Reklama

Od kilku lat pracuję w dużej firmie. Każdego dnia starałam się dawać z siebie wszystko, bo od dłuższego czasu marzyłam o awansie. Jednak ostatnio mąż rzuca złośliwe komentarze o mojej pracy i zarobkach. To sprawia, że czuję się rozdarta między pracą a domem. Nie wiedziałam jednak, że sukces zawodowy może zamienić moje życie w piekło.

Reklama

Byłam z siebie dumna

Długo zbierałam się na odwagę, żeby przekazać mężowi dobrą wiadomość. To było dla mnie wielkie osiągnięcie, ale nie byłam pewna, jak on na to zareaguje.

Dostałam ten awans! I podwyżkę! Wreszcie! – powiedziałam z uśmiechem, niemal podskakując z radości na krześle.

Piotr spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko.

– No super, gratuluję… Teraz to już chyba tylko prezeska przed tobą – powiedział z ironią.

Zamarłam na chwilę, nie wiedząc, jak odpowiedzieć.

– Co ty mówisz…? Przecież to dobra wiadomość, prawda? – spytałam niepewnie, szukając w jego oczach potwierdzenia.

Piotr spuścił wzrok i odparł:

Dla ciebie na pewno. Nie wiem, czy dla nas.

Nie tak wyobrażałam sobie jego reakcję. Zaczęłam się zastanawiać, czy on naprawdę cieszy się z mojego sukcesu, czy może ten awans sprawił, że coś między nami zaczęło pękać. Całą noc nie mogłam zasnąć, przewracając się z boku na bok. Czułam, jak narasta we mnie napięcie. Z jednej strony byłam dumna z siebie, z drugiej czułam, że nasza relacja zaczyna się kruszyć. Czy ten awans był tego wart? A może już od dawna coś między nami nie grało, tylko teraz dopiero zaczęłam to dostrzegać?

Czułam się rozdarta

Przez kolejne tygodnie czułam, że między nami jest nie tak. Mąż wycofał się, unikał kontaktu wzrokowego i coraz częściej zamykał się w sobie. Każda próba rozmowy kończyła się niepowodzeniem. Pewnego wieczoru, kiedy po raz kolejny jedliśmy kolację w milczeniu, nie wytrzymałam.

Co się z tobą dzieje? – zapytałam, starając się ukryć narastającą frustrację.

Piotr odłożył widelec na talerz i spojrzał na mnie chłodno.

Nie mam teraz siły na pogaduszki – odpowiedział, unikając mojego wzroku.

Czułam, że zaraz eksploduję. To nie był ten Piotr, którego znałam.

– Staram się dla nas! Nie widzisz, ile to dla mnie znaczy? – próbowałam przemówić mu do rozsądku.

To, co usłyszałam w odpowiedzi, było jak cios prosto w serce.

– Właśnie widzę! Praca jest dla ciebie najważniejsza, a ja…? Kim ja jestem w tym wszystkim?! – wybuchnął z nagłą złością, której się nie spodziewałam.

Cała moja pewność siebie, cały mój entuzjazm wyparował w sekundę. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście to wszystko była moja wina. Czy powinnam była zrezygnować z awansu? Byłam rozdarta. Czułam, jak napięcie między nami staje się nie do zniesienia.

Łzy napłynęły mi do oczu

Pewnego dnia wróciłam z pracy i zastałam Piotra siedzącego na kanapie w salonie. Wyglądał na zamyślonego, a jego wzrok był utkwiony w jednym punkcie na ścianie. Wiedziałam, że coś się szykuje, coś, czego obawiałam się od dawna.

– Co się dzieje? Przecież widzę, że coś jest nie tak – zaczęłam, próbując utrzymać spokój w głosie.

Jego reakcja była natychmiastowa. Zerwał się z kanapy, patrząc na mnie z gniewem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

Czujesz się teraz lepsza ode mnie, co?! Awans, pieniądze, wszystko! A ja? Jestem nikim! – krzyczał, a jego głos odbijał się echem po ścianach.

Łzy zaczęły napływać mi do oczu, ale starałam się je powstrzymać.

– To nie moja wina! Robię to dla nas – próbowałam tłumaczyć, ale każde moje słowo zdawało się jedynie podsycać jego złość.

Piotr spojrzał na mnie z bólem, ale jednocześnie z determinacją, której się nie spodziewałam.

– Nie mogę tak żyć. Czuję się zdradzony. Odchodzę – oznajmił, a jego słowa były jak lodowate ostrze wbijające się w moje serce.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. W jednej chwili cały mój świat się zawalił.

– Nie, proszę… Nie rób tego… – wykrztusiłam z siebie.

Mąż odwrócił się i wyszedł. Jak do tego doszło? Czy naprawdę straciłam go na zawsze? Miałam wrażenie, że cały mój świat rozpada się na kawałki.

Świat mi się zawalił

Kiedy Piotr zniknął za drzwiami, poczułam, jak cała moja siła odpływa. Osunęłam się na kanapę, a łzy, które tak długo wstrzymywałam, zaczęły spływać po moich policzkach. Czułam się tak, jakbym straciła nie tylko męża, ale też część siebie. Następnego dnia spotkałam się z moją najbliższą przyjaciółką. Z trudem opowiedziałam jej o rozstaniu, starając się nie dać się ponownie ponieść emocjom.

– To nie twoja wina. On nie potrafił znieść twojego sukcesu – powiedziała Basia, kładąc dłoń na mojej.

– Ale czy naprawdę musiał odchodzić? Może powinnam odpuścić ten awans… – zastanawiałam się na głos, próbując zrozumieć, gdzie popełniłam błąd.

Przyjaciółka spojrzała mi prosto w oczy, jej głos był stanowczy.

– Nie. On powinien cię wspierać, a nie karać za twoje marzenia.

Jej słowa były dla mnie jak balsam na ranę, choć nadal nie mogłam uwolnić się od poczucia winy. Czułam się zagubiona w tej nowej rzeczywistości. Przez kolejne dni nie przyniosły mi odpowiedzi. Każda chwila spędzona w pustym mieszkaniu przypominała mi o naszej wspólnej przeszłości i marzeniach, które teraz wydawały się nierealne. Zastanawiałam się, czy moja kariera była tego warta. Czy rzeczywiście sukces zawodowy zawsze musi oznaczać stratę w życiu osobistym?

W głowie miałam mętlik

Siedziałam w pustym mieszkaniu, wpatrując się w telefon. Już kilka razy napisałam wiadomość do Piotra, ale za każdym razem brakowało mi odwagi, by ją wysłać. Każde słowo zdawało się ważyć tonę, a ja nie byłam pewna, czy cokolwiek, co napiszę, będzie miało znaczenie.

– Czy naprawdę trzeba wybierać między miłością a pracą? – powiedziałam do siebie, próbując uporządkować chaos w mojej głowie. – Czy sukces zawsze oznacza stratę? Może on miał rację… Może naprawdę za dużo chciałam?

Każda próba racjonalizacji sytuacji prowadziła mnie do tego samego punktu – poczucia winy i zagubienia. Byłam zdeterminowana, by znaleźć sposób na naprawienie tego, co się stało, ale jednocześnie czułam, że nasze drogi rozeszły się na dobre. Zamknęłam oczy, próbując sobie przypomnieć wszystkie te chwile, kiedy mąż był dla mnie oparciem. Wszystkie wspólne chwile, marzenia i plany. Czy naprawdę miało się to wszystko skończyć tylko dlatego, że osiągnęłam coś, do czego dążyłam całe życie?

Czułam się rozdarta i przytłoczona stratą. Zrozumiałam, że muszę nauczyć się żyć z tym, co się stało i znaleźć nową drogę. To, co mogłam zrobić teraz, to skupić się na sobie, na odbudowaniu tego, co zostało zniszczone i odnalezieniu sensu w tej trudnej sytuacji. Wiedziałam, że to nie będzie łatwe, ale musiałam spróbować.

Musiałam być silna

Siedząc w swoim ulubionym fotelu, zastanawiałam się nad tym, co przyniosły mi ostatnie miesiące. Otrzymałam upragniony awans, ale straciłam miłość, którą pielęgnowałam przez lata. Pustka po Piotrze ciążyła mi na sercu, ale wiedziałam, że nie mogę się cofnąć. Czułam, że muszę dokonać wyboru – albo pogrążę się w żalu, albo postaram się odnaleźć w tym chaosie coś nowego. Może to, co wydawało się końcem, tak naprawdę było początkiem czegoś nowego? Życie, mimo że pełne bólu, miało mi jeszcze wiele do zaoferowania. Może czekało mnie coś, czego jeszcze nie potrafiłam dostrzec. Zdałam sobie sprawę, że czasem trzeba coś stracić, żeby docenić to, co się ma.

Może nadszedł czas, by skupić się na sobie, na swoich zainteresowaniach, na życiu, które tak długo podporządkowywałam innym. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, że każda decyzja, którą podejmę, będzie wymagała odwagi. Ale czułam, że gdzieś w tym wszystkim jest nadzieja. Zrozumiałam, że życie często nie współgra z naszymi oczekiwaniami. Ale byłam gotowa spróbować, by z tej pustki uczynić coś wartościowego.

Choć rana po rozstaniu była wciąż świeża, powoli zaczęłam się z nią oswajać. To, co się wydarzyło, zostawiło trwały ślad, ale jednocześnie uświadomiło mi, że jestem silniejsza, niż myślałam. I może pewnego dnia będę mogła spojrzeć na te doświadczenia z wdzięcznością. Zrobiłam pierwszy krok w stronę nowego początku. Jeszcze wiele przede mną, ale byłam gotowa.

Ola, 30 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama