Reklama

– Nigdy w życiu! Nie wybaczę mu tego, co mi zrobił. Okropnie mnie skrzywdził. Poczułam się oszukana przez osobę, której ufałam najbardziej na świecie. Daj już spokój, nie próbuj mnie namawiać! – krzyczałam z żalem do Karoliny, mojej przyjaciółki.

Reklama

– Daj mi słowo, że chociaż to rozważysz – upierała się przy swoim.

– No dobra, zastanowię się nad tym – rzuciłam, byleby tylko dała mi święty spokój.

Wszystko nagle się zmieniło

Wszystko zaczęło się banalnie. Mniej więcej rok temu, Witek wyjawił mi, że się zakochał i mnie zostawia. Byłam totalnie zszokowana tą wiadomością i nawet nie próbowałam go zatrzymywać czy błagać, żeby został. Zachowałam twarz, ale od tamtego momentu moje podejście do facetów zmieniło się o 180 stopni

Niedługo po tym, jak mąż znalazł sobie nową partnerkę, ich związek się rozpadł. Zaczął wydzwaniać i błagać, żebym mu wybaczyła. Moje przyjaciółki, które wiedziały o wszystkim, co się wydarzyło, gorąco mnie namawiały, abym dała mu jeszcze jedną szansę. Przyznaję, że zarówno przed nimi, jak i przed mężem udawałam silną kobietę, która doskonale sobie radzi w pojedynkę. Jednak w głębi serca tęskniłam za mężczyzną, jakim był dawniej Witek, zanim to wszystko się stało...

Dobrze, że miałam jeszcze córkę

Moją jedyną radością była 8-letnia córka Zosia, która wyrosła na piękną i bystrą dziewczynkę. Nie sprawiała mi żadnych problemów. Tylko gdy wieczorem siedziałyśmy we dwie w mieszkaniu, a Zosia wypytywała o swojego ojca, moje serce niemal pękło z rozpaczy. Próbowałam poświęcać jej tyle uwagi, ile tylko mogłam.

Od czasu do czasu jeździłyśmy z jej przyjaciółkami na rowerową przejażdżkę poza miasto albo wybierałyśmy się do kina. Dziewczynki uwielbiały też chodzić do siebie i zostawać na nockę – taki nowy trend. Nie byłam z tego powodu zadowolona, bo nie przepadałam za samotnością.

– Mamuś, dostałam zaproszenie od Justynki, tej nowej dziewczynki w naszej klasie. Wiesz, ona jest taka nieśmiała. Czy mogłabym zostać u niej na noc? Inaczej może poczuć się urażona. Justynka nie ma mamy, wiesz? I zawsze wygląda na przygnębioną...

– Jasne, nie mam nic przeciwko, tylko pamiętaj, żeby zachowywać się grzecznie i nie sprawiać kłopotów jej tacie – odpowiedziałam, no bo jak mogłabym odmówić?

Zosia z miejsca chwyciła za komórkę, aby przekazać koleżance te wspaniałe wieści. Dziewczynki ustaliły, że jeszcze tego samego dnia, przed zmrokiem, Justynka przyjedzie z tatą po Zosię do nas do domu.

Zaprzyjaźniliśmy się

Muszę przyznać, że pan Robert wywarł na mnie naprawdę pozytywne wrażenie.

– Nie ma pani pojęcia, jak bardzo jestem wdzięczny za to, że przystała pani na tę „imprezę". Justynka jest taka zamknięta w sobie. Okropnie się obawiałem, czy poradzi sobie w nieznanym jej środowisku. No wie pani, jak ciężko jest takiemu dziecku, kiedy nie ma się mamy... – Dlatego jestem taki szczęśliwy, widząc, z jaką serdecznością Zosia się nią zaopiekowała.

Gdy tylko wyszli, zaczęłam dumać nad tym, co czuje moja córeczka w związku z tym, że tata od nas odszedł. O czym mi nie mówi...

Wieczorna wyprawa okazała się być strzałem w dziesiątkę, a sytuacja zmusiła mnie do zacieśnienia relacji z Robertem, co sprawiło, że staliśmy się sobie bliscy jak przyjaciele. Od czasu do czasu wychodziliśmy razem na kawę, film albo zakupy. Nawet nie wiem. kiedy zaczęłam mu się wyżalać i opowiadać o swoich kłopotach. Mieliśmy ze sobą świetny kontakt.

