Reklama

Moje życie zawsze wydawało się być w miarę uporządkowane. Codzienność żony, choć niepozbawiona codziennych wyzwań, dawała mi poczucie stabilizacji. Mój mąż, Tomek, był dla mnie nie tylko partnerem, ale i przyjacielem. Nasze rozmowy, wspólne plany i marzenia tworzyły fundament, na którym budowaliśmy nasze małżeństwo. Jednak ostatnio coś zaczęło się psuć.

Reklama

Coraz częściej przyłapywałam go na nieobecnym spojrzeniu podczas naszych rozmów. Zaczęłam też zauważać, że jego telefon stał się bardziej prywatny niż zwykle. "To tylko taki czas", powtarzałam sobie, próbując nie doszukiwać się problemów tam, gdzie może wcale ich nie było.

Pewnego dnia, gdy wieszałam jego kurtkę po przyjściu z pracy, poczułam na niej zapach perfum. Były obce, nie moje. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Serce podpowiadało mi, że coś jest nie tak, ale rozum kazał nie wyciągać pochopnych wniosków.

Zamiast konfrontacji, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Może potrzebowałam zmiany, odświeżenia? Zaczęłam od fryzury. Patrząc na swoje odbicie w lustrze, czułam, że robię to dla siebie. Że muszę znów poczuć się pewna siebie. Tak, to był mój mały krok do odzyskania kontroli.

Dręczyły mnie wątpliwości

– Wiesz, Aga, czasami czuję się jak w jakimś kiepskim filmie – powiedziałam do przyjaciółki, popijając kawę w naszej ulubionej kawiarni.

– Co się dzieje, Ewa? – Agnieszka spojrzała na mnie uważnie, jakby szukała odpowiedzi w moich oczach.

Westchnęłam.

– Zmieniłam fryzurę, kupiłam kilka nowych ubrań i... sama nie wiem, czuję się trochę tak, jakbym próbowała być kimś innym.

Aga uśmiechnęła się pod nosem.

– A może po prostu odkrywasz nowe strony siebie? Czasem dobrze jest trochę zaszaleć.

Przez chwilę rozważałam jej słowa, a potem zmieniłam temat. Nie chciałam mówić o Tomku, o zapachu perfum, o tych dziwnych uczuciach, które nie dawały mi spokoju. Ale zmiany w moim wyglądzie nie mogły umknąć jego uwadze. Gdy wrócił z pracy tego dnia, przystanął na progu i przez chwilę przyglądał się mi uważnie.

– Wyglądasz inaczej – powiedział w końcu, lekko zdezorientowany. – Ale podoba mi się.

Zaskoczył mnie. Następnego dnia przyniósł mi kwiaty, a ja nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że stara się bardziej niż zwykle. Moje myśli krążyły wokół jednego pytania: czy to ja stałam się bardziej atrakcyjna, czy on próbował zagłuszyć jakieś wyrzuty sumienia?

Siedząc wieczorem w salonie, obserwowałam go z ukrycia. Przechadzając się po pokoju, spoglądał na mnie co chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. A ja, zamiast cieszyć się tym zainteresowaniem, czułam się jak aktorka odgrywająca rolę w czyimś przedstawieniu. Wiedziałam jedno: muszę odkryć prawdę, zanim oszaleję z niepewności.

Powoli nabierałam podejrzeń

Z każdym dniem coraz bardziej angażowałam się w swoje nowe hobby. Treningi na siłowni dawały mi nie tylko lepszą formę, ale także czas na przemyślenia. Spotkania towarzyskie stały się dla mnie ucieczką od problemów w domu. Powoli zyskiwałam więcej pewności siebie, ale w głębi duszy wciąż czułam niepokój.

– Ewa, ostatnio często wychodzisz – zauważył Tomek, kiedy jedliśmy kolację. Jego głos brzmiał delikatnie zaniepokojony. – Czy coś się dzieje?

Odłożyłam widelec i spojrzałam na niego.

– Nic szczególnego. Po prostu potrzebuję trochę czasu dla siebie.

Na moment zapadła cisza, a Tomasz wydawał się szukać odpowiednich słów.

Kryzys wieku średniego? – rzucił nagle, starając się żartować, ale w jego głosie wyczułam nutkę obawy.

Uśmiechnęłam się, choć wewnętrznie zastanawiałam się, czy tak naprawdę zadaje to pytanie mi, czy raczej sobie.

Chociaż nasze rozmowy pozornie wydawały się kulturalne i serdeczne, w moim sercu nie gasła iskra podejrzliwości. Wciąż czułam się zdradzona przez zapach obcych perfum na jego kurtce.

Siedząc na tarasie, zastanawiałam się, co dalej. Czy powinnam przełknąć gorycz i żyć dalej, czy jednak konfrontować się z tym, co mnie dręczyło? Potrzebowałam odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Wiedziałam, że z każdą chwilą decyzja ta stawała się nieunikniona.

To był koniec złudzeń

Był ciepły, wiosenny wieczór, kiedy przypadkiem spotkałam sąsiada z góry na klatce schodowej. Michał. Od dawna się ze sobą przyjaźniliśmy. Mogłam z nim porozmawiać o wszystkim. Czasem miałam wrażenie, że jestem z nim bliżej niż z własnym mężem. Zawsze był dla mnie bardzo miły, ale dzisiaj jego uśmiech wydawał się bardziej znaczący.

– Dzień dobry, Ewa – powiedział z nutką ciepła w głosie. – Wyglądasz świetnie. Jak się trzymasz?

– Całkiem nieźle, dziękuję – odpowiedziałam, uśmiechając się w odpowiedzi. Jego spojrzenie było pełne zrozumienia i czegoś jeszcze. Podziwu? Pragnienia? Machnęłam ręką, jakby próbując odgonić tę myśl. Byliśmy tylko przyjaciółmi. Sąsiadami.

Rozmowa była krótka, ale gdy wchodziłam do mieszkania, poczułam, jakby coś się zmieniło. Nie potrafiłam jeszcze określić, co to było, ale w jego oczach dostrzegłam coś, co dodało mi otuchy.

Wieczorem, kiedy Tomasz myślał, że jestem zajęta, usłyszałam jego rozmowę przez telefon. Stałam za drzwiami kuchni, wsłuchując się w każde słowo. Głos, którym mówił, był inny – czuły, nie taki, jakiego używał do mnie.

– Naprawdę tęskniłem za tobą – usłyszałam i poczułam, jak grunt usuwa się spod moich stóp. Serce zaczęło mi bić szybciej, a świat zdawał się zamazać przed oczami.

Wiedziałam, że to koniec. Że nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Musiałam podjąć decyzję, która, choć bolesna, wydawała się być jedynym słusznym wyborem. Pomyślałam o Michale, jego otwartości i cieple. Wiedziałam, z kim chcę zacząć od nowa.

Podjęłam decyzję

Siedzieliśmy przy stole w jadalni, ale cisza między nami była niemal namacalna. W końcu nie mogłam już dłużej wytrzymać.

Koniec tej szopki – powiedziałam, przerywając nieprzyjemne milczenie.

Tomasz spojrzał na mnie z wyczekiwaniem, ale w jego oczach dostrzegłam cień strachu.

– O co ci chodzi? – zapytał ostrożnie.

Wzięłam głęboki oddech, starając się zachować spokój.

– Te perfumy na twojej kurtce... słyszałam twoją rozmowę.

Krew jakby odpłynęła z jego twarzy, a wszystkie maski opadły w jednej chwili.

– Ewa, to nie tak, jak myślisz...

Przerwałam mu, unosząc rękę.

– Nie próbuj się tłumaczyć. Ja... Ja już podjęłam decyzję. Odchodzę.

Zaskoczenie, a potem ból przemknęły przez jego twarz.

– Dokąd zamierzasz pójść? – spytał z nutą desperacji.

– To już moja sprawa – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo. – Ale jeśli chcesz wiedzieć, to niedaleko.

Przez chwilę wyglądał, jakby chciał mnie zatrzymać, ale widziałam w jego oczach, że zrozumiał. Była to chwila pełna napięcia, gdyż nasze wspólne życie stało się nagle tylko wspomnieniem.

– Przepraszam – wyszeptał, ale wiedziałam, że to słowo nie jest w stanie naprawić tego, co zostało zniszczone.

– Teraz to już nie ma znaczenia – odpowiedziałam, czując, jak ciężar spada z moich ramion. To była decyzja, którą musiałam podjąć, by znaleźć siebie na nowo.

To był nowy początek

Michał przywitał mnie z ciepłym uśmiechem, a w jego oczach było coś więcej niż zwykła uprzejmość. Wiedziałam, że rozumie mnie lepiej, niż ktokolwiek inny.

– Choć, pomogę ci – powiedział, widząc moją niepewność, kiedy przekraczałam próg jego mieszkania.

– Dziękuję... – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. – Przepraszam, że tak nagle...

– Nie masz za co przepraszać – odpowiedział miękko. – Cieszę się, że mogę być dla ciebie wsparciem. Możesz zostać tak długo, jak tego potrzebujesz.

Usiedliśmy przy stole, a rozmowa toczyła się naturalnie, jak zawsze. Opowiedziałam mu o swoich lękach, o podejrzeniach, które okazały się prawdziwe, i o decyzji, którą musiałam podjąć.

– Wiedziałem, że masz w sobie siłę – powiedział, patrząc na mnie z szacunkiem. – Zasługujesz na szczęście.

Czułam, jak jego słowa niosą ze sobą ulgę. To było jak nowy początek, nie tylko dla mnie, ale i dla niego. Zrozumiałam, że to ciche zrozumienie, które zawsze między nami istniało, mogło być fundamentem czegoś pięknego.

Rozmawialiśmy o przyszłości, o tym, co chcemy osiągnąć, wspierając się nawzajem w tych nowych początkach. Nie było jeszcze planów, ale była nadzieja. Wiedziałam, że decyzja o odejściu była trudna, ale potrzebna.

Ewa, 40 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama