„Mąż rywalizuje z naszymi dziećmi o moją miłość. Oczekuje, że będę mu matkować, bo sam nie dorósł do bycia ojcem”
„Igor przestał być dla mnie partnerem. Zaczął się zachowywać jak ktoś, kto walczy o moją uwagę – i to nie z kochankiem czy pracą, ale z naszymi dziećmi. Coraz częściej słyszę jego westchnięcia, gdy przytulam córkę”.

- Redakcja
Mam dwójkę dzieci, pracę, którą lubię, i dom, w którym nie zawsze jest spokojnie, ale zawsze jest życie. Budzę się wcześnie – zanim dzieci wstaną – żeby na chwilę usiąść przy kuchennym stole z kawą i ciszą. Tylko te poranki są naprawdę moje. Potem zaczyna się codzienna żonglerka: przedszkole, szkoła, praca, zakupy, obiad, kolacja, bajka na dobranoc, buziaki, zasypianie. I jeszcze pranie, rachunki, lista zakupów.
Robiłam za wszystkich
Czasem jestem potwornie zmęczona. Czasem, gdy dzieci płaczą jedno przez drugie, marzę o godzinie w wannie z zamkniętymi oczami i nikim wokół. Ale kiedy wieczorem tulę je do snu i słyszę „kocham cię, mamo”, czuję, że moje zmęczenie ma sens. Jestem ich mamą – i to jest najważniejsza rola, jaką przyszło mi grać w życiu.
Kiedyś myślałam, że obok mnie jest też partner. Igor – mój mąż, przyjaciel, wsparcie. Zakochaliśmy się w sobie w liceum. Miałam siedemnaście lat, on dziewiętnaście. Przeszliśmy razem przez pierwsze wynajęte mieszkania, wspólny kredyt, narodziny naszych dzieci. Kiedyś potrafił zrobić mi herbatę, zanim jeszcze się obudziłam, wysłać SMS-a w środku dnia: „tęsknię”. Dziś wydaje mi się, że patrzy na mnie jak na konkurencję.
Od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Igor przestał być dla mnie partnerem. Zaczął się zachowywać jak ktoś, kto walczy o moją uwagę – i to nie z kochankiem czy pracą, ale z naszymi dziećmi. Coraz częściej słyszę jego westchnięcia, gdy przytulam córkę. Ironiczne komentarze, gdy rozmawiam z synem o jego rysunkach.
Miałam dosyć
Któregoś dnia gotowałam zupę. Lena siedziała na blacie i opowiadała mi o tym, że dziewczynka z jej klasy przyniosła do szkoły piórnik w kształcie pączka. Mój mąż Igor właśnie wszedł do kuchni, spojrzał na nas i z przekąsem rzucił:
– Czasem się zastanawiam, kto tu jest ważniejszy w tym domu.
Zerknęłam na niego zaskoczona, a potem wybuchłam śmiechem. Lena spojrzała na mnie pytająco, a ja tylko pogłaskałam ją po głowie i powiedziałam:
– Tata żartuje.
Ale on nie żartował. Widziałam to w jego oczach. Wyszedł z kuchni bez słowa, a ja wróciłam do krojenia marchewki, próbując przegnać to uczucie, które ścisnęło mnie od środka.
Zaczęłam zauważać, że robi się czuły wtedy, kiedy przytulałam dzieci. Jakby potrzebował, żeby właśnie wtedy zwrócić na niego uwagę. Gdy rozmawiałam z synem, Igor siadał obok i zagadywał mnie o coś zupełnie nieistotnego. Przerywał.
Wieczorem, kiedy kładłam Lenę spać, stawał w progu pokoju i patrzył, jak ją tulę. Gdy zamknęłam drzwi, powiedział cicho:
– Pamiętasz, jak mnie tak przytulałaś?
Był zazdrosny
Zrobiło mi się głupio. Nie dlatego, że nie miał racji, ale dlatego, że to zabrzmiało jak wyrzut dziecka, które nie dostało ulubionego deseru.
– Igor… przecież wiesz, że cię kocham – odpowiedziałam, ale miałam wrażenie, że to do niego nie dociera.
Od tamtej pory takich uwag było coraz więcej. Czasem rzucał je niby żartem, innym razem już zupełnie na poważnie. Potrafił wejść w połowie rozmowy z dziećmi i domagać się mojego zainteresowania. Czułam, że zaczyna traktować dzieci jak rywali. Wtedy zaczęłam się zastanawiać: czy on naprawdę nie rozumie, że bycie matką nie oznacza, że przestałam być żoną?
Wreszcie postanowiłam postawić sprawę jasno.
– Wiem, że się czujesz pomijany. Ale przecież to nie znaczy, że cię nie kocham.
– Naprawdę? Bo ostatnio mam wrażenie, że kochasz tylko dzieci. Jestem jak mebel. Jakiś fotel, który stoi w kącie.
Miał do mnie żal
– Igor, nie mów tak – przerwałam mu łagodnie. – Dzieci potrzebują nas obojga. One nie mają w sobie tej odporności, co dorośli. Ale to nie znaczy, że ty nie jesteś dla mnie ważny.
– Odporności? Może i nie mam jej za dużo. Ale wiesz co? Ty też się zmieniłaś. Kiedy ostatni raz pomyślałaś o mnie, zanim pomyślałaś o nich?
– Pracuję, żebyśmy mieli za co żyć. Wożę Lenę na terapię, robię zakupy, pomagam Antosiowi z zadaniami. Nie rozumiem, czego jeszcze ode mnie oczekujesz.
Wstał z kanapy i przeszedł kilka kroków, potem odwrócił się do mnie z miną, jakby miał mi do powiedzenia coś, co długo w sobie dusił.
– Nie chcę walczyć z dziećmi o twoją miłość. Ale mam wrażenie, że przegrywam.
Zatkało mnie
Poczułam, jak coś się we mnie gotuje. Złość, frustracja, zmęczenie. Wstałam z kanapy i spojrzałam mu prosto w oczy.
– Przegrywasz? Igor, to nie jest konkurs! Nie ma podium. To nasze dzieci! Nie jestem tylko twoją żoną, jestem też matką. I to się nie wyklucza.
– Ale już się dla mnie nie starasz. Zniknęłaś jako kobieta. Wszystko, co robisz, robisz dla nich – powiedział twardo.
– Nieprawda – rzuciłam ostro. – Gdybyś chociaż przez chwilę spojrzał na mnie bez tego wiecznego oczekiwania, zobaczyłbyś, że próbuję być dla wszystkich. Że z każdym dniem jestem coraz bardziej rozdarta.
Stał naprzeciwko mnie, a ja poczułam, że między nami jest mur. I że nie ja go postawiłam.
– Naprawdę nie widzisz, jak bardzo się staram?
Byłam wściekła
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, liczyłam oddechy Igora, który leżał obok, niby cicho, ale czułam, że nie śpi. W końcu usłyszałam:
– Czuję się niewidzialny. Tak jakbyś miała już wszystko, co kochasz. I to nie jestem ja.
Westchnęłam cicho. Nie dlatego, że nie obchodziło mnie, co mówił, po prostu nie miałam już siły walczyć o to, żeby mnie zrozumiał.
– Nie jesteś moim synem, tylko mężem – powiedziałam spokojnie, ale stanowczo. – A zachowujesz się jak chłopiec, który nie dorósł do ojcostwa.
Zapadła cisza. Czułam, że Igor patrzy na mnie, ale nie odwróciłam głowy. Wpatrywałam się w sufit, jakby tam miały się pojawić odpowiedzi na pytania, których nie miałam już siły zadawać. Nie odezwał się więcej tej nocy. Rano, kiedy wstałam, jeszcze spał. Włożyłam sweter, zeszłam do kuchni, zrobiłam kawę, a potem usiadłam przy stole i patrzyłam przez okno.
Nie chciałam się z nim kłócić, nie chciałam go zostawiać. Ale wiedziałam, że już nie mogę być dla niego wszystkim – bo kiedy człowiek próbuje być wszystkim dla jednego, przestaje być kimkolwiek dla siebie.
Podjęłam decyzję
Spakowałam nasze rzeczy w ciągu jednej nocy. Bez sceny, bez płaczu, bez wrzasków. Lena spała wtulona w poduszkę, Antoś miał rozrzucone ręce i przez sen coś mówił. Weszłam po cichu do ich pokoi, spojrzałam na nich i wyszłam z walizką. Igor spał na kanapie. Nie obudził się, gdy zamykałam za sobą drzwi.
Zamieszkaliśmy na razie u mojej siostry. Pokój był mały, łóżka rozkładane, szafa skrzypiąca. Ale dzieci się śmiały. Któregoś wieczoru, kiedy układałam ją do snu, spojrzała na mnie uważnie.
– Mamo, dlaczego nie mieszkamy już z tatą?
Zawahałam się. Przez głowę przeszło mi tysiąc odpowiedzi, żadna nie wydawała się wystarczająca. Ale wiedziałam, że nie mogę kłamać, nawet jeśli to bolało.
– Bo czasem dorośli muszą wybrać to, co jest zdrowsze – powiedziałam. – Nawet jeśli to trudne.
Pokiwała głową poważnie, jakby rozumiała więcej, niż chciałam jej powiedzieć. Potem wtuliła się we mnie, a ja poczułam spokój, po raz pierwszy od miesięcy. Zrobiłam to, co trzeba.
Dominika, 36 lat
Czytaj także:
- „Mąż najpierw zostawił mnie dla młodszej, a później zjawił się z frezjami. Chyba liczył na to, że padnę na kolana”
- „Skoro mąż kręcił na mnie nosem, to zajęłam się szwagrem. Nic w tym złego, bo i tak wszystko zostaje w rodzinie”
- „Żona zamiast nurkować w morzu, dała nura pod kołdrę instruktora. To był dopiero początek greckiej tragedii”