Reklama

Czasami wydaje mi się, że nasze małżeństwo to już tylko układ – on pracuje, zarabia, wyjeżdża, a ja... czekam. Czekam, gotuję, sprzątam, opiekuję się domem, znikam w codzienności. Zbyszek często mówił, że robi to dla nas, że potrzebujemy tych pieniędzy, że chce dla mnie dobrze. Ale ja coraz mniej w to wierzyłam. Wieczory były coraz cichsze, a między nami wyrastał mur. I wtedy trafiłam na profil Klaudii w mediach społecznościowych. Na zdjęcia, które zmroziły mi krew w żyłach. Był na nich Zbyszek. Na plaży. Uśmiechnięty, w jej ramionach.

Reklama

Miałam powody do niepokoju

Czekałam na niego, siedząc w kuchni, z telefonem w dłoni. Ekran był ciemny, ale zdjęcia Klaudii ciągle miałam w pamięci. Zbyszek miał wrócić o dziewiętnastej, a zegar wskazywał już dwadzieścia po. Usłyszałam szczęk klucza w zamku, a moje serce zabiło szybciej. Wszedł do mieszkania, jakby nic się nie stało, niosąc torbę i uśmiechając się lekko.

– Cześć, kochanie. Jak tam dzień? – rzucił, zdejmując kurtkę.

Nie odpowiedziałam. Wyciągnęłam telefon, otworzyłam aplikację i podsunęłam mu zdjęcie z Klaudią. Jego mina stężała.

– Sylwia… Co to jest? – próbował udawać spokój, ale widziałam, jak mięśnie na twarzy mu drgają.

– „Team work, team fun”? To dla ciebie praca, tak? Plaża, drinki, śmiechy? – głos mi drżał, a ręce ściskały telefon.

– To było... to znaczy, to tylko integracja zespołu. Klaudia robi zdjęcia, wrzuca, jakbyśmy się świetnie bawili, ale to nie tak, jak myślisz… – mówił szybko, splatając palce, jakby szukał oparcia.

– Nie tak? – przerwałam mu, czując, jak złość we mnie narasta. – Zbyszek, widzę, co widzę. Nie jestem ślepa!

– Sylwia, błagam, nie rób scen. To nic nie znaczyło. Wszyscy tam byliśmy, to zwykły wyjazd służbowy…

Cisza, jaka zapadła po tych słowach, była ogłuszająca. Siedziałam wpatrzona w niego, czując, jak coś we mnie pęka. Jego oczy uciekały gdzieś w bok, a ja nie wiedziałam, czy bardziej mnie boli to, co widzę, czy to, że on nadal próbuje mnie oszukiwać.

Chciałam poznać prawdę

Nie spałam całą noc. Wpatrywałam się w sufit, a myśli kłębiły mi się w głowie. „Może przesadzam? Może to faktycznie była tylko praca?”. Ale serce mówiło co innego. Rano, gdy Zbyszek wyszedł do pracy, nie wytrzymałam. Otworzyłam laptopa i zaczęłam przeglądać profil Klaudii. Kolejne zdjęcia – kolacje przy świecach, drinki z palemką, uśmiechy, głupie komentarze typu „Dream team forever”. W mojej głowie rozbrzmiewało jedno pytanie: dlaczego on nie mówił, że wyjazd był taki... intymny?

Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Karoliny, naszej wspólnej znajomej z pracy Zbyszka. Gdy usłyszała mój głos, w jej tonie wyczułam napięcie.

– Hej, Sylwia. Co słychać? – zapytała niby luźno.

– Chciałam tylko zapytać… Byłaś ostatnio na tym wyjeździe integracyjnym, prawda? – zaczęłam ostrożnie.

– No tak… Byłam – odpowiedziała, a w jej głosie coś zadrżało.

– Widziałam zdjęcia Klaudii. Zbyszek wygląda tam… no wiesz, jakby był dość blisko z nią. Chciałam zapytać, jak to wyglądało naprawdę? – naciskałam, czując, jak serce mi wali.

– Sylwia… wiesz, jak to jest na takich wyjazdach. Trochę wina, trochę luzu. Ale chyba nic wielkiego się nie działo. – mówiła niepewnie, a ja czułam, że nie mówi mi całej prawdy.

– Karolina, błagam. Powiedz mi, co wiesz.

– Ja naprawdę nic nie wiem… Nie chcę się mieszać – ucięła rozmowę, a ja zostałam z telefonem w dłoni, czując narastającą wściekłość i bezsilność.

Czułam się upokorzona

Wieczorem, kiedy Zbyszek wrócił, nie wytrzymałam. Siedziałam przy stole, a on znowu udawał, że nic się nie stało – rozmawiał o pracy, o korkach w mieście, o tym, jak zmęczony jest po delegacji. Patrzyłam na niego, a w środku gotowałam się ze złości. W końcu, nie wytrzymałam.

– Zbyszek, przestań. Przestań udawać, że wszystko jest w porządku. Co łączy cię z Klaudią?

Spojrzał na mnie zaskoczony, jakbym go spoliczkowała.

– Sylwia, serio? Mówiłem ci już – to tylko praca. Co ty sobie wyobrażasz?

– Nie jestem głupia – powiedziałam cicho, a łzy napłynęły mi do oczu. – Widziałam, jak na nią patrzysz, jak się do niej uśmiechasz. Nie mów, że to nic.

– Jesteś przewrażliwiona – odpowiedział, podnosząc głos. – Zawsze doszukujesz się problemów tam, gdzie ich nie ma. Zamiast być szczęśliwa, że mam pracę, że zarabiam, to robisz mi sceny o jakieś głupie zdjęcia!

– To nie są „jakieś głupie zdjęcia”! – krzyknęłam. – Nie rozumiesz, że to boli?! Że czuję się upokorzona?!

Zbyszek westchnął, przetarł twarz dłonią.

– Naprawdę, Sylwia... Nic się nie dzieje. Może powinnaś przestać siedzieć w domu i się nakręcać?

Jego słowa zabolały bardziej niż cokolwiek innego. Jakby cała ta sytuacja była moją winą. Siedziałam w milczeniu, a w głowie kołatała mi tylko jedna myśl: co, jeśli naprawdę to ja wariuję? Może to tylko moje przewrażliwienie…?

Prawda wyszła na jaw

Następnego dnia po pracy usiadłam na kanapie, bez sił, z uczuciem, że wszystko wymyka mi się spod kontroli. Telefon zawibrował. Spojrzałam na ekran – wiadomość od Karoliny. Drżały mi ręce, gdy odczytywałam krótką treść: „Pomyślałam, że powinnaś to zobaczyć”. Do wiadomości dołączone było zdjęcie. Zatrzymałam oddech, poczułam, jak robi mi się gorąco. To była plaża. Klaudia, uśmiechnięta, w krótkich szortach, a obok niej Zbyszek… całują się. Nie w policzek, nie przyjacielsko. To był pocałunek, w którym było coś więcej niż koleżeńskość.

Nie czułam, jak łzy zaczynają spływać mi po twarzy. Siedziałam nieruchomo, wpatrzona w ekran. Czułam się, jakby ktoś uderzył mnie prosto w serce. Wstałam, zdjęcie wciąż w dłoni, i poszłam do salonu. Zbyszek siedział na kanapie, oglądał mecz, jakby nic się nie wydarzyło.

– Zbyszek. – Mój głos był cichy, ale drżał od emocji. – Powiedz mi teraz, patrząc mi prosto w oczy… Czy to nic nie znaczyło?

Spojrzał na mnie, zamarł. Przez moment milczał, a potem spuścił wzrok.

– Sylwia… to się stało, ale to… to był tylko moment. To naprawdę nic nie znaczyło. Przysięgam.

Poczułam, że coś we mnie pęka.

– Nic nie znaczyło?! – prawie krzyknęłam. – Ty myślisz, że mnie tak oszukasz? Mam tego dosyć, Zbyszek! Dosyć tej twojej gry!

Nie odpowiedział. Siedział tylko, jakby nie wiedział, co powiedzieć. A ja… czułam, że zostałam sama, zupełnie sama.

Nie mogłam na niego patrzeć

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie. Ja – z oczami pełnymi łez, z telefonem na stole, z tym przeklętym zdjęciem, które wywróciło moje życie do góry nogami. On – skulony, z głową spuszczoną, jakby nagle wszystko go przygniotło. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Słychać było tylko tykanie zegara na ścianie i ciche brzęczenie lodówki.

– Sylwia, proszę cię… Daj mi jeszcze szansę – zaczął cicho, głosem, który teraz brzmiał obco. – To był błąd, chwila słabości. Wiesz, jak jest w pracy, te wszystkie wyjazdy, integracje, imprezy… Nie wiem, jak to się stało.

– Nie wiesz? – prychnęłam, a głos mi się załamał. – Nie wiesz, jak się stało, że całowałeś ją na plaży?!

Zacisnęłam pięści, wbijając paznokcie w dłonie. Czułam, jak wzbiera we mnie złość i bezsilność. Nie wiedziałam, co mam zrobić – zostać, odejść, krzyczeć, płakać? Moje myśli kłębiły się, a słowa Zbyszka tylko mnie dobijały.

– Sylwia, kocham cię. Naprawdę cię kocham. To nic dla mnie nie znaczyło. Proszę cię, nie odchodź. Nie rób tego – mówił, a w jego oczach widziałam strach.

Zamilkłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam na niego, a przed oczami miałam obrazy z tych zdjęć, jego uśmiech do niej, jej rękę na jego karku. Czułam, jak coś we mnie pęka, jakby to wszystko się rozpadło na kawałki, których nie da się już poskładać.

Nie umiałam mu wybaczyć

Siedziałam w kuchni, wpatrzona w kubek herbaty, która dawno już wystygła. Za oknem miasto powoli zasypiało, a ja czułam, że utknęłam w miejscu, z którego nie potrafiłam się ruszyć. Zbyszek leżał na kanapie – a może tylko udawał, że śpi. Powiedziałam, że potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Ale w głębi serca wiedziałam, że nie będę umiała mu wybaczyć.

Patrzyłam w okno, w ciemność, i czułam się tak, jakby moje życie rozsypało się na kawałki, których nie potrafiłam poskładać. Z jednej strony miałam ochotę spakować walizkę, zamknąć za sobą drzwi i już nigdy nie wrócić. A z drugiej strony… wspomnienia. Nasze wspólne chwile, drobiazgi – jak robił mi kawę rano, jak obejmował mnie od tyłu, jak śmialiśmy się z głupich filmów.

Chciałam wierzyć, że to był tylko błąd, słabość, moment zapomnienia. Że to nic nie znaczyło, tak jak mówił. Ale nie potrafiłam zapomnieć tego zdjęcia, tego uśmiechu, tego pocałunku. To wszystko nie dawało mi spokoju.

Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Patrzyłam na niego i zastanawiałam się, czy naprawdę warto to wszystko ratować. Czy potrafię żyć z tą myślą, że mnie zdradził, czy kiedykolwiek jeszcze będę mogła mu zaufać. Nie wiedziałam. Jedno było pewne – nic już nie było takie jak dawniej.

Sylwia, 35 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama