„Mąż kursował za każdą kobietą jak pendolino. Miałam dosyć jego pośpiesznych wymówek, więc wręczyłam mu wilczy bilet”
„Mimo że nigdy nie przyłapałam go na zdradzie, nie mogłam być pewna jego wierności. Jest konduktorem na długich trasach, więc nie mam możliwości sprawdzenia, co robi. Kiedy nie odbierał moich połączeń, zawsze tłumaczył się brakiem zasięgu”.
Istnieje wiele sposobów, żeby sprawdzić, co robi partner, gdy nie ma nas w pobliżu. Wystarczyłoby poprosić znajomą o pomoc i wysłać ją na jakąś imprezę – od razu wiedziałabym o każdym jego ruchu. Jednak zawsze w głowie miałam słowa mojej mamy: „nie szukaj na siłę tego, co może cię zaboleć”. Dlatego przez wszystkie lata naszego związku po prostu na nim polegałam.
Myślał, że to zabawa
Mój związek z Grzegorzem trwał cztery lata, ale nigdy nie stanęliśmy przed ołtarzem. Kiedy opowiadałam mu o moich wizjach sennych, tylko się z tego nabijał. Dopiero gdy pojął, że to nie są żadne zmyślone historie, przestał traktować moje słowa jak bajki.
Pewnego razu opowiedziałam mu o śnie, który miałam. Śniło mi się, jak spaceruję alejką w parku wśród kasztanowców. Na ziemi było pełno kasztanów bez kolczastych osłonek. Przypominały czekoladki, więc postanowiłam skosztować jeden, żeby przekonać się, czy faktycznie jest słodki. Poczułam w ustach piekącą gorycz, jakbym wsypała sobie do buzi cały pojemnik z pieprzem!
– To pewnie znowu ta twoja zgaga daje o sobie znać – Grzegorz próbował obrócić moje sny w żart. – Mnie się podobnie zdarza gdy zjem coś tuż przed snem!
Przestał się śmiać kiedy po dwóch godzinach złamałam nogę. Potknęłam się na równej powierzchni – czym więc był ten sen, jeśli nie znakiem?
Jednak ostatnio zauważyłam dziwną zmianę – wszystko w moich snach zrobiło się jakieś wyblakłe. Instynktownie czułam, że to nieprzypadkowe. Dużo się na ten temat naczytałam i wiem, że kiedy śpimy, nasze fale mózgowe działają inaczej, a świadomość się wyłącza. To naprawdę fascynujący proces.
Niepokoiłam się
W tym koszmarze szczególnie dał mi się we znaki jeden obraz. To była twarz Grzegorza, która pojawiała się i znikała jak w jakimś dziwnym kalejdoskopie. Była wykrzywiona w niemiły sposób – pełna złości i niechęci. Przypominało mi to trochę jego minę podczas naszych sprzeczek, choć na jawie szybko się uspokajał. Na szczęście jestem osobą zrównoważoną, więc zawsze potrafiłam załagodzić sytuację i przywrócić między nami harmonię.
Każdy z nas boryka się z różnymi wadami, ale u Grześka jest coś, co szczególnie rzuca się w oczy – kompletnie traci głowę na widok kobiet. Wystarczy, że jakaś przedstawicielka płci pięknej znajdzie się w pobliżu, a on od razu prostuje się jak struna, wypina klatkę piersiową i szczerzy zęby w uśmiechu. Nie jest dla niego istotne, czy to światowa piękność, czy też nie, ani ile ma lat – reaguje identycznie na każdą.
– Przecież zależy ci na moim wyglądzie – powtarzał często.
Mimo że nigdy nie przyłapałam go na zdradzie, nie mogłam być w stu procentach pewna jego wierności. Jest konduktorem na długich trasach, więc nie mam żadnej możliwości sprawdzenia, co robi. Kiedy nie odbierał moich połączeń, zawsze tłumaczył się brakiem zasięgu. A co robił, gdy wracał zmęczony, jakby nie spał całą noc?
– W wagonach było pełno ludzi, skarbie – odpowiadał. – Same awantury, masa podpitych kibiców wracających z meczu. Muszę się położyć.
Nie wiem co mu się stało
Kiedyś musiałam go ciągle zaganiać do łazienki, a teraz? Siedzi pod prysznicem jakby chciał się rozpuścić! Dba o paznokcie u nóg, używając specjalnych nożyczek i całego zestawu do pielęgnacji. Odkrył, że istnieją takie rzeczy jak dezodorant czy woda kolońska. Sam z siebie pamięta o myciu zębów, wymianie bielizny i skarpetek. Ten sam gość, który przez lata nie rozstawał się ze swoją wyświechtaną kurtką i nie chciał nawet spojrzeć na nową, teraz mówi:
– Muszę poszukać sobie czegoś na przejściowe pory roku. Ale żadnych dziadkowych ciuchów! Ma być modnie i markowo! Chcę, żebyś była ze mnie dumna, kochanie – powiedział, puszczając do mnie oko.
Zadowolona biegałam między ekskluzywnymi butikami i wydawałam masę pieniędzy. Nie przejmowałam się kosztami, choć dla siebie szukam oszczędności i wolę polować na okazje w second-handach. Kiedy widziałam go modnie ubranego, schludnego, otoczonego przyjemnym zapachem i wyglądającego jak z żurnala, rozpierała mnie radość.
„Właśnie z takim facetem jestem! Mój wymarzony książę! – rozpływałam się w myślach. – Wszystkie koleżanki mogą o takim tylko pomarzyć!”. Sprawiałam mu prezenty w postaci nowej garderoby – od koszul po bokserki, umawiałam go do swojego stomatologa, opłacałam karnet na siłownię, żeby mógł zamienić swój okrągły brzuch, przypominający nadmuchaną piłkę, w umięśniony tors.
Czułam, co się święci
Poprosiłam koleżankę, żeby pomogła mi go obserwować. Nie mogłam przewidzieć, że przez to PKP zyska nową pasażerkę, która zacznie podróżować za pewnym konduktorem na wszystkich jego służbowych trasach.
Mówiła mi, że wszystko jest pod kontrolą. Bezczelnie mijała się z prawdą, ponieważ już wtedy byli kochankami, ale chyba nie czuła się wystarczająco pewna jego miłości, dlatego wolała na razie zachować tę relację w tajemnicy. Biedaczka nie wiedziała, że on spotyka się też z inną – krągłą, ciemnowłosą konduktorką o pokaźnym biuście, która pracowała w tym samym składzie.
Koleżanka miała niezły pomysł – wsiadła do pociągu na niewielkiej stacji, mniej więcej w połowie trasy. Dobrze przypuszczała, że jak Grzesiek poczuje się bezpiecznie, to przestanie uważać. Później udało jej się dostać do służbowego przedziału, bo tak mocno dobijała się do drzwi, że w końcu musieli otworzyć.
Szybko załapała, co się dzieje, zwłaszcza gdy zobaczyła panią z dużym biustem, która nie zdążyła się jeszcze porządnie ubrać – to było dość oczywiste. Po tym widoku zaczęła za nią biegać przez cały skład, wrzeszcząc i szarpiąc jej ubranie. I wtedy któryś z pasażerów wyskoczył z tekstem, że chętnie dopłaci za taki dodatkowy show!
Powinęła mu się noga
Pracę stracił tylko Grzegorz, bo tę kobietę przenieśli na inną trasę i jakoś się wywinęła. Kiedy w końcu dotarło to do mnie, też chciałam go zwolnić, ale tak rozpaczliwie prosił o drugą szansę, że ostatecznie zmiękłam.
W nocy nie mogłam normalnie spać, dręczyły mnie straszne wizje. Przyśnił mi się raz Grzegorz, trzymający przepiękny bukiet. Na początku składał się z kolorowych frezji, róż, gerber i lewkonii, ale potem kwiaty jeden po drugim usychały i zamieniały się w suche patyki. A ich kolce wbijały się boleśnie w moje dłonie.
Od kiedy Grzegorz stracił pracę, nie robił kompletnie nic – tylko wylegiwał się w łóżku do południa. Leżał sobie w pogniecionej pościeli i czekał, aż wrócę z pracy i podam mu obiad. Tłumaczył się, że to ja jestem wszystkiemu winna, bo wysłałam koleżankę, żeby go sprawdziła, i przez to jego życie przestało być takie jak dawniej.
– Co według ciebie znaczy „takie jak dawniej”? – pytałam zaciekawiona.
– No, normalne, po prostu! Powiedz mi, czego ci brakowało? Może za mało się kochaliśmy? Albo za mało zarabiałem?
– Ani seks, ani kasa nie powalały mnie na kolana – odgryzłam się ze złością. – Lepiej znajdź robotę, bo cię stąd wyrzucę!
Wyrzuciłam go
Pewnego wieczoru, już dość późno, usłyszałam pukanie do drzwi. To była moja sąsiadka.
– Nie masz przypadkiem chleba? – spytała. – Kompletnie wyleciało mi z głowy, żeby kupić, a właśnie odwiedził mnie brat. W domu pustki.
– Jasne, mam trochę jedzenia – powiedziałam. – Mogę dać ci bułeczki, do tego kiełbasa i ogóreczki. Będzie w porządku?
– Tak, super. Pojutrze wszystko ci zwrócę.
– Daj spokój, nie trzeba. A skąd twój brat przyjechał?
– Mieszka we Wrocławiu. Może chciałabyś się z nim spotkać?
– Muszę się zastanowić. Co to za człowiek?
– Fajny gość, całkiem niebrzydki. Życie go trochę poturbowało. Na razie jest sam.
Grzegorz pojawił się w mieszkaniu prawie o dwunastej w nocy. Śmierdział piwem, dlatego kazałam mu iść na kanapę, informując przy tym, że następnego dnia ma się wynieść ze swoimi rzeczami. Strasznie się wkurzył i był nerwowy. Minęło parę dni, zanim udało mi się go ostatecznie wyrzucić.
Wiedziałam, że to znak
Kolejnego dnia po raz pierwszy spałam sama w swoim mieszkaniu i przyśniło mi się coś nowego – urządzałam w nim generalny remont, pokrywając zarówno ściany, jak i meble kolorami, które przypominały tęczę. Czułam się wtedy jak na wiosennej łące – swobodna, młoda, pełna radości i piękna.
W tych pracach remontowych uczestniczyła też moja sąsiadka, a wraz z nią jakiś przystojniak, którego nazywała Antkiem. Kiedy się obudziłam, rozpierały mnie energia i optymizm. Dzień był już w pełni, a słońce mocno świeciło. Wychodząc, spotkałam moją sąsiadkę na parkingu. Kiedy miałyśmy się rozejść do swoich samochodów, zadałam pytanie:
– Powiedz, jakie imię nosi twój brat?
– Antoni – odpowiedziała ze zdziwieniem w głosie. – Czemu cię to interesuje?
– Pytam z czystej ciekawości… Fajnie byłoby go poznać.
Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, ale co tam! Przecież nie mogę jej wyznać, że ufam swoim snom! Szczególnie tym kolorowym, w których każda barwa coś symbolizuje.
Karolina, 31 lat