Reklama

Telefon od siostry zniszczył moje uczuciowe życie, kazał przyznać przed sobą, że związek z Aleksem to nie był dobry pomysł. Albo nie, nie będę zwalać na Gośkę, co ona winna, że potrzebowałam wstrząsu, by zobaczyć, w jakie szambo się pakuję.

Reklama

Zbliżały się chrzciny mojego siostrzeńca

– Za tydzień chrzciny Jędrka, pamiętasz, że podajesz siostrzeńca do sakramentu? – Jeśli Gośka przypominała mi o obowiązkach rodzinnych, coś się za tym kryło.

– Kupiłaś już prezent? Mam nadzieję, że nie, szkoda kasy – zastawiała sieci siostra.

Nie pierwszy raz mnie podchodziła, wiedziałam, co będzie dalej.

– Wolisz gotówkę – stwierdziłam.

– Skąd wiesz? Kochana jesteś, że nie masz nic przeciwko temu, budujemy się z Waldkiem, każdy grosz się liczy, twój dar będzie niebagatelnym wkładem w nasz przyszły dom.

W wolnym tłumaczeniu oznaczało to, że byle datkiem się nie wykpię. Byłam ciocią Jędrusia z zagranicy, mieszkałam i pracowałam w Niemczech, rodzina spodziewała się po mnie kasy. I hojności, no bo jakże? Powinnam się dzielić z najbliższymi. Robiłam to, na budowę domu dałam już sporo, nazywało się to pożyczką, ale wiadomo, jak jest. Teraz jednak, przyciśnięta o kolejną darowiznę, zbuntowałam się.

– Nie opływam w gotówkę, siostro, a prezent młodemu już kupiłam. Srebrną łyżeczkę, medalik na łańcuszku i ryngraf. Jędruś będzie miał pamiątkę z chrzcin.

Usłyszałam w słuchawce, jak siostra przełyka rozczarowanie.

– Kiedy się ciebie spodziewać?

– Alex zabukował mi bilet lotniczy do Warszawy, stamtąd złapię busa.

Będę wolna dopiero w ostatniej chwili, więc wsiądę w samolot, żeby było szybciej. Muszę być w pracy, Panajotis wyprawia córce wesele.

Myślałam, że mogę na nim polegać

Panajotis, zwany w rozmowach z rodziną „moim Grekiem” był właścicielem dużej restauracji, w której byłam menadżerką. On i cała jego rodzina wyemigrowali do Niemiec i pracowali w biznesie, a ja codziennie gratulowałam sobie, że tak dobrze trafiłam. Świetny gość był z mojego szefa, toteż jeśli wyprawiał córce w restauracji tradycyjne weselisko, wiadomym było, że zajmę się wszystkim najlepiej, jak potrafię.

Dlatego właśnie, zawalona robotą, poprosiłam mojego partnera, Aleksa, żeby kupił mi w internecie bilet na samolot. Od dwóch lat mieszkaliśmy razem i planowaliśmy zalegalizować związek. Na kim mogłam polegać, jeśli nie na nim? Pewna, że moja podróż na chrzciny siostrzeńca jest w dobrych rękach, zajęłam się pracą i nie dopilnowałam wszystkiego sama. O tym, że Alex zlekceważył moją prośbę, dowiedziałam się w ostatniej chwili.

– Jak to nie kupiłeś biletu?! Zapomniałeś? Co mam teraz zrobić?

Alex wzruszył ramionami. Nawet nie chciało mu się szukać wygodnego tłumaczenia, nie interesowało go, co o nim pomyślę ani jak dostanę się do Polski.

Nagle zrozumiałam, co ostatnio się między nami działo. Alex często wychodził sam, różnie to tłumacząc, a jak wracał, był nieobecny duchem. Odszedł z jednej pracy, szukał następnej i tym tłumaczył, dlaczego nie pojedzie ze mną na chrzciny.

Zgadzałam się na wszystko, chodziłam koło niego na palcach, czekając aż humor mu się poprawi. A on wiedząc, jak bardzo zależy mi na szybkim transporcie do Polski, nie dotrzymał obietnicy i zostawił mnie na lodzie. Kiedy ośmieliłam się zrobić mu awanturę, oświadczył, że ma dość i wyprowadza się.

Dwa lata wspólnego życia, plany na przyszłość i nagle koniec! Powinnam usiąść i płakać, ale nie chciałam zrobić Aleksowi tej przyjemności. Zamiast tego poszłam do pracy i zwierzyłam się z nieszczęścia żonie Panajotisa.

– Poza tym jest jeszcze coś. Do chrzcin została doba z okładem, a ja ugrzęzłam w Niemczech. Jestem chrzestną, jak spóźnię się na uroczystość, Gośka mi tego nie daruje! – zakończyłam.

Jani okazał się swojskim Janem, wyglądał przeciętnie

– Jeśli nie możesz polegać na mężczyźnie, nie zawracaj sobie nim głowy – Helena wzięła mnie w macierzyńskie objęcia.

Na ten sygnał odwróciły się głowy kobiet pracujących w kuchni, po chwili żeński personel otoczył mnie zwartym, współczującym i solidarnym kołem.

– Ten Alex od początku mi się nie podobał, źle mu z oczu patrzyło – orzekła Selene, jedna z córek Panajotisa.

Reszta kobiet poparła ją, w chwili nieszczęścia stanęły za mną murem, udzielając mi bezwzględnego wsparcia.

Od razu lepiej się poczułam. Wcześniej nigdy nie byłam w takiej sytuacji, z koleżankami różnie bywało, nawet siostra usłyszawszy historię o Aleksie, byłaby gotowa szukać winy we mnie. Tylko liczne kobiety z rodziny Panajotisa nie miały wątpliwości, po czyjej stronie stanąć. Potrzebowałam wsparcia, więc zwyczajnie mi je dały.

– Jesteście kochane – uściskałam każdą po kolei. Przyjęły to bez zdziwienia.

Selene przypięła się do telefonu.

– Mam dla ciebie podwózkę – oznajmiła po chwili z zadowoleniem – Jani, który dostarcza towar do restauracji naszego kuzyna, będzie wracał do Polski. Przyjedzie po ciebie, leć po walizkę i wracaj, moja w tym głowa, żeby na ciebie zaczekał.

Jani okazał się swojskim Janem, wyglądał przeciętnie i bardzo ucieszył się na mój widok.

– Będzie z kim pogadać w trasie, to lubię – oznajmił, otwierając drzwi pasażera i mówiąc do kogoś siedzącego w aucie: – Przesiądź się do tyłu, z ciebie i tak nie ma żadnego pożytku, melomanko jedna.

Para zgrabnych nóg odzianych w dżinsy wychynęła z samochodu, a za nimi ich właścicielka, najwyżej szesnastoletnia dziewczyna z burzą potarganych włosów i słuchawkami w uszach. Spojrzała na mnie obojętnie i wymamrotała:

– Hej. Jestem Karolina.

– Elwira, ale mów mi Ela.

Dziewczyna po dokonaniu prezentacji całkowicie straciła dla mnie zainteresowanie, pogrążając się we własnym wnętrzu. Wyglądała jakby była w letargu, ale po prostu słuchała muzyki.

– Taki właśnie z niej pożytek w trasie – westchnął Jan wsiadając za kierownicę. – Nie pierwszy raz odwożę ją do ojca na prośbę jej matki, dziewczyna krąży między rodzicami, może dlatego jest taka dziwna. Same z nią kłopoty, nie zgadniesz, co narozrabiała w szkole. Świadczyła usługi jasnowidztwa za pieniądze.

– Niemożliwe – zaśmiałam się – nie wygląda na cwaniarę. Udało jej się kogoś nabrać?

– Klienci walili drzwiami i oknami, zamówienia przychodziły mailem, miała ich tyle, że w końcu wpadła. Rodzice jej młodocianych klientów oskarżyli ją o wyłudzanie pieniędzy od rówieśników. Karolina wcale się nie broniła, powiedziała tylko, że firma jednego z ojców niedługo zbankrutuje, ostrzegła go, żeby przelał aktywa na bezpieczne konto. Najlepiej do banku na Kajmanach.

– Zrobił to? Przecież to nielegalne.

Jan uśmiechnął się tajemniczo.

– Krótko potem firma tego człowieka upadła, a on wyjechał z rodziną. Zniknął, wierzyciele go szukają. Rodzice klientów Karoliny ucichli, przestali żądać ukarania dziewczyny, afera rozeszła się po kościach. Krótko potem mama Karoliny odkryła, że jej córka nie zaprzestała działalności, zmieniła się tylko średnia wieku jej klientów. Teraz prośby o wyświetlenie przyszłości piszą rodzice jej koleżanek.

– I ona nadal to robi?

– Tak, tyle że za darmo. Matka postawiła jej taki warunek.

– Bardzo mądrze, przynajmniej nikt nie oskarży Karoliny o wyłudzanie pieniędzy.

Odwróciłam się i obejrzałam dokładnie młodocianą jasnowidzkę

Wyglądała normalnie, jeśli nie liczyć szklanego wyrazu oczu, ale taki miewali wszyscy użytkownicy ipodów.

– Myślisz, że ona widzi przyszłość?

– Szczerze w to wątpię. Jest bardzo bystra, podejrzewam, że potrafi łączyć fakty, dlatego jej przepowiednie są trafne.

Po północy Jan zatrzymał się na stacji benzynowej. On tankował paliwo, my poszłyśmy zamówić kawę i hot–dogi.

– Na twoim miejscu nie jechałabym tam, nic dobrego cię nie czeka. – Karolina wyjęła z uszu słuchawki.

– Do mnie mówisz? – zainteresowałam się.

Kiwnęła głową.

– No.

– Gadatliwa to ty nie jesteś, powiesz coś więcej?

– Myślę, że pchasz się prosto w pułapkę, przewidziano ją dla ciebie, ale to jest tylko jedna z możliwości. Możesz jej uniknąć. Po prostu wracaj do restauracji Panajotisa. I czekaj. To dobre miejsce, żeby czekać.

Karolina uśmiechnęła się nieznacznie, jakby spodobał jej się obraz, który widzi. Byłam jednak ciekawa czego innego.

– Kto zastawił na mnie pułapkę?

Karolina wbiła wzrok w swojego hot-doga.

– A bo ja wiem? Chyba takie rzeczy są odgórnie przewidziane dla każdego z nas. To coś w rodzaju scenariusza na życie, ale można to zmienić. Nie wiem, w jakie szambo się pakujesz, ale będzie ono numerem drugim. Z pierwszego niedawno się ewakuowałaś.

Mówiła o Aleksie! Nasz związek się rozpadł, czy to nie był jeszcze koniec moich kłopotów?

– Przez chwilę ci uwierzyłam, twoja moc polega na tym, że do twoich „wizji” łatwo dośpiewać sobie pasującą resztę – uśmiechnęłam się.

Karolina wzruszyła ramionami.

– Rób jak chcesz, ja tylko uprzedzam. Pchasz się w bagno, łatwo z niego nie wyjdziesz, będzie cię to kosztowało.

Ta dziewczyna miała prawdziwy dar, szkoda że wtedy jej nie uwierzyłam. Ale jak mogłam zrobić to, co doradzała? Jechałam na chrzciny siostrzeńca, miałabym w połowie trasy zrezygnować z udziału w uroczystości i wrócić do Niemiec? Rodzina by mi tego nie darowała.

Jan przysiadł się do nas, Karolina zamilkła, od razu zrobiło się milej. Wywołany przez dziewczynę niepokój zbladł, pokonany przez sympatycznego faceta. Jasiek potrafił rozrzedzić napiętą atmosferę, skierować moje myśli na inne tory. Był miłym, ciekawym rozmówcą, ani się obejrzałam, jak zaczęłam uważać go za dobrego znajomego.

Kiedy nie dałam Tymonowi pieniędzy, odszedł ode mnie

Jechaliśmy bez przerw, Jan wiedział, że się śpieszę. Na ostatnim odcinku zmieniłam go za kierownicą, był zbyt zmęczony, by prowadzić.

– Z taką dziewczyną jak ty można pojechać na koniec świata – mruknął z wdzięcznością, moszcząc się na fotelu pasażera.

Drgnęłam, bo z tyłu dobiegł śmiech, najwyraźniej Karolina dobrze się bawiła. A potem dobiegło mnie ciche:

– Kiedyś to zrobicie.

Nie odezwałam się. Jan chyba nie słyszał, oczy miał zamknięte. Kiedy dojechaliśmy, nie puściłam towarzyszy podróży w dalszą drogę, Jan potrzebował odpoczynku. Rodzina żyła przygotowaniami do uroczystości, przyjechało mnóstwo ciotek i wujów, pod nogami kręciło się stadko dzieci. W tym rozgardiaszu przemyciłam Jana do mojego dawnego pokoju na pięterku, Karolina wtopiła się w tło, pogryzając smakołyki i pogrążając się w ulubionej muzyce. Tuż przed chrzcinami wyjechali oboje, chociaż prosiłam, żeby zostali.

– Spotkamy się jeszcze kiedyś? – spytał Jan, żegnając się ze mną. – Fajnie by było.

Karolina parsknęła śmiechem.

– A mówiłam, żeby wracać do restauracji Panajotisa i czekać.

– Twoje przepowiednie są dla naiwniaków, starasz się być tajemnicza, ale ci nie wychodzi – odciął się Jan.

Karolina w odpowiedzi demonstracyjnie zatkała uszy słuchawkami. Chrzciny Jędrka były huczne, zaproszono na nie całą okolicę i pół województwa. Mimo zmęczenia podróżą dobrze się bawiłam, szczególnie że poznałam cudownego mężczyznę. Od razu mi się spodobał, co najważniejsze, z wzajemnością. Rozkwitłam, opadły ze mnie troski, prawie udało mi się zapomnieć o kulawym związku z Aleksem. Tymon działał na mnie jak balsam zmieszany z afrodyzjakiem. Oszałamiające połączenie.

Znajomość zawarta na chrzcinach przekształciła się w coś głębszego, wtedy myślałam, że to miłość. Prawdziwa, o jakiej do tej pory tylko czytałam. Tymon był poważny i odpowiedzialny, na każdym kroku udowadniał, że mogę na nim polegać, Helena, żona Panajotisa byłaby nim zachwycona. Nic dziwnego, że zostałam dla niego w Polsce, a kiedy wspomniał, że umyka mu doskonały interes, bo nie ma wolnej gotówki, by zainwestować, bez namysłu dałam mu pieniądze.

Kolejne wpakowałam w jego firmę. Wydałam w ten sposób prawie wszystkie oszczędności, jakie udało mi się zgromadzić, więc kiedy Tymon wspomniał, że przydałaby mu się krótkoterminowa pożyczka, nie wyciągnęłam ręki z banknotami.

Wtedy między nami zaczęło się psuć. Kiedy stało się jasne, że nie jestem tak zamożna, jak myślał, mój cudowny mężczyzna znacznie ochłódł w uczuciach. Przez rok żyłam jak na huśtawce, nie mogąc zrozumieć, co się dzieje, wreszcie zniecierpliwiony Tymon dał mi dymisję.

Powiedział wprost, że bardzo przeprasza, ale czuje, że uczucie się w nim wypaliło. Bardzo elegancko się ze mną rozstał, miał chłopak klasę. Niestety, nie miał już moich pieniędzy. Do dziś nie wiem, co z nimi zrobił. Przepuścił na nietrafione inwestycje, czy wpłacił na konto w egzotycznym banku, jak kiedyś doradzała Karolina. Sprawa od dawna jest w sądzie, ale jest bardzo wątpliwe, czy odzyskam stracone sumy.

Po rozstaniu z Tymonem długo nie mogłam dojść do siebie, musiałam jednak z czegoś żyć i zatęskniłam za restauracją moich greckich przyjaciół. Kiedy zadzwoniłam do Panajotisa, usłyszałam:

– Przyjeżdżaj, dla ciebie zawsze coś się znajdzie.

Wsiadłam w bus i pojechałam ku przeznaczeniu. W drodze przypomniałam sobie podróż do domu odbytą kilka lat temu w towarzystwie Jana i Karoliny. Jak ja się wtedy spieszyłam, żeby przypieczętować swój los. A Karolina ostrzegała, że drogo mnie to będzie kosztowało. Rzeczywiście, straty liczyłam w tysiącach euro.

Nie od razu tak się stało, ale w końcu jesteśmy razem

Co jeszcze mówiła ta dziewczyna? Że mam czekać w restauracji Panajotisa. Tam właśnie zmierzałam, będę się mogła przekonać, co miała na myśli. Przyszło mi czekać dokładnie dwa miesiące. Zniecierpliwiona, zaczęłam szukać Karoliny, żeby wydusić z niej szczegóły dotyczące mojej przyszłości, ale nie znałam nazwiska dziewczyny. Jana też nie odnalazłam, podobno zmienił pracę, nikt nie wiedział gdzie jest teraz. Pewnego dnia pod tylne wejście restauracji zajechał dostawczak, wyszłam, żeby zobaczyć, o co chodzi. Z wozu wysiadł kierowca, wydawało mi się, że go znam.

– Jan?

Podszedł do mnie, roześmiany od ucha do ucha.

– Karola miała rację, powiedziała, że tu cię znajdę. To ona mnie do ciebie wysłała.

– Ta dziewczyna ma dar.

Patrzyliśmy na siebie, tocząc zdawkową rozmowę jak dwoje znajomych spotkanych po latach. Nagle coś mnie podkusiło.

– Nie wszystkie jej wizje się sprawdzają, wtedy powiedziała, że pojedziemy razem w daleką podróż.

– To nie takie trudne, jeszcze ci się nie chwaliłem, że kupiłem kamper – uśmiechnął się Jan.

Reklama

Nie od razu się to stało, ale tak, w końcu jesteśmy razem. Zjeździliśmy już kamperem pół świata i ciągle nie mamy dość. A Karolina? Można ją znaleźć w sieci, nadal ma wielu klientów. Mówi, że przyszłość jest przewidywalna, tylko trzeba ją umieć zobaczyć. Ona to potrafi.

Reklama
Reklama
Reklama