Reklama

Nie miała o mnie dobrego zdania

Usłyszałam każde jej słowo, które wypowiedziała na mój temat. Zapewne specjalnie mówiła podniesionym głosem, żeby wszystko, co mówi, dotarło do moich uszu i sprawiło mi przykrość. I osiągnęła swój cel. Zraniło mnie określenie „puszczalska” oraz kilka innych słów na temat mojego postępowania. Bo niby jak przyzwoita panna może mieć dziecko poza małżeństwem?!

Reklama

– Próbowała zmusić jednego do ślubu, wmawiając mu ciążę, ale jej się nie udało, więc teraz złapała ciebie w swoje sidła, syneczku – rzekła kobieta, która wkrótce ma zostać moją teściową.

A gadała ze mną przyjaźnie. W sumie to wzięła mnie na jakieś dziwne przesłuchania – chciała wiedzieć wszystko o mnie, czym się zajmuję i w ogóle. A jak jej powiedziałam, że oprócz opieki nad moim małym brzdącem, który ma dopiero 3 latka, jeszcze pracuję i na dodatek robię studia w trybie niestacjonarnym, to aż ją zamurowało. Ale koniec końców i tak stwierdziła, że coś kręcę i mam w tym jakiś ukryty cel. Normalnie bez sensu...

– To kto zajmuje się twoim maluchem? Mama? – spytała bez ogródek.

– Wychowuję go samodzielnie. Mieszkam osobno, w mieszkaniu odziedziczonym po babci. Mateuszek już chodzi do przedszkola. W razie potrzeby korzystam z pomocy zaprzyjaźnionej sąsiadki, która go odbiera, ale zawsze spieszę się, jak mogę, żeby jak najprędzej wrócić po pracy do domu – odpowiedziałam.

Zobacz także

– Zgadzam się, młodzież powinna mieć możliwość rozrywki. Nie widzę nic nagannego w tym, gdy po pracy idzie się z kumpelami na piwko… – zagadnęła chytrze.

– Nie chodzę na piwo. Po prostu czasami muszę zostać dłużej w pracy – tłumaczyłam niezrażona. – Mój syn jest dla mnie najważniejszy.

To również nie przypadło jej do gustu.

– Masz zamiar zajmować się nieswoim dzieciakiem? – podpuszczała potem Wojtka. – Słyszałeś, co gadała Dorota. Ten dzieciak zawsze będzie u niej na pierwszym miejscu, przed tobą.

Nie mam prawa do szczęścia

Nie dosłyszałam odpowiedzi Wojtka. Mówił cicho i spokojnie, w przeciwieństwie do swojej mamy, której irytujący, wysoki głos niósł się przez zamknięte drzwi. Chyba jednak stanął w mojej obronie, bo po chwili doleciały do mnie jej słowa:

– Wiem swoje. Matczyna intuicja mnie nie zawodzi. Dla kochającej mamy syn jest zawsze najważniejszy, nawet jeśli kocha jakiegoś mężczyznę. Przemyśl to dobrze. Jesteś przystojny i mądry. Nie musisz się zajmować nieswoimi dziećmi. Na pewno znajdziesz sobie jakąś fajną kobietę i będziesz miał z nią własne.

Znowu mi ktoś powiedział, że nie mam prawa do radości w życiu i niczego dobrego nie powinnam się spodziewać. A wszystko dlatego, że kiedyś popełniłam jeden błąd i zeszłam na złą ścieżkę, ulegając pokusom. A mój Mateuszek? On jest rezultatem uczucia, które narodziło się jeszcze w czasach liceum

Zgadza się, to fakt – zostałam mamą Mateusza tuż po zakończeniu szkoły średniej. Ale darzyłam jego tatę autentycznym uczuciem. Był moją pierwszą miłością, o trzy lata starszy ode mnie. Sprawiał wrażenie dojrzałego mężczyzny. Był studentem medycyny, co robiło na mnie duże wrażenie. Byłam przekonana, że jako przyszły lekarz wie wszystko o antykoncepcji. Jednak pewnego razu daliśmy się ponieść młodzieńczej namiętności i wiadomo, jak to się skończyło.

Ja ani przez chwilę nie miałam wątpliwości – byłam pewna, że nie zrobię krzywdy maleństwu, które nosiłam pod sercem i dam mu życie. Mój Radosław nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Oświadczył, że zamierza realizować własne plany – dokończyć naukę i wyjechać na praktyki poza Polskę, bo w przeciwnym razie nic nie zdziała w swojej branży. Nie miałam najmniejszej ochoty przekonywać go, że przecież poczekam na niego. Od razu wiedziałam, że w ogóle nie planuje ze mną przyszłości. Ani z naszym maleństwem.

Zostałam sama i musiałam radzić sobie sama

Kiedy nasz synek przyszedł na świat, jego tata nawet nie pofatygował się, by go zobaczyć. Jedynie z własnej woli zaczął przesyłać kasę na małego, więc odpuściłam sobie chodzenie po sądach. Po co to komu? Dogadaliśmy się między sobą i tyle. Wtedy pomyślałam sobie: „Miłości nie da się wymusić na nikim”. Najbardziej było mi szkoda nie siebie, a mojego malucha, który przecież nie był za cokolwiek winny. Mimo wszystko starałam się myśleć pozytywnie, wierzyłam, że Bóg wie, co robi i jeszcze szykuje dla nas jakąś super niespodziankę.

Minęło parę lat i na mojej drodze stanął Wojtek. Od pierwszego wejrzenia czułam, że to ten jedyny, prawdziwy prezent od losu. Mateuszek praktycznie od razu znalazł z nim wspólny język i bez problemu się do niego przywiązał. Wojtek okazał się dla mnie idealnym facetem – wrażliwym i troskliwym. Stopniowo wkraczał w moją codzienność, mając świadomość, że zbyt gwałtowne ruchy mogą mnie wystraszyć.

Nie da się ukryć, że moi rodzice byli rozczarowani, kiedy dowiedzieli się o ciąży. No bo wiecie, byłam wtedy w ostatniej klasie ogólniaka i myśleli, że przez to nie pójdę na studia, o których zawsze dla mnie marzyli. Ale ja się uparłam jak osioł. Chciałam im udowodnić, że dziecko nie będzie mi w niczym przeszkadzało.

Robiłam wszystko naraz – uczyłam się, pracowałam i jeszcze wychowywałam małego. Żyłam jak chomik w kołowrotku i dopiero Wojtek uświadomił mi, jaka byłam wykończona tym wszystkim. Zaczął mnie wyręczać w różnych sprawach, wkradał się powoli w moje życie, aż w końcu nie wyobrażałam sobie bez niego funkcjonowania. Nie tylko ja go potrzebowałam, ale i Mateuszek, który pokochał go jak prawdziwego ojca.

Może wszystko się ułoży?

W pewnym momencie zaczęłam się obawiać, że zarówno ja, jak i Mateuszek za bardzo przywiązaliśmy się do Wojtka. Akurat wtedy on mi się oświadczył. Totalnie mnie tym zaskoczył. Gdzieś w środku, mimo wszystko, czułam się trochę niepełnowartościowa. Faceci raczej nie palą się do ożenku z kobietami, które mają już dziecko…

– Chyba sobie żartujesz?! – tak zareagował Wojtek, gdy wyraziłam swoje wątpliwości. – Przecież ja wprost przepadam za Mateuszkiem. To wspaniałe, że mogę mieć was oboje za jednym zamachem.

Z drugiej strony, teściowa miała zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Mateuszek w jej oczach to były same problemy i więcej roboty dla Wojtka. Zabolało mnie to, jak mówiła o moim maluchu. Jeszcze bardziej niż to, co sądziła o mnie samej. Bez ogródek dała mi do zrozumienia, że Wojtek to dla mnie za wysokie progi i zasługuje na kogoś lepszego.

– Możesz zakręcić w głowie każdej panience. – rzuciła do syna tego feralnego weekendu. – Czemu dałeś się omotać akurat tej tutaj?

Wiecie, zawsze miałam trochę kompleksów, zwłaszcza odkąd sama wychowuję dziecko. Kiedy usłyszałam, co powiedziała matka Wojtka, zaczęłam się głowić, co on tak naprawdę we mnie widzi. Rzeczywiście, mógłby być z kim tylko by chciał. Przystojniak z niego, do tego szybko piął się w górę i mimo że jest taki młody, już został kierownikiem.

W końcu się poddałam

Gdy matka Wojtka pojawiła się u mnie, żeby porozmawiać, zamiast powiedzieć jej wprost, żeby nie ingerowała w moje sprawy, postanowiłam posłuchać, co ma mi do przekazania. W sumie chodziło jej tylko o jedno – żebym zostawiła jej syna w spokoju.

– Wojtek darzy mnie uczuciem... – powiedziałam cicho.

– To minie – stwierdziła bezlitośnie. – W końcu nadejdzie moment, gdy otworzy oczy i dotrze do niego, że nie musi się zajmować dzieckiem, które nie jest jego.

Poczułam ukłucie w sercu. Podczas następnego spotkania z Wojtkiem nie potrafiłam wyrzucić z głowy myśli, że on popełnia pomyłkę, choć jeszcze sobie tego nie uświadomił. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak i wyciągnął ze mnie całą prawdę. Nie wpadł w złość, ale sprawiał wrażenie kompletnie załamanego. Odebrałam to jako jego wątpliwości i... zakończyłam nasz związek. Kiedy wyszedł bez słowa, zalałam się łzami, ale później przekonywałam samą siebie, że tak będzie korzystniej dla nas obojga. Poza tym Wojtek nie zabiegał o mnie, nie przyszedł z powrotem.

Nie pojawił się ani tamtego wieczoru, ani dnia kolejnego. Dopiero trzeciej doby zapukał do moich drzwi. Zamiast bukietu kwiatów, miał worki pod oczami i prezentował się nędznie.

– Okłamałem cię... – rzekł, a ja wyczułam od niego zapach przetrawionego alkoholu. – Wybacz mi, powinienem był powiedzieć ci prawdę, a tego nie zrobiłem.

– Co się dzieje?!

Wyznał mi prawdę

Przerażona, zaprosiłam go do mieszkania. W myślach pojawiły mi się rozmaite tragiczne scenariusze, ale to, co Wojtek mi wyjawił, kompletnie mnie zaskoczyło...

– Również mam dziecko, syna. Jest starszy od Mateuszka o rok. Do tej pory nikomu o tym nie mówiłem, nawet moja mama o nim nie wie.

Zaniemówiłam z wrażenia.

– Proszę, nie patrz tak na mnie, nie zostawiłem mojego dziecka. Nie wszystko zależało ode mnie. Jego mama… To była letnia przygoda, zakochałem się w niej, ale ona chyba niekoniecznie we mnie. Zaszła w ciążę, ale miała zupełnie inne plany na przyszłość niż małżeństwo ze mną. Na początku… w ogóle nie powiedziała mi, że jest w ciąży. Załatwiła sobie wyjazd za granicę, do jakiegoś gościa, którego poznała na social mediach. Twierdziła, że on da jej dostatnie życie i chce ją wraz z dzieckiem, bo sam nie może mieć własnego. Kiedy próbowałem protestować, tylko prychnęła, że powinienem być wdzięczny, że w ogóle wspomniała mi o naszym synku…

Łzy zakręciły się w oczach Wojtka.

– Jakie dała mu imię? – zapytałam.

– Nazwała go Brian – odpowiedział wzdychając. – Obiecałem, że dam im spokój, a w zamian ona… od czasu do czasu prześle mi zdjęcie synka – z trudem wykrztusił te słowa, a następnie sięgnął po telefon i pokazał mi fotografię uroczego malca.

Przytuliłam Wojtka z całych sił.

– Wiesz, nie każda dziewczyna za mną szaleje. Zresztą ja też nie należę do ideałów – powiedział cicho.

– Ale ja pragnę być z tobą, skarbie! – odpowiedziałam, a on mocno mnie do siebie przytulił. – Chcę tego już na zawsze. I żadna osoba nie przekona mnie, że nie zasługuję na takie szczęście.

Reklama

Adrianna, 22 lata

Reklama
Reklama
Reklama