„Mąż mnie nie zauważał, więc gdy spotkałam Michała to była tylko kwestia czasu. Jego dotyk był jak powrót do życia”
„Kiedyś potrafiliśmy rozmawiać godzinami – o planach, filmach, o tym, co czuliśmy. Teraz nie pamiętam, kiedy ostatni raz spojrzał mi w oczy. Od miesięcy czuję się jak cień w jego życiu, przezroczysta, zbędna. Staram się, ubieram, maluję, ale on nie zauważa niczego. Nie zauważyłby, gdybym zniknęła”.

- Redakcja
Wieczory w naszym domu zawsze wyglądały tak samo. Ja w kuchni, Rafał przy komputerze. Dwie wyspy, między którymi od dawna nie kursują żadne promy. Gotowałam kolację, stawiałam talerze, siadałam naprzeciwko niego.
– Jak w pracy? – pytałam z przyzwyczajenia.
– Jak zawsze – odpowiadał bez odrywania wzroku od ekranu.
Potem cisza. Słyszałam tylko stukot jego widelca o talerz i dźwięk powiadomień z telefonu. Kiedyś potrafiliśmy rozmawiać godzinami – o planach, filmach, nawet o tym, co czuliśmy. Teraz nie pamiętam, kiedy ostatni raz spojrzał mi w oczy. Od miesięcy czuję się jak cień w jego życiu, przezroczysta, zbędna. Staram się, ubieram, maluję, ale on nie zauważa niczego. Czasem myślę, że gdybym zniknęła, nie zauważyłby od razu. Leżąc nocą obok niego, czuję się bardziej samotna niż kiedykolwiek. Tęsknię za prostym gestem – dotykiem dłoni, pytaniem: „Jak się czujesz?”. Zamiast tego dostaję milczenie. Z każdym dniem coraz częściej myślę, że nie chcę już tak żyć. Nie chcę być tylko żoną od kolacji i prania. Chcę znów czuć, że dla kogoś istnieję.
Poczułam ciepło w sercu
Spotkaliśmy się zupełnie przypadkiem – w kawiarni przy dworcu, gdzie schowałam się przed deszczem. Stał przy ladzie, trzymając papierowy kubek z kawą i uśmiechnął się tak, jakbyśmy widzieli się wczoraj, a nie dziesięć lat temu. Michał. Dawny znajomy z uczelni, zawsze trochę szalony, wiecznie roześmiany.
– Alina? To naprawdę ty? – zaśmiał się, odkładając kubek. – Niewiarygodne! Wyglądasz tak samo.
– Przestań – machnęłam ręką – tak samo to ja wyglądałam dziesięć kilo temu.
– Nie gadaj. Dalej masz ten sam błysk w oczach.
Usiedliśmy przy oknie. Rozmawialiśmy o wszystkim – o pracy, dawnych znajomych, głupich wykładowcach. Po raz pierwszy od dawna ktoś słuchał mnie z uwagą. Patrzył, reagował, śmiał się z moich żartów. Czułam, jak coś we mnie się rozluźnia, jak odżywa część, którą od lat przykrywałam codziennością. Kiedy wstałam, żeby się pożegnać, dotknął mojej dłoni – lekko, nieśmiało.
– Fajnie cię znów zobaczyć – powiedział. – Zawsze miałaś w sobie spokój, którego mi brakowało.
Wracałam do domu z dziwnym ciepłem w sercu. Rafał siedział jak zwykle – plecami do mnie, zapatrzony w ekran.
– Wróciłaś? – rzucił.
– Tak. Padało.
– Mhm.
Nic więcej. A ja pierwszy raz od dawna chciałam coś opowiedzieć. O kimś. O tym, jak to jest, kiedy ktoś patrzy na ciebie tak, jakbyś naprawdę była.
Spotkałam się z Michałem
Na początku były tylko wiadomości. Niewinne, krótkie – „Jak ci minął dzień?”, „Znowu pada, jak wtedy w kawiarni”. Odpowiadałam, choć wiedziałam, że nie powinnam. Z każdą wiadomością czułam jednak coś, czego w moim małżeństwie od dawna brakowało – zainteresowanie, ciepło, uważność. Michał pamiętał, że nie piję kawy z mlekiem, że lubię stare piosenki Grechuty. Rafał od miesięcy nie wiedział nawet, jaką mam herbatę w kubku. Po tygodniu zadzwonił.
– Mogę cię usłyszeć? – zapytał.
Nie umiałam odmówić. Rozmawialiśmy godzinę, może dwie. O życiu, o tym, co nas boli, o samotności, która nie krzyczy, tylko cicho dławi.
– On cię nie widzi – powiedział nagle. – Gdybym miał kogoś takiego jak ty, nigdy bym nie pozwolił ci czuć się niewidzialną.
Zamilkłam. Chciałam zaprzeczyć, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Wieczorem próbowałam porozmawiać z Rafałem.
– Czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytałam cicho.
– Alina, nie dramatyzuj – westchnął. – Przecież jesteśmy razem, prawda?
Tak, byliśmy razem. Dwoje ludzi przy jednym stole, w dwóch różnych światach. Następnego dnia spotkałam się z Michałem. Uśmiechnął się na mój widok tak, jakby czekał całe życie. Usiadłam naprzeciwko niego, a w głowie dźwięczało mi jedno pytanie. Gdzie kończy się rozmowa, a zaczyna zdrada?
To było jak powrót do życia
Nie planowałam tego. Przysięgam, że nie. To miał być tylko spacer, chwilowe oderwanie od tej szarości, od cichego domu, w którym nawet zegar tykał z wyrzutem. Michał zaprosił mnie do siebie, bo „zrobił pyszną herbatę i trzeba ją z kimś wypić”. Głupi pretekst, ale poszłam. Jego mieszkanie pachniało kawą i farbą olejną. Na ścianach wisiały obrazy – trochę chaotyczne, trochę smutne, jakby malował nimi swoje samotne wieczory.
– Nie powinniśmy – powiedziałam, gdy stanął blisko.
– A może właśnie powinniśmy – wyszeptał.
I wtedy pękło coś, co długo trzymało mnie w ryzach. Jego dotyk był jak powrót do życia, którego już dawno nie czułam. Ciepło, oddech na szyi, dłonie, które nie pytały, tylko prosiły o bliskość. W jednej chwili zniknęły wszystkie „nie wolno”, „nie wypada”, „co ludzie powiedzą”. Byłam tylko ja – kobieta, której ktoś wreszcie pragnął. Po wszystkim leżałam w ciszy, słysząc bicie własnego serca. Michał zasnął, a ja patrzyłam w sufit, czując ciężar, którego nie uniosę. Wracałam do domu o świcie. Rafał spał na boku, z lekko otwartymi ustami. W sypialni pachniało jego perfumami, a na krześle leżała koszula, którą kiedyś lubiłam mu prasować. Usiadłam na brzegu łóżka i zapłakałam cicho. Zdradziłam go, ale jeszcze bardziej zdradziłam samą siebie.
W końcu sama wybuchłam
Od tamtej nocy Rafał zaczął coś wyczuwać. Może to była moja cisza, może unikanie spojrzeń, może zapach innego mężczyzny, który mimo wszystko zostawał gdzieś na skórze. Patrzył na mnie dłużej niż zwykle, jakby próbował coś odczytać z mojej twarzy, ale milczał. A ja chodziłam po domu jak cień, rozdarta między wstydem a gniewem. Któregoś wieczoru, gdy wrócił z pracy później niż zwykle, wszystko we mnie pękło.
– Zawsze tylko praca, praca, praca! – wykrzyczałam, zanim zdążyłam się powstrzymać. – Nawet nie zauważyłeś, że od miesięcy nie rozmawiamy!
– A ty myślisz, że to wszystko dla kogo? – odparł ostro. – Że te nadgodziny robię dla przyjemności?
– Dla siebie! Zawsze tylko dla siebie! – łzy paliły mnie pod powiekami. – A może gdybyś kiedyś spojrzał na mnie, nie musiałabym szukać tego, gdzie indziej!
Słowa zawisły między nami, ciężkie, nieodwracalne. Rafał pobladł, zrobił krok do tyłu.
– Co ty powiedziałaś? – zapytał, głosem już nie gniewnym, tylko cichym, przerażonym.
Zamilkłam. Nie potrafiłam się cofnąć, cofnąć już się nie dało. Widziałam, jak w jego oczach rodzi się podejrzenie, jak zaczyna układać w głowie mozaikę, której wcale nie chciał zrozumieć.
– Z kim? – spytał w końcu.
Nie odpowiedziałam. Tylko łzy spływały mi po policzkach.
Nie próbowałam go zatrzymać
Siedzieliśmy naprzeciw siebie jak obcy ludzie. On z rękami splecionymi na kolanach, ja z oczami wbitymi w podłogę. W powietrzu wisiała ta rozmowa – nieuchronna, jak burza, której nie da się zatrzymać.
– Z kim? – powtórzył spokojniej, ale w tym spokoju było coś gorszego niż krzyk.
– To nie ma znaczenia – wyszeptałam. – To i tak koniec.
– Dla mnie ma. Chcę wiedzieć.
Podniosłam głowę. Jego twarz była nieruchoma, jakby chciał powstrzymać każdą emocję.
– To nie była zemsta – powiedziałam, dławiąc się słowami. – To była samotność. Czułam się przezroczysta. Chciałam, żeby ktoś mnie zobaczył, dotknął, zapytał, jak się czuję.
Zamknął oczy i przez chwilę tylko oddychał. Potem wstał.
– A mnie zostawiłaś z ciszą. Na zawsze.
Nie próbowałam go zatrzymać. Wyszedł bez słowa, a drzwi zatrzasnęły się tak głośno, że aż drgnęły ramki na ścianie. Siedziałam długo w pustym mieszkaniu, czując, jak to wszystko, co było naszym życiem, kruszy się pod ciężarem milczenia. Kiedy później usłyszałam jego kroki w korytarzu, przez moment chciałam uwierzyć, że wrócił, ale to było tylko echo wspomnień, które już nie należały do mnie.
Alina, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Jesienią całymi dniami dziergałam wełniane szaliki. Nie sądziłam, że dzięki nim na stare lata zostanę businesswoman”
- „Mąż zapędził mnie do garów, więc upiekłam sobie sukces. Kasa rośnie jak na drożdżach, a on ma kwaśną minę”
- „Mój zięć to nieudacznik i bumelant, który nie dba o rodzinę. Nie wiem, gdzie córka miała oczy, gdy brała go za męża”