„Mąż mnie zdradził, a ja w odwecie zrobiłam coś strasznego. 1 króciutkie zdanie zmieniło życie jego rodziny w koszmar”
„Damian udawał niewinnego, choć dobrze wiedziałam, że latami mnie zdradzał. A ja, zamiast odejść z godnością, pragnęłam, by coś w nim drgnęło. By poczuł chociaż cień tego, co ja czułam przez lata. I wtedy podjęłam decyzję, której konsekwencje dopadły nas wszystkich”.

- Redakcja
Kiedy dziś wracam myślami do tamtego dnia, mam wrażenie, jakbym patrzyła na obcą kobietę. Stałam wtedy na korytarzu, w sądzie, czekając na kolejną rundę rozwodowych przepychanek, i czułam w sobie tylko zmęczenie. Nie rozpacz, nie gniew – zmęczenie, które szukało ujścia. Damian udawał niewinnego, choć dobrze wiedziałam, że latami mnie zdradzał. A ja, zamiast odejść z godnością, pragnęłam, by coś w nim drgnęło. By poczuł, chociaż cień tego, co ja czułam przez lata. I wtedy podjęłam decyzję, której konsekwencje dopadły nas wszystkich.
Chciałam go zranić
Kiedy weszliśmy do mieszkania jego rodziców po kolejnym spotkaniu rozwodowym, atmosfera była jak zawsze chłodna. Teściowa, Izabela, patrzyła na mnie z politowaniem, jakby od pierwszego dnia wiedziała, że nie nadaję się na żonę jej syna. Teść, Ryszard, był milczący, trzymający emocje zawsze na wodzy, człowiek, którego trudno było rozgryźć. Damian próbował udawać spokojnego, ale widziałam, jak zaciska szczękę. I nagle to uczucie żalu, które tyle czasu dźwigałam, po prostu mnie przerosło.
– Przestańcie na mnie patrzeć jak na winowajczynię – rzuciłam, odkładając na stół klucze. – Wszyscy robicie z Damiana ofiarę.
Damian prychnął.
– A nie jestem ofiarą?
– Nie – odpowiedziałam ostro. – I wiesz o tym najlepiej.
Teściowa westchnęła teatralnie.
– Wydaje mi się, że to już nie ma sensu. Powinniście po prostu zamknąć tę sprawę.
Stałam przez chwilę, czując drżenie w dłoniach. Chciałam, żeby Damian poczuł coś więcej niż to jego wyuczone „nic mnie nie rusza”. Chciałam go zranić, choć wtedy jeszcze nie rozumiałam, jaką cenę zapłacę.
– Może faktycznie – powiedziałam wolno. – Może powinnam powiedzieć w końcu prawdę.
Damian spojrzał na mnie z irytacją.
– Jaką znowu „prawdę”? – zapytał.
A ja, zanim zdążyłam się zatrzymać, wypowiedziałam słowa, które miały nas wszystkich pociągnąć w przepaść.
– Miałam romans z twoim ojcem.
W ciszy, jaka zapadła, słychać było tylko tykanie zegara na ścianie. Ryszard pobladł, Damian otworzył usta, a Izabela chwyciła się poręczy krzesła.
– Co ty powiedziałaś? – wyszeptał Damian.
I wtedy zrozumiałam, że powiedziałam za dużo. Ale było już za późno.
Nie było już odwrotu
– Weronika, powiedz, że to żart – odezwał się w końcu Ryszard, choć jego głos był słaby, jakby mówił z głębokiego tunelu.
– Może wreszcie przyznasz, że twój ojciec traktował mnie z większym szacunkiem niż ty? – rzuciłam do Damiana, próbując brzmieć pewnie, choć serce waliło mi jak szalone.
Izabela patrzyła na męża z miną, której nie potrafię zapomnieć – mieszaniną strachu i obrzydzenia.
– Ryszard… czy to prawda? – zapytała cicho.
– Oczywiście, że nie! – oburzył się. – To jakieś absurdalne oskarżenie!
Damian odsunął krzesło z taką siłą, że aż zaskrzypiało.
– Czyli kłamiesz? – warknął w moją stronę.
– A czy kiedykolwiek chciałeś słuchać tego, co mówię? – odpowiedziałam.
Wyszłam na balkon, chcąc złapać oddech, ale słyszałam ich głosy przez uchylone drzwi.
– Ona próbuje nas skłócić – mówił Ryszard. – Damian, musisz jej zabronić szerzenia takich bzdur.
– A skąd mam wiedzieć, że to bzdury?! – krzyknął Damian. – Może naprawdę coś między wami było?!
Izabela zaczęła płakać, co tylko dolało oliwy do ognia.
– Całe życie ci ufałam – szeptała do męża. – Całe życie…
Damian wybiegł na balkon.
– Powiedz mi prawdę – powiedział, a jego oczy były pełne gniewu. – Przysięgnij, że to nie wydarzyło się naprawdę.
Stałam zacięta, nie potrafiąc już wycofać się z własnych słów.
– Może gdybyś mnie nie zaniedbywał... – odpowiedziałam tylko.
A wtedy wiedziałam, że w oczach tej rodziny stałam się czymś więcej niż wrogiem. Stałam się ich końcem.
Nie tak miało być
Minęły dwa tygodnie od tamtej rozmowy, a ja obserwowałam wszystko z dystansu. Wieści dochodziły do mnie przez znajomych i wspólnych przyjaciół Damiana. Podobno Izabela wyprowadziła się do siostry. Damian odmówił spotkań rodzinnych, a Ryszard wpadł w milczenie tak głębokie, że nikt nie był w stanie go z niego wyciągnąć. Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie Damian. Głos miał ochrypły, zmęczony.
– Weronika… musimy porozmawiać.
– Nie mamy o czym.
– O tym, co powiedziałaś.
– Od kiedy interesuje cię to, co mam do powiedzenia? – Spytałam chłodno.
– Dlaczego to powiedziałaś?! – wybuchł. – Matka mnie unika, ojciec nie odbiera telefonów, a ja siedzę w mieszkaniu i nie wiem, w co wierzyć!
Usiadłam na kanapie, przyciskając telefon do ucha.
– Damian, ty przez lata traktowałeś mnie jak powietrze – powiedziałam. – Może w końcu coś do ciebie dotrze.
– Więc z zemsty zrujnowałaś moją rodzinę?!
– Twoja rodzina była do niczego na długo przed tym, zanim ja się pojawiłam.
Po tamtej rozmowie Damian zamilkł na kilka dni. A ja? Zamiast ulgi czułam coś dziwnego – coś jak niepokój. Nie tak miało być. Chciałam, żeby zabolało jego, nie ich.
Poczułam ukłucie winy
W końcu ponownie pojawił się pod moimi drzwiami. Zobaczyłam go przez wizjer – zmęczonego, z podkrążonymi oczami. Otworzyłam, zanim zdążył zapukać po raz drugi.
– Mogę wejść? – Zapytał.
Wpuściłam go, choć czułam, jak ściska mnie w gardle.
– Mama jest załamana – zaczął. – A ojciec… wygląda, jakby postarzał się o dziesięć lat. Powiedz mi: to prawda, czy nie?
– Damian…
– Powiedz! – podniósł głos.
– Nie – odpowiedziałam w końcu. – To nieprawda.
Usiadł ciężko na krześle.
– Dlaczego to zrobiłaś?
– Bo chciałam, żebyś poczuł, jak to jest, kiedy ktoś, kogo kochasz, wybiera innych zamiast ciebie.
Patrzył na mnie długo.
– Ale nie tylko mnie to zraniło – powiedział. – To uderzyło w ludzi, którzy nigdy ci niczego nie zrobili.
– Twoja matka przez całe nasze małżeństwo traktowała mnie jak intruza – odparłam. – A twój ojciec zawsze milczał i przymykał oko na twoje wyskoki. Wasza rodzina nigdy nie zrobiła dla mnie nic dobrego.
Damian przesunął dłonią po twarzy.
– Wiesz… ojciec naprawdę się załamał. Zaczął nawet pytać, czy mógł coś zrobić, żebyś źle to odebrała.
Wtedy pierwszy raz poczułam ukłucie winy tak wyraźne, że odebrało mi oddech.
– Damian, ja… nie chciałam…
– Ale zrobiłaś – przerwał. – I teraz musisz to odkręcić.
Musiałam z tym żyć
Spotkanie z jego rodzicami odbyło się w ich ogrodzie. Siedzieli obok siebie, choć wyraźnie oddaleni o kilka centymetrów więcej niż zwykle. Izabela miała zaczerwienione oczy, Ryszard patrzył w ziemię.
– Dziękuję, że przyszłaś – powiedział cicho Ryszard.
– Muszę coś wyjaśnić – zaczęłam, a głos mi drżał. – To, co powiedziałam… nie było prawdą.
Izabela spojrzała na mnie ostro.
– Dlaczego więc to powiedziałaś?
– Byłam wściekła na Damiana. Na wszystko, co między nami się stało. Na to, co mi zrobił. Jak bardzo mnie skrzywdził swoimi zdradami. Chciałam mu się odpłacić… i nie pomyślałam, że odbije się to na was.
Ryszard westchnął ciężko.
– Zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd – powiedział. – A ty jednym zdaniem wszystko zniszczyłaś.
– Wiem – wyszeptałam. – Ale ja też wiele wycierpiałam przez waszego syna.
Izabela ścisnęła dłoń męża.
– To było okrutne – powiedziała. – Nie tylko dla Damiana. Dla nas wszystkich.
– Przepraszam – odpowiedziałam szczerze. – Naprawdę przepraszam.
Nikt nie odpowiedział od razu. Dopiero po chwili Ryszard skinął głową.
– Czas pokaże, czy potrafimy to zostawić za sobą.
A ja wiedziałam, że nie chodzi o to, aby oni mi wybaczyli. Chodziło o to, czy ja potrafię żyć z tym, co zrobiłam.
Nie jestem z tego dumna
Minęło kilka miesięcy. Formalności rozwodowe zostały zakończone, Damian wyprowadził się do innego miasta, a jego rodzice powoli odbudowywali swoje relacje. Nie oczekiwałam, że będą ze mną w kontakcie – i nie byli. Ale słyszałam, że zaczęli znowu razem chodzić na długie spacery i rozmawiać spokojniej niż wcześniej. Paradoksalnie moja kłamliwa zemsta zmusiła ich do przyjrzenia się sobie nawzajem.
A ja? Nauczyłam się czegoś o sobie. Chciałam zemsty. Chciałam, żeby Damian poczuł się choć raz tak nieważny jak ja przez lata. Ale nie przewidziałam, że kiedy podaje się truciznę, ona nie wybiera ofiary. Rozlewa się na wszystkich.
Czasem siedzę na balkonie mojego nowego mieszkania i myślę o tamtej chwili, kiedy wypowiedziałam kłamstwo, które zmieniło rzeczywistość. Nie po to, żeby się katować, ale żeby pamiętać, że słowa mogą niszczyć bardziej niż czyny. Nie jestem dumna z tego, co zrobiłam. Ale staram się tego nie zapominać. Bo zapomnienie byłoby najgorszą formą powtórzenia błędu.
Weronika, 34
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Rodzina myśli, że 50 lat to za późno na ślub. A ja nic nie poradzę, że zakochałam się w młodszym facecie z Internetu”
- „Mąż szedł do pracy, a ja do sąsiada na pięterko. Gdy nasionko wykiełkowało i spojrzałam dziecku w oczy, zamarłam”
- „Mam 64 lata i 2 śluby za sobą, ale nie powiedziałem ostatniego słowa. Rodzina nie rozumie, że do 3 razy sztuka”