„Mąż mnie znudził, więc zmieniłam go na inny model. Wolę klepać słodką biedę, niż więdnąć w luksusie z nudziarzem”
„Gdy go zobaczyłam, stanęłam jak wryta. Na szczęście nikt tego nie zauważył ani nie skomentował. Zastanawiałam się, czy Olgierd o mnie pamiętał, o studenckim wypadzie do Niechorza i o tych nieśmiałych pocałunkach za garażami”.

- Redakcja
Gdy byłam młodsza, to imponował mi blichtr i prestiż. Od pewnego czasu na takie spotkania towarzyskie wychodzę tylko od wielkiego dzwonu. Praca męża wymagała jednak okazjonalnych wyjść. Niby nie musiałam, ale w niektórych sytuacjach wskazane było, żeby pokazał się z małżonką.
Jesteśmy małżeństwem od ponad 20 lat i niejedną beczkę soli razem zjedliśmy. Nasz związek od zawsze opierał się na solidnych podstawach i było w nim miejsca na zazdrość, czy robienie dziecinnych scen.
Ani ja, ani Marcel nie robiliśmy problemów, gdy jedno z nas miało ochotę wskoczyć na kolację ze znajomymi. Bo zazwyczaj wolny czas spędzaliśmy osobno. Jedynie raz w roku razem spotykamy się paczką starych przyjaciół. Najczęściej wynajmowaliśmy domek w górach i imprezowaliśmy tam kilka dni, leniuchując, wędrując po leśnych ścieżkach, śmiejąc się i grając w planszówki. Nie sądziłam, że najbliższe spotkanie wywróci moje życie do góry nogami.
Stanęłam jak wryta
Pełna pozytywnej energii spakowałam się na wyjazd. W piątek wieczorem już byliśmy na miejscu. Czekała na nas jednak mała niespodzianka. Wiedziałam, że Jarek rozstał się ze swoją wieloletnią partnerka, ale zamiast z nią, przyjechał z kolegą. Gdy go zobaczyłam, stanęłam jak wryta. Na szczęście nikt tego nie zauważył ani nie skomentował. Zastanawiałam się, czy Olgierd o mnie pamiętał, o studenckim wypadzie do Niechorza i o tych nieśmiałych pocałunkach za garażami. Z jednej strony byłam do niego niechętnie nastawiona. Nie miałam ochoty na wspominki. A z drugiej… było w nim coś intrygującego. Przyciągał mnie jak magnes.
– Przepraszam, że tak bez uprzedzenia przyjechałem z Olgierdem – powiedział Jarek, gdy znaleźliśmy się sami w kuchni.
– Jasne, przecież nie musisz się tłumaczyć. Jestem tylko nieco zaskoczona. Nie spodziewałam się.
– Wiem, że nie lubisz być zaskakiwana. Olgierd to mój przyjaciel z podstawówki. Jest świeżo po rozwodzie i wrócił w rodzinne strony. Ostatnio się przypadkiem zgadaliśmy i zaproponowałem mu wyjazd. Miejsce i tak już było opłacone… – zakończył cicho.
Nie odpowiedziałam. Pomyślałam sobie, że po rozstaniu z Aśką czuje się samotny. Szczególnie że zostawiła go dla przystojnego trenera i wyjechała z dnia na dzień do Hiszpanii. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dowiedzieć się więcej o Olgierdzie. W końcu nie widzieliśmy się tyle lat.
– Twój kumpel wie, w co się wpakował? Niech nie liczy, że może liczyć na taryfę ulgową – zaśmiałam się lekko, starając się ukryć swoje emocje.
– Jest w porządku. Na pewno nie będzie robił problemów.
– Mam nadzieję – odpowiedziałam, puszczając zadziornie oko do Jarka.
Zalałam herbatę i poszłam do przestronnego salonu, w którym już wszyscy siedzieli, śmiali się i rozmawiali. Coś dziwnego sprawiło, że nie mogłam oderwać wzroku od Olgierda.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa
Po kolacji w pobliskiej knajpce przenieśliśmy imprezę do domu. Panował niemały harmider. Szykowaliśmy przekąski, dostawialiśmy krzesła, a nawet znosiliśmy koce. Wieczór zapowiadał się wyjątkowo chłodny. Marcel próbował napalić w kominku, a ja starałam się zająć myśli. W pewnym momencie ktoś mnie szturchnął. Prawie się przewróciłam, ale w ostatnim momencie złapałam równowagę. Gdy podniosłam wzrok, zaniemówiłam. Przede mną stał Olgierd.
– Wszystko w porządku? – zapytał z troską w głosie.
– Nie... To znaczy tak… – powiedziałam niepewnie. – Nie wiem sama, chyba zakręciło mi się w głowie…
Olgierd patrzył na mnie z zaciekawieniem. Może nie takiej odpowiedzi się spodziewał? A może próbował sobie przypomnieć, skąd mnie zna? Oparłam się o stojący nieopodal fotel. Chciałam go oczarować, pokazać się z jak najlepszej strony, ale nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Cisza stawała się coraz bardziej niezręczna.
– To ty… – wyszeptał Olgierd. – Przez tyle lat cię szukałem…
Nie wiedziałam, co ze sobą począć ani co powiedzieć. Olgierd stał i patrzył na mnie jak zaczarowany. Wszystkie wspomnienia z młodości wróciły w jednej chwili. Nie chciałam, żeby mąż przyłapał nas w tej dwuznacznej sytuacji.
Nie kochałam męża
Impreza trwała w najlepsze, a mu udawaliśmy, że się nie znamy. Śmiałam się, rozmawiałam, a w głębi serca starałam się zagłuszyć dawne emocje. Olgierd był moja pierwszą wielką miłością. Spędziliśmy razem zaledwie trzy tygodnie, a potem każde z nas wróciło do swojego świata. Mimo że miało to miejsce ponad 30 lat temu, wciąż był to dla mnie magiczny czas. Z pewnością idealizowałam naszą relację. Jednak mniej lub bardziej świadomie, każdy późniejszy związek porównywałam do tej pierwszej, czystej, prawdziwej miłości.
Wieczorem szybko wróciłam do pokoju. W mojej głowie kłębiły się różne myśli i emocje. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie i kiedy zrezygnowałam z siebie. Gdzie się podziała Jagoda, która miała tyle marzeń, która chciała zwiedzać świat. Dziewczyna, która drwiła z przeciwieństw losu. Poczułam wewnętrzny bunt. Nie mogłam już dłużej być z Marcelem. Nasze życie było nudne, przewidywalne. Zdałam sobie sprawę, że nic nas nie łączy. Nie kochałam męża. Byłam z nim z przyzwyczajenia i wygody. Nagle poczułam, że muszę wyjść. Złapać świeży oddech.
Czułam się jak mała dziewczynka
Ubrałam się ciepło, zeszłam na dół i wymknęłam się na taras. Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam się powstrzymać. Czułam się jak mała dziewczynka. Nagle usłyszałam kroki za sobą. Pośpiesznie otarłam łzy i się odwróciłam. Olgierd przystanął bok mnie. Trzymał ręce w kieszeniach i pachniał obłędnie. Staliśmy tam przed chwilę w ciszy.
– Wyjedź ze mną – Olgierd wyszeptał mi wprost do ucha.
– Przecież mam męża.
– Kocham cię. Od tej pierwszej nocy w Niechorzu. To nasza szansa – powiedział, jakby nie słyszał mojej odpowiedzi. – Proszę…
– To było dawno, jesteśmy już innymi ludźmi – próbowałam zachowywać się racjonalnie, chociaż marzyłam o tym, by wpaść w jego ramiona.
– Nieprawda. Dobrze wiesz, że moglibyśmy zacząć razem wszystko od nowa. Nigdy nie przestałem o tobie myśleć.
– Jestem za stara na życiowe rewolucje.
– Nie daj się prosić – powiedział, muskając ustami moje włosy.
Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do domku. Jeszcze jedno słowo, a nasza rozmowa mogłaby zakończyć się namiętną wymianą pocałunków.
Próbowałam się wyciszyć
Następnego dnia rano wszyscy wstali w wyśmienitych humorach, a śniadanie szybko przeistoczyło się w istną biesiadę. Rozmowom nie było końca. W końcu mój mąż rzucił:
– Kto idzie zdobywać góry? Zaplanowałem ciekawą trasę.
Podniosły się entuzjastyczne okrzyki. Wszyscy byli pozytywnie nastawieni, w końcu to była nasza tradycja.
– W tym roku spasuję – powiedziałam słabym głosem. – Źle się czuję – skłamałam.
Prawda była taka, że potrzebowałam chwili dla siebie. Chciałam na spokojnie zastanowić się nad przyszłością mojego małżeństwa, znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytania. Olgierd spojrzał na mnie uważnie, jakby się domyślał, że to on jest powodem wszystkich moich wątpliwości.
Gdy wszyscy ruszyli na przechadzkę w kameralnym gronie, usiadłam przy kominku. Skupiłam się na oddechu i próbowałam się wyciszyć. Zanim jednak uspokoiłam skołatane nerwy, usłyszałam głos Olgierda.
– Można się do pani przysiąść? – powiedział wesoło i usiadł blisko mnie. Za blisko.
– Co ty tu robisz? Nie miałeś iść z ekipą?
– Miałem, ale… – wyszeptał, a potem spojrzał mi w oczy i pogładził mnie delikatnie po policzku.
Nie czekałam na dalsze wyjaśnienia. Nasze usta się spotkały. Tym razem nie zamierzałam tylko na tym poprzestawać. Zanim domek ponownie zapełnił się śmiechem przyjaciół, ja już znałam odpowiedź.
Dłużej nie mogłam udawać
Wieczorem podeszłam do męża, gdy przebierał się w cieplejsze ciuchy.
– Przepraszam – powiedziałam unikać jego spojrzenia.
– Za co? – Marcel nie krył zdziwienia.
– Odchodzę. Dłużej nie mogę udawać.
– O czym tu mówisz? Myślałem, że nam razem dobrze?
– Więdnę. Zrozumiałam, że muszę zawalczyć o siebie.
– Masz kogoś?
– To nie tak. Zasługujesz na szczerość. Po prostu nasz związek już dawno temu się skończył – powiedziałam cicho. – Przepraszam.
Zabrałam swoją walizkę i zeszłam na dół. Pod domem czekał na mnie Olgierd. Wróciliśmy razem do miasta. Nie byłam jednak pewna, czy to właśnie z nim chce wiązać swoją przyszłość. Przez chwilę było nam dobrze, ale czy to wystarczy? Czas pokaże. Najważniejsze, że w końcu zawalczyłam o siebie i o swoje marzenia.
Jagoda, 56 lat
Czytaj także:
- „Kobieta po emeryturze ma być już tylko nudną babcią. A ja wolę pilates i sanatorium od zmieniania pieluch”
- „Moja bogata teściowa pławi się w luksusach, a wnukom żałuje na nowe butki. Ale 1 zdaniem sprowadziłam ja do parteru”
- „Babcia w środku nocy uciekła z domu starców. Gdy usłyszałam od niej prawdę o tym miejscu, nie mogłam powstrzymać łez”