„Mąż zapomniał o naszej rocznicy ślubu, ale na majówkę przygotował coś, co odebrało mi mowę. Od razu mu wybaczyłam”
„Droga ciągnęła się w nieskończoność. Michał prowadził w milczeniu, a ja nerwowo przygryzałam wargę, co chwila zerkając na niego kątem oka. Byłam spięta. Bałam się, że to będzie kolejna rozczarowująca próba ratowania czegoś, co dawno pękło”.

- Redakcja
Od siedmiu lat jestem żoną Michała. Gdybym miała jednym słowem określić nasz związek, powiedziałabym: bezpieczny. Przynajmniej tak myślałam jeszcze do niedawna.
Michał był zawsze tym "dobrym facetem". Troskliwym, ciepłym, trochę roztrzepanym. Kochaliśmy się. Śmialiśmy razem, wspieraliśmy w trudnych chwilach. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Praca Michała w korporacji zaczęła go pochłaniać bez reszty. Wracał coraz później, zmęczony, nieobecny duchem. Tłumaczyłam sobie, że to tylko okres przejściowy. Że każdy związek przeżywa kryzysy. Ale kiedy przyszła nasza siódma rocznica ślubu i Michał... zapomniał, poczułam, jakby ktoś wyrwał mi serce i rzucił na bruk.
Byłam rozczarowana
Siedziałam sama w naszej kuchni przy zimnej kawie, a na stole stał mój prezent dla niego — ręcznie robiona fotoksiążka z naszymi wspólnymi zdjęciami i notatkami. Każde zdjęcie podpisane słowami, które dla mnie były ważne. Włożyłam w to serce. A on? Wrócił późnym wieczorem, rzucił klucze na komodę i nawet nie zauważył różowego balonika z napisem "7 lat razem".
– Michał... wiesz, jaki dziś dzień? – zapytałam cicho.
– Środa? – mruknął, wyciągając laptopa z torby.
Środa. Świetnie. Środa, kiedy powinnam dostać od niego kwiaty, buziaka w czoło i ciepłe "kocham cię".
– Nasza rocznica – wydukałam, czując jak łzy wzbierają mi w oczach.
Stałam oparta o blat kuchenny, ściskając w dłoni kubek zimnej kawy. Michał nawet nie spojrzał na mnie, tylko rozsiadł się na kanapie i wbił wzrok w ekran laptopa. Poczułam, jak coś we mnie pęka.
– Michał, powiedz mi, co dla ciebie znaczy nasza rocznica? – zapytałam, starając się, by głos mi nie zadrżał.
Uniósł wzrok znad klawiatury, jakby dopiero teraz mnie zauważył.
– Kasia, błagam cię, miałem dzisiaj piekło w pracy. Nie róbmy dramatu, proszę – westchnął ciężko.
– "Nie róbmy dramatu"? Serio?! – rzuciłam kubek do zlewu z takim impetem, że rozprysnął się na kawałki.
Mąż mnie zezłościł
Michał aż się wzdrygnął.
– Przepraszam, kochanie – powiedział szybko. – Naprawdę zapomniałem. Ale to tylko data, nie?
– Data?! – syknęłam. – Dla ciebie może. Dla mnie to dzień, w którym przysięgałeś, że zawsze będziesz mnie kochał i szanował!
– Przecież cię kocham, Kasia... – podniósł ręce w geście obronnym.
– Świetnie to okazujesz – prychnęłam, ocierając łzy rękawem bluzy. – Nawet kwiatka nie przyniosłeś. Nawet "wszystkiego najlepszego" nie powiedziałeś!
– Przepraszam – powtórzył, ale w jego głosie nie było żalu, tylko zmęczenie.
Podeszłam do stołu, wzięłam do ręki fotoksiążkę, którą dla niego przygotowałam, i z głośnym trzaskiem wrzuciłam ją do szuflady.
– Nie chcę twojego "przepraszam" – powiedziałam cicho. – Chcę, żebyś znowu mnie widział.
Przez chwilę w kuchni panowała głucha cisza, przerywana tylko cichym tykaniem zegara. Michał patrzył na mnie bezradnie, jakby nie wiedział, co zrobić. A ja... ja poczułam, że między nami właśnie zapadła jakaś niewidzialna kurtyna. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z domu, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Musiałam odetchnąć. Musiałam gdzieś znaleźć kawałek świata, w którym jeszcze istniało coś takiego jak miłość.
Musiałam się wyżalić
Kawiarnia była niemal pusta. Przyciszone światła, zapach świeżo mielonej kawy i cichy szum ekspresu działały na mnie kojąco. Siedziałam przy oknie, grzebiąc łyżeczką w cappuccino, kiedy Ania wpadła do środka, cała roztrzepana i zmarznięta.
– Kasia! – zawołała i natychmiast mnie przytuliła. – Boże, jak ty wyglądasz...
