Reklama

Zawsze wierzyłam w Piotra. Kiedy pobieraliśmy się sześć lat temu, obiecywał mi, że będę jego jedyną, jego ukochaną na zawsze. I przez pierwsze lata małżeństwa rzeczywiście tak było. Był ciepły, troskliwy, zawsze przy mnie. Ale coś zaczęło się zmieniać. Z początku były to drobne rzeczy – spóźnienia, zapomniane daty, nieobecne spojrzenie, kiedy rozmawialiśmy. Jednak Piotr nigdy wcześniej mnie nie zawiódł, więc starałam się te sygnały ignorować.

Reklama

Może to ja byłam zbyt wyczulona? Może tylko wyolbrzymiałam, bo przecież każdy czasem potrzebuje chwili dla siebie. Ale mimo moich starań, niepokój zaczął wgryzać się we mnie coraz mocniej, dzień po dniu. Piotr coraz częściej wychodził z domu, "na ryby" albo "na grzyby", zawsze z tymi samymi kolegami. Wcześniej nie miał aż tylu wyjść... Zaczęłam to zauważać.

Zgubił obrączkę

Kilka dni temu wrócił późno, twierdząc, że był z Markiem i Radkiem na grzybach. Wyglądał na zmęczonego, ale nie był to ten rodzaj zmęczenia, który znałam. Usiadł ciężko przy stole, spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku, jakby coś ukrywał. Chciałam zapytać, co się dzieje, ale słowa ugrzęzły mi w gardle, kiedy zobaczyłam, że na jego dłoni brakuje czegoś bardzo ważnego.

– Piotrek, gdzie twoja obrączka? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie, choć serce biło mi jak oszalałe.

Zerknął na swoją dłoń i od razu spuścił wzrok.

Zobacz także

– Zgubiłem ją – mruknął pod nosem. – W lesie. Szukałem jej przez pół dnia, ale nic z tego... Przepraszam.

Obrączka. Tę, którą tak bardzo cenił? To nie miało sensu. Ale mimo że w mojej głowie zapalały się wszystkie czerwone lampki, postanowiłam mu zaufać. Zawsze ufałam.

Nie wierzyłam mu

Siedzieliśmy przy stole, a cisza między nami była coraz bardziej nie do zniesienia. Piotr był dziwnie niespokojny, co chwilę zmieniał pozycję na krześle, jakby coś go uwierało. W końcu nie wytrzymałam.

Piotrek, a gdzie są grzyby? – zapytałam z lekkim uśmiechem, starając się, żeby to zabrzmiało jak niewinne pytanie.

Piotr na moment zamarł, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym wzruszył ramionami.

– Nie było – mruknął, nie patrząc na mnie.

Zmarszczyłam brwi.

– Jak to, nie było? Przecież mówiłeś, że to idealny sezon, że na pewno coś znajdziesz.

Piotr zaczął się wiercić, a jego odpowiedź przyszła zbyt szybko, zbyt nerwowo.

– No wiesz, czasem tak bywa. Szukaliśmy, ale nic nie znaleźliśmy.

Coś w jego głosie wydało mi się dziwne. Zawsze uwielbiał zbierać grzyby, nawet wracał z najmniejszymi okazami, ciesząc się jak dziecko. A teraz? Żadnych grzybów, żadnej ekscytacji, tylko to zmieszanie. Przyglądałam mu się uważnie, ale on unikał mojego spojrzenia, jakby bał się, że coś z niego wyczytam.

– Ale jak to? Cały dzień szukaliście i nic? Nawet jednego borowika?

– No... nic – odpowiedział sucho, wstając nagle od stołu. – Daj spokój, to tylko grzyby, Matylda.

Stałam w miejscu, zastanawiając się, dlaczego czuję, że to coś więcej niż tylko grzyby.

Mąż mnie okłamał

Dzień później zadzwoniłam do Marka. Niby przypadkiem, chciałam po prostu zapytać, jak im poszło na tych grzybach. Może to wszystko było w mojej głowie, może naprawdę jestem przewrażliwiona.

– Hej, Marek, jak tam grzybobranie? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał luźno.

– Grzybobranie? – zapytał, a w jego głosie słyszałam zdziwienie. – O, nie, nie byliśmy na grzybach, Matylda. Piotrek nie mówił ci? Byliśmy na rybach.

Zamilkłam na chwilę, próbując przetrawić to, co właśnie usłyszałam. Wędkowanie? Piotrek nic mi o tym nie mówił. Moje serce zabiło mocniej, a w głowie zaczęły krążyć myśli, których wcześniej starałam się nie dopuszczać do świadomości.

– Aha, może coś się pomieszało – odpowiedziałam, śmiejąc się nerwowo. – Dzięki, Marek. Muszę lecieć.

Rozłączyłam się i od razu poczułam, jak wzbiera we mnie złość. Kłamał. Wiem to teraz na pewno. Zacisnęłam telefon w dłoni tak mocno, że aż zabolały mnie palce. Jak mógł mi to zrobić? Zaczęłam analizować każde jego słowo, każdy gest z ostatnich dni. Powoli docierało do mnie, że to nie był przypadek. Piotrek coś ukrywał, a ja musiałam się dowiedzieć co.

Zaskoczyłam go

Podczas kolacji nie mogłam już dłużej milczeć. Wszystko we mnie wrzało, a napięcie rosło z każdą chwilą. Patrzyłam, jak Piotr spokojnie kroi kotleta, zupełnie nieświadomy, że zaraz będzie musiał zmierzyć się z prawdą.

– Piotrze, dlaczego mi skłamałeś? – zapytałam nagle, przerywając ciszę.

Uniósł wzrok znad talerza, zaskoczony moim pytaniem. Jego ręka zawisła w powietrzu, a nóż opadł na stół z cichym stukotem.

– O czym mówisz? – odpowiedział, starając się brzmieć beztrosko, ale dostrzegłam napięcie w jego oczach.

– Marek powiedział mi, że wcale nie byliście na grzybach. – Przymrużyłam oczy. – Byliście na rybach, prawda?

Piotr zbladł. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu, że nie mogę odpuścić.

– Matyldo... – próbował zbyć mnie śmiechem, ale w jego głosie nie było już pewności.

Dlaczego mnie okłamałeś? – powtórzyłam, ignorując jego wykręty.

– Nie skłamałem! – wyrzucił z siebie zbyt gwałtownie, a ja zrozumiałam, że to tylko kolejna próba odwleczenia tego, co nieuniknione. Kłamał i to od dawna. A ja byłam zbyt naiwna, by to zauważyć.

Znalazłam paragon z restauracji

Zaczęłam coraz bardziej podejrzewać, że coś jest na rzeczy. Nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Czułam, że muszę działać, bo inaczej stracę kontrolę nad własnym życiem. Gdy Piotr poszedł do pracy, postanowiłam przeszukać jego rzeczy. To było okropne uczucie – grzebać w kieszeniach własnego męża, jakbym szukała dowodów jego winy. Ale co miałam zrobić?

W jednej z kieszeni jego kurtki znalazłam paragon. Restauracja, której nazwa nic mi nie mówiła, a data? Dokładnie ten sam dzień, kiedy miał być z kolegami na grzybach. W głowie mi się zakręciło. Siedziałam przy kuchennym stole, trzymając ten kawałek papieru, który nagle wydawał mi się dowodem zdrady. "Z kim tam był?" – to pytanie nie opuszczało moich myśli.

Kiedy wrócił, byłam już gotowa na ostateczną konfrontację. Nie mogłam dłużej milczeć. Paragon leżał na stole, kiedy wszedł do kuchni.

– Co to jest, Piotr? – zapytałam cicho, ale w moim głosie słychać było gniew.

Spojrzał na paragon, a potem na mnie. W jego oczach dostrzegłam coś, co potwierdziło moje najgorsze obawy.

Zdradził mnie

Piotr zamarł, patrząc na paragon. Jego twarz przybrała ten wyraz, który już znałam – maska, za którą próbował ukryć kłamstwa. Wiedziałam, że to koniec udawania.

– Matylda... – zaczął cicho, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Nie, Piotrze, nie teraz. Z kim tam byłeś? Powiedz mi prawdę. – Moje słowa były ostre jak nóż, każdy kolejny dźwięk sprawiał, że czułam, jak moje serce rozpada się na kawałki.

Unikał mojego wzroku. Zamiast odpowiedzi, znowu zaczął kręcić głową, jakby to miało cokolwiek wyjaśnić. Wstałam gwałtownie od stołu, przesuwając krzesło, które z hukiem uderzyło o podłogę.

Nie kłam mi więcej! – krzyknęłam, tracąc nad sobą kontrolę. – Wiem, że tam byłeś! Z kim się spotkałeś?

Piotr w końcu podniósł wzrok. W jego oczach zobaczyłam wstyd. To, co stało się potem, zmieniło wszystko.

To była jednorazowa sprawa... ta kobieta... – zaczął mówić, łamiącym się głosem. – Nie chciałem cię skrzywdzić, naprawdę...

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Zdradził mnie. Moje ciało zesztywniało, jakby ktoś odebrał mi wszystkie siły. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa, tylko bezradnie patrzyłam na mężczyznę, którego myślałam, że znam.

Nie wybaczę mu

Gdy Piotr wyznał prawdę, wszystko wokół mnie przestało mieć znaczenie. Czułam, jakby czas zwolnił, a rzeczywistość zaczęła się rozmywać. Słowa, które wypowiadał, nie docierały do mnie w pełni. "Jednorazowy błąd", "nie chciałem cię zranić" – te frazy brzmiały jak banały. Moje serce było złamane.

Matylda, proszę, daj mi szansę... – zaczął, podchodząc bliżej, ale zrobiłam krok w tył, jakbym nie chciała, by mnie dotknął.

– Jak mogłeś? – szepnęłam, czując, że łzy napływają mi do oczu. – Jak mogłeś mi to zrobić?

Piotr próbował coś tłumaczyć, mówił o tym, jak to się stało, że to nie miało znaczenia, że mnie kocha. Ale te słowa nic dla mnie już nie znaczyły. Obrączka, którą zgubił, była teraz symbolem tego, co naprawdę straciliśmy.

Nie potrafiłam tam dłużej zostać. Wybiegłam z domu, ignorując jego wołania. Biegłam przed siebie, bez celu, próbując uciec od bólu, który rozdzierał moje serce. Włóczyłam się po ulicach, aż w końcu usiadłam na ławce w parku, zupełnie sama. Deszcz zaczął padać, ale ja go nie czułam.

Wiedziałam, że nic już nie będzie takie jak wcześniej. Miłość, która kiedyś była moją opoką, rozsypała się na kawałki. Nie wiedziałam, co dalej. Czy mogę mu wybaczyć? Czy dam radę żyć bez niego? Przyszłość była wielką niewiadomą.

Matylda, 36 lat

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama