Reklama

Wiosna niby przyszła, ale jakby nie do końca. Wczoraj padał deszcz, dzisiaj niby słońce, ale powietrze zimne jak cholera. Siedzę przy oknie z kubkiem kawy i udaję, że coś robię, chociaż od rana tylko przekładam pliki z folderu do folderu. Grafik z agencji, taki jak ja, chyba nie powinien mieć kreatywnej blokady. A jednak mam pustkę w głowie, a w takim stanie ciężko pracować.

Reklama

Marek wyszedł jak zwykle – szybko, po cichu. Nawet nie zapytał, czy chcę herbaty. Zresztą, od dawna już nie pyta. Kiedyś mieliśmy swoje rytuały: śniadanie w łóżku w sobotę, wspólne wieczory z filmem, długie rozmowy o niczym. Teraz? Czasem nie zamieniamy ze sobą ani jednego zdania przez cały dzień. On wraca późno, tłumacząc się pracą, ja udaję, że w to wierzę. Taki mamy układ – żyjemy obok siebie, jakby to było zupełnie normalne.

Ale nie jest. Bo ja czuję, że coś jest nie tak. Tylko jeszcze nie wiem, co dokładnie.

Nie docierało to do mnie

To miał być szybki ruch – chciałam tylko zerknąć na prezentację, którą Marek przygotował tydzień temu. Wyszedł do pracy, a laptop zostawił na stole. Włączyłam go, wpisałam jego hasło – to samo od lat – i nagle coś mnie tknęło. W górnym rogu przeglądarki migała kolorowa ikonka, której nie kojarzyłam.

Kliknęłam. Otworzyła się aplikacja randkowa. Najpierw pomyślałam, że może to reklama. Albo kolega coś mu podesłał. Ale wtedy zobaczyłam jego zdjęcie. A właściwie nasze zdjęcie – bo to było z rocznicowej wycieczki do Chorwacji, tylko przycięte, tak żeby mnie nie było widać. I opis: „Lubię długie rozmowy, dobry humor i kobiety z klasą”.

Zamarłam. Nie chciałam tego czytać. A może właśnie chciałam? Moje palce przesuwały się po touchpadzie, jakby działały niezależnie ode mnie. Otworzyłam rozmowy. Było ich kilka. Najwięcej z jedną – Basią. Jej zdjęcie: czerwone usta, dekolt, uśmiech pewnej siebie kobiety.

– Masz taki urok, że ciężko ci się oprzeć – pisała.

A Marek? Odpowiadał: – Gdybym cię spotkał wcześniej… wszystko mogłoby wyglądać inaczej.

Nie docierało to do mnie. Jakbym oglądała jakiś film. Chciałam się obudzić. Cofnąć czas. Ale siedziałam tam dalej, na jego miejscu, z jego komputerem na kolanach, i czułam, jak robi mi się zimno.

Zadzwoniłam do Natalii. Odebrała od razu.

– Coś się dzieje? – zapytała z niepokojem.

– Natalia… On flirtuje z innymi kobietami. Na poważnie. Pisze, że żałuje, że ich wcześniej nie znał. – Głos mi zadrżał.

Chwila ciszy.

– Karola… To nie jest zwykły flirt. To zdrada. Emocjonalna, ale jednak. I masz prawo się z tym źle czuć.

– Nie wiem, co mam zrobić – wyszeptałam.

– Spokojnie – powiedziała cicho. – Przemyśl to. Ale przede wszystkim nie wmawiaj sobie, że to nic. To nie jest nic.

Nic sobie z tego nie robił

Wieczorem, gdy wrócił, byłam już przygotowana. Siedziałam na kanapie, udając, że oglądam jakiś program. Serce mi waliło. W głowie układałam sobie różne wersje, ale żadna nie brzmiała dobrze. Gdy tylko przekroczył próg, spojrzał na mnie zaskoczony – nie siedziałam jak zwykle przy komputerze, nie gotowałam, nie prasowałam.

– Cześć – rzucił i od razu zajął się kurtką. Nawet nie spojrzał mi w oczy. – Coś się stało?

– Tak – odpowiedziałam cicho, ale stanowczo. – Chyba masz mi coś do powiedzenia.

