Reklama

Zaczęło się niewinnie, jak wszystko w naszym małżeństwie. Pięć lat temu Igor oświadczył mi się, przysięgał miłość, a ja wierzyłam, że będzie zawsze. Ale czy jest coś takiego jak „zawsze”? Od jakiegoś czasu czuję, jakby wszystko gasło – przynajmniej dla mnie. Igor stał się... inny. Chłodny. Jakby tylko praca miała dla niego znaczenie.

Reklama

Zapomniał o naszej rocznicy. Znowu. Kiedyś robił mi niespodzianki, przynosił kwiaty, zapraszał na kolacje. A teraz? Tylko telefony służbowe, e-maile i raporty. Tego dnia, kiedy czekałam na kolację, spędziłam wieczór sama, popijając czerwone wino i wpatrując się w drzwi. Nie wrócił, nawet nie zadzwonił.

Wtedy narodził się pomysł – zemsta. Nie chciałam od niego odejść, chciałam go tylko zmusić, żeby zobaczył, jak bardzo mnie ignoruje. Ale jak? To Wojtek, mój przyjaciel, zasugerował coś szalonego: „Malwina, spróbuj go wzbudzić zazdrość. Może wtedy zauważy, co ma przed sobą, zanim będzie za późno.”

Zdecydowałam się na ten krok. Igor musiał zrozumieć, co traci.

W ogóle mnie nie słuchał

– Igor, co byś powiedział, gdybym umówiła się na kolację z kimś innym? – rzuciłam niby od niechcenia, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.

Zobacz także

Igor nawet nie spojrzał znad laptopa, tylko rzucił krótkie:

– Jasne, baw się dobrze. Muszę skończyć raport.

Poczułam, jak we mnie narasta złość. Raport, praca, telefon... Zawsze coś ważniejszego niż ja. Chciałam go zranić, zobaczyć, jak zareaguje, może choć cień emocji na jego twarzy. Nic. Zero. Chłód.

– Wojtek się ucieszy – dodałam ciszej, żeby sprawdzić, czy tym razem mnie usłyszy.

– Mhm, fajnie.

Serce mi zamarło. Wojtek to przecież nasz wspólny przyjaciel, znaliśmy się od lat. A Igor? Jakby to było kompletnie bez znaczenia, że mogłabym się z nim umówić. Nie czuł zagrożenia, nie reagował. W jego świecie nie istniałam jako ktoś, kogo można stracić.

Poszłam do sypialni, rzuciłam telefon na łóżko i usiadłam na krawędzi. Mój plan miał go poruszyć, a tymczasem... On nawet nie zauważał, że tracę cierpliwość. Co jeśli ta gra o zazdrość okaże się porażką?

Kłamałam prosto w oczy

Zaczęłam wracać później do domu, czasem nawet nie mówiąc, gdzie byłam. Igor zauważył, ale nie od razu. Dwa, może trzy dni niczego nie komentował, ale pewnego wieczoru, kiedy przekroczyłam próg mieszkania po dziesiątej, czekał w kuchni.

– O której wróciłaś wczoraj? – zapytał, trzymając w rękach kubek z herbatą.

Nie było tak późno – odpowiedziałam, próbując zachować spokój, choć w środku buzowałam z satysfakcji. Może w końcu zauważył.

– Spędziłam czas z kimś, kto mnie docenia – dodałam, patrząc na niego prowokacyjnie.

Jego twarz stężała, usta zacisnęły się w wąską linię. Wreszcie coś poczuł, wreszcie coś się ruszyło w jego wypranym z emocji świecie. Ale zamiast wybuchu, którego oczekiwałam, tylko odłożył kubek na blat i odwrócił się.

– Idę spać.

Zamarłam. To wszystko? Nie zapytał, nie chciał wiedzieć więcej. A przecież kłamałam! Wojtek tylko pomógł mi podtrzymywać tę farsę, ale Igor nawet nie próbował się z nim skonfrontować. Może naprawdę było mu wszystko jedno.

W końcu się zdenerwował

Napięcie rosło z każdym dniem. Zamiast wyjaśniać, zostawiałam niedopowiedzenia, a Igor stawał się coraz bardziej zdystansowany. Wiedziałam, że coś w nim pęka, ale nie umiałam tego zatrzymać. Pewnego wieczoru, kiedy wróciłam późno, Igor czekał w salonie. Tym razem nie było ciszy.

Z kim się spotykasz? – zapytał ostro, patrząc mi prosto w oczy.

Zaskoczył mnie. Zawsze taki opanowany, a teraz w jego głosie była złość. Zamiast się wycofać, poszłam dalej.

– Może z kimś, kto mnie naprawdę dostrzega, Igor. Ktoś, kto potrafi ze mną rozmawiać, nie tylko z raportami.

Cisza. Przez chwilę myślałam, że się wycofa, jak zawsze, ale on podszedł bliżej.

Przestań grać w te gierki. Wiem, że coś jest nie tak. Nie sądzisz, że mam prawo wiedzieć? – jego głos drżał, ale nie ze strachu. To była furia.

Poczułam satysfakcję, ale też coś dziwnego – lęk. Zamiast przyznać się do intrygi, brnęłam dalej.

– Może gdybyś mnie zauważał, nie musiałbyś się teraz martwić.

Jego spojrzenie stało się lodowate. W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że posunęłam się za daleko.

Tego się nie spodziewałam

Igor stał naprzeciwko mnie, a ja widziałam, jak narasta w nim coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegałam. Był zraniony, ale zbyt dumny, żeby to pokazać.

Myślisz, że o niczym nie wiem? – jego głos był cichy, ale niebezpieczny. – Udawałaś, że nic się nie dzieje, a teraz wracasz do domu późno, rzucasz jakieś głupie sugestie... Z kim, Malwina? Z kim się spotykasz? – pytał, a ja widziałam, że ten temat dręczył go od dawna.

– A czy to ma znaczenie? – rzuciłam ostro, próbując ukryć, jak bardzo mnie przerażał ten obrót sprawy. Nie spodziewałam się, że będzie tak bezpośredni.

– Ma. – Igor zacisnął pięści. – Miałem plan, Malwina. Coś, co miało wszystko zmienić.

Zaskoczyłam się. Jaki plan?

– Na naszą rocznicę – ciągnął, a w jego głosie zaczynało brakować emocji – chciałem ci wręczyć klucze do naszego nowego domu. Kupiłem go dla nas. Z myślą o naszej przyszłości. Ale ty byłaś zbyt zajęta udawaniem... zdrady?

Zatkało mnie. Cały mój plan, cała intryga – wszystko zaczęło się sypać. Klucze? Dom? Igor, ten zdystansowany, chłodny mężczyzna, który wydawał się, jakby przestał się mną interesować, planował coś, o czym nawet nie miałam pojęcia.

Wiedziałam, że przesadziłam

Stałam jak osłupiała, nie wiedząc, co powiedzieć. Klucze do nowego domu? Igor kupił dom dla nas, na naszą rocznicę, a ja spędziłam ten czas na budowaniu absurdalnej intrygi. Czułam, jak coś we mnie pęka.

– Dlaczego nic nie powiedziałeś? – wymamrotałam, próbując znaleźć cokolwiek, co mogłoby uratować tę rozmowę.

– Dlaczego? Bo chciałem, żeby to była niespodzianka. Myślałem, że sprawi ci radość, że zaplanowałem coś dla nas. Ale ty byłaś zajęta czymś zupełnie innym. Myślisz, że nie widzę, co robisz? Że mnie zdradzasz z Wojtkiem? – wypowiedział imię mojego przyjaciela z wyraźną odrazą, jakby zdrada była już faktem.

– To nie tak! – przerwałam mu, chwytając się ostatniej nadziei, by wyjaśnić. – To wszystko... To była głupia gra, chciałam tylko, żebyś zauważył, że mnie tracisz!

Igor odwrócił wzrok.

– Gra? Naprawdę, Malwina? To miałoby mi coś pokazać? Zamiast porozmawiać, wybrałaś najgorszy możliwy sposób. Teraz nawet nie wiem, czy mogę ci zaufać.

Z jego głosu zniknęła złość, teraz był tylko smutek.

– A ja nie wiem, czy cokolwiek jeszcze nas łączy – dodał cicho.

Poczułam, jak grunt usuwa się spod moich stóp.

Mąż stracił do mnie zaufanie

Cisza między nami była ciężka, nie do zniesienia. Igor odwrócił się i wyszedł do sypialni, a ja zostałam sama w salonie. Wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał. Cały mój plan, cała ta głupia intryga... Wszystko obróciło się przeciwko mnie. Myślałam, że uda mi się go zmusić, żeby mnie zauważył, żeby zaczął się starać, a tymczasem to ja go odepchnęłam. Może na zawsze.

Próbowałam się zebrać, poszłam za nim do sypialni, ale drzwi były zamknięte. Stanęłam przed nimi, czując narastającą bezsilność. Zapukałam delikatnie.

– Igor... Możemy jeszcze porozmawiać? – spytałam, niemal szeptem.

Nie odpowiedział. Zza drzwi nie dochodził żaden dźwięk, jakby tam go nie było, jakby mnie już nie słyszał. Opadłam na podłogę, plecami opierając się o ścianę. W głowie kłębiły się myśli, ale nie potrafiłam ich zebrać.

Czy to już koniec? Czy Igor mi wybaczy? I najważniejsze pytanie: czy ja sama sobie kiedykolwiek wybaczę, że tak go zawiodłam? W końcu to ja zniszczyłam coś, co on próbował zbudować. Niezależnie od tego, co się teraz stanie, jedno było pewne – nic już nie będzie takie samo.

Reklama

Malwina, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama