Reklama

Wieczorami Adam, mój mąż, najczęściej wracał zmęczony i zamyślony. Siedział w fotelu przy oknie, wpatrując się gdzieś w dal, z tym nieobecnym wzrokiem, który jeszcze kilka miesięcy temu tak dobrze znałam. Ale ostatnio... coś się zmieniło.

Reklama

W jego spojrzeniu pojawił się nowy błysk, a na ustach częściej widziałam delikatny uśmiech, który pojawiał się nie wiadomo skąd i szybko znikał. Z czasem zaczęłam się zastanawiać, co było tego przyczyną. Przecież nasze życie było całkiem zwyczajne – praca, wspólne kolacje, czasem spotkanie z przyjaciółmi. W jakimś sensie czułam, że straciliśmy dawną więź. Nasza miłość nie była już namiętna, jak na początku, ale to przecież normalne po tylu latach. Zastąpiliśmy ją stabilnością, przyjaźnią.

Jednak powoli zaczęłam dostrzegać, że coś nas dzieli, choć jeszcze nie wiedziałam, co. Pewnego wieczoru Adam wrócił później niż zwykle. Widziałam, że nie śpieszy się do domu, i choć starał się to ukryć, czułam to jak na dłoni. Znowu siedział na kanapie i przeglądał telefon, uśmiechając się pod nosem, co rzadko mu się zdarzało. Siedziałam naprzeciw niego, milcząc, obserwując. W końcu zebrałam się na odwagę.

Z czego tak się cieszysz? – zapytałam, próbując, by zabrzmiało to naturalnie, choć w środku zżerała mnie ciekawość, a może nawet złość.

– Och, to nic takiego – rzucił obojętnie, ale po chwili spojrzał na mnie z iskierką entuzjazmu. – Marta mi coś wysłała, taki zabawny żart z pracy. Wiesz, to ta nowa koleżanka. Ma niezły dystans do wszystkiego.

Serce zabiło mi szybciej. Marta... Ile o niej już słyszałam? Za każdym razem, gdy wspominał o pracy, Marta przewijała się gdzieś w jego opowieściach, ale nie przywiązywałam do tego większej wagi. Jednak teraz... Czułam, jak wewnętrznie coś we mnie zaczyna się zmieniać, jakby niewidzialna siła powoli wyrywała mnie z naszej codziennej, wygodnej rutyny.

– Fajnie, że macie z kim się pośmiać – rzuciłam mimochodem i szybko odwróciłam wzrok, nie chcąc, żeby dostrzegł, jak bardzo to we mnie uderzyło.

Cały wieczór już milczałam, próbując zrozumieć, dlaczego ta nowa znajomość tak mnie boli. Przecież mieliśmy siebie, to na sobie powinniśmy opierać radość i bliskość.

Miałam dość tej kobiety

Siedzieliśmy w kuchni, przy kolacji, jak każdego wieczoru. Cisza między nami była prawie namacalna, choć przez chwilę czułam, że Adam aż rwie się do rozmowy. Zerkał na mnie co chwilę, jakby czekał na jakiś sygnał. W końcu zdecydowałam się zapytać:

– Ostatnio często wracasz taki… – zawahałam się, dobierając słowa. – Rozpromieniony, wesoły. Co takiego dzieje się w pracy?

Mąż spojrzał na mnie i uśmiechnął się nieco niepewnie, ale w jego oczach pojawił się entuzjazm.

– No wiesz, od kiedy jest Marta, wszystko nabrało tempa. Świetnie się rozumiemy, podsuwa mi tyle nowych pomysłów. Naprawdę wreszcie czuję, że coś się dzieje, że praca ma sens.

Przyglądałam się mu uważnie, próbując zachować spokój, choć wewnątrz czułam ukłucie zazdrości. Sposób, w jaki wypowiadał jej imię, jak o niej mówił… Znałam ten ton. Takie samo było jego spojrzenie, gdy rozmawiał ze mną lata temu, kiedy byliśmy świeżą parą. Teraz patrzył na mnie, czekając na reakcję, więc postanowiłam nieco zbagatelizować sprawę.

– To dobrze, że masz wsparcie – rzuciłam, kryjąc drżenie w głosie.

Nie zauważył, jak wielki cios mi zadał.

Próbowałam go wybadać

Wciąż nie dawało mi spokoju to, co usłyszałam od Adama o Marcie. Przez kolejne dni przyglądałam mu się z ukrycia, analizując każde słowo, każdy gest. Starałam się tłumić narastającą frustrację, aż któregoś wieczoru, kiedy znowu wrócił podekscytowany po całym dniu w pracy, nie wytrzymałam.

– Wiesz… Czuję, że ostatnio coś nas oddala. Mam wrażenie, że… że tracimy tę bliskość, którą kiedyś mieliśmy – przyznałam, starając się powstrzymać łzy.

Adam westchnął ciężko, jakby temat go przerastał.

– Natalia, o czym ty mówisz? Nie przesadzaj. Przecież nic się nie dzieje. Praca jest intensywna, a Marta to tylko osoba, z którą się dobrze dogaduję. To tylko przyjaźń.

– Tylko przyjaźń? – Uniosłam brwi, czując, jak przepełnia mnie gorycz. – Przy niej chyba bawisz się o wiele lepiej niż ze mną. Dlaczego ze mną już nie dzielisz się uczuciami i dowcipami?

Wyglądał na poirytowanego, a jego głos zyskał ostre brzmienie.

– Dlaczego próbujesz mnie kontrolować? Mam prawo mieć przyjaciół! Może gdybyś mi trochę bardziej ufała…

W tej chwili poczułam, jak coś we mnie pęka.

Postanowiłam działać

Siedziałam przy kuchennym stole, kiedy Adam zostawił telefon na blacie i poszedł pod prysznic. Zazwyczaj nie przeglądałam jego rzeczy, ale coś pchnęło mnie, żeby zajrzeć. Moje dłonie lekko drżały, gdy wzięłam do ręki telefon, czując wewnętrzny sprzeciw i zarazem silną potrzebę sprawdzenia, czy moje przeczucia są uzasadnione.

Wiadomości od Marty były na samej górze. Nie mogłam się powstrzymać. Przewijałam rozmowę – żarty, długie wymiany zdań, pełne entuzjazmu opowieści o pracy, ale też bardziej osobiste wtrącenia. Było tam coś, co wykraczało poza zawodowe porozumienie. Zdania takie jak „Nawet nie wiesz, jak bardzo doceniam, że mam kogoś, kto mnie rozumie”, czy „Czuję, jakbym mogła być sobą tylko przy tobie”, były jak nóż wbity prosto w serce.

Kiedy mąż wrócił do kuchni, siedziałam z telefonem w dłoni. Spojrzał na mnie, a jego twarz momentalnie stężała, kiedy zrozumiał, co robię.

Natalia, co ty wyprawiasz? – zapytał sucho, a w jego głosie słychać było chłód.

– A więc to tak wygląda ta „przyjaźń”? – Oparłam się na blacie, czując, jak gniew i ból wypełniają mnie do granic możliwości. – To z nią dzielisz wszystkie myśli i emocje, które powinieneś dzielić ze mną.

Adam patrzył na mnie osłupiały. W jego oczach pojawił się gniew.

– Nieprawda. Po prostu nie rozumiesz, jak to jest mieć wsparcie tam, gdzie spędzasz większość dnia. To tylko przyjaźń!

– Przyjaźń? Przyjaciółce wyznajesz, że czujesz się sobą tylko przy niej? – wyrzuciłam z siebie z trudem. W tej chwili żadne słowo nie mogło ukoić tego bólu.

Więcej tego nie zniosę!

Nie mogłam dłużej wytrzymać tej niepewności, tego ciągłego poczucia, że jestem na drugim planie. W końcu postanowiłam skonfrontować swoje obawy. Wzięłam wolne i pojechałam do biura Adama pod pretekstem wspólnego lunchu. Kiedy dotarłam na miejsce, zobaczyłam ich przez przeszklone drzwi sali konferencyjnej. Siedzieli obok siebie, pochylali się nad laptopem, śmiali się, a ich dłonie przez chwilę niemal się zetknęły. Przez ułamek sekundy poczułam się, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody.

Wzięłam głęboki oddech, po czym weszłam do środka, starając się, by moje kroki były pewne. Adam i Marta spojrzeli na mnie zaskoczeni. W jego oczach widziałam zmieszanie, jakby się mnie tu nie spodziewał.

– Natalia? Co ty tutaj robisz? – zapytał, podchodząc bliżej. Marta wstała, wpatrując się we mnie z delikatnym uśmiechem, który odbierałam jako próbę pozyskania mojej sympatii.

Chciałam tylko poznać tę słynną Martę – powiedziałam, starając się nie brzmieć zbyt agresywnie, choć emocje buzowały we mnie jak lawa. – Cieszę się, że jesteś taką inspiracją dla mojego męża.

Marta zerknęła na Adama, nieco zmieszana. Sprawiała wrażenie, jakby nie do końca rozumiała, skąd tyle chłodu w moich słowach.

– Natalia, przepraszam, jeśli poczułaś się źle przez moją przyjaźń z Adamem. My... my po prostu dobrze się rozumiemy w pracy. Nic więcej – dodała łagodnie.

– Wiesz, Marta, może i tobie to nie przeszkadza. Ale ja czuję się, jakbym miała stracić męża przez tę „przyjaźń” – powiedziałam cicho, ale stanowczo. Stałam, patrząc jej prosto w oczy, i wiedziałam, że albo teraz to wyjaśnię, albo ta sytuacja będzie ciągnęła się bez końca.

W tym momencie Adam złapał mnie za ramię, próbując zakończyć rozmowę. Ale w moich oczach Marty zobaczyła coś, co chyba ją przejęło, bo spuściła wzrok i nie odpowiedziała ani słowa.

Zaczęła się awantura

Wieczorem, kiedy wróciliśmy do domu, atmosfera była napięta jak nigdy wcześniej. Odkąd wyszliśmy z biura, Adam milczał, zaciskając szczęki i wpatrując się w okno samochodu. Wiedziałam, że czeka nas trudna rozmowa. Ledwo zamknęliśmy drzwi, kiedy wybuchnął.

– Co ty sobie myślisz, Natalia?! Przychodzisz do mojego biura i robisz scenę przy mojej współpracownicy? To było poniżej wszelkiej godności! – Uniósł głos, patrząc na mnie z gniewem.

– Poniżej godności?! – wyrzuciłam z siebie, czując, jak narasta we mnie gniew i żal. – Wiesz, co jest poniżej godności? Patrzeć, jak mój mąż flirtuje z inną kobietą i udaje, że to nic wielkiego! Nie widzisz, jak to wszystko wygląda?!

Adam odwrócił wzrok, jakby chciał uniknąć mojego spojrzenia, ale już wiedziałam, że dotknęłam czułego punktu.

– Marta... ona po prostu mnie rozumie – powiedział cicho, ale stanowczo, jakby sam próbował uwierzyć w swoje słowa. – Przy niej czuję się inaczej, lżej. Ty ciągle mnie osądzasz, kontrolujesz. Czasem czuję, że mnie dusisz...

Te słowa uderzyły we mnie jak zimny prysznic.

– A więc o to chodzi? – szepnęłam, walcząc, by mój głos nie załamał się całkowicie. – Przyznaj chociaż raz prawdę, Adam. Powiedz mi, że ona ci się podoba.

Chwila ciszy, która zapadła, była nie do zniesienia. Patrzyłam na niego, a on unikał mojego wzroku, aż w końcu, po długim milczeniu, odetchnął głęboko.

– Tak, Natalia, podoba mi się. Ale to nie znaczy, że coś do niej czuję w sposób... romantyczny – wymamrotał, jakby próbując się usprawiedliwić, ale w jego słowach nie było już pewności.

Czułam, jakby wszystko wokół mnie się waliło.

– I to dla ciebie normalne? Fascynować się inną kobietą i patrzeć, jak ja się tu powoli rozpadam?!

Dla mnie to była zdrada

Po tej rozmowie już nic nie było takie samo. Leżeliśmy obok siebie w łóżku jak dwie obce osoby, zagubieni w myślach. Wiedziałam, że ten mur między nami będzie trudny do przebicia, że nie wystarczy już przymknąć oka, zacisnąć zębów, by to naprawić. Ale mimo wszystko pragnęłam, byśmy zawalczyli – choćby ostatkiem sił.

Następnego dnia, po cichym śniadaniu, zaproponowałam terapię. Adam z początku zbył mnie zdawkowym „Pomyślimy”, ale po chwili, z wyraźnym zmęczeniem w głosie, skinął głową. Nie powiedział nic więcej, lecz w jego oczach dostrzegłam cichy żal. Może nawet poczucie winy. Czułam, że Marta była dla niego ucieczką od rutyny, od odpowiedzialności, która nas przygniotła. Ale prawdziwe pytanie brzmiało: czy ta relacja, która nas kiedyś tak scalała, mogła jeszcze przetrwać?

W pierwszych tygodniach terapii rozmowy były szorstkie, pełne wzajemnych pretensji. Oboje odsłoniliśmy swoje zranienia i gorycz. W pewnym momencie Adam wyznał, że bał się przyznać, jak wiele w nas obumarło – że Marta była dla niego chwilowym oddechem. Z trudem przyznałam, że ja też z czasem zaczęłam w nim widzieć tylko obowiązki i codzienność, zapominając, że nadal jest człowiekiem, który potrzebuje bliskości, a nie kontroli. Wszyscy popełniliśmy błędy – ja, on, nawet Marta, nieświadoma, że nasza relacja przez nią kruszeje.

Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Próbujemy zbudować coś na nowo, choć boję się, że nie odzyskamy już dawnej bliskości. Czasem spoglądam na Adama i widzę to samo zmęczenie, które czuję. Ale jesteśmy tutaj, razem. Czy to wystarczy?

Reklama

Natalia, 34 lata

Reklama
Reklama
Reklama