„Mąż wyjechał na klasowe spotkanie i wrócił z kochanką. Rzucił mnie w 15 rocznicę ślubu”
„Wszyscy mnie pocieszają, że on zmądrzeje i wróci, ale ja wcale nie chcę, żeby tak było. Po co miałby do mnie wracać? Nie umiałabym mu przebaczyć i zapomnieć. A poza tym – niedługo urodzi się ich dziecko. Ono nas podzieliło najbardziej, bo skoro już zranił mnie i moje dzieciaki, to niech chociaż oszczędzi tamto”.

- Matylda, 42 lata
Piętnastą rocznicę naszego małżeństwa obchodziliśmy hucznie i wesoło; byli goście, prezenty, życzenia następnych, szczęśliwych lat... Kiedy już jako tako ogarnęłam mieszkanie po przyjęciu, mój mąż powiedział:
– Musimy pogadać. Miałem to powiedzieć jutro, ale nie wytrzymam!
– Kochanie, będziesz musiał – roześmiałam się. – Padam na nos, niczego nie przyswajam, marzę o spaniu!
Wtedy usłyszałam te słowa, ale od razu do mnie nie dotarły. Najpierw pomyślałam, że telewizor jest włączony i to jakiś dialog z filmu. Ale nie... To mój Franek stał oparty o ścianę, jakby potrzebował jakiegoś wzmocnienia i mówił:
– Chcę rozwodu. Mam kogoś, zakochałem się. To trwa od roku...
Na stole stał wielki kryształ, podarowany nam na rocznicę przez jego ciotkę. Nie lubię kryształów, ale ten był naprawdę piękny, z cudownym szlifem, mieniący się kolorowymi ogniami i zachwycający wyjątkowym kształtem. Słyszałam, że prawdziwy kryształ, rozpryskuje się na tysiąc kawałeczków... Ten był najprawdziwszy! Nie jestem spokojna, nie umiem pohamować emocji, kiedy mnie coś naprawdę zaboli. Łatwo wpadam w gniew, na szczęście szybko mi przechodzi; taki typowy choleryk ze mnie! Ale tym razem zamiast się zapalić, zlodowaciałam... Walnęłam kryształem o podłogę, prawda, ale zaraz potem tak opadłam z sił, że nie mogłam ruszyć palcem.
Odjęło mi mowę
Gapiłam się na Franka i milczałam. Sprytnie to wykorzystał!
– Słuchaj – zaczął – ja już od dawna nie byłem szczęśliwy, tylko udawałem dla świętego spokoju i żebyś mi nie wierciła dziury w brzuchu pytaniami: dlaczego, za co, po co, z kim i od kiedy? Nic mnie nie cieszyło, powinnaś to zauważyć, ale ty byłaś zajęta sobą, domem, dziećmi, pracą... Nawet problemy twoich koleżanek były ważniejsze niż ja! Z nimi godzinami gadałaś na Skypie, a dla mnie nie miałaś czasu. Parę razy zaczynałem jakąś gadkę, ale zawsze mi przerywałaś: za chwilę – mówiłaś – potem, jutro, teraz nie mogę się skupić! Więc przestałem ci zawracać głowę, tym bardziej, że już była ona...
– Jaka ona? Kto? O kim ty mówisz?
– Żaneta. Moja pierwsza miłość. Licealna, głupia, ale piękna. Znowu się zaczęła!
– Kiedy?
– Na jubileuszu szkoły. Nie pamiętasz? Prosiłem, żebyś ze mną pojechała, ale się wymigałaś, że nikogo nie znasz, że się będziesz nudziła i że to głupi pomysł. Sama jesteś sobie winna. Może, gdybyś tam była, nic by się nie stało?
– Nic mi nie mówiłeś o żadnej Żanecie!
– Po co? Pojęcia nie miałem, że ją kiedykolwiek spotkam, bo wyjechała z rodzicami za granicę, ale wróciła i znowu się zaczęło. Pytałaś, czemu chodzę taki nieprzytomny? Gdybyś docisnęła, to bym się przyznał, ale ty wcale nie byłaś ciekawa mojej odpowiedzi... Stwierdzałaś: łazisz jak mucha w smole, nic do ciebie nie dociera, ale nie byłaś ciekawa, dlaczego tak jest? Wtedy był jeszcze czas, żebym się wycofał... Teraz jest za późno!
– Czemu za późno?
– Żaneta jest ze mną w ciąży. Nie zostawię jej i dziecka. Muszę się nimi zaopiekować.
Zabrakło mi powietrza.
– Za to nasze dzieci możesz porzucić bez skrupułów? Tu nie masz wyrzutów sumienia?
– Nie porzucę ich. Będę płacił, niczego im nie zabraknie, poza tym są już duże, zrozumieją. Niedługo same pójdą w świat… No, ile jeszcze będą z nami – dwa lata, trzy? Nie chcę marnować swojej szansy na prawdziwe szczęście! Już teraz dla nich ważniejsi są koledzy i internet, mnie ledwo dostrzegają!
Wybrała dla mnie prezent
Nie mogłam tego słuchać! Pocieszał się, sam sobie wmawiał, że nie robi nic złego, a może raczej powtarzał coś, co mu ktoś wbił do głowy. Wiedziałam, że szkoda słów, już postanowił. Nie mogłam tylko zrozumieć, czemu czekał do rocznicy? Jeszcze pił toasty za naszą przyszłą pomyślność! Zapytałam o to...
– To Żaneta tak postanowiła. Ona ma dobre serce, mówi, że jest jej ciebie żal, bo zostaniesz sama, więc kazała mi wytrzymać, żebyś miała swoją przyjemność. Nawet mi pomagała wybrać prezent dla ciebie...
Nie wierzyłam własnym uszom. „Idiota, czy facet kompletnie pozbawiony uczuć?” – myślałam. „Co się zrobiło z mojego ciepłego, czułego Franka? Gdzie się podział? Kto go odmienił?”.
– Ta bransoletka, którą mi kupiłeś, to jej pomysł?
– Tak, piękna prawda? Żaneta ma bardzo dobry gust!
Jestem pewna, że ktoś, kto znalazł to srebrne koło wysadzane ametystami był naprawdę zadowolony! Wyfrunęło przez okno, jak błyskawica... Żałuję tylko, że źle wycelowałam i ominęłam głupią głowę mojego małżonka. Powinien mieć podbite oko! Oczywiście pognał szukać swojego podarunku. Na szczęście, nie znalazł... Jestem pewna, że dałby go Żanecie, no, bo skoro żona nie chciała, to po co miałby się zmarnować?!
Byłam wściekła
Z tą Żanetą rozmawiałam tylko raz. Przyszła mnie namawiać, żebym nie robiła trudności przy rozwodzie, bo to i tak niczego nie zmieni. Dobrze się jej przyjrzałam: brzydsza ode mnie i ma fatalne nogi, ale cóż... Frankowi to nie przeszkadza. Faktycznie, jest zakochany jak nastolatek! Jestem wściekła! Na niego, na siebie, na tę Żanetę, na wszystko! Złość, to na razie wszystko, co czuję. Na rozpacz, smutek, żal przyjdzie czas później.
Wszyscy mnie pocieszają, że on zmądrzeje i wróci, ale ja wcale nie chcę, żeby tak było. Po co miałby do mnie wracać? Nie umiałabym mu przebaczyć i zapomnieć. A poza tym – niedługo urodzi się ich dziecko. Ono nas podzieliło najbardziej, bo skoro już zranił mnie i moje dzieciaki, to niech chociaż oszczędzi tamto... Nie jestem aniołem, ale żal mi tego malucha tak samo jak moich synów.
Ta Żaneta też ma dziecko z poprzedniego związku, dziewczynkę, którą wychowują dziadkowie. Franek ma zamiar ją adoptować i w związku z tym zmniejszy alimenty na naszych chłopców... Ciekawe, czy to też wymyśliła jego sprytna i bezwzględna narzeczona?
Ostatnio znajoma, która o niczym nie wiedziała, zapytała:
– Słuchaj, widziałam twojego męża z babką w zaawansowanej ciąży. Kto to?
– Koleżanka Franka – odpowiedziałam. – Dawna, szkolna miłość. Spotkali się na zjeździe klasowym i zaiskrzyło. Są znowu razem!
Znajoma zrobiła duże oczy i nabrała powietrza... Gdy je wypuściła, usłyszałam:
– Mój Darek też się wybiera na taką imprezę. Dobrze, że wiem... Niedoczekanie!
– Chyba, że pojedziecie razem?
– Nie pojedziemy. Za duże ryzyko, za dużo koleżanek, sympatii, miłości... Niech siedzi w domu!