„Skoro mąż był zimny jak lód, to ogrzałam się w ramionach kochanka. Gdy odkrył zdradę, powiedział mi tylko jedno zdanie”
„Iwo poderwał się, ale to było jak w zwolnionym tempie. Spojrzenia pełne paniki, ubrania rozrzucone po pokoju, a w progu Filip. – No proszę. – Jego głos był chłodny. Nie było w nim krzyku, ani furii. Tylko cicha, zimna obojętność. – Widziałem to wcześniej w głowie. Wiedziałem, że do tego dojdzie”.

- Redakcja
Czasami myślę, że moje życie toczy się jakby obok mnie. Obowiązki piętrzą się jak góra prania w kącie, której nie mam już siły ruszać. Każdy dzień wygląda podobnie – pobudka, śniadanie dla córki, odprowadzanie jej do przedszkola, praca zdalna, szybki obiad, powrót Filipa z delegacji albo… W zasadzie Filip coraz mniej czasu spędza w domu. Właściwie nie wiem, kiedy to się zaczęło – ten dystans między nami. Niby jesteśmy razem, niby coś tam do siebie mówimy, ale to jakby przez szybę – ciche, odległe, bez emocji. Ostatnio mam wrażenie, że mój mąż bardziej kocha swoją pracę niż mnie.
A ja? Czasami patrzę w lustro i nie poznaję tej zmęczonej, trochę zgaszonej kobiety. I wtedy pojawia się Iwo – zawsze uśmiechnięty, zawsze w dobrym humorze. Przyjaciel mojego męża, który potrafi rzucić żartem, dotknąć dłoni mimochodem i sprawić, że czuję się znów… widziana. Jego spojrzenie pali mnie gdzieś pod skórą, a serce zaczyna bić szybciej. Wiem, że to niebezpieczne. Wiem, że nie powinnam… ale czy potrafię się oprzeć?
Zgubiłam gdzieś rozsądek
Filip wyjechał rano. Zostawił za sobą kubek z resztką kawy na stole i krótkie „wracam za trzy dni”. I tyle. Jak zwykle. Wieczorem, kiedy w mieszkaniu zrobiło się cicho, a ja siedziałam na kanapie z książką, która wcale mnie nie wciągała, zadzwonił Iwo.
– Hej, co tam u ciebie? – usłyszałam jego ciepły głos, a serce zabiło mi mocniej.
– Nuda. Siedzę w domu i zdycham z braku towarzystwa – zaśmiałam się, zaskoczona swoją szczerością.
– To może wyskoczysz ze mną na wino? Mam butelkę czegoś wyjątkowego – powiedział, a ja przez chwilę walczyłam ze sobą.
– Wiesz, co, czemu nie? – usłyszałam siebie, zanim mój mózg zdążył się wtrącić.
Siedzieliśmy razem w jego salonie, przygaszone światło, ciepłe czerwone wino w kieliszkach. Śmialiśmy się z jakichś głupot, a Iwo co chwilę rzucał te swoje urocze, nieco zbyt osobiste komentarze.
– Natalia… zawsze byłaś piękna. Ale teraz… teraz to w ogóle nie fair – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Zawstydzona, spuściłam wzrok, czując, jak rumieńce zalewają mi policzki.
– Przestań. Co ty opowiadasz… – wyszeptałam, ale jego spojrzenie sprawiało, że głos grzązł mi w gardle.
– Mówię, co myślę. I co czuję.
Wypiłam łyk wina, czując, jak moje serce wali jak oszalałe. I wtedy – poczułam, jak jego ręka delikatnie dotknęła mojej dłoni, zostając tam o sekundę za długo. Czułam, jak mój rozsądek krzyczy nie, a ciało… ciało chciało być bliżej.
Czy to był tylko flirt? Czy już przekroczyliśmy granicę?
Czułam jego oddech na skórze
Nie pamiętam dokładnie, jak to się stało. Jedna lampka wina, potem druga… Iwo siedział blisko, pachniał tym swoim ciepłym, drzewnym zapachem, a ja czułam, jak moje serce bije coraz szybciej. Rozmawialiśmy o głupotach, o starych wspomnieniach, o tym, jak Filip kiedyś zaciął się nożem przy krojeniu chleba i jak śmialiśmy się do łez.
– Pamiętasz, Natalia? Jak on wtedy przeklinał, a ty cała we łzach ze śmiechu… – Iwo uśmiechnął się szeroko.
– Pamiętam. – Skinęłam głową, a w moim głosie coś drgnęło. Ciepło. Tęsknota.
A potem przysunął się bliżej.
– Natalia… od dawna chciałem ci coś powiedzieć.
Zamarłam. Czułam jego oddech na skórze, ciepły, drżący.
– Nie mów. To… to nie ma sensu. – Ale moje słowa były słabe, puste, jakby wypowiedziane z obowiązku, nie z serca.
– To ma sens. Dla mnie ma. Bo ty… ty jesteś inna. Zawsze byłaś. Wiesz, jak długo czekałem, żeby tak na ciebie spojrzeć?
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego, jakbym zobaczyła go po raz pierwszy – jego oczy ciemne, pełne pragnienia, usta tak blisko.
I wtedy – jego dłoń, ciepła, pewna, dotknęła mojej twarzy. Przesunął palcami po moim policzku, a ja zamknęłam oczy, czując, jak całe moje ciało reaguje na ten dotyk.
– Iwo… to nie jest dobre.
– Dobre czy złe, Natalia… to prawdziwe.
A potem się pochyliliśmy i wszystko inne przestało istnieć.
Powiedział coś, co wbiło mnie w ziemię
Drzwi do mieszkania otworzyły się z cichym kliknięciem. Zamarłam. Leżałam jeszcze w jego ramionach, naga, z włosami rozsypanymi na poduszce. Iwo poderwał się gwałtownie, ale to było jak w zwolnionym tempie – spojrzenia pełne paniki, nasze ubrania rozrzucone po całym pokoju, a w progu… Filip.
– No proszę. – Jego głos był chłodny, aż przeszył mnie dreszczem. Nie było w nim krzyku, nie było furii. Tylko cicha, zimna obojętność.
– Widziałem to wcześniej w głowie. Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie.
– Filip… – głos mi zadrżał. Chciałam się podnieść, coś powiedzieć, cokolwiek, ale słowa więzły mi w gardle.
– Spokojnie, Natalia. Nie musisz nic mówić. – Jego wzrok zatrzymał się na Iwo, który milczał, blady jak ściana. – Ty też nic nie mów. Nie muszę was pytać, co tu się stało.
I wtedy dodał coś, co wbiło mnie w ziemię.
– Może to lepiej. Może to właśnie jest początek czegoś nowego… dla nas wszystkich.
Patrzył na mnie tak, jakbym nie była już jego żoną, tylko jakimś eksperymentem.
– Co ty mówisz? – szepnęłam, a w moim głosie była rozpacz.
– Może właśnie tego potrzebowaliśmy… – odpowiedział cicho, beznamiętnie, jakby to wszystko było tylko jakąś teorią, a nie moim życiem, moim sercem, moim błędem.
Nie wiedziałam już, co było prawdą
Siedzieliśmy w salonie, w tej samej przestrzeni, która jeszcze kilka godzin temu była tłem dla mojej zdrady. Filip patrzył na mnie spokojnie, jakby czekał na moje słowa. Iwo siedział obok, wpatrzony w podłogę, przygarbiony, jakby chciał się zapaść pod ziemię.
– Filip, o czym ty mówisz? – spytałam w końcu, z trudem powstrzymując drżenie głosu. – Chcesz mi powiedzieć, że... że to było w porządku?
