Reklama

Dokładnie pamiętam dzień, w którym przedstawiłam Kamila Maćkowi. To było na imprezie, u przyjaciółki. Denerwowałam się jak diabli, bo koleżanki nieraz opowiadały, jak to starsi bracia zamieniali życie ich chłopaków w piekło. Byli zazdrośni, podejrzliwi… Grozili, że jak skrzywdzą ich ukochaną siostrzyczkę, to pożałują, że będą się im bacznie przyglądać. A Maciek i Kamil? Spojrzeli na siebie, przybili piątkę, uśmiechnęli się. A potem wypili po jednym na dobry początek. Pod koniec imprezy gadali ze sobą jak starzy znajomi.

Reklama

– Ten twój Kamil to świetny gość. Nadajemy na tych samych falach – usłyszałam następnego dnia od brata i cieszyłam się wtedy jak głupia.

Dziś już wiem, o co mu chodziło z tymi falami. I miał rację. Faktycznie trafił swój na swego. Tyle że zamiast ucieszyć, powinno mnie to zmartwić. Ale tamtego dnia aż go ucałowałam z radości, taka byłam szczęśliwa, że się dogadali. No cóż, nie mogłam przecież przewidzieć przyszłości...

Brat stanął po jego stronie

Panowie rzeczywiście bardzo się zaprzyjaźnili. Często wychodziliśmy we trójkę do klubów i na dyskoteki. O Boże, jak oni się wtedy zachowywali! Jak dwa koguty, którym po miesiącu postu otworzono drzwi kurnika. Wystarczyło, że nawinęły się im pod rękę jakieś samotne panienki, a już się do nich uśmiechali, zagadywali, prosili do tańca. Nie przeszkadzało mi, że brat postępuje w ten sposób. Był przecież sam. Ale mój Kamil? Za pół roku mieliśmy wziąć ślub. Nie podobało mi się, że mimo to tak oficjalnie, przy mnie, flirtuje z innymi panienkami. Gdy któregoś wieczoru zauważyłam, jak znów ślini się na widok jakiejś blondynki, nie wytrzymałam. Wzięłam go na stronę.

– Ja ci już nie wystarczam? Musisz suszyć zęby do tych wszystkich panienek? Mam już dość! Albo z tym skończysz, albo do widzenia! – naskoczyłam na niego.

Popatrzył na mnie jak na wariatkę.

– O co ci w ogóle chodzi? Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Gdyby tak nie było, to przecież nie zabierałbym cię nigdzie ze sobą. A tym bardziej bym ci się nie oświadczył. Pomyśl, zanim zaczniesz się wściekać, dobra? – odparował.

Mój kochany brat oczywiście bez wahania stanął po jego stronie.

– Siostra, wyluzuj! My, faceci już tacy jesteśmy. Musimy obejrzeć się za fajną laską. To instynkt. Ale to nie oznacza nic złego – wtórował mu.

– Nie podoba mi się to... – zaczęłam, ale natychmiast mi przerwał.

– Zapamiętaj sobie raz na zawsze: mężczyzny nie wolno trzymać na krótkiej smyczy, bo może się z niej urwać. Odpuść więc sobie te idiotyczne sceny zazdrości, bo możesz tego pożałować – zakomunikował mi.

Tak mnie we dwóch zagadali, że machnęłam ręką na zachowanie Kamila. Kochałam go jak wariatka, bałam się, że faktycznie odejdzie… Poza tym byłam święcie przekonana, że gdyby mój ukochany chciał posunąć się o krok za daleko, Maciek go zaraz powstrzyma. Był przecież moi bratem. Liczyłam na jego lojalność.

Widziałam go, ale i tak się wykręcał

Po ślubie zamieszkaliśmy z Kamilem w wynajętej kawalerce. Myślałam, że nasze wspólne życie będzie długie i szczęśliwe, jak w bajce… I rzeczywiście początkowo wszystko się między nami dobrze układało. Cieszyliśmy się sobą, urządzaliśmy nasze gniazdko. Ale potem nagle coś zaczęło się psuć. Kamil coraz później wracał po pracy do domu. Tłumaczył, że jest zawalony robotą, że ma ważne spotkania, konferencje… Podejrzewałam, że skacze gdzieś na boki. Kobiety zawsze czują takie rzeczy. Nie przyznawałam się jednak nikomu do swoich podejrzeń. Nie chciałam uchodzić za chorą z zazdrości wariatkę.

Pewnego dnia, gdy wracałam z zakupów, zobaczyłam męża w kawiarni z jakąś dziewczyną. Ona się do niego wdzięczyła, on gładził ją czule po ręce. Byli tak pogrążeni w rozmowie, że nawet nie zauważyli, że się im przyglądam zza szyby. Wieczorem, kiedy już wrócił do domu, zrobiłam mu karczemną awanturę.

– Zwariowałaś? To ważna klientka. Omawialiśmy przy kawie służbowe sprawy! Jak tego nie rozumiesz, to idź się leczyć. – wykręcał się.

A potem obrażony poszedł do sypialni. Miał taką minę, jakbym zrobiła mu jakąś wielką krzywdę. Nie uwierzyłam. Następnego dnia zadzwoniłam do brata i umówiłam się z nim na spotkanie. Panowie nadal bardzo się przyjaźnili, wyskakiwali razem na piwo. Podejrzewałam, że Kamil może chwalić się Maćkowi swoimi miłosnymi podbojami. I że czegoś się od niego dowiem.

Gdy usłyszał, z czym do niego przychodzę, tylko się roześmiał.

– Siostra, a ty znowu swoje. Wszędzie tylko wietrzysz zdradę. To naprawdę chore – pokręcił głową.

– Żadne chore! Przecież nie jestem ślepa. Gapili się na siebie tak, jakby świat wokół nich nie istniał. Chyba nie tak wyglądają rozmowy służbowe? – nie odpuszczałam, ale brat także uparcie trwał przy swoim.

– O matko, po prostu był dla niej miły! Masz zbyt bujną wyobraźnię, jak każda baba zresztą. Ale niech ci już będzie… Dla świętego spokoju wybadam, co i jak. I jeśli okaże się, że Kamil romansuje z tą panienką, to ci o tym powiem. Może tak być? Nie zamartwiaj się już – odparł.

Uśpiona czujność

Czekałam na jego wiadomość jak na jakieś zbawienie. Maciek zadzwonił do mnie po trzech dniach.

– Jest tak jak podejrzewałem, czyli wszystko w porządku – oznajmił całkiem spokojnym głosem.

– Jesteś pewny, gadałeś z Kamilem? – dopytywałam się.

– No pewnie! Wczoraj na piwie razem byliśmy. Musiałaś zauważyłaś, bo gdy się rozstawaliśmy, był nieźle wstawiony – roześmiał się.

– Faktycznie, zauważyłam. Jak wszedł do domu to śmierdział browarem. No ale czego się dokładnie dowiedziałeś? – naciskałam.

Że tamto spotkanie było naprawdę służbowe, że cię kocha, i że jest ci wierny jak pies – odparł.

– Przysięgasz, że to prawda? – nie odpuszczałam.

– Przysięgam, przysięgam… I nie męcz mnie już, bo mnie po tym wczorajszym piwku jeszcze głowa boli. Doceń, jak się dla ciebie poświęciłem. – odparł i się rozłączył.

Uwierzyłam mu. Nie przypuszczałam, że rodzony brat może mnie oszukać. Myślałam, że faktycznie mam zbyt bujną wyobraźnię i niepotrzebnie się zamartwiam. I pewnie długo bym jeszcze żyła w takim przekonaniu, gdyby nie przypadek.

Podwójna zdrada

Tydzień temu Kamil zaspał do pracy. Zapomniał nastawić budzik i zerwał się dopiero kwadrans przed dziewiątą. Tak się spieszył, że w locie pił kawę. No i zostawił na stole w kuchni swój tablet. Nigdy się z nim nie rozstawał. Mówił, że ma tam w środku całe biuro. Chwyciłam go i chciałam pobiec za mężem. I wtedy zauważyłam, że jest włączony... Kamil nie wylogował się ze skrzynki mejlowej, z ciekawości otworzyłam więc ostatnią wiadomość, potem poprzednie i jeszcze kolejne.

To były listy od niej. Tamtej kobiety. I kilku innych. Wyznania miłosne, wspomnienia gorących spotkań. I jeszcze jeden – od mojego brata. Gdy go przeczytałam, myślałam, że mi serce pęknie. Ostrzegał w nim mojego męża. Pisał, że Kamil musi być ostrożniejszy, bo ja zaczynam się czegoś domyślać. Mój kochany brat który powinien mnie chronić i bronić, krył mojego wiarołomnego męża!

Przepłakałam pół dnia. A potem spakowałam rzeczy i postanowiłam się wyprowadzić do przyjaciółki. Po drodze wstąpiłam jeszcze do brata. Aż gotowałam się w środku z wściekłości. Gdy tylko otworzył drzwi, rzuciłam się na niego z pięściami.

– Dlaczego mnie oszukałeś? Czytałam twoją wiadomość do Kamila! O wszystkim wiedziałeś! O zdradach, panienkach! A przysięgałeś, że wszystko jest w porządku, że nic złego się nie dzieje. Jak mogłeś? Czy ty sumienia nie masz? – krzyczałam.

Próbował mnie uspokoić, tłumaczył się. Twierdził, że wcale mnie nie oszukał, bo Kamil kocha tylko mnie. A tamte dziewczyny to były tylko przelotne, nic nieznaczące przygody.

– Facet potrzebuje czasem odmiany, rozrywki. Ma to w genach – mówił.

Mało brakowało, a walnęłabym go w twarz. Byle się zamknął i nie wygadywał tych głupot. Ograniczyłam się jednak tylko do trzaśnięcia drzwiami. I jeszcze na schodach wrzeszczałam, że nie chcę go więcej widzieć. I jego kumpla, a mojego męża też nie!

Reklama

Mam gdzieś te jego teorie. To, co dla nich jest nic nieznaczące, dla mnie jest złem i podłością. Nie mam już brata ani męża. Nigdy im nie wybaczę. Choć obaj wydzwaniają, wysyłają mejle, esemesy. Łudzą się, że mi przyjdzie. Mowy nie ma! Jestem kobietą, zawziętość mam w genach!

Reklama
Reklama
Reklama