Reklama

Życie z Kamilem było jak podróż kolejką górską, pełną wzlotów i upadków. Gdy się poznaliśmy, urzekł mnie swoim uśmiechem i spontanicznością. Był duszą towarzystwa, człowiekiem, który potrafił rozjaśnić nawet najciemniejszy dzień. Z czasem jednak ta jego beztroska zaczęła przysparzać więcej kłopotów niż radości. Każdy nasz wypad do znajomych kończył się tym, że mąż robił coś nieodpowiedzialnego, a ja musiałam go wyciągać z opresji. Pewnego dnia pojechaliśmy do winnicy na degustację win. To wtedy miało miejsce coś, co przelało czarę goryczy. Pomyślałam, że muszę mu pokazać, jak jego zachowanie mnie rani.

Reklama

Kipiałam ze złości

Podczas powrotu z winnicy siedziałam w samochodzie z rękami założonymi na piersiach, patrząc przez okno i próbując ochłonąć. Kamil, jak zwykle, prowadził z nonszalanckim uśmiechem, zupełnie nieświadomy, jak bardzo mnie zranił jego występ.

– No co? – zapytał beztrosko, próbując rozładować napiętą atmosferę. – Nie można się czasem pośmiać?

Westchnęłam ciężko.

– To nie była zwykła zabawa. To było żenujące.

Przesadzasz – powiedział z lekceważącym uśmiechem. – Wszyscy się przecież śmiali.

– Tak, śmiali się z ciebie – odpowiedziałam z irytacją. – A ja musiałam się za ciebie wstydzić.

Cisza między nami stawała się coraz bardziej dusząca.

Nie rób z tego takiej tragedii – kontynuował, próbując uspokoić sytuację. – Takie rzeczy się zdarzają.

– Tylko tobie – powiedziałam zdecydowanie. – I mi, kiedy muszę świecić oczami przed innymi.

Mój głos był spokojny, ale kipiałam ze złości. Pamiętam czasy, gdy uwielbiałam jego beztroskę, ale teraz wydawała się ona ciężarem. Każde jego lekceważenie było dla mnie jak kolejny cios.

Nie mogę już tego znieść – wyrzuciłam z siebie, przerywając ciszę.

Kamil spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

Przecież zawsze taki byłem.

– I to jest problem – odpowiedziałam z bólem w sercu.

Zaczynałam rozumieć, że jeśli chcę coś zmienić, muszę działać. Chciałam, by Kamil zrozumiał, że jego czyny mają swoje konsekwencje.

Chciałam dać mu nauczkę

Całą noc nie mogłam zasnąć, zastanawiając się nad tym, co mogłoby skłonić Kamila do refleksji. W końcu wpadłam na pomysł. Zdecydowałam się skontaktować z Marco, którego poznaliśmy podczas jednej z naszych wcześniejszych wycieczek. Pamiętałam, jak Kamil czuł się przy nim nieco niepewnie. Wzięłam głęboki oddech i wybrałam numer.

– Cześć – zaczęłam nieco nerwowo. – Potrzebuję twojej pomocy w dość nietypowej sprawie.

Wyjaśniłam mu mój plan, chociaż byłam niepewna jego reakcji.

Chcesz, żebym udawał twojego faceta? – zapytał, wyraźnie zaskoczony. – To dość nietypowa prośba.

– Tak, chcę, żeby Kamil zrozumiał, że jego zachowanie ma swoje konsekwencje.

Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – zapytał z nutą troski w głosie. – Czasem takie rzeczy mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.

Wzięłam głęboki oddech.

– Czasem trzeba wstrząsnąć człowiekiem, żeby się obudził.

Po chwili namysłu zgodził się pomóc.

– Dobrze, pomogę ci. Pamiętaj, że to tylko gra.

Umówiliśmy się na spotkanie w najbliższą sobotę w restauracji. Czekałam na ten dzień z niepokojem. W głębi duszy miałam nadzieję, że Kamil zrozumie, jak bardzo mnie ranił i że ten krok będzie początkiem nowego etapu w naszym związku.

Musiałam to robić

Nadszedł dzień, w którym miałam wprowadzić swój plan w życie. Serce biło mi jak szalone, gdy przygotowywałam się na spotkanie. Umówiłam się z Marco w małej, kameralnej restauracji. Kamil był przekonany, że idziemy na zwykłą kolację we dwoje, więc nawet nie podejrzewał, co go czeka. Kiedy weszliśmy do restauracji, Marco już tam był. Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo, gdy podeszliśmy do stolika. Kamil przywitał się z nim serdecznie, choć widziałam na jego twarzy cień zaskoczenia.

– Postanowiłam zaprosić go na kolację, żebyśmy mogli porozmawiać.

Rozmowa zaczęła się niewinnie, a Marco szybko wszedł w rolę, sprawiając, że atmosfera stała się swobodna. Zaczęliśmy flirtować na oczach Kamila, co początkowo odbierał jako żart.

– Co u ciebie? – zapytał Włoch, pochylając się nieco nad stołem.

– Wszystko w porządku – odpowiedziałam z uśmiechem. – A ty? Jak ci się podoba w Polsce?

Kamil nadal uśmiechał się, ale z czasem jego uśmiech zaczął znikać, a w oczach pojawił się cień niepokoju. Mąż patrzył na mnie z niedowierzaniem. Wiedziałam, że musi przemyśleć wiele spraw, a ja byłam gotowa dać mu na to czas. Obserwowałam go uważnie, zastanawiając się, czy mój plan naprawdę poskutkuje i czy uda mi się wstrząsnąć nim na tyle, by zaczął dostrzegać, co się dzieje.

Starałam się zachować spokój

Wieczorem Kamil był wciąż wyraźnie zdenerwowany. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi mieszkania, od razu przeszedł do konfrontacji.

– Co to miało być? – zapytał z rosnącą frustracją. – Myślałem, że to jakiś żart, ale widzę, że ty robisz to na serio.

– Chciałam, żebyś zobaczył, jak to jest, jak się czuję, gdy zachowujesz się jak pajac, jak flirtujesz z innymi.

Zdradziłaś mnie! – wybuchnął, a jego głos przeszedł w krzyk. – I to na moich oczach!

Byłam zszokowana jego oskarżeniami, ale starałam się zachować spokój.

– To nie była zdrada. To była nauczka.

– Nauczka? – powtórzył z goryczą. – Myślisz, że to coś zmieni?

Jego słowa bolały, ale wiedziałam, że muszę być szczera.

– Mam nadzieję, że tak. Nie chcę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.

Kamil nie dawał się przekonać.

Myślałem, że mnie kochasz.

– Kocham cię, ale czasem miłość to za mało, by utrzymać związek – odpowiedziałam ze łzami w oczach. – Chcę, żebyśmy wspólnie pracowali nad tym, co jest między nami.

Kamil zamilkł. Wiedziałam, że nasze małżeństwo było w kryzysie, a ta rozmowa mogła być przełomowym momentem. Chociaż chciałam, by mój plan przyniósł pozytywne rezultaty, ale nie byłam pewna, czy to się uda.

Czułam się winna

Po tej trudnej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Leżałam w ciemności, analizując naszą relację od samego początku. Pamiętałam, jak bardzo byłam zauroczona Kamilem, jego energią i poczuciem humoru. Te cechy, które kiedyś były dla mnie źródłem radości, teraz zaczęły się obracać przeciwko nam. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że gdzieś po drodze zatraciliśmy to, co nas łączyło. Zastanawiałam się, kiedy dokładnie zaczęliśmy się od siebie oddalać. Czy to wtedy, gdy jego beztroska zaczęła dominować nad rozsądkiem? Czy wtedy, gdy ja zaczęłam tłumić swoje uczucia, by unikać konfliktów? Niezależnie od odpowiedzi, jedno było pewne: nasz związek potrzebował zmiany.

Mój plan z Marco był ryzykowny. Teraz jednak nie byłam pewna, czy naprawdę osiągnęłam to, czego chciałam. Kamil wydawał się zraniony i zdezorientowany, a ja czułam się winna, że posunęłam się do tak drastycznych środków. Zaczęłam rozważać możliwość rozstania. Może lepiej byłoby nam osobno? Może wtedy każde z nas mogłoby znaleźć własną drogę do szczęścia? Te myśli były bolesne, ale nie mogłam ich dłużej ignorować. W głębi serca czułam, że wciąż kocham Kamila. Jednak miłość sama w sobie nie wystarczy, by naprawić naszą relację. Potrzebna była także chęć do pracy nad sobą, zrozumienie i wsparcie. Bez tego trudno było wyobrazić sobie wspólną przyszłość.

Wciąż miałam nadzieję

Poranek był inny niż wszystkie. Czułam się zraniona, ale również zmotywowana, by w końcu postawić swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Nasze małżeństwo znalazło się na krawędzi, a przyszłość była niepewna. Nie wiedziałam, co przyniosą kolejne dni, ale byłam gotowa stawić czoła temu, co nadejdzie. Kamil był zagubiony. Zauważyłam, jak krąży po domu, próbując zebrać myśli. Wiedziałam, że musi przemyśleć to wszystko na swój sposób. Usiedliśmy razem przy stole w kuchni, oboje pełni niewypowiedzianych uczuć. Przerwałam ciszę. Wiedziałam, że muszę być szczera.

– Nie wiem, co będzie z nami dalej – powiedziałam spokojnie, patrząc mu w oczy. – Ale chcę, żebyś wiedział, że wciąż cię kocham. Chciałabym, żebyśmy spróbowali naprawić to, co się między nami popsuło.

Kamil skinął głową, a jego spojrzenie było pełne mieszanki emocji.

– Też cię kocham. Przykro mi, że doszło do tego wszystkiego. Chciałbym się zmienić, naprawdę.

Ta chwila była dla nas obojga pełna nadziei, ale i obaw. Czułam, że mamy szansę zacząć od nowa, budując związek na mocniejszych fundamentach. Byliśmy w punkcie zwrotnym. I chociaż nie wiedzieliśmy, dokąd zaprowadzi nas ta droga, byliśmy gotowi iść nią razem, mając nadzieję na lepsze jutro.

Monika, 34 lata


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama