Reklama

Moje życie zawsze wydawało się uporządkowane i spokojne. Codzienna rutyna była czymś, na co mogłam liczyć – kawa o poranku z Piotrkiem, rozmowy przy kolacji, wspólne plany na przyszłość. Od lat budowaliśmy nasze małżeństwo na fundamencie wzajemnego zaufania i przyjaźni.

Reklama

Piotr, mój mąż, był moim partnerem w każdym aspekcie życia. A jednak od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać subtelne zmiany w jego zachowaniu. Częściej spoglądał na telefon, wychodził na długie spacery, podczas których nie odbierał ode mnie telefonu. Może to tylko przypadek, ale wewnętrzny niepokój mnie nie opuszczał, pomimo moich usilnych prób zbagatelizowania tej sytuacji.

Czy to tylko moja wyobraźnia, czy rzeczywiście coś się zmieniało w naszym związku? Te pytania nie dawały mi spokoju i skutecznie psuły świąteczną atmosferę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że czeka mnie najgorsza Welkanoc w życiu.

Miałam powody do niepokoju

W Wielki Piątek spotkałam się z Anką w naszej ulubionej kawiarni. Jej uśmiech zawsze dodawał mi otuchy, dlatego postanowiłam się z nią podzielić swoimi obawami.

– Coś cię trapi, prawda? – zapytała moja przyjaciółka, delektując się zapachem świeżo parzonej kawy.

– Sama nie wiem. Może to tylko moje przewrażliwienie, ale Piotr zachowuje się inaczej – zaczęłam ostrożnie, próbując nie brzmieć zbyt dramatycznie.

Anka spojrzała na mnie z uwagą.

– Jak to inaczej?

– Częściej spędza czas poza domem, jest zamyślony, a jego telefon wydaje się być teraz nieodłącznym elementem jego życia – wymieniałam, czując, jak narasta we mnie niepokój.

Anka zmarszczyła brwi.

– A rozmawiałaś z nim o tym?

– Nie, boję się, że wyjdę na zazdrosną babę – odpowiedziałam, krzywiąc się na samą myśl o tym.

– Najważniejsza jest szczerość. Jeśli coś cię niepokoi, musisz to wyjaśnić. Może rzeczywiście coś się dzieje – zasugerowała, stawiając filiżankę z powrotem na stoliku.

Milczałam chwilę, zastanawiając się nad jej słowami. Czy mogłam sobie pozwolić na taką rozmowę z Piotrem? Co, jeśli ona ma rację i rzeczywiście coś się dzieje?

– Masz rację. Może powinnam być z nim szczera – odpowiedziałam w końcu, choć wciąż czułam się niepewnie.

Anna uścisnęła moją dłoń, dając mi tym samym odwagę do podjęcia decyzji. W mojej głowie toczyła się burza myśli, a serce było rozdarte pomiędzy zaufaniem do Piotra a niepokojem o przyszłość naszego małżeństwa.

Życzenia wielkanocne

Nadszedł wieczór, a ja wciąż rozważałam słowa Anki. Piotr siedział w salonie, z telefonem w dłoni, wyraźnie czymś pochłonięty. Moje serce przyspieszyło, kiedy nagle przyszło mi na myśl, że mogłabym zajrzeć do jego telefonu. W końcu zaryzykowałam.

– Kochanie, przynieś mi proszę herbatę z kuchni – poprosiłam, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie.

Kiedy Piotr zniknął w kuchni, wzięłam jego telefon do ręki. Odetchnęłam głęboko, a potem zaczęłam przeglądać wiadomości. Jedna z nich przyciągnęła moją uwagę – wiadomość od niejakiej Marty. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać.

„Z okazji świąt życzę nam więcej okazji do spotkań i chwil tylko we dwoje. Twój zajączek wielkanocny”.

Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Wiadomość była zbyt intymna, by była żartem. Nagle usłyszałam kroki Piotra, więc szybko odłożyłam telefon i usiadłam, próbując opanować emocje.

Kiedy wrócił, spojrzałam mu prosto w oczy.

– Kim jest Marta? – zapytałam, starając się utrzymać głos w ryzach.

Piotr zamarł na chwilę, gdy zobaczył swój telefon w moich rękach. Potem spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

– Och, to nic takiego. Marta to koleżanka z pracy – odparł lekko, jakby to nie miało znaczenia.

Ale ja wiedziałam, że to nie jest prawda. W moim wnętrzu buzowała złość.

– Nie rób ze mnie idiotki. Ta wiadomość nie wygląda na żart – naciskałam, czując, jak moje zaufanie do niego pęka.

Piotr unikał mojego wzroku. W głębi duszy czułam, że moje obawy zaczynają się potwierdzać. Mimo jego prób zbycia mnie, postanowiłam działać. Musiałam poznać prawdę.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę

Następnego dnia czułam się jak na autopilocie. Przygotowania do śniadania wielkanocnego, ostatnie porządki, lecz moje myśli były skoncentrowane tylko na jednym – na Piotrze i Marcie. Postanowiłam, że muszę dowiedzieć się więcej. Wieczorem, gdy Piotr myślał, że śpię, wstałam z łóżka i po cichu przeszłam przez korytarz. Zatrzymałam się pod drzwiami do kuchni, skąd dobiegały słowa Piotrka. Rozmawiał z kimś przez telefon.

– Nie wiem, jak długo będę mógł to ukrywać – usłyszałam cichy szept Piotra. Mój żołądek zacisnął się w węzeł. – Ona coś podejrzewa. Musimy być ostrożniejsi.

Nie mogłam uwierzyć, że to słyszę. Moje serce waliło jak szalone. Przykleiłam się do ściany, próbując opanować drżenie rąk.

– Kocham cię, Marta – kontynuował Piotr, jego głos był ciepły i pełen uczucia.

To były słowa, które powinny być zarezerwowane dla mnie, a jednak kierował je do innej. Poczułam, jak moje oczy wypełniają się łzami. Nagle wszystko stało się jasne – on zdradzał mnie od dawna.

Wróciłam do łóżka, próbując zachować spokój, ale wewnętrznie byłam roztrzęsiona. Kiedy Piotr wrócił, odwróciłam się do niego i walnęłam prosto z mostu.

– Słyszałam waszą rozmowę – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

Piotr zamarł, a jego twarz stała się blada.

– To nie tak...

– Nie próbuj mnie okłamywać. Powiedz prawdę. Jak długo to trwa? – zapytałam, starając się opanować emocje.

Piotr spuścił wzrok i westchnął ciężko.

– Dwa lata – przyznał się w końcu, a ja poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

Byłam rozbita. Zdradzona, oszukana.

Nie mogłam na niego patrzeć

Po tej rozmowie w domu zapanowała lodowata cisza. Patrzyłam na Piotra, na mężczyznę, którego kochałam przez tyle lat, i zastanawiałam się, kim on właściwie jest. Przez chwilę nic nie mówiłam, próbując zebrać myśli, ale mój umysł był w chaosie.

– Jak to się w ogóle zaczęło? – spytałam w końcu, mój głos był ledwo słyszalny.

Piotr westchnął i przetarł twarz dłońmi.

– Zaczęło się od pracy. Marta była nowa, zaczęliśmy się dobrze dogadywać. Najpierw to były zwykłe spotkania po godzinach, rozmowy przy kawie. Ale z czasem... wszystko się skomplikowało – wyznał, a jego głos był pełen wyrzutów sumienia.

– Dlaczego? Czy ja byłam taka zła? – Zadałam to pytanie, choć nie byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź.

– Nie, to nie twoja wina. Ty jesteś wspaniała, to ja zawiodłem. Po prostu wpadłem w coś, co wydawało się ekscytujące, nowe... – Piotr zawahał się, niepewny, jak ująć w słowa swoje uczucia.

Miałam ochotę krzyczeć, płakać, wyrzucić wszystkie te emocje, które mnie przytłaczały. W mojej głowie kołatała się jedna myśl – muszę się od tego odciąć. Wstałam gwałtownie, czując przypływ determinacji.

– Musisz się stąd wynieść. Potrzebuję czasu i przestrzeni – powiedziałam stanowczo, choć każda część mnie była przesiąknięta bólem.

Piotr próbował coś powiedzieć, ale machnęłam ręką, dając mu do zrozumienia, że nie chcę słuchać. Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi serce, a mimo to musiałam działać, by chronić samą siebie.

Czułam się zagubiona

Jeszcze tego samego wieczoru udałam się do Anki. W jej mieszkaniu panowała przytulna atmosfera, która zawsze przynosiła mi ukojenie. Ale tym razem czułam się jak cień samej siebie, przytłoczona bólem i zdradą.

– Co się stało? – zapytała, widząc moje zapłakane oczy. Bez słowa przyciągnęła mnie do siebie, pozwalając mi się wypłakać na swoim ramieniu.

– On... on mnie zdradzał przez dwa lata – wydusiłam z siebie, ledwie potrafiąc ułożyć te słowa.

Anna objęła mnie mocniej.

– Tak mi przykro. Co zamierzasz zrobić?

– Nie wiem. Czuję się zagubiona. W jednej chwili moje życie się rozsypało. Jak mam mu zaufać? Jak mam z tym żyć? – Wyrzuciłam z siebie potok myśli, które krążyły w mojej głowie.

Anna spojrzała na mnie z troską.

– Może teraz powinnaś pomyśleć o sobie. O tym, co dla ciebie jest najlepsze. Wiem, że to trudne, ale musisz znaleźć w sobie siłę.

Pokręciłam głową, czując się przytłoczona.

– Ale ja nie wiem, czy potrafię. Byłam z nim przez tyle lat, a teraz nagle wszystko się zmieniło. Mam wrażenie, że już niczego nie rozumiem.

Anna wzięła mnie za ręce.

– Jesteś silniejsza, niż ci się wydaje. Zawsze miałaś w sobie tę wewnętrzną moc, której mogły pozazdrościć ci inne kobiety. Teraz musisz z niej skorzystać.

Zamilkłam, pozwalając, by jej słowa we mnie osiadły. Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że muszę stanąć na własnych nogach. Ale droga, która mnie czekała, wydawała się niezmiernie trudna i pełna niepewności.

– Dziękuję – szepnęłam w końcu, wdzięczna za jej wsparcie. Wiedziałam, że przede mną długa droga do odzyskania siebie i swojego życia.

Musiałam skupić się na sobie

Po rozmowie z Anną wróciłam do pustego mieszkania. Przestrzeń, którą dzieliłam z Piotrem, nagle wydawała się obca i zimna. Każdy kąt, każde wspomnienie zdawało się krzyczeć o zdradzie, która zburzyła mój świat. Usiadłam na kanapie, wpatrując się w ścianę i zastanawiając się, jak dalej będzie wyglądało moje życie.

Musiałam podjąć decyzję. Potrzebowałam czasu, by zrozumieć, co czuję i czego pragnę. Nie wiedziałam, czy potrafię wybaczyć Piotrowi. I czy w ogóle tego chcę.

Jestem silna – powiedziałam na głos, jakby wypowiedzenie tych słów mogło dodać mi odwagi.

Czułam się zagubiona, jakbym dryfowała w nieznane, ale jednocześnie zaczynałam dostrzegać, że może to jest szansa na nowy początek. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, musiałam stanąć na nogi i znaleźć w sobie siłę, by iść dalej.

Na stole w salonie leżała książka, którą zawsze odkładałam na później. Może nadszedł czas, by w końcu zacząć ją czytać, pomyślałam. Wzięłam ją do ręki, czując, że to pierwszy krok w stronę nowego rozdziału mojego życia. Kiedyś myślałam, że jestem częścią historii pisanej z Piotrem, teraz wiedziałam, że przede mną jest inna, której autorką mogę być tylko ja.

Matylda, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama