„Mąż każdego ranka wstawał do pracy, a ja prasowałam mu koszule. Byłam w szoku, gdy odkryłam, gdzie w nich chodzi”
„Nasze małżeństwo wydawało się całkiem zwyczajne. Wspólne śniadania, weekendowe wyjazdy, drobne sprzeczki o niepozmywane naczynia. Jednak czasem, szczególnie wieczorami, czułam między nami jakieś subtelne napięcie. Niby nic wielkiego, jak szmer wiatru, ale coś nie dawało mi spokoju. Może to intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak?”.

Codzienność była dla mnie niczym gładka tafla jeziora – spokojna, przewidywalna, może nieco monotonna, ale przede wszystkim bezpieczna. Od kilku lat byłam żoną Marcina, mężczyzny, którego poznałam jeszcze na studiach. Wydawał mi się wtedy jakby z innego świata – ambitny, pełen energii, z jasno wytyczonymi celami. Zawsze wiedział, czego chce, a ja byłam dumna, że to właśnie mnie wybrał na swoją towarzyszkę życia.
Marcin pracował w agencji reklamowej, a przynajmniej tak twierdził. Każdego ranka wstawał, zakładał koszulę, a potem z uśmiechem machał mi na pożegnanie, obiecując, że wróci na kolację. Wieczorami opowiadał mi o projektach, spotkaniach z klientami i branżowych nowinkach. Słuchałam go z zainteresowaniem, czasem z lekkim niepokojem, gdyż jego opowieści były dla mnie zbyt ogólne, ale zawsze tłumaczyłam to sobie jego zmęczeniem.
Nasze małżeństwo wydawało się całkiem zwyczajne. Wspólne śniadania, weekendowe wyjazdy, drobne sprzeczki o niepozmywane naczynia. Jednak czasem, szczególnie wieczorami, czułam między nami jakieś subtelne napięcie. Niby nic wielkiego, jak szmer wiatru, ale coś nie dawało mi spokoju. Może to intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak? Nie wiedziałam, ale wolałam wierzyć, że to tylko moja wyobraźnia.
Intuicja podpowiadała mi, że coś jest nie tak
Pewnego wieczoru, gdy Marcin wrócił do domu, postanowiłam z nim porozmawiać o jego dniu w pracy. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, ja z kubkiem gorącej herbaty, on z filiżanką kawy. Było coś nieuchwytnego w jego zachowaniu, co sprawiało, że czułam potrzebę zadawania pytań.
– Jak tam dzisiaj w agencji? – zapytałam z udawaną lekkością.
– W porządku, jak zawsze – odpowiedział, zerkając krótko na ekran swojego telefonu.
Nie dałam za wygraną. – Może opowiesz mi o tym projekcie, nad którym teraz pracujesz? To dla jakiego klienta?
Marcin uśmiechnął się, ale było to bardziej uśmiech obowiązkowy niż szczery.
– Ach, to nie jest nic wielkiego. Wiesz, standardowy projekt. Trochę nudy.
To nie była jego normalna odpowiedź. Marcin zawsze uwielbiał opowiadać o swojej pracy, nawet jeśli temat wydawał mi się niezbyt porywający. Zaczęłam się zastanawiać, co mogło go powstrzymywać.
– No dobrze, ale mógłbyś opowiedzieć coś więcej – naciskałam. – Może jakieś nowe wyzwania?
Spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem, a potem odwrócił wzrok.
– Paulina, naprawdę, nic nowego. Po prostu standardowy dzień w biurze.
Milczenie, które zapadło po jego słowach, było gęste i nieprzyjemne. Czułam, że coś jest nie tak, ale nie potrafiłam tego nazwać. Jego wymijające odpowiedzi zaczynały budzić we mnie niepokój. Czy możliwe, że coś ukrywał?
– Marcin – spróbowałam ponownie, bardziej zdecydowanie – czy na pewno wszystko w porządku? Wydajesz się... zmęczony.
Znowu to samo wymuszone spojrzenie, a potem westchnienie.
– Jestem tylko trochę zestresowany. To wszystko. Nie martw się, kochanie.
Starałam się przyjąć jego słowa ze spokojem, ale gdzieś wewnątrz mnie coś zaczynało drżeć. Jak cichy alarm, który ostrzega przed zbliżającą się burzą. Czułam, że muszę być czujna, choć jeszcze nie wiedziałam, przed czym dokładnie się bronimy.
Niepokojący list
Kilka dni później, po powrocie z pracy, znalazłam w skrzynce pocztowej list z banku. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak zwykła korespondencja, ale gdy otworzyłam kopertę, moje serce zamarło. Było to wezwanie dotyczące zaległego kredytu, którego istnienia nie byłam świadoma. Z każdą linijką tego formalnego pisma czułam, jak ogarnia mnie coraz większy niepokój.
Nie mogłam zrozumieć, jak to się stało. Przecież zawsze byliśmy ostrożni z finansami. Prowadziłam nasze domowe budżety, a Marcin nigdy nie wspominał o jakichkolwiek kłopotach. Co mogło pójść nie tak? Usiadłam przy stole, trzymając list w drżących rękach, i zaczęłam analizować sytuację.
W mojej głowie kłębiły się pytania. Czy to możliwe, że Marcin zaciągnął kredyt bez mojej wiedzy? A może był to jakiś błąd banku? Ale najważniejsze pytanie, które powracało jak echo, brzmiało: co jeszcze ukrywa przede mną mój mąż? Postanowiłam, że muszę z nim o tym porozmawiać. Gdy Marcin wrócił do domu, od razu podjęłam temat. Rozmowa była napięta, a ja starałam się zachować spokój.
– Marcin, dostałam dzisiaj list z banku. Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi z tym kredytem? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał stanowczo, ale nie oskarżycielsko.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a potem na moment spuścił wzrok. To wystarczyło, bym wiedziała, że coś ukrywa.
– To tylko drobne opóźnienie, nic wielkiego – odpowiedział, unikając mojego spojrzenia. – Wszystko jest pod kontrolą.
– Ale jak mogło dojść do opóźnienia, skoro nie wiedziałam nawet o tym kredycie? – dopytywałam, nie dając się zbyć jego wykrętami.
Marcin wziął głęboki oddech, jakby próbował się uspokoić. – Po prostu... potrzebowałem trochę pieniędzy – zająknął się – ... na różne rzeczy. Ale obiecuję, że się tym zajmę.
Jego odpowiedzi były coraz mniej konkretne, a moje zaufanie zaczynało się kruszyć. Czułam, że muszę dowiedzieć się prawdy, niezależnie od tego, jak bolesna by ona nie była. Jeszcze tego wieczoru, gdy Marcin poszedł spać, siedziałam w salonie, próbując zrozumieć, co tak naprawdę się dzieje.
Podsłuchana rozmowa
Kilka dni później podsłuchałam jego rozmowę z przyjacielem. Było to zupełnie przypadkowe – wróciłam do domu wcześniej, niż planowałam, i usłyszałam głosy dochodzące z kuchni. Z początku chciałam się wycofać, dać Marcinowi przestrzeń, ale coś mnie powstrzymało. Może to była intuicja, a może zwykła ludzka ciekawość, która kazała mi zbliżyć się do drzwi. Rozmowa była poważna, a głos Marcina brzmiał przygnębiony. Przez uchylone drzwi usłyszałam, jak mówi:
– Nie pracuję od dwóch miesięcy. Codziennie mówię Paulinie, że idę do biura, ale tak naprawdę spędzam czas, chodząc bez celu po parkach, galeriach handlowych itd. Nie wiem, jak do tego doszło... wszystko wymknęło się spod kontroli.
Słowa te były jak zimny prysznic, który obudził mnie z iluzji, w której żyłam. Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Cały świat, który znałam, okazał się być kłamstwem. Marcin, mężczyzna, którego kochałam i któremu ufałam, przez tyle czasu ukrywał przede mną taką tajemnicę.
Zdrętwiała, oparłam się o ścianę, próbując zapanować nad chaosem myśli i emocji. Byłam w szoku, czułam gniew, smutek, zdradę. Jak mógł mi to zrobić? Jak mógł żyć w kłamstwie i nie powiedzieć mi ani słowa? Kiedy Marcin odłożył telefon, postanowiłam z nim porozmawiać. Nie było już odwrotu. Musiałam wiedzieć, dlaczego to zrobił. Weszłam do gabinetu, a on, widząc mnie, zamarł w miejscu. Jego twarz mówiła wszystko.
– Podsłuchałam twoją rozmowę – zaczęłam, starając się zachować spokój, choć wewnętrznie wrzałam. – Jak mogłeś mnie okłamywać przez cały ten czas?
Marcin opuścił głowę, unikając mojego spojrzenia. – Paulina, ja... – zaczął, ale głos mu się załamał.
– Dlaczego? – przerwałam mu, próbując zrozumieć jego motywacje. – Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? Przecież mogliśmy razem stawić temu czoła.
– Bałem się – wyznał cicho. – Bałem się, że mnie opuścisz. Że zawiodę cię jako mąż.
Milczenie, które nastąpiło, było pełne ciężaru. Patrzyłam na niego, próbując znaleźć w sobie zrozumienie, ale wszystko, co czułam, to zdradę.
Muszę pozbierać myśli
Następnego ranka obudziłam się bardzo wcześnie. Pomyślałam, że muszę sobie przemyśleć na spokojnie całą sytuację z dala od niego. Postanowiłam wyjechać na jakiś czas do przyjaciółki, która mieszkała w górach. W ciszy wśród natury mogłam uspokoić skołatane nerwy i poukładać wszystkie swoje sprawy, a najważniejsze, zastanowić się, co dalej zrobić z moim związkiem. Czy Marcin zasługuje na drugą szansę?
Usiadłam na łóżku, patrząc na walizkę, która była gotowa do drogi i pozwoliłam sobie na chwilę refleksji. Co poszło nie tak? Zawsze byłam pierwsza osobą, której się zwierzał ze swoich problemów, a teraz przez dwa miesiące bez żadnych wyrzutów sumienia po prostu mnie okłamywał. Czułam się zagubiona i rozbita. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia chwil, kiedy byliśmy szczęśliwi, ale dziś wydawały się one tak odległe, jakby należały do innego życia. Podniosłam się z łóżka, z determinacją, której jeszcze przed chwilą mi brakowało. Musiałam to zrobić, dla siebie, dla swojej przyszłości.
Nie zostawiłam Marcinowi żadnej notatki. Chciałam, aby on też sam zastanowił się nad tym, jak bardzo swoim zachowaniem namieszał w naszej relacji. Wzięłam głęboki oddech i chwyciłam walizkę. Nie wiem, co się stanie po powrocie. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze znów będę mogła mu zaufać, jak dawniej.
Paulina, 34 lata
Czytaj także:
- „Wierzyłem, że żona jedzie w delegację. Sprawdziłem to i odkryłem coś, czego nigdy nie zapomnę”
- „Mój mąż po ślubie okazał się leniem. Ja urabiam sobie ręce po łokcie, a on nie kiwnie nawet palcem, żeby w czymś pomóc”
- „Mąż zabrał mnie na bajeczne wakacje pod palmami. Mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam saldo na naszym wspólnym koncie”