Reklama

Jesteśmy razem od prawie 15 lat. Tomek, mój mąż, zawsze był spokojny, opanowany, introwertyczny. Nigdy nie należał do mężczyzn, którzy rzucają się w oczy. I może właśnie dlatego się w nim zakochałam – był inny niż ci wszyscy pewni siebie faceci, którzy potrafią jednym spojrzeniem zawładnąć przestrzenią.

Reklama

Jest jedna rzecz, która od dawna mnie intrygowała. Mieliśmy samochód, całkiem niezły, a jednak Tomek od lat jeździł do pracy pociągiem. Mówił, że to wygodne. Ja bym zwariowała, tłocząc się codziennie z obcymi ludźmi. On twierdził, że w pociągu może poczytać, pomyśleć, wyłączyć się. Ale czy naprawdę chodziło o spokój?

Był jak zaczarowany

Zaczęło się od zbiegu okoliczności. Wracałam z zakupów wcześniej niż zwykle, korek na trasie był niemiłosierny, więc postanowiłam podjechać na stację kolejową i zaczekać tam na Tomka. Wysiadł dokładnie o 16:42, tak jak mówił. Ale nie to mnie zaintrygowało. Zanim wysiadł, zobaczyłam go przez szybę wagonu – siedział nieruchomo, zapatrzony w coś... a raczej w kogoś.

W tym samym rzędzie, po przeciwnej stronie – kobieta. Piękna. Taka, której nie da się nie zauważyć. Miała na sobie kremowy płaszcz, z gracją poprawiała niesforny kosmyk włosów. Patrzyła przez okno, jakby jej świat kończył się gdzieś poza torami. Tomek nie spuszczał z niej wzroku. Jakby był zaczarowany. Ledwo zauważył, że pociąg się zatrzymał.

Następnego dnia pojechałam za nim. O 7:23 ten sam pociąg, ten sam wagon. Tomek wszedł, zajął dokładnie to samo miejsce. Kobieta już tam była. Znowu się na nią gapił, jakby był w transie. A ona? Nie wydawała się tego zauważać. Może była przyzwyczajona? Może nie chciała widzieć?

Wieczorem nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do Karoliny.

– Musisz przyjechać – powiedziałam cicho. – Chyba dzieje się coś dziwnego.

Siedziałyśmy na kuchennych stołkach, z winem i ściszonym radiem.

– Czyli co... on ją zna? – zapytała Karolina, marszcząc brwi.

– Nie. Przynajmniej... chyba nie. Ale... patrzy na nią. Codziennie. Od miesięcy.

Albo ją zna, albo się zakochał. To drugie gorsze – mruknęła i dolała sobie wina. – Fizyczna zdrada to tylko ciało. Ale zakochanie? To już dusza. A tego się nie da naprawić.

Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. Karolina zawsze mówiła rzeczy brutalnie, ale teraz... miała rację. To było gorsze niż zdrada. To była cicha obsesja. I jeśli ją znał, to czemu mi nie powiedział? A jeśli nie znał... to dlaczego każdego dnia patrzył na nią tak, jak nigdy nie patrzył na mnie?

Nie zaprzeczył

– Tomek, a czemu ty właściwie nie jeździsz autem do pracy? – zapytałam niespodziewanie przy kolacji.

Uniósł wzrok znad talerza. Zmieszał się? A może mi się tylko wydawało?

– Wiesz przecież. Wygodniej pociągiem. Nie trzeba szukać miejsca, korki...

– No ale ostatnio ruch jest lżejszy, a auto mamy. Stoi pod blokiem jak wyrzut sumienia.

Wzruszył ramionami. Zawsze tak robił, kiedy nie miał ochoty na rozmowę.

– Czyli po prostu lubisz ten pociąg? – dopytałam, podkładając widelec pod brodę. – Może jest coś... albo ktoś... co sprawia, że ten pociąg to nagle najlepsza opcja?

Zawahał się. To było wyraźne. Nawet widelec zatrzymał się w połowie drogi do ust.

– O czym ty mówisz? – zapytał ostrożnie.

– Sama nie wiem. Ale gdybym codziennie miała jeździć obok kogoś, na kogo nie mogę się napatrzeć... chyba też bym wybierała pociąg.

Milczał. To milczenie bolało najbardziej. Nie zaprzeczył. Nie zaśmiał się. Nie rzucił: „Co ty znowu wymyślasz, Natka?”. Patrzył tylko w talerz i udawał, że go to nie dotyczy.

– Wiesz, że to nie jest normalne, prawda? – odezwałam się znów. – Jeździć codziennie, siedzieć w tym samym miejscu, wpatrywać się w obcą kobietę jak... jak w ekran kinowy.

– Natalia... przesadzasz – powiedział w końcu. Głos miał niski, zmęczony.

– Nie. Po prostu pytam. Pytam, bo nie rozumiem, dlaczego nie patrzysz już tak na mnie. Dlaczego twoje spojrzenie jest gdzieś indziej.

– Przecież nic się nie dzieje – brzmiało to prawie jak obrona.

Ale nie uwierzyłam mu. Bo „nic” nie sprawia, że człowiek tak reaguje. „Nic” nie sprawia, że zapomina się wysiąść z pociągu. I „nic” nie odbiera żonie snu. Wieczorem zaszył się w swoim gabinecie. Powiedział, że musi popracować. A ja? Stałam w korytarzu i patrzyłam na drzwi. Po drugiej stronie był mój mąż. A jednak czułam się, jakby go tam nie było.

Jej zdjęcie

To nie było szukanie. To było sprawdzanie. Upewnianie się, że nie zwariowałam. Tomka nie było w domu. Pojechał na zakupy, choć zwykle ja się tym zajmowałam. Może nie chciał mojego wzroku na karku. A może po prostu musiał zniknąć na chwilę. Cokolwiek to było – wykorzystałam ten czas.

Usiadłam przy jego komputerze. Hasło znałam. Mieliśmy je wspólne. Przynajmniej do dziś. Foldery uporządkowane jak w zegarku. Praca, dom, zdjęcia z wakacji. Nic, co wyglądałoby podejrzanie. I wtedy zauważyłam – „INNE”. Tylko tyle. Jedno słowo. Folder ukryty głębiej, w strukturze takiej, jakiej nikt by nie szukał.

Kliknęłam. Jedno zdjęcie. Kobieta z pociągu. Zrobione przez szybę, lekko rozmyte, ale nadal – piękna. Miała słuchawki w uszach, patrzyła przez okno. Nie wiedziała, że ktoś ją uwiecznia. Że jej twarz zapisuje się na twardym dysku małżeństwa.

Zrobiło mi się zimno. W tej sekundzie wszystko się we mnie zacięło. Żadnego całowania, żadnych wiadomości, żadnego dotyku. Ale to zdjęcie było jak zdrada. Cicha, wyrafinowana.

Wiczorem przypadkiem podsłuchałam jego rozmowę z kolegą z pracy. I wszystko stało się jasne.

– Widziałem ją znowu. Ta sama pora, to samo miejsce. Czaisz? I znowu ani słowa. Ja nie wiem, stary. Nigdy się do niej nie odezwę, ale... nie mogę przestać na nią patrzeć.

Cisza.

– A Natalia? – padło pytanie.

Tomka głos był cichy, jakby spuszczał głowę nawet przez telefon.

– Nie wiem. Chyba ją kocham. Albo... już tylko się do niej przyzwyczaiłem.

Telefon się rozłączył. Stałam w miejscu, jakby moje ciało już do mnie nie należało. Jakby wszystko, co było moją rzeczywistością, rozsypało się na podłodze.

Kiedy przyszedł, siedziałam już na kanapie. W ręku trzymałam jego laptop. Ekran był czarny. Ale ja już widziałam wszystko.

– Tomek – powiedziałam cicho. – Musimy porozmawiać.

Podniósł wzrok. Wiedział.

W białych rękawiczkach

Nie krzyczałam. Nie płakałam. Siedziałam na tej samej kanapie, na której jeszcze tydzień temu oglądaliśmy razem film, śmialiśmy się z głupiej reklamy. Teraz miałam wrażenie, że dzielił nas świat.

– Kiedy to się zaczęło? – zapytałam, spokojnym głosem, który do mnie nie pasował.

Tomek wziął głęboki wdech.

– Nie wiem. Może pół roku temu. Może wcześniej. Zauważyłem ją przypadkiem. Siada zawsze w tym samym miejscu. I... po prostu.

– Po prostu? – powtórzyłam, jakby to miało sens. – Czyli patrzysz na nią codziennie i... co? Wyobrażasz sobie, że jesteście razem?

Nie odpowiedział. Ale jego milczenie miało ciężar większy niż tysiąc słów.

– Kochasz ją?

– Nie. To znaczy... nie znam jej. Nie rozmawiałem z nią. Ale... jej obecność coś mi robi. Jakby świat był trochę lepszy.

To wtedy mnie rozbiło.

– A ja? Ja ci nic nie robię? Jestem jak puste mieszkanie, w którym zostawia się buty i wychodzi się do życia?

– Nie mów tak...

– A jak mam mówić? Tomek, ja tu jestem. Obok ciebie. Codziennie. Nie za szybą. Z bałaganem, z czułością. A ty wolisz marzyć o kobiecie, która nawet nie wie, że istniejesz?

Położyłam głowę na stole. Nie z wyczerpania. Z bezradności.

Wieczorem wyszłam z domu. W głowie miałam głos Karoliny, która jeszcze tydzień temu mówiła:

– To też zdrada. Tyle że w białych rękawiczkach. Może nawet gorsza, bo nie zostawia śladów na ciele. Tylko na duszy.

Spotkałam ją następnego dnia. Płakałam już od progu.

– Karolina, co jeśli nigdy mnie nie kochał? Tylko przyzwyczaił się do mnie jak do starego swetra?

Poczułam coś dziwnego. Może to była złość. Może siła. Może w końcu przestałam być przezroczysta.

Jest tylko jedno wyjście

To była nasza ostatnia rozmowa. Nie padły w niej wielkie słowa. Nie było rozdzierającego serca dramatu. Tylko dwoje ludzi, którzy patrzą na siebie i już wiedzą, że nic nie będzie tak, jak było. Usiedliśmy przy stole, jakbyśmy mieli zjeść wspólny obiad. Ale talerze były puste.

– Gdybym nie dowiedziała się o niej... – zaczęłam – …to co? Dalej byś jeździł tym pociągiem? Siedział naprzeciwko niej i wracał do domu jak gdyby nigdy nic?

Tomek nie spuszczał wzroku. Tym razem patrzył mi w oczy. Było mi trudniej.

– Chyba tak – powiedział cicho. – Ale nie dlatego, że cię nie kocham. Po prostu... nie wiem już, co to znaczy.

– To znaczy, że kochasz mnie na niby? – zapytałam, a głos mi zadrżał. – Że przytulasz mnie, całujesz i żyjesz obok, ale myślami jesteś gdzieś indziej?

– Ja... po prostu chciałem coś poczuć. Choć przez chwilę. Nie planowałem tego. To się po prostu... stało.

– Ale nie zadziało się między wami nic, prawda? – zapytałam, choć znałam odpowiedź. – Ani razu się do niej nie odezwałeś?

– Nie – potwierdził. – Nigdy. To nie o to chodziło.

– To o co?

Cisza. Wstałam, nie pytając go o pozwolenie. Poszłam do sypialni, spakowałam kilka rzeczy. Zanim wyszłam, spojrzałam na niego ostatni raz. Siedział w tym samym miejscu, z rękami na kolanach, jakby już nie próbował niczego ratować.

– Gdybyś chciał ją poznać... – zaczęłam. – To teraz możesz. Już nie masz żony, która cię zatrzymuje.

Nie odpowiedział. I nie musiał. Bo ja już nie czekałam na żadne słowo.

Zdrada nie zawsze dotyczy ciała

Zamieszkałam u Karoliny na jakiś czas. Potem wynajęłam kawalerkę, małą, z dużym oknem na podwórko. Pierwsze noce były trudne. Nie potrafiłam spać. Nasłuchiwałam dźwięków, których już nie było – jego kroków, jego kluczy w drzwiach, jego kaszlu z drugiego pokoju.

Nie wiem, czy Tomek nadal jeździ tym pociągiem. Nie wiem, czy w końcu do niej zagadał. Czy może przestał patrzeć. Nie chcę wiedzieć. To już nie moja historia. Zabrałam ze sobą tylko jedno zdjęcie – nasze wspólne z wakacji sprzed lat. Uśmiechnięci, młodzi, nieświadomi tego, jak bardzo można się zgubić, nawet nie wychodząc z domu.

Czasem się zastanawiam: gdyby nie ta kobieta z pociągu, czy byśmy się rozpadli? A może to ona tylko obnażyła pustkę, w której już dawno siedzieliśmy oboje? Wiem jedno. Zdrada nie zawsze dotyczy ciała. Czasem wystarczy spojrzenie, codziennie to samo, by zabić miłość.

Natalia, 40 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama