„Mąż mówił, że idzie po choinkę, a umawiał się z kochanką w hotelu. Nasz związek posypał się szybciej niż to drzewko"
„Każdy kąt mieszkania pokrywała delikatna warstwa kurzu, a choinka, która powinna była stać w rogu salonu, wciąż nie była kupiona. Czułam, że czas ucieka, a dni pełne przygotowań i radosnych chwil wymykają się spod kontroli. Miałam nadzieję, że wszystko ułoży się tak, jak sobie wymarzyłam, ale intuicja podpowiadała mi, że tym razem coś pójdzie nie tak".

- Redakcja
Zbliżały się święta, a w powietrzu unosił się zapach zimy i świeżo palonych świec. Każdy kąt mieszkania pokrywała delikatna warstwa kurzu, a choinka, która powinna była stać w rogu salonu, wciąż nie była kupiona. Czułam, że czas ucieka, a dni pełne przygotowań i radosnych chwil wymykają się spod kontroli. Miałam nadzieję, że wszystko ułoży się tak, jak sobie wymarzyłam, ale intuicja podpowiadała mi, że tym razem coś pójdzie nie tak.
Chciałam, żeby wszystko było idealne
Przygotowania do świąt zwykle spoczywały na moich barkach. Do zadań męża należało jednak znalezienie choinki. Przypominałam mu już od dawna, żeby zaczął się rozglądać za idealnym świątecznym drzewkiem i nie zostawiał tego na ostatnią chwilę. On jednak cały czas miał coś ważniejszego do zrobienia. A to musiał zostać dłużej w pracy, a to jakiś nagły wyjazd służbowy itd.
– Przecież pamiętam, nie musisz mi ciągle przypominać – mówił za każdym razem.
Choinka od zawsze była dla mnie bardzo ważna. Pamiętam, jak w dzieciństwie zawsze wybieraliśmy z rodzicami najpiękniejsze świąteczne drzewko. Teraz po latach w moim domu także zwracałam na to uwagę. Chciałam, żeby wszystko było idealne. Któregoś dnia mąż wrócił w końcu z pracy i powiedział, że jedzie po choinkę. Ucieszyłam się, że wreszcie dotarło do niego, że święta coraz bliżej i najwyższy czas się wziąć do roboty.
Mąż szybko zjadł obiad, zarzucił kurtkę i wyszedł w pośpiechu z mieszkania.
– Pewnie trochę mi zejdzie. Wrócę wieczorem – rzucił na odchodne.
Ja zostałam w wirze świątecznych przygotowań. Przetrząsnęłam szafki, znalazłam stare światełka, które pamiętały jeszcze moje dzieciństwo, i zaczęłam je rozwijać na parapecie. Przyniosłam także ze strychu pudełka z bombkami i świątecznymi łańcuchami, które oglądałam z sentymentem. W tym całym ferworze świątecznych przygotowań zapomniałam z tego wszystkiego spojrzeć na zegarek. W końcu zobaczyłam, że minęły już trzy godziny. Męża jednak nadal nie było. Zadzwoniłam jeden raz, drugi, ale telefon nie odbierał. Pomyślałam, że musi być duży tłok przed świętami, skoro nie ma go już tyle czasu. Westchnęłam głośno i wróciłam do swoich zajęć.
Nie mogłam tego ignorować
Około godziny 20.00 mąż napisał mi smsa, że się spóźni i będzie przed północą.
– Czy ty sobie żarty robisz? Czekam tu tyle czasu, a ty gdzieś szlajasz się po nocy – nagrałam się na poczcie. Zawsze musisz mi wywinąć jakiś numer – dodałam w złości.
Ręce mi opadły. Mieliśmy razem dekorować drzewko, wszystko już było gotowe, lampki i bombki czekały na swoje miejsce, ale wciąż brakowało najważniejszego elementu - czyli choinki. Miałam żal do męża, że wszystko zawsze jest na mojej głowie. A gdy poprosiłam o jedną prostą rzecz, to nawet na to nie mogłam liczyć, bo dla niego zawsze jest coś ważniejszego.
Przez lata przymykałam na to oko, ale z każdym rokiem zaczęło mi to doskwierać coraz bardziej. Zawodził, zawsze wtedy, gdy potrzebowałam go najbardziej. Wreszcie zaczęłam to zauważać i już nie mogłam tego ignorować, tak jak kiedyś. Postanowiłam nie czekać na niego. Zostawiłam kolację na stole, a sama wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Kiedy obudziłam się rano, on jeszcze smacznie spał. Nie miałam pojęcia, o której dokładnie wrócił, bo spałam twardym snem. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy oknie, spoglądając na opadające płatni śniegu. Mąż wstał pół godziny po mnie. Zobaczył, że nie jestem w humorze, więc tylko rzucił na dzień dobry: cześć.
– Gdzie byłeś pół nocy?
– Spotkałem na mieście dawnego kumpla, trochę nam zeszło, wiesz stare dzieje, tyle opowieści – odpowiedział od razu, jakby to zdanie czekało na odpowiedni moment.
– Naprawdę, nie mogliście się spotkać w innym terminie. Sam widzisz, jakie zamieszanie jest przed świętami. Wszystko na mojej głowie.
– Nie rób scen, to tylko kilka godzin.
– A co z choinką?
– Zaniosłem do garażu. Później ją wniosę.
Zjadł śniadanie w pośpiechu i pobiegł do pracy. A ja znów zostałam ze wszystkim sama.
Ja ci to wytłumaczę
Po południu zajęłam się porządkami. Zaczęłam od sypialni. Na fotelu znów w nieładzie leżały rzeczy męża. Ubrania, które miał wczoraj na sobie. Gdy podniosłam spodnie, aby zanieść je do prania z kieszonki wypadł rachunek. Spojrzałam na paragon - jakaś droga restauracja. Wydał tyle pieniędzy na spotkanie z kumplem? To nie w jego stylu - pomyślałam. Sięgnęłam głębiej do kieszeni, a tam kolejne dwa rachunki - jubiler i hotel, z wczorajszą datą. Naszyjnik, hotel....co jest grane? Patrzyłam na te świstki i nic z nich rozumiałam. Serce zaczęło mi bić szybciej z gniewu i niedowierzania.
Kiedy wrócił z pracy, usiadłam obok niego i zapytałam bez ogródek.
– Z kim i gdzie wczoraj byłeś?
– O co ci chodzi, przecież mówiłem, że siedziałem z kumplem na piwie.
– W tym małym barze na rogu osiedla. Nie wiem do czego zmierzasz.
– Tak, to powiesz mi w takim razie skąd te rachunki z wczoraj - hotel, jubiler, droga restauracja?
– Rzuciłam przed nim papierki.
Jego twarz zrobiła się blada.
– Skąd to masz?
– Wypadły z twoich ubrań. Chcesz mi coś powiedzieć?
– Jagoda, ja ci to wytłumaczę, daj mi tylko szansę.
– Jak długo to trwa? Słyszysz?
– 3 miesiące.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Zdenerwowana zaczęłam chodzić po salonie. Myślałam, że mój mąż szuka choinki na nasze wspólne święta, a on w tym czasie spędzał sobie w najlepsze czas z kochanką.
– Nie chcę cię znać. Jeszcze dziś masz się wyprowadzić.
Pół godziny później już go nie było. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami.
Musisz znaleźć w sobie siłę
Zadzwoniłam do koleżanki. Potrzebowałam rozmowy z kimś, komu mogłam się wypłakać. Kolejne dni były trudne. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Na szczęście mogłam liczyć na przyjaciółkę i siostrę, która, gdy tylko dowiedziała się, co się stało, od razu przyjechała.
– Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale musisz znaleźć w sobie siłę, aby przez to przebrnąć. Z czasem wszystko się ułoży.
Postanowiłam, że nie będę dłużej płakać. Mąż próbował jeszcze przepraszać, dzwonił, pisał smsy, ale byłam nieugięta. Nie mogłam mu tego wybaczyć, po tych wszystkich latach, które spędziliśmy razem. Wiedziałam jednak, że w końcu będę musiała podjąć ostateczną decyzję, co dalej. Nas już nie było. Po naszym związku zostały tylko wspomnienia. Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, chociaż wiedziałam, że to nie będzie łatwe.
Któregoś wieczoru zadzwonił dzwonek do drzwi. To był on. Postanowiłam, że nie mogę dłużej odkładać tej rozmowy. Wiedziałam, że nadchodzi moment, kiedy trzeba będzie skonfrontować się z nim twarzą w twarz. Otworzyłam drzwi, wszedł do środka.
– Czego chcesz?
– Błagam cię o jeszcze jedną szansę – usłyszałam w telefonie. Możemy to jeszcze naprawić.
– My? To nie ja zniszczyłam nasz związek, tylko Ty. Ja nie mam zamiaru nic naprawiać.
– Proszę, nie wymazuj tych wszystkich lat.
– To Ty je wymazałeś tym, co zrobiłeś. Nie ma już nas. Zrozum to wreszcie.
Kiedy wyszedł, zrozumiałam, że muszę wziąć się w garść. Czekały mnie pierwsze samotne święta. Aby nie myśleć o tym, co się stało rzuciłam się w wir przygotowań. Zaszyłam się w kuchni i zajęłam się pieczeniem pierników. Zapach cynamonu i goździków wypełnił mieszkanie i choć serce nadal biło gniewem, poczułam namiastkę spokoju.
Powoli odzyskuję swój spokój
Wieczorem usiadłam przy oknie, obserwując migające światła miasta. Widziałam ludzi spieszących z zakupami, śmiejących się i rozmawiających. Włączyłam starą kasetę z kolędami, której brzmienie przywoływało wspomnienia dzieciństwa. Zapach piernika, który piekłam, mieszał się z aromatem świeżo zaparzonej kawy, tworząc atmosferę, jaką chciałam mieć mimo jego nieobecności. Czułam, że powoli odzyskuję swój spokój i radość, choć w sercu wciąż tlił się gniew.
Świadomość, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by poczuć magię świąt pomimo jego nieobecności, dawała mi dziwny spokój. Wiedziałam, że to dopiero początek mojej drogi, ale poczułam, że mogę stawić czoła każdej kolejnej przeszkodzie. W tym momencie zrozumiałam, że święta nie zależą od jednej osoby. Moja siła i determinacja pozwoliły mi odbudować to, co wydawało się zniszczone, a samotność przestała być ciężarem. To były moje święta, moje decyzje i mój czas, którego nikt nie mógł odebrać.
Jagoda, 45 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Chciałam, by mój eks spędził z dziećmi Wigilię, więc zaprosiłam go z nową kobietą. Teraz cieszę się, że nam nie wyszło”
- „Mój mąż jest jak bryła lodu, a ja marzę o odrobinie czułości. Nie o takie małżeństwo mi chodziło”
- „Pierwsza Wigilia u rodziców mojego chłopaka miała być nowym etapem w naszym związku. Okazało się, że to początek końca”