„Mąż myślał, że go zdradzam i zrobił z naszego życia piekło. Gdy zażądałam rozwodu, poczułam ulgę”
„Każdy dźwięk telefonu, każda rozmowa z kimkolwiek była dla niego kolejnym powodem do podejrzeń. Nawet zwykłe wyjścia do sklepu stawały się pretekstem do pytań. Przestałam mówić mu, gdzie idę, z kim się spotykam. Zaczęłam unikać wszystkiego, co mogłoby wywołać kolejną burzę”.
- Redakcja
Kiedy wróciłam do domu po całym dniu w biurze, Janek siedział na kanapie, z pilotem w ręku, wpatrzony w telewizor. Nawet nie podniósł głowy, kiedy weszłam do salonu, ale zdążyłam się przyzwyczaić do jego milczenia. Ostatnio częściej bywał zamknięty w sobie. „Pewnie praca”, pomyślałam. W końcu oboje mieliśmy teraz trudniejszy okres. Rzuciłam torbę na krzesło, usiadłam obok i wyjęłam telefon. Miałam zamiar tylko szybko przejrzeć wiadomości, odłożyć urządzenie i odpocząć.
Nie minęła chwila, gdy zobaczyłam powiadomienie z Facebooka. Michał. Dawno o nim nie myślałam. Zaskoczyło mnie to. „Cześć Alina, co u Ciebie? Dawno się nie widzieliśmy...” – napisał. Patrzyłam na te słowa, zastanawiając się, dlaczego teraz? Dlaczego właśnie teraz, kiedy moje małżeństwo wydawało się kruche jak nigdy dotąd? Bez namysłu usunęłam wiadomość. Nie chciałam wracać do przeszłości. Problem w tym, że Janek to widział. Wiedziałam to po jego spojrzeniu. I wtedy wszystko zaczęło się psuć.
Mąż ciągle mnie podejrzewał
Od tamtego wieczoru Janek zaczął się zmieniać. Był bardziej nerwowy, patrzył na mnie spod oka, jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymywał się. Wydawało mi się, że w jego zachowaniu pojawił się niepokój, który stopniowo przeradzał się w coś gorszego. „To przez pracę”, powtarzałam sobie, ale podświadomie wiedziałam, że to nie tylko to. Wszystko zaczęło się od tamtej wiadomości od Michała.
Janek niby nic nie mówił, ale jego milczenie było głośniejsze niż słowa. Zaczęłam unikać zostawiania telefonu w jego zasięgu. Może dlatego, że czułam, jak wzbiera w nim podejrzliwość. Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy przy stole, nagle rzucił:
– Dlaczego ukrywasz przede mną swój telefon? – ton jego głosu był zimny, a ja zamarłam.
– Co? Nie ukrywam, po prostu... – zaczęłam, ale przerwał mi ostro:
– Widziałem tę wiadomość. Michał, tak? Dlaczego go usunęłaś?
Zaskoczył mnie swoją bezpośredniością. Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– To nic ważnego. Michał napisał z ciekawości, dawno się nie widzieliśmy, to wszystko. Usunęłam, bo nie chciałam, żebyś się niepotrzebnie denerwował.
Janek tylko pokiwał głową, ale w jego oczach zobaczyłam coś, co przyprawiło mnie o dreszcze. To nie była tylko zazdrość. To był lęk, który zaczynał powoli nas niszczyć.
Śledził każdy mój ruch
Janek nie odpuszczał, a każda najmniejsza rzecz wydawała mu się podejrzana. Zaczęłam czuć, jakbym była pod ciągłym nadzorem. Każdy dźwięk powiadomienia w moim telefonie wywoływał u niego nerwowe spojrzenie. Kiedy szłam do innego pokoju, czułam, że wpatruje się w moje plecy, analizując każdy mój ruch.
– To naprawdę nic, Janek – próbowałam tłumaczyć po raz kolejny, kiedy w kuchni po raz setny zapytał o Michała. – Napisał do mnie po latach, nie mam z nim kontaktu i nie zamierzam mieć.
Ale Janek nie słuchał.
– Dlaczego usunęłaś wiadomość? – powtarzał uparcie. – Jeśli to nic takiego, czemu mi tego nie pokazałaś?
Jego ton był coraz bardziej oskarżycielski, a ja zaczynałam tracić cierpliwość. Próbowałam go uspokoić, tłumaczyć, ale każde moje słowo wydawało się tylko dolewać oliwy do ognia.
– Bo wiedziałam, że tak zareagujesz – przyznałam w końcu, a wtedy jego spojrzenie zmieniło się.
– Więc przyznajesz, że coś przede mną ukrywasz? – jego oczy płonęły gniewem.
Wzięłam głęboki oddech, czując, że zbliżamy się do punktu, z którego nie będzie odwrotu. To przestała być rozmowa, a zaczęła walka o dominację. Jego podejrzenia rosły, a ja czułam, jak każda kolejna wymiana zdań pcha nas ku przepaści, której nie wiedziałam, jak uniknąć.
Czułam się osaczona
Wkrótce Michał przestał być jedynym problemem. Janek zaczął podejrzewać wszystko i wszystkich. Każda rozmowa z kolegą z pracy, każde spotkanie ze znajomymi stawało się dla niego dowodem na to, że coś ukrywam. Raz, kiedy wróciłam później niż zwykle po spotkaniu z przyjaciółką, zastałam go czekającego w przedpokoju, jakby szykował się na konfrontację.
– Z kim naprawdę byłaś? – zapytał, nawet nie próbując ukryć gniewu.
Spojrzałam na niego zmęczona. – Przecież mówiłam ci, byłam u Marty. Posiedziałyśmy, pogadałyśmy...
– Tak? A dlaczego nie odbierałaś, kiedy dzwoniłem? – naciskał. W jego oczach widziałam coś niepokojącego, jakby nie wierzył już w nic, co mówię.
– Miałam telefon w torebce, nie słyszałam – odpowiedziałam, próbując zachować spokój, ale w środku narastała we mnie frustracja.
– Jasne, zawsze masz jakieś wytłumaczenie – mruknął pod nosem, jakby do siebie, ale wystarczająco głośno, żeby mnie usłyszeć.
Zaczęło się to powtarzać. Cokolwiek robiłam, Janek znajdował w tym jakiś ukryty motyw. Kilka dni później przyszedł do salonu z moim telefonem w ręku.
– Kto to jest Mateusz? – zapytał lodowatym tonem.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co chodzi. – Mateusz? Kolega z pracy, mamy wspólny projekt. Co się znowu dzieje?
Janek pokazał mi wiadomość, którą wymieniliśmy na temat zadań. Jego twarz mówiła wszystko – widział w tym coś, czego nie było.
– Przestań, proszę. To tylko praca – powiedziałam stanowczo, ale on nie słuchał. Z każdym kolejnym dniem widział w moich kontaktach potencjalne zdrady, a ja coraz bardziej czułam, jak tracimy kontrolę nad naszym małżeństwem.
Odsunęliśmy się od siebie
Z dnia na dzień zaczęłam unikać rozmów z Jankiem. Wiedziałam, że każda wymiana zdań kończy się kłótnią. Czułam, że nie jestem w stanie go przekonać, że nic złego się nie dzieje. Powoli odsuwałam się od niego, a on zamykał się coraz bardziej w swoich paranoicznych myślach. Każdego wieczoru, kiedy wracałam do domu, atmosfera była ciężka jak nigdy wcześniej.
Kiedyś wróciłam zmęczona po długim dniu w pracy i poszłam od razu pod prysznic. Gdy wyszłam, zobaczyłam, że Janek siedzi na kanapie, z telefonem w dłoni. Moim telefonem. Wpatrywał się w ekran, przeglądając wiadomości, a ja natychmiast poczułam, jak wzbiera we mnie złość.
– Co ty robisz? – zapytałam, starając się zapanować nad głosem, choć ręce mi drżały.
– Sprawdzam, z kim jeszcze piszesz za moimi plecami – odpowiedział beznamiętnie, nawet na mnie nie patrząc.
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez chwilę staliśmy w ciszy, wpatrując się w siebie.
– Janek, nie poznaję cię – powiedziałam cicho. – Co się z nami stało?
Zamknął oczy, jakby chciał zignorować moje pytanie. Widziałam, że walczy ze sobą, że sam nie jest w stanie zrozumieć, co go opanowało. Ale jego działania mówiły same za siebie. Odsuwał mnie od siebie coraz bardziej, a ja czułam się w tym domu jak więzień. Każdy dźwięk telefonu, każda rozmowa z kimkolwiek była dla niego kolejnym powodem do podejrzeń. Nawet zwykłe wyjścia do sklepu stawały się pretekstem do pytań. Przestałam mówić mu, gdzie idę, z kim się spotykam. Zaczęłam unikać wszystkiego, co mogłoby wywołać kolejną burzę. W ten sposób zamykaliśmy się oboje w naszych lękach.
Nie mogłam tak dłużej żyć
W końcu nie wytrzymałam. Pewnego wieczoru, gdy znów zaczęliśmy się kłócić o coś błahego, poczułam, jak we mnie coś pęka. To była jedna z tych niekończących się rozmów, gdzie Janek znów próbował dowiedzieć się, z kim rozmawiam, dlaczego „ukrywam” telefon, czemu się spóźniłam. Każde słowo, każdy gest był dla niego kolejnym dowodem na zdradę, która nigdy nie miała miejsca.
Stałam w kuchni, słuchając jego oskarżeń. Czułam, jak narasta we mnie gniew, ale też smutek. Zamiast odpowiedzieć, patrzyłam na niego, zastanawiając się, gdzie podział się mężczyzna, z którym chciałam spędzić życie. Ten Janek, który stał przede mną, był już kimś zupełnie innym. Kimś, kto mnie więził, kto mnie nie znał i komu już nie chciałam tłumaczyć rzeczy, które powinny być oczywiste.
– Mam dość, Janek – powiedziałam nagle, przerywając jego wywód.
Jego twarz zamarła.
– Co? – zapytał zdezorientowany, jakby nie mógł zrozumieć moich słów.
– Nie mogę tak żyć. To nie jest życie, to więzienie. Podejrzenia, kontrola, brak zaufania… Złożę pozew o rozwód.
Zapanowała cisza. Nigdy nie widziałam, żeby Janek był tak zaskoczony. Przez chwilę patrzył na mnie, jakby chciał się upewnić, że to nie jest żart. Ale ja czułam tylko ulgę.
– Alina, proszę, nie… – zaczął mówić, ale ja nie miałam już sił na kolejne rozmowy.
– Już za późno, Janek. Próbowałam, ale nie mam siły walczyć o coś, co nie istnieje – odpowiedziałam, a jego spojrzenie przygasło.
W tej jednej chwili poczułam, jak ogromny ciężar spada mi z serca. Wiem, że ta decyzja była słuszna.
Alina, 32 lata