tym, co tak naprawdę do niego czuję. Był dla mnie kimś nowym, fascynującym, ale czy mogłam zbudować z nim coś prawdziwego? Marek był częścią mojego życia od dawna, znaliśmy się na wylot. Dlaczego to mi nie wystarczało?

Często łapałam się na tym, że siedzę w salonie z kubkiem herbaty, wpatrując się w przestrzeń, myśląc o tym, co powinnam zrobić. Czy powinnam spróbować naprawić to, co zniszczyłam z Markiem? A może pozwolić sobie na coś nowego z Piotrkiem? Wiedziałam, że muszę odnaleźć siebie i zrozumieć, czego naprawdę chcę.

Wieczorami często wracałam myślami do rozmów z Piotrkiem. Było w nich coś autentycznego, coś, co budziło we mnie nadzieję na coś więcej. Ale wiedziałam, że jeśli mam podjąć decyzję, muszę być pewna, czego chcę od życia.

Stojąc przed lustrem, spoglądałam na swoje odbicie, próbując odnaleźć odpowiedzi na pytania, które nie dawały mi spokoju. Nie byłam pewna, jak potoczy się moje życie, ale wiedziałam jedno – muszę coś zmienić, zanim sama stanę się kimś, kogo nie rozpoznaję.

Reklama

Katarzyna, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama