Reklama

Czasem człowiek potrafi latami nie dostrzegać tego, co ma tuż pod nosem. Byłam jednym z tych przypadków. Tkwiłam małżeństwie jak w ciepłym kapciu — nieco przetartym, trochę brzydkim, ale swoim. Michał nigdy nie był typem romantyka, ale też nie mogłam narzekać. Pracował, przynosił pieniądze do domu, czasem ugotował obiad. Nie pił, nie bił, nie znikał na noce. Tyle że z czasem coraz częściej znikał wzrokiem.

Reklama

Moje czterdzieste pierwsze urodziny zapowiadały się spokojnie. W środy zawsze wychodziłam na jogę, ale tym razem zawiozłam dzieci do mojej mamy, zamówiłam sushi, miał nawet przyjechać tort od znajomej cukierniczki. Myślałam, że może nawet pójdziemy do kina. Nawet nie chodziło o prezent. Chciałam czuć się ważna, doceniona. Jednak los miał wobec mnie inne plany. I Michał najwyraźniej też.

W jednej sekundzie zamarłam

Telefon zadzwonił, kiedy ustawiałam kieliszki na stole. Spojrzałam na wyświetlacz — Michał. Uśmiechnęłam się pod nosem.

– No hej, już wracasz? – zapytałam.

– Kochanie, mam coś jeszcze do załatwienia w biurze, ale niedługo będę – i się rozłączył.

Czas mijał. Z trzydziestu minut zrobiła się godzina, potem półtorej. Telefon milczał. Zrezygnowana, usiadłam na kanapie. I wtedy usłyszałam dźwięk klucza w drzwiach.

– Michał! – zawołałam, zrywając się z kanapy.

To, co zobaczyłam w drzwiach, sprawiło, że w jednej sekundzie zamarłam. Mój mąż sprowadził sobie kochankę!

– To nie tak...

– A jak niby?! – głos mi zadrżał, ale nie z wściekłości. Ze wstydu. Upokorzenia. – W moje urodziny?! Ty sobie chyba kpisz!

Kobieta oderwała się od niego z głupim uśmieszkiem.

– To może ja pójdę... – zaczęła, ale ja już nie słuchałam.

– Wynoś się stąd. Natychmiast – syknęłam.

Byłam w szoku

Stałam w tym salonie jak idiotka, z oczami pełnymi łez. Michał zrobił krok w moją stronę, jakby miał czelność mnie pocieszyć.

– Daj mi wyjaśnić...

– Nie – pokręciłam głową. – Wiesz, co jest najgorsze? Że zrobiłeś to dziś. W moje urodziny. Wiedziałeś, jak bardzo chciałam spędzić ten dzień z tobą. I co zrobiłeś? Przyprowadziłeś ją. Do naszego domu!

To był błąd, nie powinienem... – zaczął Michał, ale przerwałam mu ruchem ręki.

– Milcz. Proszę cię, milcz, zanim powiesz coś, czego nie będziesz mógł cofnąć.

Wtedy spojrzałam na tort. Stał na stole, z napisem „Wszystkiego najlepszego, Janka”. Przez chwilę zastanawiałam się, jak bardzo by się rozbryzgał, gdyby rzucić nim o ścianę.

– Kochanie...

– Nie jestem twoim kochaniem! – krzyknęłam. – Nie teraz. Nie po tym. Zadzwoń do swojej mamusi. Niech cię przytuli.

Nie mieszaj w to mojej matki...

– Już za późno. Ona zawsze mówiła, że jesteś nieodpowiedzialny. Chyba czas, żeby przekonała się, jak bardzo miała rację.

Zrobiłam krok w stronę drzwi.

– Wychodzisz? – zapytał cicho.

– Nie, ty wychodzisz. Jak nie wyjdziesz sam, to wezwę twoją mamusię, żeby cię wyniosła.

Wykonałam 1 telefon

Siedziałam w kuchni i wpatrywałam się w telefon. Michał poszedł do sypialni spakować torbę, ale szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że faktycznie wyjdzie. Znałam go za dobrze. Był mistrzem wykrętów. „Porozmawiajmy jutro”, „musimy to przemyśleć”, „nie róbmy nic pochopnie”. Tym razem zamierzałam działać. Zadzwoniłam do teściowej.

– Janina? – odezwała się po drugim sygnale. – Wszystkiego najlepszego, kochanie!

– Dziękuję, mamo. Właśnie dlatego dzwonię. Bo są moje urodziny, a Michał zrobił mi prezent, którego długo nie zapomnę.

– Co się stało? – natychmiast zmieniła ton.

– Zdradził mnie.

– Że co?! – wykrzyknęła. – On... on nie może być aż takim idiotą. Czy on tam jeszcze jest?

– Pakuje torbę. Ale obawiam się, że zaraz zacznie swoje „to nie tak jak myślisz”.

Daj mi z nim porozmawiać. Natychmiast.

Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Zawsze miałam z nią trudne relacje, ale jedno trzeba było jej oddać: nie znosiła kłamstw. Podeszłam do drzwi sypialni.

– Michał, twoja mama chce z tobą rozmawiać.

– Co?! – wychylił się, trzymając skarpetki. – Nie żartuj...

– Nie żartuję. Masz dwie opcje: albo odbierzesz telefon, albo sama ją tu przywiozę. I wtedy się dowie o wszystkim z pierwszej ręki.

Wziął ode mnie komórkę i wyszedł na balkon. Wrócił po pięciu minutach, blady jak ściana.

– Mówiła, że mam cię słuchać – mruknął.

– Pierwszy raz się z nią zgadzam.

Zamurowało mnie

Gdy drzwi się za nim zamknęły, poczułam coś, czego nie spodziewałam się w tamtej chwili: nie ulgę, nie triumf, nawet nie złość. Ciszę. Absolutną, dziwną ciszę. Usiadłam na łóżku, dokładnie tam, gdzie jeszcze godzinę wcześniej siedział Michał, przeglądając wiadomości. Może właśnie wtedy umawiał się z tą swoją sekretarką na „po pracy”? Zerknęłam na telefon. Wiadomość od mamy:

„Jak tam urodziny, kochanie?”.

Nie odpisałam. Jak miałam napisać, że mój mąż postanowił zrobić ze mnie idiotkę z okazji czterdziestych pierwszych urodzin? Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam z wahaniem. Na progu stała... teściowa.

– Mogę wejść? – zapytała.

Skinęłam głową i przepuściłam ją do środka.

– Gdzie jest Michał? – zapytała, rozglądając się.

Wyrzuciłam go.

– Dobrze – powiedziała, a potem spojrzała na mnie i... coś w niej pękło. – Przepraszam. Za niego. I za siebie. Może za wszystko.

Zamurowało mnie.

– On od dawna błądził. Widziałam to, ale wolałam myśleć, że jakoś to się ułoży. Że to twoja wina, że się oddaliliście... – wzięła głęboki wdech. – Ale nie. On zawsze był zapatrzony tylko w siebie. A ty jesteś... byłaś jego najlepszym wyborem. I najgłupszym błędem, że cię stracił.

Nie umiałam odpowiedzieć. Poczułam, jak coś ściska mi gardło.

– Zrobię herbaty – zaproponowała, nie czekając na zgodę.

Uśmiechnęłam się przez łzy

Siedziałyśmy przy kuchennym stole. Ja z herbatą malinową, ona – z czarną, bez cukru. Patrzyła na mnie, ale nie jak na synową. Jak na kobietę.

– Wiesz... – zaczęła cicho – ojciec Michała też mnie zdradzał.

Uniosłam brwi.

– Serio?

– Mhm. Miałam 35 lat, Michał był w podstawówce. Myślałam, że umrę ze wstydu. Ale wtedy zrobiłam coś, co zaskoczyło całą rodzinę. Spakowałam walizki i wyjechałam z synem na dwa tygodnie w góry. Bez słowa. Bez tłumaczeń. A potem... wróciłam i wystawiłam rzeczy męża za drzwi.

– I nie żałowała pani?

– Ani przez sekundę. Poczułam, że mogę wszystko.

Spojrzałam na nią inaczej.

– A ty? – zapytała. – Co zrobisz?

Pomyślałam chwilę. Potem wstałam, poszłam do sypialni, sięgnęłam do szafy. Wyjęłam rzeczy, których nie spakował i... cisnęłam je przez balkon.

– Mam coś dla ciebie – powiedziała teściowa, podchodząc do mnie.

Wyjęła z torebki małą kopertę. Podała mi ją bez słowa. W środku były kluczyki do jej domku nad jeziorem.

– Jedź tam. Sama. Na tydzień. Albo dwa. Odpocznij. Pomyśl. Zrób coś tylko dla siebie.

Nie umiałam nic powiedzieć. Uśmiechnęłam się przez łzy.

Nie tęskniłam

Tydzień później siedziałam na tarasie domku nad jeziorem z kubkiem gorącej kawy w ręce. Wokół cisza. Jezioro gładkie jak lustro, poranek pachnący dymem palonych liści. Czułam się tak, jakby ktoś wreszcie zdjął mi z ramion ciężar, który nosiłam od lat. Nie myślałam już o Michale. Nie tęskniłam. Nie analizowałam. Przestałam się zastanawiać, gdzie popełniłam błąd. Bo zrozumiałam coś ważnego: to nie ja zawiodłam. To on nie dorósł do tego, co miał.

Wieści się rozeszły. Koleżanki pisały, znajomi dzwonili. Nawet sąsiadka z naprzeciwka puściła mi oczko, gdy powiedziałam, że wyjeżdżam „na wakacje od wszystkiego”. Najbardziej zaskakujące było to, że jego matka dzwoniła do mnie codziennie. Pytała, czy jem, czy śpię, czy nie jest mi zimno. A ja budowałam siebie na nowo. Bez niego. I bez potrzeby udowadniania komukolwiek, że zasługuję na miłość. Czy wrócę do miasta? Pewnie tak. Czy znowu się zakocham? Może. Ale dziś, w ten cichy poranek, jestem po prostu kobietą, która przestała się godzić na bylejakość. Bo pierwszy raz w życiu postawiłam siebie na pierwszym miejscu.

Janina, 41 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama