Reklama

Gdy odebrałam Kubę z przedszkola, od razu wydał mi się jakiś nieswój. Zapytałam go nawet, czy dobrze się czuje, ale powiedział, że tak. Miałam nadzieję, że to prawda – od miesiąca już nie przywlókł żadnego kataru ani przeziębienia, które po tym, jak zaczął korzystać z tej placówki, wyłączały mnie z życia zawodowego na całe tygodnie.

Reklama

– Pójdziemy do babci? – zapytał.

– Dopiero w niedzielę, skarbie. Pojechała na badania do Poznania, mówiłam ci już.

Tęsknił za moją mamą i cóż się dziwić, skoro wcześniej spędzał z nią tyle czasu. Też tęskniłam i do tego martwiłam się o jej wyniki. Oby te kłopoty z nerkami nie okazały się czymś poważnym! Mijając cukiernię, pomyślałam, że odrobina przyjemności, szczególnie w taki bury, zimowy dzień nikomu nie zaszkodzi, i zaprosiłam młodego na ciastka. Wybrał napoleonkę, ja eklera.

– A tatuś? – przypomniał Kuba.

Zobacz także

– Dla tatusia pączek z budyniem, jak zwykle – dorzuciłam do zamówienia i poprosiłam o zapakowanie.

Wampirów nie ma, chłopie

Wracaliśmy przez park, żeby sprawdzić, czy pani wiosna nie daje już pierwszych znaków, ale nie udało mi się wypatrzyć niczego oprócz stulonych pąków przebiśniegów pod krzewami i… Czy mi się zdawało, czy i leszczyna wracała do życia?

– Już niedługo, mamusiu – pocieszył mnie Kuba. – Pani ma tulipanka w doniczce i już mu widać kwiatek!

Synek wyraźnie się rozchmurzył i kłusem biegł przede mną alejką, udając konika. Może wcześniej był po prostu zmęczony hałasem? Nie wiem, jak te wychowawczynie wytrzymują w przedszkolu tyle godzin – tam jest dosłownie jak w ulu.

W domu synek pomógł mi przygotować obiad (no, powiedzmy, że pomógł), potem wrócił mąż i już od progu rzucił wiadomością, że po weekendzie będzie musiał wyjechać na trzy dni do Wrocławia w sprawach firmy. Jasny gwint, znów jakby co, to ja będę musiała brać wolne.

– Chcesz obejrzeć bajkę przed snem? – zapytał mąż synka po obiedzie.

– Ale nie straszną?

– Czy ja ci kiedyś puszczałem straszne bajki? – zdziwił się Robert.

– Antkowi brat pokazał film o wampirach – rozgadał się mały. – Dziś Antek nam opowiadał w przedszkolu. Taki wampir przychodzi w nocy, gryzie w szyję i wypija krew. Chlip, chlip! Caluteńką!

– Wampirów nie ma, chłopie – roześmiał się mąż. – Ale, jeżeli wolisz, to możemy poukładać klocki.

Pomyślałam, że mąż może mieć rację

Kuba nie wydawał się uspokojony, ale poszedł po klocki. Patrzyłam na niego, gdy siedział z ojcem na dywanie, i zastanawiałam się, jak można dziecku w jego wieku pokazywać horrory. Rozumiem, starszy brat może wpaść na głupi pomysł, ale czy ci chłopcy nie mają rodziców, którzy by ich pilnowali?

Raz jeden przez przypadek włączyliśmy program historyczny o wojnie i mały miał potem lęki przez miesiąc. Kiedy widział samolot, cały aż sztywniał z przerażenia! Teraz też się obawiałam, czy sobie nie wziął za bardzo do głowy przedszkolnych opowieści, ale mąż, gdy mu o tym szepnęłam w łazience, tylko się zaśmiał:

– Dajże spokój, Edyta, przecież Kuba ma już pięć lat i potrafi odróżnić film od rzeczywistości! Mam wrażenie, że to ty się najbardziej przejmujesz!

I oczywiście zaraz się zaczęło, że nie na darmo dawniej chłopcy w pewnym wieku przechodzili we wspólnocie pod opiekę mężczyzn, bo przecież nadopiekuńcze matki z każdego potencjalnego wojownika zrobiłyby w trymiga mazgaja. Głupie gadanie. W tamtych wspaniałych czasach Robert szedłby teraz z kumplami zasadzać się na mamuta, a nie gapił się w telewizor na Angelinę Jolie!
Noc jednak minęła bez problemów i pomyślałam nawet, że mąż może mieć rację, a potem w ogóle zapomniałam o sprawie.

Sobotnie przedpołudnie spędziliśmy w trójkę na basenie, potem poszliśmy na obiad do knajpy, a później zadzwonili Ch. z pytaniem, czy mogą wpaść na kawę wieczorem. Przyniosą ciasto, nic nie musimy przygotowywać, pogadamy, a dzieciaki pobawią się trochę razem. Fajnie spędziliśmy ten dzień; nawet przestałam się martwić, że Rafek musi wyjechać, tym bardziej że mały brykał zadowolony i wyraźnie zdrowiutki jak rydz.

Wieczorem, gdy go kładłam do łóżka, już planował, co będzie robi w niedzielę, był radosny na myśl o odwiedzinach u babci i nawet zaproponował, że kupimy jej tulipanka, żeby już się cieszyła nadchodzącą wiosną.

Można wiedzieć, co ty wyprawiasz?

Usiedliśmy potem z Robertem, każde przy swoim komputerze, żeby odpisać na zaległą korespondencję.

– Słyszysz coś? – zapytałam w którymś momencie. – Kuba płacze?

– Wydaje ci się – mruknął mąż.

Wstałam jednak i cichutko podeszłam pod drzwi sypialni synka. Dochodził zza nich rozpaczliwy szloch. Otworzyłam i w świetle nocnej lampki zobaczyłam mojego chłopczyka wyprężonego jak struna w łóżeczku, z szeroko otwartymi, przerażonymi oczami.

– Co się stało, słoneczko? – usiadłam przy nim. – Miałeś zły sen?

– Nie – chlipnął. – Mamusiuuu! – wtulił się we mnie kurczowo. – Tu jest wampir!

Jezu, myślałam, że już zapomniał o tych durnych opowieściach!

– Lizał szybę, a potem nagle już był w środku, za szafką – pokazał cień między kotarą a biblioteczką. – I mlaskał…

Synek może i gadał bzdury, ale przerażony był autentycznie. Zaświeciłam górne światło, by mu udowodnić, że w pokoju nikogo nie ma. Kuba odrobinkę się odprężył, wstał nawet i dokładnie sprawdził wszystkie kąty, a potem znów wsunął się pod kołdrę. Miałam wrażenie, że znowu zacznie panikować, kiedy wyjdę, i zastanawiałam się gorączkowo, czym się zwalcza wampiry, ale do głowy nie przychodziło mi nic oprócz osikowego kołka wbitego w serce. Tylko co, kiedy nie ma kołka ani serca?! Nagle mnie olśniło.

– Kubuś, ja tu nikogo nie widzę, ale wiesz co? W filmach zawsze mówią, że wampiry nienawidzą czosnku.

Dałam mu buziaka i poszłam do kuchni, modląc się w duchu, żeby w lodówce była jeszcze jakaś główka.

– Można wiedzieć, co ty wyprawiasz, Edyta? – mąż oderwał się od laptopa.

Potem ci powiem – zbyłam go.

Hurra, znalazłam dwie główki! Wróciłam do Kuby, podzieliłam czosnek na ząbki i ułożyłam je dokoła łóżka.

– Załatwione – otrzepałam ręce.

Usiadłam przy synku i głaskałam go po włosach, dopóki nie zasnął.

Nie rób z chłopaka baby!

– Odbiło ci? – usłyszałam spod drzwi.

Pokazałam Robertowi, żeby wracał do salonu, a potem cicho wyszłam za nim. No i się zaczęło… Powinnam była wytłumaczyć, że wampirów nie ma, zamiast tworzyć głupie rytuały i tylko utrwalać w dzieciaku fantazje. Mąż zgodził się na zasypianie przy świetle i uważa, że to wystarczające ustępstwo. Nie popadajmy w paranoję, jak mały zobaczy ducha, to będziemy wzywać księdza z egzorcyzmami czy co?

– Ale on się boi naprawdę!

– Przejdzie mu! Nie rób z chłopaka baby!

Reklama

Sama nie wiem, które z nas ma rację.

Reklama
Reklama
Reklama