– Dzięki, to bardzo budujące – prychnęłam z wymuszonym uśmiechem.
Usiadła naprzeciwko mnie, zdjęła płaszcz i położyła rękę na mojej dłoni.
– Opowiadaj – zachęciła łagodnie.
Westchnęłam ciężko i zaczęłam mówić. O wszystkim. O zapomnianej rocznicy, o pustych przeprosinach Michała, o tym, jak bardzo poczułam się nieważna. W pewnym momencie głos mi się załamał.
– Anka, ja już nie wiem, czy ja w ogóle jeszcze dla niego coś znaczę – wyszeptałam, patrząc gdzieś poza nią.
– Ej, nie przesadzaj – powiedziała, ściskając mnie mocniej za rękę. – Jedna zapomniana rocznica nie przekreśla siedmiu lat wspólnego życia.
– Może. Ale to nie jest tylko ta rocznica... Od miesięcy mam wrażenie, że... że nas nie ma. Że jesteśmy jak współlokatorzy.
Ania zamyśliła się, popijając swoją kawę.
– Kasia, nie mówię, że masz go usprawiedliwiać. Ale ludzie różnie okazują miłość. Może on szykuje coś innego? Może nie w rocznicę, ale... na przykład na majówkę?
Spojrzałam na nią sceptycznie.
– Majówka? – prychnęłam. – Michał ledwo pamiętał, że dziś środa. Wątpię, żeby planował cokolwiek dalej niż do końca tygodnia.
Ania uśmiechnęła się półgębkiem.
– Znam cię. Zawsze musisz mieć ostatnie słowo. Ale kto wie, Kasia? Może tym razem dasz się zaskoczyć?
Patrzyłam na nią chwilę w milczeniu, a w sercu tlił się maleńki, uparty płomyk nadziei. Choćby nikła, wciąż jeszcze nie całkiem we mnie zgasła.
Mąż był tajemniczy
Dwa dni po naszej rozmowie Michał niespodziewanie zaskoczył mnie, gdy siedziałam w salonie z kubkiem herbaty i przewracałam kanały w telewizji.
– Kasia... – zaczął niepewnie, podchodząc bliżej. – Pomyślałem... może zrobimy coś na majówkę? Wiesz, taki mały wyjazd?
Uniosłam brwi.
– Wyjazd? – powtórzyłam z niedowierzaniem.
– Tak. Tylko we dwoje. Wszystko już załatwiłem – dodał szybko, jakby bał się, że odmówię.
Patrzyłam na niego chwilę w milczeniu, nie wiedząc, czy bardziej mnie to wzrusza, czy wkurza. Po tylu dniach chłodu i niezręczności nagle majówkowa eskapada?
– A to z obowiązku, czy naprawdę chcesz? – zapytałam sucho, chowając dłonie pod kocem, żeby nie widział, jak mi drżą.
Michał się uśmiechnął, trochę nerwowo, ale jednak szczerze.
– Naprawdę chcę, Kasiu. Chciałbym, żebyśmy... żebyśmy znowu byli blisko.
Z jednej strony coś we mnie drgnęło. Z drugiej — byłam jak zardzewiała maszyna, nie potrafiłam tak po prostu znów mu zaufać.
– A dokąd niby jedziemy? – rzuciłam jeszcze nieufnie.
– Niespodzianka – odparł tajemniczo.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Michał i niespodzianki? Zawsze był typem faceta, który robił listę zakupów nawet na trzy rzeczy. A jednak... gdy patrzyłam na jego lekko rozczochraną głowę i oczy pełne nadziei, coś cicho zapukało w moje serce. Może faktycznie warto spróbować? Może Ania miała rację?
– No dobra – westchnęłam w końcu. – Ale wiedz, że jak to będzie nocleg w motelu przy autostradzie, to nie ręczę za siebie.
Michał roześmiał się szczerze i wtedy pierwszy raz od wielu tygodni poczułam, że może... może jeszcze nie wszystko stracone.
To była romantyczna majówka
Droga ciągnęła się w nieskończoność. Michał prowadził w milczeniu, a ja nerwowo przygryzałam wargę, co chwila zerkając na niego kątem oka. Byłam spięta. Bałam się, że to będzie kolejna rozczarowująca próba ratowania czegoś, co dawno pękło.
W końcu skręciliśmy w wąską, leśną drogę. Po obu stronach ściana drzew, a przed nami – cisza i mgła unosząca się nad łąkami. Serce biło mi coraz szybciej. Nagle Michał zatrzymał samochód.
– Jesteśmy – oznajmił, uśmiechając się lekko.
Spojrzałam przez szybę i... zamarłam. Przed nami stała stara, drewniana chata z kamiennym tarasem i ogromnym, ceglanym kominkiem. Na werandzie paliły się dziesiątki małych lampek, a wśród nich dostrzegłam stolik nakryty białym obrusem, talerze, świece i... bukiet moich ukochanych polnych kwiatów.
– Michał... – wyszeptałam, ale głos mi się załamał.
Otworzył drzwi auta i podał mi rękę. Kiedy wysiadłam, poczułam delikatny zapach pieczonego chleba i drewna.
– Chodź – powiedział miękko.
Na tarasie znalazłam jeszcze coś: kartkę włożoną między sztućce. Zadrżały mi ręce, kiedy ją rozwinęłam.
**Kocham Cię każdego dnia, nie tylko w rocznicę. Przepraszam, że czasem zapominam o tym, co najważniejsze. Dziękuję, że wciąż przy mnie jesteś. Twój Michał.**
Łzy same napłynęły mi do oczu. Odwróciłam się do niego, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo już mnie obejmował. Trzymał mnie mocno, jakby bał się, że ucieknę.
– Wiem, że ostatnio cię zawiodłem. Ale pracuję nad tym, Kasiu. Pracuję nad nami – szepnął.
W tej chwili wszystkie mury, jakie wokół siebie wzniosłam, zaczęły pękać. Światła, zapach, jego dotyk – to wszystko było prawdziwe. Nie lista zakupów. Nie obowiązek. Tylko miłość. I choć rozsądek kazał mi być ostrożną, serce biło tylko w jednym rytmie.
Czułam, że to nowy początek
Spędziliśmy całą noc na rozmowach, siedząc owinięci kocami na werandzie, popijając herbatę z cytryną i patrząc na gwiazdy. Michał trzymał mnie za rękę tak, jakby bał się, że znowu odpłynę gdzieś daleko.
– Wiesz – zaczął cicho – czasami myślę, że w tej całej gonitwie za pracą, pieniędzmi... zgubiłem coś najważniejszego.
– Mnie? – zapytałam półżartem, półserio, chociaż w głębi serca bałam się odpowiedzi.
Michał spojrzał na mnie z uśmiechem.
– Nas. Zgubiłem nas. I teraz chcę cię znaleźć na nowo.
Poczułam, jak coś ciepłego rozlewa mi się w środku. Tęskniłam za tym spokojem. Za świadomością, że choćby nie wiem co, mamy siebie.
– Wiesz, Michał... – zaczęłam ostrożnie. – Ja nie potrzebuję drogich prezentów. Nie musisz wynajmować chat w górach. Chcę tylko... być ważna. Na co dzień. Nie tylko od święta.
Pokiwał głową i ścisnął mocniej moją dłoń.
– Już to rozumiem. Naprawdę.
Siedzieliśmy tak jeszcze długo, rozmawiając o dawnych marzeniach, o tym, co kiedyś nas śmieszyło, o pierwszej randce, na której zamówił dla mnie pizzę z ananasem, choć nienawidzę ananasa.
– Bo chciałem być oryginalny! – tłumaczył się ze śmiechem, a ja nie mogłam się powstrzymać i też wybuchnęłam śmiechem.
Było w tym coś oczyszczającego. Jakby ta noc pod rozgwieżdżonym niebem naprawdę miała moc zmywania starego bólu.
Jeszcze będzie dobrze
Majówka minęła szybciej, niż bym chciała. Zostały po niej wspomnienia – zdjęcia w telefonie, zapach drewna na ubraniach i ciche rozmowy zapisane w pamięci.
Wracając do codzienności, czułam się inaczej. Jakby ktoś przewietrzył moje serce. Michał naprawdę się starał – drobne gesty, uśmiechy, pocałunki ukradkowe w kuchni. Nie było idealnie. Zdarzały się dni, gdy wracał późno i znów zapominał kupić mleko. Ale już nie czułam się niewidzialna.
Wiedziałam, że nasza miłość to nie jest bajka. To ciężka, codzienna praca. I choć wciąż czasem bolało wspomnienie tamtej rocznicy, postanowiłam nie trzymać w sobie żalu.
Patrzyłam na Michała i wiedziałam jedno – nie chodzi o wielkie gesty raz w roku. Chodzi o ciche "kocham" wyszeptane rano. O filiżankę herbaty podaną bez słowa. O to, że mimo burz – zostajemy razem. I chociaż w głębi serca wciąż bałam się, że kiedyś znowu coś się popsuje, wiedziałam też, że warto próbować. Codziennie od nowa.
Kasia, 32 lata
Czytaj także:
- „Film z majówki miał być pamiątką na zawsze. Zdębiałam, gdy zobaczyłam, co się nagrało zamiast ogniska i kiełbasek”
- „Zepsułam rodzinnego grilla, bo miałam dość przytyków teściowej. Zrobiłam z siebie pośmiewisko, ale warto było”
- „Miałam spędzić upojną majówkę z mężem, a użerałam się z matką. Wtargnęła z buciorami do naszego ogrodu i życia”