Reklama

Od dawna czułam, że coś jest nie tak. Robert coraz częściej znikał na weekendy, tłumacząc się pracą, ale jego wymówki nie brzmiały przekonująco. Nie miałam dowodów, ale moja intuicja podpowiadała jej najgorsze. W końcu zauważyłam, że mąż dziwnie się zachowuje, gdy wspominam o działce. Postanawiam to sprawdzić. Powiedziałam mu, że wyjeżdżam na weekend, jego reakcja była zbyt szybka. Zbyt entuzjastyczna. I to dało mi pewność.

Reklama

Za jego słowami kryło się coś więcej

Gdy zaproponowałam Robertowi wspólny wyjazd na działkę, jego twarz stężała. To był znak, którego nie mogłam zignorować. Próbowałam utrzymać spokój i zapytałam z pozornym luzem:

– Może w końcu pojedziemy razem na działkę zrobić wiosenne porządki? Dawno tam nie byliśmy.

Mąż odchrząknął nerwowo, próbując nadać swojemu głosowi lekkości, ale coś w jego tonie mnie uderzyło.

– Eee… nie wiem, wiesz, mam dużo pracy, poza tym działka to moje miejsce na odpoczynek. Jeżdżę tam, żeby się wyciszyć.

Zmarszczyłam brwi, starając się zrozumieć, co naprawdę ma na myśli.

Czyli jak ja tam jestem, to nie możesz odpocząć? – zapytałam, wpatrując się w niego uważnie.

Robert spojrzał w bok, co tylko potwierdziło moje obawy.

– No nie o to chodzi. Poza tym i tak nie lubisz tam jeździć… – wymamrotał.

Jego odpowiedź nie była przekonująca. Wiedziałam, że za jego słowami kryje się coś więcej, a moje podejrzenia tylko się potwierdziły.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem

Nie mogłam już dłużej znosić niepewności. Musiałam działać. Powiedziałam Robertowi, że wybieram się na weekend do przyjaciółki, a jego reakcja była bardziej niż entuzjastyczna. Niemal natychmiast oznajmił, że spędzi ten czas na działce. To był dla mnie jasny znak. Zadzwoniłam do Marcina, mojego zaufanego przyjaciela, który zawsze był gotowy do pomocy.

Pod osłoną nocy zorganizowaliśmy brawurową akcję. Marcin śmiał się na widok tego, co robimy, ale nie powstrzymał mnie, gdy sięgnęłam po kluczowy element planu.

Serio, nawet drzwi? – zapytał z niedowierzaniem, patrząc, jak odkręcałam drzwi od altanki.

– A jak! Żeby czuł się naprawdę bezbronny – odpowiedziałam z zaciętym uśmiechem.

Na ścianie altanki namalowałam sprayem ogromny napis:

„Miłego wypoczynku, zdrajco”.

Wiedziałam, że to będzie cios, którego się nie spodziewa.

Przyłapałam męża na gorącym uczynku

Czekaliśmy nieopodal w samochodzie. Niebawem Robert przyjechał na działkę z jakąś kobietą. Czułam satysfakcję na samą myśl o tym, co ich czeka. Już chwilę po przyjeździe musieli zdać sobie sprawę, że coś jest nie tak.

Co tu się stało?! Gdzie są meble? – usłyszałam kobiecy głos, gdy tylko podeszli bliżej altanki.

Robert stał tam, oszołomiony, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Kręcił się, próbując zrozumieć, co się wydarzyło.

– Ja… ja nie wiem… – wyjąkał ewidentnie zaskoczony.

Po chwili kochanka Roberta zauważyła napis.

– O mój Boże… „Miłego wypoczynku, zdrajco”? Co to znaczy?! – wykrzyknęła, odczytując z niedowierzaniem.

W tej chwili mój telefon zawibrował. Nie odebrałam.

Byłam z siebie zadowolona

Robert dzwonił do mnie bez przerwy. W końcu, po trzecim razie, postanowiłam odebrać, gotowa na to, co ma do powiedzenia. Byłam spokojna, mimo że moje serce biło jak szalone.

Co ty zrobiłaś?! – mąż wrzasnął do słuchawki, jego głos przeszywał mnie jak ostrze.

Przez chwilę milczałam, delektując się jego desperacją, zanim odpowiedziałam chłodnym tonem.

– O, już dotarłeś? Jak tam wypoczynek? – zapytałam, udając beztroskę.

– Zabrałaś wszystko?! Nawet drzwi?! – kontynuował, wciąż wściekły.

Uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że nie widzi mojej reakcji. W moim głosie pojawiła się nuta satysfakcji.

– No cóż, pomyślałam, że skoro tak bardzo lubisz się tam relaksować, to teraz masz okazję odetchnąć bez zbędnych rozpraszaczy.

Robert podniósł głos, ale ja nie dałam mu tej satysfakcji. Po prostu rozłączyłam się, zostawiając go w tej pustce, którą sam stworzył.

Nasz związek się skończył

Po rozmowie telefonicznej z Robertem czułam, jak emocje buzują we mnie. Wiedziałam, że nie mogę pozostawić sprawy na tym etapie. Musiałam skonfrontować się z nim twarzą w twarz. Następnego dnia, kiedy wrócił do domu, czekałam na niego w kuchni. Jego twarz była zacięta, a oczy pełne gniewu i niedowierzania.

Musimy porozmawiać – powiedział, próbując przybrać stanowczy ton.

– Tak, myślę, że najwyższy czas – odpowiedziałam spokojnie, choć wewnętrznie drżałam.

Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy próbowali ocenić swoje możliwości. Robert pierwszy przerwał ciszę.

Dlaczego? – zapytał, jakby nie rozumiał, dlaczego jego zdrada spotkała się z takim odzewem.

Nie odpowiedziałam od razu. Chciałam, by poczuł, jak jego pytanie zawisa w powietrzu.

– Dlaczego? Bo zniszczyłeś to, co mieliśmy – odpowiedziałam w końcu, nie odrywając od niego wzroku. – Myślisz, że to, co zrobiłeś, można po prostu zignorować?

Robert próbował jeszcze coś mówić, ale wiedziałam, że nie zamierzam dłużej słuchać jego wymówek. Wstałam, kierując się do drzwi.

– Cóż, przynajmniej teraz mamy jasność. Nasz związek się skończył – powiedziałam, nie kryjąc goryczy.

Czułam satysfakcję

Po wyjściu z kuchni czułam się, jakbym po raz pierwszy od dawna mogła wziąć pełny oddech. Wiedziałam, że moje małżeństwo właśnie się skończyło, ale w końcu byłam wolna od kłamstw i oszustw, które przez tyle niszczyły mnie od środka. Czy było co ratować? Robert zniszczył nasz związek pierwszy, a ja jedynie odpowiedziałam na jego zdradę w jedyny sposób, jaki znałam. Czułam satysfakcję z tego, co zrobiłam, choć była to gorzka satysfakcja. W końcu odzyskałam kontrolę nad swoim życiem. Zaczęłam planować swoją przyszłość, skupiając się na własnym szczęściu i samorealizacji.

Czasami zastanawiałam się, czy mogłam postąpić inaczej. Wiedziałam jednak, że moje działanie było wynikiem miesięcy bólu i zdrady. Było też sygnałem, że nadszedł czas, by zamknąć ten rozdział i zacząć pisać nowy, tylko dla siebie. Zaczęłam marzyć o podróżach, nowych znajomościach i doświadczeniach, które czekały na mnie gdzieś za rogiem. Wiedziałam, że przede mną jest jeszcze wiele do odkrycia. Mogłam ruszyć naprzód, zostawiając za sobą przeszłość i otwierając się na przyszłość, którą sama sobie wybiorę.

Reklama

Żaneta, 38 lat

Reklama
Reklama
Reklama