– Nie w porządku, Natalia. Ale może... potrzebne. – Filip odchylił się na fotelu i mówił dalej, jakby omawiał sprawy służbowe. – Od dawna czuję, że nasze małżeństwo to teatr. Ja grałem rolę męża, ty żony. A tak naprawdę byliśmy dwojgiem ludzi, którzy się mijali.
– Więc dlatego mnie zostawiłeś? Wyjeżdżałeś, wracałeś obcy? – krzyknęłam, a łzy same zaczęły płynąć.
– Nie zostawiłem. Po prostu… przestałem cię zatrzymywać.
Spojrzałam na Iwo, który wciąż milczał.
– Iwo… ty o tym wiedziałeś?
– Nie… – wydukał, a ja już nie wiedziałam, co było prawdą, a co kłamstwem.
Nie wiedziałam już kim jestem
Wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami, jakby to mogło odciąć wszystko to, co się stało. Chciałam uciec, zniknąć, zniknąć z tym wszystkim, co czułam. Szłam przed siebie, nie wiedząc, dokąd, łzy zaciskały mi gardło, dłonie drżały. W głowie słowa Filipa powtarzały się jak echo – „Nie zostawiłem cię, po prostu przestałem cię zatrzymywać”.
Czy to naprawdę był koniec? Czy to ja zniszczyłam nasze małżeństwo, czy może Filip już dawno je pogrzebał, tylko nie miał odwagi mi powiedzieć? A Iwo… co z nim? Był dla mnie jak bezpieczna przystań, a teraz czułam się jak topielica, którą wyrzuciło na brzeg.
Zatrzymałam się na pustym placu, pod latarnią. Zadzwoniłam do Iwo.
– Natalia? – odebrał, jego głos pełen niepokoju.
– Nie wiem, co robić – wyszeptałam.
– Wróć do domu. Wróć do nas.
– Do nas? – zapytałam z goryczą.
Cisza. Tylko cisza.
Wracałam do mieszkania późno w nocy. Filip siedział w salonie, patrzył w ekran telewizora, Iwo obok, z pustym wzrokiem. Patrzyli na mnie, jakby czekali, co postanowię. Jakby czekali, aż wybiorę, komu teraz oddam swoje serce. Ale ja... ja nie wiedziałam, co wybrać. Nie wiedziałam już, kim jestem.
Chciałam cofnąć czas
Siedziałam na kanapie, wpatrując się w puste filiżanki, jakby miały mi podpowiedzieć odpowiedź. Filip – mój mąż, człowiek, z którym dzieliłam życie, plany, nasze dziecko. Iwo – ten, który sprawił, że znów poczułam się żywa, że znów zaczęłam się śmiać. I ja – kobieta w potrzasku, rozdarta między tym, co było, a tym, co mogłoby być.
Filip podszedł i usiadł naprzeciwko mnie.
– Natalia… możemy zacząć od nowa. Ale musisz tego chcieć.
Spojrzałam na niego – spokojnego, opanowanego, jakby wcale nie był zraniony. Albo… może właśnie dlatego? Iwo milczał. Jego spojrzenie było smutne, ale była też w nim cicha prośba – „Nie odchodź całkiem”. A ja? Chciałam cofnąć czas. Wrócić do momentu, w którym wszystko było proste, czyste, niewinne. Ale to było już niemożliwe.
Wstałam, spojrzałam na nich obu.
– Nie wiem. Potrzebuję czasu. Potrzebuję... siebie.
Wyszłam, zostawiając ich tam, w tej ciszy pełnej pytań, na które sama nie miałam odpowiedzi.
Natalia, 30 lat
Czytaj także:
- „Byłam przekonana, że trafiła mi się cudowna teściowa. Po 3 latach dowiedziałam się, co wyczynia za moimi plecami”
- „Na Dzień Dziecka mój syn dostał tylko bolesne rozczarowanie. Samotna matka nigdy nie zastąpi dziecku ojca”
- „Po wypadku zamieszkałem z wnukiem i dopiero wtedy zrozumiałem błędy z przeszłości. Nie wiem, czy odzyskam bliskich”