Reklama

Impreza urodzinowa była naprawdę udana, wszyscy świetnie się bawili i chwalili potrawy, które serwowałam. Mój mąż był pod wielkim wrażeniem. A właściwie powinnam powiedzieć – mój były mąż.

Reklama

Córka patrzyła na mnie wymownie

– Nie zrobiłabyś tego samego na moim miejscu? – po raz kolejny zapytałam, doskonale wiedząc jaka będzie reakcja, ale mimo wszystko liczyłam na odrobinę zrozumienia ze strony mojej pociechy.

Hania nawet nie kwapiła się, by cokolwiek odpowiedzieć, po prostu pokręciła przecząco głową. Spojrzała na mnie w taki sposób, że nie musiała nic mówić.

– Zgarnę Lucka z przedszkola i możemy się przejść nad rzekę, co ty na to? Zobacz tylko, jaka dziś piękna pogoda – zgrabnie przeskoczyła na inny wątek. Kiwnęłam głową na znak, że popieram pomysł i cieszę się na wizję zobaczenia wnuczka.

Wiosenne słońce w końcu postanowiło nas uraczyć swoim blaskiem. Lucek pewny siebie szalał na hulajnodze, a Hanka i Jacek, mój zięć, trzymając się za dłonie, co rusz wymieniali zakochane spojrzenia, pilnując przy tym, by ich szkrabowi nic się nie stało. Ja natomiast dreptałam z tyłu, przyglądając się im z radością, ale też odczuwając lekki zawód, a może nawet zazdrość. Mnie bowiem się nie poszczęściło…

– Gdyby nie ty, Bogusiu to nie istniałbym! – często powtarzał mój były.

Przez długi czas wierzyłam w jego słowa

Gdy oznajmił, że potrzebuje zmian w swoim życiu, sądziłam, że to przejściowe. W końcu jak mógłby funkcjonować beze mnie? Oj, głupiutka byłam.

– Zamieszkam tymczasowo u swojej mamy. Trochę się od siebie oddalimy, myślę, że to wyjdzie nam na dobre – takie słowa padły z ust mojego męża, gdy nasza córeczka Hania skończyła czwarty miesiąc.

– Przecież doskonale wiesz, że wcale nie potrzebuję przerwy od ciebie – odparłam. – Chętniej zrobiłabym sobie krótki odpoczynek od opieki nad maluchem. Może mógłbyś czasem wziąć Hanię na przechadzkę?

– No co ty, zwariowałaś? Ja i spacerówka? – zareagował z niedowierzaniem, ale szybko mi przebaczył ten niedorzeczny pomysł. – Oj, kochanie, nie patrz na mnie tymi oczkami… – objął mnie czule i cmoknął w czoło. – Twój mąż jest zbyt ważną szychą, żeby publicznie bawić się w opiekunkę. Znajdę porządną nianię dla naszej córki – zwrócił się do Hani i delikatnie uszczypnął ją w nosek.

Niestety, jego gest pozbawiony był finezji. Buzia małej wykrzywiła się w grymasie, a ona zaniosła się donośnym płaczem. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie, żebym później kiedykolwiek usiłowała nakłonić Maćka do zajęcia się córeczką. Zawsze miał wymówkę – za dużo na głowie, padał z nóg albo uważał, że takie przyziemne sprawy są poniżej jego godności.

Zachowałam się jak kretynka

Po paru tygodniach zjawił się z powrotem w mieszkaniu, które należało do mojej mamy.

– Uwierzysz, że moja matka sądził, że mamy jakiś kryzys? – opowiadał, śmiejąc się pod nosem. – Wiesz, ona ma staromodne poglądy i nie potrafi zrozumieć, że taka przerwa od siebie to podstawa, żeby związek dobrze funkcjonował.

Przyszło mi do głowy pytanie, czy przypadkiem ja również nie mam nazbyt tradycyjnego podejścia, ponieważ mnie także nie przekonywały argumenty przemawiające za rozstaniami w imię „higieny”. W tym samym czasie mój szanowny małżonek, który najpierw piastował stanowisko dyrektora, a potem prezesa sporej firmy, coraz bardziej oddalał się ode mnie, udając się na swoje „higieniczne” wyprawy. Nie jeździł już do swojej mamy, gdyż pochwalił mi się korzystnym nabyciem dwóch pokoi na Mokotowie.

– Idealnie się nada dla naszej Hani, jak dorośnie – stwierdził z dumą w głosie.

Nie miałam okazji na własne oczy zobaczyć mieszkania, które podobno nabył z myślą o naszej córce. Ciągle pojawiały się jakieś przeszkody. Raz zostawił klucze w pracy, kiedy indziej twierdził, że to nie po drodze, a innym znów razem wspominał o koledze z poznańskiej filii, który akurat się wprowadził na parę dni…

Ciągle gdzieś znikał

Natomiast nasze przerwy „zdrowotne” stawały się coraz dłuższe. Zaczęło się od miesiąca, potem dwóch, aż do pół roku. Ale nigdy nie przerwaliśmy stałej komunikacji. To znaczy mój małżonek nie zaprzestał korzystać z pewnych swoich praw.

– Przyniosłem koszule, trzeba je wyprasować – komunikował zaraz od progu.

Bywało, że prosił mnie o przygotowanie pieczonej kaczki i do tego małych klusek („Koteczku, twoje kopytka są po prostu obłędne…”) czy sałatki, ryby po grecku, może jakiegoś śledzika, no i żebym to wszystko ładnie zapakowała w pojemniki.

– Chciałbym zaprosić znajomych, ale nie chcę cię tym obarczać w mieszkaniu – tłumaczył przymilnie, cmokając mnie we włosy. – Ojej, ale cudownie pachniesz… Chyba będę musiał wpadać do ciebie na nockę częściej – udawał zachwyconego i znikał z siatką wypełnioną gotowymi potrawami.

Zachowywałam się jak skończona kretynka, ale co poradzę, że mój facet nadal był dla mnie numerem jeden? Nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez niego u boku.

Cztery lata czekałam, aż mu się znudzi i wróci do normy.

– Nie spisuj go jeszcze na straty, Bogusiu – radziła mi teściowa. – Jest dokładnie taki sam jak jego ojciec. Ale prędzej czy później wydorośleje, sama się przekonasz – dodawała otuchy, a ja dawałam temu wiarę.

Nawet na urlopie szukał okazji

Mimo wszystko nadal darzyłam go zaufaniem, wierzyłam zapewnieniom, że jestem jedyną kobietą w jego życiu, a domniemane romanse tak naprawdę nie mają większego znaczenia. Nawet gdy spędzaliśmy urlop nad Lazurowym Wybrzeżem, a tylko raz udało nam się wspólnie posiedzieć na plaży, sądziłam, że to nic takiego.

– Nie uwierzysz, co za przypadek! Tamte dwie panie ze Szwecji – dyskretnie wskazał głową w kierunku opalających się topless blondynek tuż przy samym morzu – są zatrudnione w naszej firmie… Zaraz po powrocie do kraju będziemy z nimi podpisywać umowę.

– Powiedz mi szczerze, czy z nimi też jesteś mi niewierny? – odważyłam się zadać mu bezpośrednie pytanie.

– Co ty opowiadasz, kochanie? Moje serce bije tylko dla ciebie! Tamte dziewczyny to nic nieznaczące przygody, sama doskonale to rozumiesz.

Gdy wróciłam do mieszkania, przez kolejne tygodnie byłam zdana tylko na siebie.

Myślał, że kupi mnie prezentami

Maciek pojawił się niespodziewanie tuż przed świętami, taszcząc ogromną choinkę, jakby nic się nie stało. Nie pozwoliłam mu jednak wejść do środka. Postawił więc świerk pod ścianą na klatce schodowej, sięgnął po portfel z kieszeni płaszcza i wcisnął mi w dłoń garść pieniędzy, mówiąc:

– Kompletnie nie wiedziałem, co kupić Hance na gwiazdkę, może ty znajdziesz dla niej jakiś drobiazg. Ale dla ciebie mam coś specjalnego… – i wręczył mi mały pakunek. Rzuciłam nim jak najdalej od siebie. Dało się usłyszeć brzdęk tłuczonego szkła w środku.

– No to kicha, kosztowały majątek. Ale jak nie chcesz być w dobrym nastroju to w porządku… – obrócił się gwałtownie i szybko poleciał schodami na dół. Kolejnego poranka w całym budynku unosił się aromat ekskluzywnych perfum.

Na rozprawę sądową użyłam wody perfumowanej, którą otrzymałam od męża w zeszłym roku. Macieja autentycznie zdumiał fakt, iż wniosłam o rozwód. Najwyraźniej nie spodziewał się, że kiedykolwiek się na to zdecyduję. Pożegnaliśmy się, zapewniając się nawzajem o wciąż płonącym uczuciu.

Choć może się to wydawać absurdalne, rzeczywiście dawałam wiarę tym deklaracjom. Nie tylko z tego powodu, że przez lata nasłuchałam się od swojego małżonka, iż żadna inna osoba nie przygotowuje tak wyśmienitych klusek śląskich jak ja. Maciej naprawdę darzył mnie uczuciem, choć nie potrafił powstrzymać się od romansowania. Ja również, na nieszczęście, byłam w Maćku zakochana po uszy.

