Reklama

Lubiłam myśleć, że nasze małżeństwo jest jak mocno osadzone drzewo – nieco nadgryzione czasem, ale wciąż stabilne, z korzeniami sięgającymi głęboko w ziemię. Minęło już ponad dwadzieścia lat od naszego ślubu, a choć życie nie zawsze było różowe, wspólnie przetrwaliśmy burze. Michał zawsze powtarzał, że najważniejsze to trzymać się razem, niezależnie od tego, co się dzieje.

Reklama

Palce zaczęły mi drżeć

Zapach ciepłego rosołu wypełniał kuchnię, kiedy usiadłam z synem przy stole. Myślałam, że to będzie jeden z tych spokojnych wieczorów, kiedy Mati opowie mi o swoich planach i przygodach, a ja z dumą wysłucham jego marzeń. Jednak syn był skupiony na mieszaniu łyżką rosołu. Widziałam, że coś go trapi. Zwykle chętnie opowiadał mi o uczelni, znajomych, planach na przyszłość. Tym razem milczał, jakby coś go blokowało. Spojrzał na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Westchnęłam cicho.

– Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak.

Zacisnął usta i odłożył łyżkę. Wziął telefon leżący na stole i przesunął palcem po ekranie.

Mamo, musisz coś wiedzieć. To ważne. – Jego głos zadrżał.

Serce zabiło mi mocniej.

– O co chodzi?

Mateusz odwrócił telefon w moją stronę. Na ekranie zobaczyłam zdjęcie – Michał w objęciach młodej, ciemnowłosej kobiety. Stali przytuleni, z szerokimi uśmiechami, jakby pozowali do pamiątkowej fotografii.

– Co to ma być? – zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.

– Zrobiłem to kilka dni temu. Wracałem z uczelni, gdy zobaczyłem ich razem. Śledziłem ich chwilę... Chciałem mieć pewność.

Patrzyłam na zdjęcie w osłupieniu. Palce zaczęły mi drżeć, gdy wzięłam telefon, by przyjrzeć się bliżej. Michał był w garniturze, a kobieta trzymała jego ramię, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.

– To na pewno ojciec? – zapytałam, próbując desperacko znaleźć inne wytłumaczenie.

– Mamo, wiem, co widziałem. To nie jest przypadek.

Czułam, jak coś we mnie pęka. Obrazy z przeszłości – nasze rocznice, wspólne wakacje, poranki przy kawie – przelatywały mi przed oczami. Jak długo to trwało? Jak mógł mnie tak oszukiwać?

Dlaczego mi to pokazujesz? – szepnęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

– Bo nie mogłem tego ukrywać – odparł Mateusz. – Nie mogę udawać, że nic się nie dzieje. Musisz o tym wiedzieć.

Zamilkłam, wpatrzona w zdjęcie, które zdawało się wrastać w moją świadomość. W jednej chwili wszystko, co uważałam za pewne, rozsypało się na kawałki.

Żadne słowo nie padało z jego ust

Wieczorem, kiedy Michał wrócił z pracy, siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w zdjęcie, które pokazał mi Mateusz. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Gdy usłyszałam odgłos przekręcanego klucza w drzwiach, serce zabiło mi mocniej.

– Kochanie! – mąż rzucił beztrosko, wchodząc do kuchni. – Co na kolację?

Nie odpowiedziałam. Poczekałam, aż podejdzie bliżej.

– Michał... – powiedziałam powoli, ledwo kontrolując drżenie głosu.

Zmarszczył brwi, wyczuwając mój ton.

– Coś się stało?

Bez słowa podałam mu telefon z wyświetlonym zdjęciem. Wziął go do ręki, spojrzał i natychmiast pobladł.

– Skąd to masz? – zapytał, próbując zachować spokój, ale w jego głosie słychać było napięcie.

– To chyba nie jest istotne – odparłam chłodno. – Ważniejsze, dlaczego na tym zdjęciu obejmujesz inną kobietę?

Odłożył telefon na stół i przesunął dłonią po twarzy.

– To nie jest tak, jak myślisz.

– A jak jest? – przerwałam mu, podnosząc głos. – Ufałam ci, a teraz dowiaduję się, że mnie zdradzasz?

– To... skomplikowane. – Unikał mojego wzroku, błądząc spojrzeniem po kuchni.

– Skomplikowane? – powtórzyłam. – Zdrada jest prosta. Albo jesteś lojalny wobec rodziny, albo nie.

Widziałam, jak próbuje znaleźć jakieś wytłumaczenie, ale żadne słowo nie padało z jego ust.

– Jak długo? – zapytałam w końcu, czując ciężar łez napływających do oczu. – Jak długo mnie oszukujesz?

Michał spuścił głowę.

– Magda, ja…

Jego milczenie mówiło więcej niż cokolwiek, co mógłby powiedzieć.

Czuję się jak idiotka

Mąż wyjechał wcześnie rano, zostawiając mnie w zupełnym rozbiciu. Mimo obietnicy, że „porozmawiamy później”, wiedziałam, że coś się skończyło. Mateusz wszedł do kuchni z torbą pełną zakupów, najwyraźniej chcąc odciągnąć mnie od mrocznych myśli.

– Kupiłem twoje ulubione ciasto – powiedział, kładąc pakunek na stole. – Jak się trzymasz?

– Czuję się jak idiotka – westchnęłam, przyciskając dłoń do skroni. – Przez lata wierzyłam, że wszystko między mną a twoim ojcem jest w porządku.

– Mamo, to nie twoja wina – odparł Mateusz stanowczo, siadając naprzeciw mnie. – Tata to zawalił, nie ty.

Przez chwilę panowała cisza. Mateusz wpatrywał się we mnie, a ja czułam, jak w moich oczach zbierają się łzy.

– Czy jest coś jeszcze, co powinnam wiedzieć? – zapytałam drżącym głosem.

Spojrzał na mnie, a potem sięgnął po telefon. Po chwili milczenia pokazał mi kolejne zdjęcia.

– Znalazłem to na jego komputerze, kiedy próbowałem rozgryźć, co się dzieje – przyznał z wahaniem. – Nie chciałem, żebyś to widziała, ale teraz…

Wzięłam telefon do ręki. Każde zdjęcie było jak cios prosto w serce. To nie była chwilowa słabość. To było życie, które prowadził równolegle do naszego.

– Od kiedy o tym wiesz? – zapytałam cicho.

– Kilka tygodni – odpowiedział, unikając mojego wzroku.

Patrzyłam na syna, czując jednocześnie wdzięczność i ból.

– Dziękuję, że mi to powiedziałeś – wyszeptałam, a Mateusz ujął moją dłoń w swoich, dając mi ciche wsparcie, którego tak bardzo potrzebowałam.

Serce rozsypane na kawałki

Wieczorem Michał wrócił do domu z torbą na ramieniu i zmęczeniem wypisanym na twarzy. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i ciężkie kroki na korytarzu. Zacisnęłam dłonie na krawędzi fotela, czując, jak napięcie ściska mi żołądek.

– Siadaj – powiedziałam cicho, wskazując na fotel naprzeciwko.

Usiadł wolno, jakby próbował zyskać na czasie.

– Magda… – zaczął, ale uniosłam dłoń, przerywając mu.

– Teraz ja mówię. Wiesz, co to jest? – wskazałam na zdjęcia.

Przesunął po nich wzrokiem, a jego twarz stężała.

– Skąd to masz? – zapytał cicho.

– Nie to jest ważne. Ważniejsze jest pytanie: jak długo?

Michał opuścił wzrok na podłogę.

– Kilka lat – przyznał szeptem.

Kilka lat. Te słowa zadźwięczały w mojej głowie jak echo, które nie chciało ucichnąć.

Przez kilka lat mnie oszukiwałeś. Jak mogłeś? – zapytałam, starając się utrzymać głos w ryzach.

– Nie chciałem cię zranić.

– Nie chciałeś? – przerwałam z goryczą. – Każda chwila, kiedy udawałeś kochającego męża, była jednym wielkim kłamstwem.

Michał zaczął coś mówić, ale podniosłam rękę.

– Nie. Nie teraz.

Spojrzał na mnie, jakby chciał coś dodać, ale zamiast tego wstał i wyszedł bez słowa, zostawiając mnie w pustym pokoju z sercem rozsypanym na kawałki.

To nie jest „niechcący”

Michał wrócił do domu dwa dni później, bez zapowiedzi, jakby nic się nie wydarzyło. Siedziałam w kuchni, udając, że skupiam się na składaniu prania. Gdy wszedł, od razu poczułam jego nerwową energię.

– Musimy porozmawiać – rzucił na wstępie.

Uniosłam głowę, patrząc na niego chłodno.

Już rozmawialiśmy. Wyjdź.

– Nie mogę tak po prostu wyjść! – krzyknął, a jego głos odbił się echem od ścian. – Nie chcę tego tak zostawić.

– A ja nie chciałam być zdradzana przez lata – odparłam zimno, stawiając kosz na pranie na podłodze. – Ale nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.

Michał podszedł bliżej, jego twarz była napięta, niemal błagalna.

– To nie jest takie proste, Magda. Ja… Nie wiem, jak to się stało. Nie chciałem tego!

– Nie chciałeś? – parsknęłam, nagle eksplodując gniewem. – Przez kilka lat przytulałeś ją, dotykałeś, kłamałeś mi prosto w oczy. To nie jest „niechcący”!

Wstałam gwałtownie, niemal przewracając krzesło.

– Zastanawiasz się, jak to się stało? Ja ci powiem: przestałeś szanować mnie i naszą rodzinę. Myślałeś, że nie zauważę, że się nie zorientuję?

Michał westchnął ciężko, przecierając twarz dłońmi.

– Magda, ja… – zaczął, ale rzuciłam mu zdjęcia na stół.

– Patrz na to.

Zamilkł, widząc fotografie. W jego oczach zobaczyłam coś, co mogło być wstydem.

To koniec. Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć.

Stał bez słowa, a ja czułam, jak kipią we mnie tłumione przez lata emocje. W końcu wycedziłam:

– Jeśli naprawdę zależy ci na rodzinie, to odejdziesz.

Nie odpowiedział. Powoli skinął głową, jakby zrozumiał, że walka jest skończona.

W sercu nosiłam żal

Minęły dwa miesiące. Michał wyprowadził się, a ja powoli uczyłam się żyć na nowo. Syn był dla mnie największym wsparciem – z każdym dniem udowadniał, jakim jest wspaniałym człowiekiem.

Czy Michał próbował walczyć o nas? Tak, ale wiedziałam, że nie mogę już wrócić do życia w cieniu jego kłamstw. Nie odpowiedziałam na jego listy ani wiadomości. W sercu nosiłam żal, ale też nadzieję, że ta decyzja jest najlepsza dla mnie i naszego syna. Tamtego wieczoru, gdy usiadłam z Mateuszem przy kuchennym stole, pierwszy raz od dawna poczułam spokój.

– Poradzimy sobie, mamo – powiedział, chwytając mnie za rękę.

Skinęłam głową. Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, ale byłam gotowa zmierzyć się z każdym wyzwaniem. Dla siebie. Dla syna. I choć serce wciąż bolało, wiedziałam, że zrobiłam krok w stronę wolności. Czas leczył rany, a ja postanowiłam dać sobie szansę na nowe życie.

Reklama

Magda, 48 lat

Reklama
Reklama
Reklama