Koleżanka chciała mnie wyswatać

Pewnego razu, kiedy przyszedł odebrać swoje dziecko, natknął się u mnie na Karolinę.

– Wow, co za gość! – wyrwało się jej, gdy sobie poszli. – Czy coś was łączy? – spytała z ciekawością.

– Nie mam dla ciebie dobrych wieści, dobrze wiesz, co myślę o facetach. Raz się przejechałam i koniec.

– Taaa, na bank ma kogoś i olewa cię kompletnie – wtrąciła kąśliwie moja najbliższa kumpela.

– A wyobraź sobie, że jest wolny jak ptak, to wdowiec z dwójką dzieci. Może ty się wokół niego zakręcisz, ile jeszcze zamierzasz być singielką? – oddałam jej pięknym za nadobne.

– Wiesz co, chyba muszę to rozważyć – stwierdziła, śmiejąc się pod nosem.

Spotkałam męża

Robiąc zakupy razem z Robertem, wpadłam na Witka. Ten moment uzmysłowił mi, do jakiego stopnia okłamywałam samą siebie przez ostatnie miesiące. Ściana, którą z taką precyzją stawiałam, zawaliła się w mgnieniu oka.

– Wciąż go kochasz, prawda? – bardziej uznał niż zapytał Robert, gdy wróciliśmy z miasta po zakupach.

– Serio to aż tak widać? – zapytałam zaskoczona.

– No tak, ale nie walcz z tym, co czujesz, zwłaszcza że twój małżonek spoglądał na ciebie identycznie. Zazdroszczę ci, bo przed tobą jeszcze wszystko, a przede mną ta szansa już dawno przepadła.

Podczas naszej rozmowy poczułam się na tyle swobodnie, że zaczęłam opowiadać o swoich uczuciach. Wyznałam mu, jak bardzo brakuje mi męża i jak ciężko mi zaakceptować to, że zostałam zraniona przez jego niewierność. Mimo wszystko nadal nie potrafię mu tego wybaczyć.

– Posłuchaj, facet, który ostatecznie zrywa z kochanką i błaga cię o przebaczenie, chyba naprawdę zrozumiał, że popełnił błąd. Daj mu jeszcze jedną szansę. Nie zapominaj też o tym, co czuje Zosia – ona potrzebuje was obojga. Kiedy przekonasz się, że on rzeczywiście się zmienił, a jestem pewien, że tak jest, na pewno mu przebaczysz.

– Zastanowię się nad tym, obiecuję...

Miałam mętlik w głowie

Wszystko wywróciło się do góry nogami po upływie paru dni, gdy odezwał się Witek. Tak jak zazwyczaj, najpierw pogadaliśmy sobie o Zosi, a następnie poprosił, żeby przekazać jej telefon. Ich rozmowa trwała całkiem długo, a ja przyglądałam się córce z pewnej odległości i dostrzegałam, jak bardzo cieszy się z każdej minuty z tatą. Gdy tym razem się żegnali, Zosia ponownie wręczyła mi komórkę.

Mężowi chyba nie umknął brak zdecydowania, gdy ze sobą rozmawialiśmy. W jego głosie brzmiała czułość, a nasze rozmowy nie ograniczały się tylko do tematów związanych z Zosią. Później, pod przykrywką spraw dotyczących naszej pociechy, zaczęliśmy umawiać się w mieście. I nie był to jednorazowy przypadek. Spotykaliśmy się też u nas w domu. Oboje wyczuwaliśmy, że nasza relacja ulega przemianie.

Podczas jednego z naszych kolejnych spotkań, rzekomo w sprawie dodatkowych zajęć z angielskiego dla Zosi, Witek nieśmiało zapytał:

– A może dasz mi szansę i pozwolisz wrócić do domu?

Przytknęłam moje czoło do jego czoła, zupełnie jak na początku naszego związku. Delikatnie pogładziłam go po twarzy i odparłam:

– W porządku, dajmy sobie jeszcze jedną szansę.

Reklama

Ciężko było mi puścić mu to płazem, lecz ostatecznie machnęłam na to ręką. Nasz związek przeszedł poważny kryzys, ale Witkowi bardzo zależy, żeby to naprawić. Zosia jest wniebowzięta, że udało nam się dogadać.

Reklama
Reklama
Reklama