Nadal go kocham

Od czasu do czasu wciąż piekę ciasta i lepię pierogi, gdy tylko mnie o to prosi. Ostatnio rozpadło się jego czwarte małżeństwo. Ponoć od dłuższego czasu nie dochowywała mu wierności.

– Nie wiesz nawet, Bogusiu, jak bardzo to rani – szlochał do telefonu.

Tak naprawdę doskonale wiem, ale wolałam o tym nie wspominać, żeby go dodatkowo nie ranić. W końcu tyle już wycierpiał…

Późno w nocy, około godziny pierwszej, telefon wyrwał mnie ze snu. To był on, błagał, żebym go wysłuchała… Ale w sumie, do kogo innego miałby się zwrócić? Tylko mi ufa, jedynie ze mną zaznał prawdziwego szczęścia.

– Nie miałeś pojęcia o jej zdradach? Nie dostrzegałeś, co się kroi? – nie mogłam wyjść ze zdumienia.

– Przymykałem na to oko. Wiesz, Gabrysia to jeszcze smarkula, ma trzydzieści trzy lata… Sądziłem, że poszaleje trochę i mimo wszystko zostanie u mego boku.

– Mimo wszystko? Kryje się za tym jakiś inny motyw?

– Ależ nie, nic z tych rzeczy. Wiesz, Bogusiu, powiem ci jak na spowiedzi. Mam problemy zdrowotne i w kwietniu czeka mnie zabieg chirurgiczny.

Poczułam niepokój

Natychmiast zaczęłam się zastanawiać, jak zaopiekuję się byłym mężem po jego powrocie do domu. Mogłabym go ulokować w moim niewielkim pokoju. Ani przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że to nie moja odpowiedzialność. Zupełnie zapomniałam, że Maciek wciąż ma żonę.

Kolejny raz postąpiłam zgodnie z jego wolą. Bez wahania poinformowałam Hanię o stanie zdrowia taty i konieczności udzielenia mu przeze mnie wsparcia.

– No bez jaj, mamo! Ciągle się dla niego poświęcasz, a on cię oszukiwał i traktował jak popychadło, gdy byliście małżeństwem. Ale to już przeszłość, nie jesteś mu nic winna. Ile jeszcze razy dasz się wkręcić w odgrywanie siostry miłosierdzia?!

Starałam się ignorować opinię mojej córki, bo wiem, że nigdy nie dogadywała się najlepiej z tatą. Miałam własne zdanie na ten temat – gdyby Maciek potrzebował mojej pomocy, to na pewno bym mu jej udzieliła. I to niezależnie od tego, czy by mnie o to poprosił, czy nie.

Kilka dni później zjawił się u mnie z kwiatami, no i oczywiście z flakonem ekskluzywnych perfum, jak to miał w zwyczaju.

Nie umiem powiedzieć mu „nie”

– Słuchaj Bogusiu, wpadłem na taki pomysł, żeby zrobić imprezę urodzinową. Byłoby super, jakbyś do mnie wpadła jeszcze dziś. Człowiek nigdy nie wie, a nuż to moje ostatnie urodziny… No wiesz, przez ten zabieg w szpitalu – prawie się popłakał, tak go wzruszyły własne słowa.
Mimo że trochę mnie to rozbawiło, to w ogóle nie dałam tego po sobie poznać. Usiedliśmy razem przy stole w kuchni.

– Z prawdziwą radością obserwuję, jak uwijasz się przy garach… To jak będzie? Skusisz się na tę imprezę urodzinową?

– Szczerze mówiąc, Maćku, raczej nie mam na to ochoty – powiedziałam zgodnie z prawdą.

– Daj spokój, musisz wpaść, to ważne, Bogusiu! Będą sami sprawdzeni kumple: Kazio, Zośka i Czesiek, Radek z Ulą no i oczywiście my… Wiesz co, a może przygotowałabyś jakąś sałatkę, trochę śledziowych przysmaków, ewentualnie barszcz z uszkami. Co ty na to?

Zgodziłam się, bo nie potrafiłam powiedzieć „nie”. Impreza była naprawdę udana, wszyscy bawili się świetnie, a Maćkowi wręcz buzia się nie zamykała. Ale jeśli chodzi o mnie, to mam mieszane uczucia. Jakoś nie daje mi to spokoju i zastanawiam się, czy postąpiłam słusznie.

Reklama

Bogusława, 66 lat

Reklama
Reklama
Reklama