Zamarł. Wciąż trzymał w rękach rękawiczki. Przez sekundę coś mignęło mu w oczach – może niepokój? – ale natychmiast opanował emocje.

– Co się dzieje? – zapytał tonem, jakby chodziło o zepsuty kran.

– Przeglądałam dziś twojego laptopa. Znalazłam aplikację randkową. I twoje rozmowy z Basią.

Zapanowała cisza. Taka, co wbija się pod skórę.

– Karolina… – westchnął i usiadł naprzeciwko mnie. – To nic takiego. Po prostu… rozmowy. Niewinny flirt. Nic się przecież nie wydarzyło.

– A „gdybym cię poznał wcześniej”? To tylko rozmowa? – zapytałam ostro.

– No tak. Przecież nie spotkałem się z nią. Nie zdradziłem cię. Po prostu... wiem, jak to brzmi, ale to był sposób na oderwanie się. Na zabicie nudy. Rozładowanie emocji. Trochę adrenaliny. Każdy facet czasem potrzebuje…

– Tylko nie każdy facet ma żonę – przerwałam. – I nie każdy facet pisze innym kobietom, że z nimi byłoby lepiej.

Zamilkł. Patrzył na mnie jak na kogoś, kto robi scenę o drobnostkę.

– Nie rozumiem, dlaczego tak to przeżywasz. To tylko słowa. Nie zrobiłem nic złego. Nie skrzywdziłem cię, Karolina.

Wtedy to mnie uderzyło – on naprawdę tak myśli. Dla niego zdrada zaczyna się dopiero wtedy, gdy zdejmiesz ubrania.

– Dla ciebie może to „tylko słowa”, ale mnie to boli. Zraniłeś mnie, Marek.

Zrobiło mi się duszno. Wstałam. Potrzebowałam przestrzeni. Ciszy. Zrozumienia, którego od niego nie dostanę.

A Marek tylko westchnął i wyjął telefon. Jakby rozmowa się skończyła.

Chciałam dowiedzieć się więcej

Nie spałam tej nocy prawie wcale. Marek odwrócił się do mnie plecami i po kilku minutach już oddychał miarowo, jakby nic się nie wydarzyło. Ja leżałam z otwartymi oczami i sercem bijącym w nienaturalnie szybkim rytmie. W myślach przetwarzałam każde jego słowo, każdy gest z ostatnich miesięcy. Jak długo to trwa? Czy był taki zawsze, tylko ja nie chciałam tego zobaczyć?

Nad ranem usiadłam z powrotem przy jego laptopie. Nie z ciekawości. Z bólu. Chciałam wiedzieć więcej. Musiałam to zrozumieć.

Znalazłam kolejne rozmowy. Nie tylko z Basią. Była też Sandra, była Magda, jakaś „koteczka_87”. Większość czatów była urwana po kilku dniach – Marek flirtował intensywnie, zostawiał komplementy jak okruszki i znikał. Tylko Basia była inna. Ich rozmowy ciągnęły się miesiącami. Z czasem stawały się coraz bardziej intymne. Wysyłał jej swoje zdjęcia, ona jemu też. Byli sobie bliscy – na sposób, którego nie potrafiłam zignorować.

Zaczęłam szukać jej profilu. Znalazłam go po kilku minutach. Atrakcyjna. Wysportowana. Niezależna. Taka, jaka ja kiedyś byłam – zanim życie mnie przytłoczyło.

Zadzwoniłam do Natalii.

– Przeczytałam jego rozmowy. Wiem, to głupie, ale nie umiem przestać.

– To nie jest głupie. Chcesz zrozumieć, ale sama siebie tym ranisz – powiedziała cicho.

– Wiesz, ona jest piękna. Taka... pewna siebie.

– Karola – przerwała – nie daj się wciągnąć w te porównania. To nie ty zrobiłaś coś złego. To on.

Zamilkłam.

– I pamiętaj – dodała – masz prawo czuć się zraniona. To nie jest drobiazg.

Nie odpowiedziałam. Ale wiedziałam, że ona ma rację.

Miałam już tego dość

Dwa dni udawałam, że nic się nie stało. Gotowałam, odpowiadałam na jego pytania, pracowałam. Ale we mnie coś pękało z każdą godziną. Patrzyłam, jak siada do komputera, jak chowa telefon, jak odwraca wzrok, gdy mówi do mnie „dobranoc”. I nie mogłam już tego udźwignąć.

W piątek wieczorem wrócił późno. Wszedł do kuchni, gdzie siedziałam przy stole, jakby nic się nie działo. A ja miałam już dość tej gry.

– Marek, powiesz mi teraz prawdę? – zaczęłam. – Ile jeszcze ich było?

– Co? – udawał zaskoczenie.

– Wiadomości. Rozmów. Kobiet. Z iloma flirtowałeś, zanim trafiłam na Basię?

– Karolina, nie przesadzaj. Robisz z tego jakąś aferę… – przewrócił oczami.

– Bo to jest afera! – zerwałam się na równe nogi. – Dla mnie to coś znaczy. Dla mnie to zdrada!

Nie spotkałem się z żadną! – uniósł głos. – Nie całowałem ich, nie spałem z nimi. Więc przestań dramatyzować.

– Ale myślałeś o tym, prawda? Gdyby miała trochę mniej kilometrów do ciebie… Gdybym nie siedziała za ścianą… – mówiłam coraz szybciej, z głosem załamującym się od emocji.

– Przestań robić z siebie ofiarę! – wybuchł. – Ty też nie jesteś święta. Zamknęłaś się w swoim świecie, w komputerze, pracy, wiecznie jesteś zmęczona. A ja co? Mam wiecznie czekać, prosić cię o miłość?

Te słowa mnie zatrzymały. Na chwilę. Ale tylko na chwilę.

– A więc to moja wina, tak? Że nie pisałam do obcych facetów? Że się starałam? Gotowałam, ogarniałam, wierzyłam, że jeszcze mamy szansę, a ty… ty w tym czasie klikałeś serduszka obcym kobietom!

Zrobił krok do tyłu. Patrzył na mnie z wyrzutem.

– Jesteś niemożliwa. Naprawdę myślałem, że jesteś dojrzalsza.

– Nie. Po prostu jestem człowiekiem. A ty mnie zawiodłeś. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Odwróciłam się, nie czekając na odpowiedź. Weszłam do sypialni, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Wreszcie, po raz pierwszy od kilku dni, poczułam… ulgę. Bo w końcu przestałam udawać, że wszystko jest w porządku.

Byłam naiwna

Od tamtej kłótni minęły trzy dni. W domu panowała cisza. Marek wychodził wcześnie, wracał późno. Wchodził do mieszkania, mówił „cześć” i znikał w sypialni. Ja siedziałam przy komputerze, ale nie potrafiłam zrobić nic sensownego. Klienci czekali na poprawki, a ja patrzyłam na puste tło na ekranie i czułam się tak samo – nijaka, przezroczysta.

Zastanawiałam się, kiedy to się wszystko zaczęło psuć. Może wtedy, gdy przestałam go zagadywać, bo wolałam unikać jego obojętnych odpowiedzi? A może wcześniej – gdy wracał do domu i od razu włączał grę, mówiąc: „Potrzebuję chwili tylko dla siebie”?

A ja... ja byłam naiwna. Myślałam, że jak będę cicha, cierpliwa i lojalna, to wszystko się ułoży. Że każda relacja przechodzi kryzys, i wystarczy przetrwać.

Ale teraz już wiem, że nie wszystko da się przetrwać. Że czasem miłość kończy się nie hukiem, ale obojętnością. Brakiem słów. Milczeniem.

Wczoraj wieczorem Marek zjadł kolację w ciszy, wstał od stołu i powiedział

– Myślałem, że dasz sobie spokój z tą zazdrością. Przecież i tak nikt nikogo nie zdradził.

Popatrzyłam na niego jak na obcego człowieka.

– Wiesz, że przez ostatnie miesiące rozmawialiśmy więcej z obcymi ludźmi w internecie niż ze sobą? – zapytałam cicho. – I ty to jeszcze nazywasz małżeństwem?

Nie odpowiedział. Poszedł do sypialni, zamknął drzwi. A ja została sama. Z tą pustką, która została po wszystkim, co było kiedyś nami.

Tym razem nie płakałam.

Karolina, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama