„Miał być moim szwagrem, a został kochankiem. Do dziś nie wiem, kto komu w tym trójkącie naprawdę złamał serce”
„I wtedy mnie pocałował. Powoli, pewnie, z namiętnością, której nie znałam. Odpowiedziałam. Bezmyślnie. Instynktownie. A kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, spojrzałam na niego, przerażona. To był błąd – szepnęłam. Ale nie wstałam. Nie uciekłam”.

- Redakcja
Mówią, że stabilny związek to skarb. Że jeśli masz u boku kogoś, kto cię kocha, dba o ciebie i z kim możesz dzielić życie bez dramatów, to wygrałaś los na loterii. Przez długi czas tak właśnie myślałam o Filipie. Był uosobieniem wszystkiego, czego szukałam: ciepły, spokojny, wierny. Taki pewny punkt, na którym mogłam się oprzeć, gdy życie robiło się trudne.
Mieszkaliśmy razem od trzech lat, nasze życie płynęło spokojnym rytmem – wspólne śniadania, weekendowe zakupy, oglądanie seriali wieczorami. Ale im bardziej nasze życie się układało, tym częściej łapałam się na tym, że… się duszę. Że już nie pamiętam, kiedy ostatnio naprawdę się śmiałam, poczułam dreszcz na plecach, kiedy dotknął mojej dłoni.
Wtedy w życiu Filipa pojawił się Daniel – jego młodszy brat. Wracał z Londynu, gdzie spędził kilka lat, i od razu wniósł do naszego domu jakąś nową energię. Irytującą, pociągającą, niepokojącą. Kiedy się śmiał, cały świat milkł. Kiedy patrzył na mnie, czułam, jak robi mi się gorąco. Na początku byłam tylko zdezorientowana. Potem – coraz bardziej zafascynowana. I właśnie ta fascynacja, podszyta niepokojem i wyrzutami sumienia, była początkiem końca.
Albo początkiem czegoś zupełnie nowego.
Myślałam tylko o jego bracie
– Dobrze się czujesz? – zapytał Filip, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi mieszkania. Zdjął buty, odwiesił płaszcz, jak zwykle starannie, a potem spojrzał na mnie z tym swoim zatroskanym wyrazem twarzy.
– Tak, czemu pytasz? – rzuciłam zbyt ostro, sama słysząc w głosie napięcie, które narastało od początku tej rodzinnej kolacji.
– Nie wiem… wydajesz się… inna. Odkąd Daniel wrócił, jesteś jakaś nieobecna. – podrapał się po karku, jakby sam się bał tego, co właśnie powiedział.
– Czyli teraz wszystko to wina Daniela, tak? – wybuchłam. – Może po prostu jestem zmęczona, może to ty się czepiasz! Zawsze wszystko analizujesz, jakby życie było wykresem, który trzeba zrozumieć!
Filip zamilkł. Odsunął się, jakby go uderzyła moja złość. Z jego twarzy zniknęła troska, zastąpiła ją chłodna obojętność.
Zamknęłam się w łazience i spojrzałam w lustro. Jeszcze czułam zapach Daniela. Tę odrobinę jego perfum, która została na mojej sukience, kiedy objął mnie przy pożegnaniu. To nie był zwykły uścisk. Czułam to. W jego oczach była nuta prowokacji. A ja... zamiast się odsunąć, zamarłam.
Co się ze mną dzieje? Dlaczego Filip – ten sam, z którym chciałam mieć dzieci – nagle wydał mi się obcy? Dlaczego jego dotyk nie wywołuje już nic? A jedno spojrzenie Daniela potrafi wywołać burzę?
Nie mogliśmy się od siebie oderwać
„Hej, wpadaj na kawę, jak będziesz w okolicy” – napisał Daniel. Tylko tyle. Bez emotek, bez wyjaśnień. Przez godzinę gapiłam się na ekran, zanim odpisałam: „Zaraz będę. Mam twoją książkę”.
To była tylko wymówka. Pożyczony od niego kryminał leżał od miesięcy na naszej półce. Ale to wystarczyło.
Drzwi otworzył z rozwichrzonymi włosami i tym lekkim, bezczelnym uśmiechem.
– Wejdziesz? Czy wolisz zostawić książkę na wycieraczce?
Weszłam. W salonie panował lekki nieład, pachniało kawą i czymś dymnym – jakimś kadzidłem? Daniel nalał kawy do dwóch kubków i usiadł blisko. Za blisko.
– Filip wie, że tu jesteś?
– Nie – odpowiedziałam zbyt szybko. – Po co miałby wiedzieć?
– Bo jesteście razem. – Spojrzał mi prosto w oczy. – Ale ostatnio… chyba już nie tak bardzo, co?
Serce mi zabiło mocniej. Chciałam coś odpowiedzieć, zaprzeczyć, ale nic nie przyszło mi do głowy.
– On cię nie docenia. Traktuje jak oczywistość. A ty nie jesteś oczywistością, Marta. Jesteś... wyjątkowa.
Milczałam. Potem sięgnęłam po kawę, ale drżały mi dłonie.
– Chcesz, żebym przestał? – zapytał cicho.
– Nie – wyszeptałam.
I wtedy mnie pocałował. Powoli, pewnie, z namiętnością, której nie znałam. Odpowiedziałam. Bezmyślnie. Instynktownie. A kiedy się od siebie oderwaliśmy, spojrzałam na niego, przerażona.
– To był błąd – szepnęłam. Ale nie wstałam. Nie uciekłam.
Wszystko zaczęło się sypać
– Dzisiaj ty gotujesz – oznajmił Filip, kiedy weszłam do kuchni. Miałam ochotę go pocałować w policzek, jak dawniej, ale tylko skinęłam głową i wyjęłam z lodówki warzywa. Noże dzwoniły o deskę, jakby chciały zagłuszyć ciszę między nami.
Podaliśmy sobie talerze, zjedliśmy pierwsze kęsy. Wtedy odezwał się on.
– Widziałem cię wczoraj. W kawiarni. Z Danielem.
Wstrzymałam oddech. Widelec zamarł w powietrzu.
– Tak? – rzuciłam, jakby mnie to nie ruszyło. – Przypadkiem go spotkałam. Oddałam książkę.
Filip patrzył mi prosto w twarz. Nie mrużył oczu, nie unikał wzroku. Przez chwilę pomyślałam, że może wie. Że wszystko wie. Że ten jeden gest, pocałunek, spalił cały mój dotychczasowy świat.
– Nie jesteś zbyt nerwowa jak na niewinne spotkanie? – zapytał spokojnie. Zbyt spokojnie.
– Filip, naprawdę chcesz robić z igły widły?
Odsunął talerz. Powoli. Starannie. Potem oparł łokcie na stole.
– Marta, od jakiegoś czasu czuję się, jakbym mieszkał z kimś obcym. Nie wiem, co myślisz, co czujesz. Czuję się, jakbyś mnie wymazywała z własnego życia.
– To twoje paranoje – powiedziałam zbyt ostro. W głowie mi huczało. Musiałam się ratować, nie wiem czym, czymkolwiek.
– Zastanawiam się, czy ja w ogóle jeszcze cię znam – rzucił w końcu.
Zamarłam. Bo to nie było pytanie. To był wyrok. W głowie słyszałam tylko jedno: „On wie”. Nie. Jeszcze nie. Ale już czuł, że wszystko zaczyna się sypać.
Prawda wychodzi na jaw
Miałam wrócić do domu później, ale coś mnie tknęło. Jakaś irracjonalna potrzeba sprawdzenia, co się dzieje. Kiedy nacisnęłam klamkę, usłyszałam głosy z salonu. Przystanęłam w pół kroku.
– Daniel, powiedz mi szczerze. Czy mam jakiś powód, żeby myśleć, że Marta mnie okłamuje? – głos Filipa był twardy. Nienaturalnie spokojny.
Zadrżałam. Zamarłam. Serce waliło mi jak oszalałe.
– Filip… – Daniel milczał dłuższą chwilę. – Nie wiem, co chcesz usłyszeć.
– Prawdę.
– A jeśli ci się nie spodoba?
– I tak już mi się nie podoba.
Chciałam zawrócić. Uciec. Ale zamiast tego, weszłam. Powoli. Każdy krok odbijał się echem.
– Darujcie sobie tę konspirację. Możemy razem o tym porozmawiać.
Obaj spojrzeli w moją stronę. Daniel wstał. Filip nie poruszył się nawet o milimetr.
– Marta, co się dzieje? – spytał Filip cicho. Pusto.
– Przepraszam – wyszeptałam. – Filip, ja… zdradziłam cię. Z Danielem.
Nie wiem, czy widziałam kiedyś kogoś tak spokojnego i przerażonego zarazem. Filip nie wybuchł. Nie wrzasnął. Wstał, powoli podszedł do półki, wziął klucze i telefon.
– Muszę wyjść – powiedział tylko.
– Filip… – Daniel zrobił krok w jego stronę.
– Nie. Ty lepiej nic nie mów – uciął. – Zwłaszcza ty.
Wyszedł, nie trzaskając drzwiami. A ja osunęłam się na podłogę.
Daniel usiadł obok, ale nie dotknął mnie.
– To był błąd – powiedział cicho.
– Wiem – odparłam. Ale prawda była taka, że już nie wiedziałam, co było błędem, a co po prostu… nami.
To był gorzki koniec
Spotkaliśmy się przypadkiem. A może nie. Daniel zadzwonił, napisał, nie odpowiadałam. Aż w końcu pojawił się pod moim blokiem, jakby nie minęły tygodnie, jakby świat się nie rozpadł na kawałki.
– Możemy porozmawiać? – zapytał. Był spokojny. W jego oczach nie było już tej iskry. Jakby wszystko, co między nami się tliło, już dawno spłonęło.
Zgodziłam się. Poszliśmy na spacer. Przez pierwsze dziesięć minut milczeliśmy.
– Filip się do mnie nie odzywa – powiedział w końcu. – I dobrze. Nie zasłużyłem.
– Ja też nie – odpowiedziałam. – I nie chodzi nawet o zdradę. Chyba oboje wiedzieliśmy, że coś pękło na długo przedtem.
– Myślisz, że to musiało się tak skończyć? – zapytał.
– Nie wiem. Może. Może za bardzo potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Tej chwili. Ekscytacji.
Zatrzymaliśmy się przy ławce. Daniel usiadł. Patrzył gdzieś w dal.
– Zakochałem się w tobie, Marta – powiedział. – Naprawdę. Ale nie chciałem zniszczyć relacji z Filipem. A tak właśnie się stało.
Spojrzałam na niego. Wreszcie mogłam. Bez tej presji, bez poczucia winy.
– A ja nie wiem, czy to była miłość, czy tylko ucieczka. Ale jedno wiem – coś się we mnie zmieniło. I nie wiem, czy da się to jeszcze naprawić.
Daniel odwrócił głowę, spojrzał mi prosto w oczy.
– To kto komu naprawdę złamał serce?
Zamilkłam. A on sam odpowiedział.
– Może wszyscy złamaliśmy sobie serca nawzajem.
Tak musiało być
Nie jestem już z Filipem. Z Danielem też nie. I choć próbuję wmówić sobie, że to była tylko historia o zdradzie, wiem, że to coś więcej. To historia o tym, jak łatwo zagubić siebie w pozorach stabilności, jak bardzo można tęsknić za czymś nieokreślonym – aż do chwili, gdy przekracza się granicę, po której nic już nie jest takie samo.
Czasem zastanawiam się, czy żałuję. Ale prawda jest taka, że nie wiem. Może wszystko musiało się rozsypać, żebym w końcu przestała żyć według cudzego scenariusza.
Patrzę teraz w lustro i widzę kogoś innego. Kogoś, kto złamał serce – własne i cudze. Ale też kogoś, kto przestał się bać prawdy o sobie.
Marta, 26 lat
Czytaj także:
- „Sądziłam, że mąż jest skąpy i żałuje mi kasy. Ja kupowałam w lumpeksach, a on pławił się w fortunie ze spadku”
- „Tak gorliwie modliliśmy się z kolegą, że aż czułam dreszcze. Przed mężem muszę udawać, że wstąpił we mnie Duch Święty”
- „Z romantycznego wyjazdu wróciłam z płaczem. Animatorka zamiast dzieci, zabawiała mojego ukochanego”