„Miała być plaża i słońce, a były nerwy i łzy. Nasze rodzinne wakacje prawie zakończyły się tragedią”
„Nagle poczułam niepokój. Odwróciłam się, szukając wzrokiem Kacpra. Nie było go tam, gdzie powinien być. Serce zabiło mi mocniej. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam go szukać. Mama podniosła wzrok znad książki, a tata przestał rozmawiać przez telefon. Oboje spojrzeli na mnie z pytaniem w oczach”.

- redakcja
Dzień był cudowny
Siedzieliśmy na plaży, zanurzeni w letniej beztrosce. Kacper, mój pięcioletni brat, nie mógł usiedzieć w miejscu. Cały czas biegał, budował zamki z piasku i rzucał kamyki do wody, śmiejąc się wniebogłosy. Mama i tata siedzieli obok siebie na kocu, trzymając się za ręce. Mama od czasu do czasu poprawiała kapelusz, a tata, spoglądał na nas z uśmiechem.
Ja siedziałam nieco dalej, przysłonięta książką, choć tak naprawdę miałam oko na Kacpra. Jako starsza siostra czułam się odpowiedzialna za jego bezpieczeństwo. Gdy słońce zaczynało chylić się ku zachodowi, nagle poczułam, jakby czas się zatrzymał. Niebo było bezchmurne, a morze spokojne, delikatnie kołyszące się w rytm niewielkich fal.
Gdy plaża zaczynała pustoszeć, Kacper zmęczony całodniową zabawą, usiadł obok mnie, przymykając oczy. Mama spojrzała na zegarek.
– Może już czas wracać? – zapytała, ale nikt z nas nie chciał jeszcze się zbierać.
Było nam tam bardzo dobrze, potrafiliśmy cieszyć się sobą nawzajem. Nie wiedziałam wtedy, że za chwilę nasz świat wywróci się do góry nogami.
Gdzie on się podział?
Nagle poczułam niepokój. Odwróciłam się, szukając wzrokiem Kacpra. Nie było go tam, gdzie powinien być. Serce zabiło mi mocniej.
– Kacper! – krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam go szukać. Mama podniosła wzrok znad książki, a tata przestał rozmawiać przez telefon. Oboje spojrzeli na mnie z pytaniem w oczach.
– Gdzie jest Kacper? – spytała mama z rosnącym w głosie niepokojem.
– Przecież był tu jeszcze chwilę temu! – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie panika.
– Spokojnie, zaraz się znajdzie. Widziałaś, dokąd poszedł? – zapytał tata, starając się zachować spokój.
Zaczęliśmy przeszukiwać plażę. Mama chodziła nerwowo wzdłuż brzegu, a tata rozglądał się na wszystkie strony. Ja biegałam, wołając Kacpra, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
– Gdzie on mógł pójść? – mama była bliska łez. – To moja wina, powinnam go lepiej pilnować.
– Uspokój się. Teraz najważniejsze jest, by go odnaleźć – tata próbował ją uspokoić, ale w jego głosie czuć było napięcie.
Obwiniałam się za to, że nie dopilnowałam brata. Byłam starszą siostrą, to był mój obowiązek. Co jeśli coś mu się stało? Myśli krążyły mi po głowie, a serce biło coraz szybciej. Szukaliśmy go wśród plażowiczów, pytając, czy ktoś go widział.
– Widziałem go tam, koło kiosku – powiedział jeden z mężczyzn.
Pobiegliśmy w tamtą stronę, ale Kacpra nigdzie nie było. Strach zaczął paraliżować moje myśli. A jeśli już go nie znajdziemy? Każda minuta wydawała się wiecznością, a ja czułam, jakby świat się zawalił.
– Musimy powiadomić policję – tata powiedział stanowczo, łapiąc za telefon.
– Boże, co my teraz zrobimy? – mama zaczęła płakać. – To wszystko moja wina!
Stałam bezradnie, nie wiedząc, co robić. Obwiniałam się za to, że nie dopilnowałam brata. Strach i poczucie winy mieszały się ze sobą, tworząc koszmar, z którego nie mogłam się obudzić.
Zapadł się pod ziemię
Zaczęliśmy przeszukiwać plażę coraz bardziej zdesperowani. Biegaliśmy wzdłuż brzegu, wołając Kacpra. Plaża, która chwilę temu była miejscem radości, teraz stała się koszmarem.
– Kacper! Kacper! – krzyczała mama, pytając napotkanych ludzi, czy go widzieli.
– Sprawdzimy jeszcze raz wzdłuż brzegu – powiedział tata, chociaż wiedziałam, że już tam byliśmy.
– Może ktoś go widział? Zapytajmy tych ludzi – podpowiedziała mama, wskazując grupę plażowiczów.
Podbiegłam do nich, pokazując zdjęcie Kacpra w telefonie.
– Przepraszam, czy widzieliście tego chłopca? – zapytałam z nadzieją w głosie.
Ludzie kręcili głowami, nikt go nie widział. Czułam, jak panika narasta. Każda minuta bez Kacpra była jak wieczność.
– Musimy go znaleźć – powtarzałam sobie w myślach, ale strach coraz bardziej mnie paraliżował.
Mama rozmawiała z ratownikami, Czułam, że tracę siły
– Proszę, Kacper, gdzie jesteś? – szeptałam do siebie, próbując powstrzymać łzy.
W myślach przeszukiwałam różne miejsca, gdzie mógł się schować. Może poszedł do lasu? Może schował się za wydmą?
– Kacper! – krzyknęłam raz jeszcze, z całej siły, mając nadzieję, że usłyszy mój głos.
Tego jeszcze brakowało
Na domiar złego po chwili zaczęła psuć się pogoda. Ciemne chmury zwiastowały nadejście burzy, wiatr wzmagał się z każdą minutą. Na niebie pojawiły się pierwsze błyskawice, a zaraz po nich usłyszeliśmy grzmoty. Każdy z nas czuł, że czas ucieka, a znalezienie Kacpra zaraz może okazać się niemożliwe.
– Musimy sprawdzić las – powiedział tata, patrząc w stronę drzew. – Może tam się schował.
Mama spojrzała na niego z przerażeniem.
– Co, jeśli już go nie znajdziemy? – zapytała, a jej głos łamał się ze strachu.
– Znajdziemy go. Na pewno go znajdziemy – odpowiedział tata, starając się zachować spokój.
Ruszyliśmy w stronę lasu. Ciemność i hałas nadchodzącej burzy potęgowały nasze uczucia strachu i bezradności. Każde uderzenie pioruna sprawiało, że serce biło mocniej.
– On zawsze bał się burzy – przypomniała mama. – Może schował się gdzieś w lesie, żeby się przed nią ukryć.
Tata kiwnął głową, a ja zacisnęłam zęby, modląc się, żeby to była prawda. Szliśmy przez las, wołając Kacpra, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku, który mógłby nas do niego doprowadzić.
– Kacper! Gdzie jesteś? – wołałam, czując, jak głos mi się załamuje.
Nagle, między drzewami, dostrzegłam coś w oddali. Zatrzymałam się, wpatrując się w ciemność.
– Widziałam coś! Tam, za drzewami! – krzyknęłam, biegnąc w tamtą stronę.
Mama i tata ruszyli za mną. Serce biło mi jak szalone, a myśli krążyły wokół jednego – proszę, niech to będzie Kacper.
Był cały i zdrowy, ale przestraszony
Biegliśmy przez las, wołając Kacpra. Burza była coraz bliżej, wiatr huczał w koronach drzew. Zaczął padać deszcz, sprawiając, że wszystko wokół stawało się mokre i śliskie. Każdy krok był wyzwaniem.
– Kacper! – krzyczała mama, jej głos drżał od strachu.
– Kacper, odezwij się! – wołał tata, próbując przebić się przez szum burzy.
Nagle zobaczyłam coś błyszczącego w trawie. Podbiegłam i z bijącym sercem podniosłam mały czerwony but – but Kacpra.
– To jego! – krzyknęłam, pokazując but rodzicom.
Mama osunęła się na kolana, łzy zaczęły płynąć po jej policzkach.
– Kacper, proszę, gdzie jesteś? – szeptała, trzymając but w rękach.
– Musi być gdzieś niedaleko – powiedział tata, starając się zachować spokój. – Szukajmy dalej.
Ruszyliśmy dalej, szukając jakiegokolwiek śladu, który mógłby nas doprowadzić do Kacpra. Serce biło mi jak oszalałe. Nagle usłyszałam cichy szloch.
– Słyszycie to? – zapytałam, nasłuchując. – To chyba Kacper!
Pobiegliśmy w kierunku dźwięku. Przedzierając się przez zarośla, zobaczyliśmy Kacpra skulonego pod dużym drzewem. Był przerażony i cały przemoczony.
– Kacper! – krzyknęłam, podbiegając do niego i przytulając go mocno.
– Bałem się burzy – powiedział cicho, tuląc się do mnie.
Mama i tata dobiegli do nas, obejmując go i płacząc ze szczęścia. Czułam ogromną ulgę, ale też strach przed tym, co mogło się stać. Rodzice starali się go uspokoić.
– Już wszystko dobrze, Kacper – powiedział tata, otulając go swoją bluzą. – Jesteśmy tutaj.
Wróciliśmy do domu, gdzie czekał na nas ciepły koc i gorąca herbata. Kacper zasnął niemal natychmiast, przytulony do mamy. Tata usiadł obok mnie, kładąc rękę na moim ramieniu.
– Dziękuję – powiedział cicho. – Dzięki tobie go znaleźliśmy.
Nie spuszczę go z oczu
Następnego dnia wróciliśmy do domu, wszyscy zmęczeni, ale szczęśliwi, że Kacper jest bezpieczny. Cisza, która zapanowała w samochodzie, była pełna refleksji. Każdy z nas myślał o tym, co się wydarzyło i jak blisko byliśmy tragedii.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, mama i tata zaczęli rozpakowywać nasze walizki, a ja zabrałam Kacpra do jego pokoju. Przykryłam go kocem i usiadłam obok, patrząc na jego spokojną twarz.
– Już nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało – szepnęłam, choć Kacper już spał.
Czułam się bardziej odpowiedzialna i zdeterminowana, by chronić Kacpra. Wiedziałam, że życie jest kruche. Tamten dzień na plaży nauczył nas, jak bardzo się kochamy i jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla siebie nawzajem. Mimo strachu i paniki, które przeżyliśmy, wyszliśmy z tego silniejsi i bardziej zjednoczeni.
Kiedy zamykałam drzwi do pokoju Kacpra, uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, bo mamy siebie nawzajem.
Sandra, 17 lat