„Mąż od lat jest gościem w domu i ma w nosie dobro dzieci. Gdy poznałam powód, natychmiast chciałam rozwodu”
„Słowa Tomka całkowicie mnie zmroziły, ale przynajmniej były szczere. Przez lata myślałam, że moim obowiązkiem jest trwać przy mężu, ale teraz widziałam, że najważniejsze są dzieci. To dla nich musiałam działać”.
- Redakcja
Codzienne życie to dla mnie rutyna. Praca, szkoła dzieci, zakupy, gotowanie. Uważałam jednak, że kolacje powinny być momentem, kiedy cała rodzina może usiąść razem, porozmawiać i poczuć, że jest jednością.
Tyle że od lat ta wizja nie mogła się zrealizować. Mąż niemal nigdy nie siadał z nami do stołu. Pewnego dnia nasz dziesięcioletni syn, popatrzył na mnie z chłodną wnikliwością.
– Tata zawsze jest w pracy – powiedział ze smutkiem w głosie. – Może po prostu nie chce z nami być.
Jego słowa trafiły mnie prosto w serce.
Tata nas nie lubi
Tego wieczoru przygotowałam kolację. Stół był nakryty, a Tomka jak zwykle nie było.
Synek podniósł do ust kanapkę, ale odłożył ją, zanim wziął choćby kęs. Spojrzał na mnie poważnie.
– Mamo, czy tata nas nie lubi?
Zuzia spojrzała na niego zdziwiona, a potem przeniosła wzrok na mnie, czekając na odpowiedź. Poczułam, jak mój żołądek się ściska.
– Tata cię kocha – odpowiedziałam. – Ma po prostu dużo pracy, ale to nie znaczy, że mu na tobie i na nas nie zależy.
– Nie wygląda, jakby mu zależało – burknął Adaś, patrząc na drzwi, jakby liczył, że tata nagle się pojawi.
Po kolacji zadzwoniłam do mojej przyjaciółki. Ona zawsze potrafiła postawić mnie do pionu.
– To nie może tak wyglądać – powiedziała, gdy opowiedziałam jej o pytaniu syna. – Jeśli ty nic nie zrobisz, dzieci będą myślały, że tak wygląda normalna rodzina.
– A co mam zrobić? Powiedzieć Tomkowi, że ma natychmiast się zmienić?
– Powiedz mu, co czujesz. Jeśli tego nie zrobisz, nic się nie zmieni.
Magda miała rację. Musiałam porozmawiać z mężem.
Nie wiem, jak być ojcem
Czekałam na niego, choć wrócił znacznie później, niż się spodziewałam. Usłyszałam trzask klucza w zamku, a potem jego kroki w przedpokoju. Siedziałam w kuchni przy zimnej już herbacie.
– Jeszcze nie śpisz? – zapytał, wchodząc i zdejmując marynarkę.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam, ignorując jego pytanie.
Usiadł przy stole naprzeciwko mnie, wzdychając. To zapowiadało, że będzie próbował bagatelizować sprawę.
– Coś się stało? – zapytał, jakby nie miał pojęcia, dlaczego chcę z nim rozmawiać.
– Adaś zapytał się przy kolacji, czy go nie lubisz – zaczęłam, patrząc mu prosto w oczy. – Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Na jego twarzy pojawił się grymas, jakby te słowa go zabolały, ale szybko zamaskował emocje.
– Kochanie, przecież wiesz, że to nie tak. Po prostu... – zawahał się. – Mam dużo pracy.
– Przestań – przerwałam mu, czując, jak mój głos zaczyna drżeć. – Cały czas się tłumaczysz pracą. Ale to nie jest problem. Problemem jest to, że nas unikasz.
Spojrzał na mnie, zaskoczony moją bezpośredniością.
– Nie unikam – odparł, ale w jego głosie nie było przekonania.
– Naprawdę? – zapytałam ostro. – Od miesięcy, może nawet lat, nie ma cię z nami. A kiedy jesteś, czujesz się jak gość. Dzieci zaczynają to zauważać. Ja to zauważam.
Westchnął i spuścił wzrok.
– Ola, ja... po prostu nie wiem, jak być ojcem – wyznał cicho. – Próbowałem, ale to mnie przerasta.
– Więc się wycofałeś? – zapytałam, czując, jak gniew narasta w moim głosie. – Myślisz, że to jest rozwiązanie?
– Nie jestem tym, kogo potrzebujecie – powiedział, a jego ton był niemal rezygnujący. – Próbowałem, ale... chyba nigdy nie byłem gotowy na rodzinę.
Zamknęłam oczy, czując mieszankę smutku i rozczarowania.
– I dlatego nas unikasz? Bo to wszystko cię przerasta? – zapytałam.
– Tak – przyznał, patrząc w podłogę.
Słowa Tomka całkowicie mnie zmroziły, ale przynajmniej były szczere.
Patrzył na mnie z bólem w oczach
Po tamtej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Leżałam w łóżku obok męża, który wydawał się jeszcze bardziej odległy niż zwykle.
Rano, zanim dzieci wstały, usiedliśmy przy kuchennym stole. Mąż wyglądał na zmęczonego. Być może wczorajsza rozmowa była dla niego równie trudna.
– Myślałam...– zaczęłam cicho. – Myślałam, że pokochasz tę rodzinę, jak ja ją kocham.
Nie odpowiedział od razu. Jego dłonie zaciskały się na kubku z kawą.
– Nie chodzi o was – powiedział w końcu. – Chodzi o mnie. Nigdy nie byłem gotowy na założenie rodziny. Nigdy nie powinienem być mężem ani tym bardziej ojcem.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
– Więc po co, to wszystko było? – zapytałam, patrząc na niego przez łzy. – Udawanie? Czy ty kiedykolwiek chciałeś być częścią tej rodziny?
– Chciałem... chciałem cię uszczęśliwić – wyznał, patrząc na mnie z bólem w oczach. – Ale im bardziej starałem się wpasować w tę rolę, tym bardziej czułem, że zawodzę.
Te słowa mnie zabolały. Zawsze starałam się być ostoją tej rodziny. Kochałam go, próbowałam zrozumieć, ale nigdy nie pomyślałam, że on może traktować to jako ciężar.
– Myślisz, że dzieci tego nie czują? – zapytałam, próbując zapanować nad drżeniem głosu. – One widzą, że cię nie ma. Czekają na ciebie każdego dnia, a ty... Po prostu im tego nie dajesz.
– Wiem – powiedział cicho, spuszczając wzrok. – Nigdy nie będę w stanie im dać tego, czego potrzebują.
Najważniejsze są dzieci
Po tamtej rozmowie z Tomkiem nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Zadzwoniłam do Magdy. Jej głos zawsze działał na mnie kojąco, ale tym razem nie szukałam pocieszenia. Potrzebowałam, żeby ktoś mnie wysłuchał i doradził.
– Nie wiem, co robić – zaczęłam, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
– Powinnaś postawić sprawę jasno – powiedziała stanowczo. – On zawsze cię miał na zawołanie. Teraz musi zrozumieć, że może was stracić.
– A jeśli nie potrafi się zmienić? – zapytałam cicho. – Czy to znaczy, że przez lata oszukiwałam siebie i dzieci?
– To znaczy, że nie jest dla was odpowiedni – odparła Magda. – A ty masz prawo walczyć o szczęście swoje i dzieci.
Te słowa wyryły się w mojej głowie. Magda miała rację. Przez lata myślałam, że moim obowiązkiem jest trwać przy mężu, ale teraz widziałam, że najważniejsze są dzieci. To dla nich musiałam działać.
Tego wieczoru, gdy dzieci poszły spać, usiadłam z Tomkiem w salonie.
– Musimy podjąć decyzję – zaczęłam. – Albo zaczniemy budować razem rodzinę, albo...
– Albo co? – zapytał, choć w jego głosie nie było cienia ironii.
– Albo musimy się rozstać – powiedziałam, czując, jak ciężar tych słów spada na moje ramiona. – Dzieci zasługują na ojca, który jest obecny, a ja nie mogę już dłużej tłumaczyć cię przed nimi.
Spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam coś, czego wcześniej nie dostrzegałam – strach.
– Boję się, że nie dam rady – powiedział w końcu.
– Boję się, że nawet nie spróbujesz – odparłam, patrząc na niego z determinacją.
Zostawiłam go samego w salonie, dając mu czas do namysłu. Wiedziałam, że to decyzja, której nie mogłam podjąć za niego.
Walka dopiero się zaczyna
Następnego dnia poprosiłam męża, żeby wrócił wcześniej z pracy. Zgodził się, choć w jego głosie wyczułam wahanie.
Wieczorem, gdy usiedliśmy przy stole, atmosfera była napięta. Zuzia uśmiechała się promiennie, jakby jej świat w końcu zaczął się układać, ale syn obserwował ojca uważnie, z mieszaniną nadziei i sceptycyzmu.
– Tato, zjesz z nami? – zapytała Zuzia, podając mu talerz z kanapkami.
– Tak, kochanie – odpowiedział Tomek, choć jego głos był dziwnie cichy.
Próbował włączyć się do rozmowy. Pytał Adama o szkołę, Zuzię o ulubioną bajkę. Starał się, ale jego uśmiech był wymuszony, a odpowiedzi chłodne. Dzieci, choć podekscytowane, wyczuwały tę nienaturalność.
Po kolacji poprosiłam męża, żeby został ze mną w kuchni.
– Doceniam, że dziś spróbowałeś – zaczęłam spokojnie. – Ale wiesz, że to nie wystarczy.
Spojrzał na mnie, wyraźnie zmęczony.
– Naprawdę chcę to naprawić. Ale nie wiem, czy dam radę i nie wiem jak.
– Nie oczekuję, że wszystko zmieni się w jeden dzień – powiedziałam, patrząc na niego z determinacją. – Ale dzieci cię potrzebują. I jeśli nie potrafisz być częścią ich życia, musisz być na tyle odważny, by przyznać, że nie chcesz nim być.
Milczał przez chwilę, jakby walczył z samym sobą.
– Spróbuję – powiedział w końcu. – Nie wiem, jak to zrobić, ale spróbuję.
Pokiwałam głową, choć nie poczułam ulgi. Wiedziałam, że ta walka dopiero się zaczyna.
Minęły tygodnie. Mąż rzeczywiście próbował wprowadzić zmiany. Wracał wcześniej z pracy, starał się angażować w rozmowy z dziećmi.
Zaczęłam też inaczej myśleć o naszej przyszłości. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by dzieci czuły się kochane i akceptowane.
Ola, 39 lat