Reklama

Zaczynał się kolejny dzień. Otworzyłam oczy i przez chwilę wpatrywałam się w sufit, próbując zebrać myśli. Budzik jeszcze nie zadzwonił, ale moje wewnętrzne zegary już od dawna nie pozwalały mi na dłuższe wylegiwanie się w łóżku. Rytm życia matki dwójki dzieci nie daje zbyt wielu chwil na odpoczynek. Wstałam, czując na sobie ciężar codziennych obowiązków – zrobienie śniadania, przygotowanie dzieci do szkoły, ogarnięcie domu.

Reklama

– Mamo, nie mogę znaleźć mojej ulubionej bluzki! – zawołała z pokoju starsza córka.

– Już idę, skarbie! – odpowiedziałam, przyciskając telefon do ucha, jednocześnie próbując zaparzyć sobie kawę.

Chwilę później w drzwiach stanął mój mąż, Krzysiek. Uśmiechnął się do mnie przelotnie, wziął kubek kawy i pocałował mnie w policzek, jak gdyby nigdy nic. Miał swoje obowiązki, a ja swoje. Czasem czułam, że żyjemy obok siebie, ale tak chyba wygląda większość małżeństw po kilkunastu latach. Tego dnia jednak coś w jego zachowaniu wydawało się inne. Nie potrafiłam tego nazwać, ale przeczucie nie dawało mi spokoju.

– Asia, wszystko w porządku? – zapytał, jakby zauważył moją chwilową nieobecność myślami.

– Tak, jasne – skłamałam, starając się zachować spokój.

Krzysiek poszedł do pracy, a ja wybrałam się z dziećmi do galerii handlowej. Miałam nadzieję, że małe zakupy i chwila dla siebie pozwolą mi na chwilę zapomnieć o obowiązkach i niejasnych przeczuciach. Poza tym planowałam też zrobić zakupy spożywcze i uzupełnić zapas warzyw i owoców. To miał być dzień jak co dzień. Nie wiedziałam, że to będzie najgorszy dzień w moim życiu.

Nie wierzyłam w to, co zobaczyłam

W galerii panował typowy gwar – ludzie przemieszczali się z jednej strony na drugą, dźwięk kroków odbijał się echem od szklanych witryn. Przechadzając się między sklepami, zatrzymałam się na chwilę przy kawiarni, skąd dobiegał kuszący zapach świeżo mielonej kawy. Zdecydowałam się wstąpić, by usiąść i chwilę odpocząć.

To wtedy go zauważyłam.

Krzysztof siedział przy stoliku w głębi kawiarni. Z początku pomyślałam, że to tylko przypadek, że również wybrał tę samą kawiarnię, ale serce zabiło mi mocniej, gdy dostrzegłam, że nie jest sam. Siedziała z nim młoda kobieta, której twarz promieniała uśmiechem. Obserwowałam ich z boku, próbując zrozumieć, co widzę. Ich dłonie delikatnie dotykały się na blacie stolika, a spojrzenia były pełne czułości.

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dzieci, które były ze mną, zaczęły ciągnąć mnie za rękę.

– Mamo, idziemy do tego sklepu? – zapytało młodsze z nich, zupełnie nieświadome, co się dzieje.

– Tak, idziemy – odpowiedziałam automatycznie, choć myślami byłam zupełnie gdzie indziej.

– Czy to się naprawdę dzieje? Czy on naprawdę mnie zdradza? – przemknęło mi przez głowę, kiedy odchodziłam od kawiarni, próbując zebrać myśli i pozostać silna dla dzieci.

Nie mogłam się z tym pogodzić

Wieczorem, kiedy dzieci już spały, siedziałam przy stole w kuchni, wpatrując się w filiżankę herbaty, której nawet nie miałam ochoty pić. Obraz Krzysztofa z inną kobietą nieustannie wracał do mojej głowy, niczym natrętna melodia, której nie da się pozbyć. Starałam się zachować pozory normalności, ale wewnątrz czułam, jakbym rozpadła się na kawałki.

Podniosłam telefon i wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki, Anki. Wiedziałam, że rozmowa z nią przyniesie mi choć odrobinę ulgi.

– Wiesz, między mną a Krzyśkiem... coś jest nie tak... – zaczęłam niepewnie, starając się nie zdradzać zbyt wiele.

– To znaczy? Co się dzieje? – zapytała Anna z troską w głosie.

– Nic, pewnie przesadzam... – skłamałam, nie mając odwagi wyjawić jej prawdy.

Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę o błahostkach, ale moje myśli były gdzie indziej. Kiedy odłożyłam telefon, poczułam się jeszcze bardziej zagubiona niż wcześniej. Nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym bólem i poczuciem zdrady. Co, jeśli to naprawdę koniec mojego małżeństwa? Nie mogłam jednak znieść myśli, że mogę stracić wszystko, na co pracowałam przez te lata.

Musiałam to wyjaśnić

Następnego dnia postanowiłam wyjaśnić to z Krzysztofem. Wiedziałam, że unikanie rozmowy niczego nie zmieni, a tylko pogłębi moje wątpliwości. Przez cały dzień obserwowałam go, szukając odpowiedniego momentu, by podjąć rozmowę. Czułam, jak lęk przed prawdą ściska mi żołądek, a jednocześnie wiedziałam, że nie mogę dłużej żyć w niepewności.

Wieczorem, kiedy dzieci już spały, zebrałam się na odwagę.

– Muszę cię o coś zapytać... Widziałam cię dzisiaj w kawiarni – zaczęłam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie.

Krzysztof spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

– O co ci chodzi? – zapytał, choć w jego oczach dostrzegłam coś na kształt niepokoju.

– Z kim tam byłeś? – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam się zastanowić.

Cisza, która zapadła, była niemal nie do zniesienia. Krzysztof odwrócił wzrok, jakby szukał odpowiedzi, której nie chciał mi udzielić. Czułam, jak moje serce bije coraz szybciej, gotowe wyrwać się z piersi.

Nie wierzyłam mu

Krzysztof zaczął się tłumaczyć, ale jego słowa zdawały się być bezbarwne i pozbawione treści. Nie mogłam go słuchać.

– To nie tak, jak myślisz... – zaczął, ale przerwałam mu w połowie zdania.

– A jak mam to rozumieć? Widzę cię z inną kobietą, a ty mówisz, że to nic? – w moim głosie drżał gniew i ból, których nie potrafiłam już ukryć.

Krzysztof próbował złapać mój wzrok, ale nie potrafiłam na niego patrzeć. W mojej głowie kłębiły się pytania bez odpowiedzi. Zdrada, upokorzenie, zawód – wszystko to kotłowało się we mnie, sprawiając, że czułam się coraz bardziej zagubiona.

– Przysięgam, że to nie jest tak, jak myślisz – powtarzał, ale w jego głosie wyczułam desperację, a może nawet strach.

– To znaczy jak? Wyjaśnij mi to! – krzyknęłam, starając się nie załamać pod ciężarem emocji.

Ale Krzysztof nie miał odpowiedzi, której potrzebowałam. Nasza rozmowa zamieniła się w pełną napięcia ciszę, w której nie było już miejsca na słowa. Każdy z nas tkwił w swojej własnej bańce bólu i niepewności, próbując zrozumieć, co dalej.

Chciałam znać prawdę

Nie mogłam spać przez resztę nocy. Miałam wrażenie, że wszystko, co znałam, rozpada się na moich oczach. Wiedziałam, że nie zaznam spokoju, dopóki nie porozmawiam z kobietą, którą widziałam z Krzysztofem. To jedyny sposób, by dowiedzieć się prawdy, choć myśl o tej konfrontacji budziła we mnie lęk.

Z trudem zdobyłam jej numer telefonu, a następnego dnia, kiedy dzieci były w szkole, zadzwoniłam do niej. Umówiłyśmy się w tej samej kawiarni, w której widziałam ją z Krzysztofem. Miałam nadzieję, że to miejsce wyjaśni choć trochę to, co się stało.

Kiedy weszłam do kawiarni, czekała już przy jednym ze stolików. Jej obecność wywołała we mnie falę emocji – gniew, zazdrość, ale i desperację, by zrozumieć, co naprawdę się wydarzyło.

Dlaczego z nim jesteś? Co on ci obiecał? – zapytałam bez owijania w bawełnę, czując, jak każde słowo pali mnie w gardle.

– To nie jest takie proste... – odpowiedziała cicho, unikając mojego wzroku.

Nie mogłam się powstrzymać, by nie przerwać jej.

– Naprawdę? To wydaje się aż nadto jasne – odparłam z goryczą.

Ona spojrzała na mnie ze smutkiem, który, ku mojemu zaskoczeniu, wydawał się szczery.

– Przykro mi, że tak to wygląda... – zaczęła tłumaczyć, a w jej głosie wyczułam coś, co przypominało skruchę. – Nie miałam pojęcia, że ma rodzinę.

Rozmowa z nią odkryła przede mną nowe perspektywy. Zrozumiałam, że była równie zagubiona jak ja. Jej opowieść była pełna sprzeczności i emocji, których nie spodziewałam się usłyszeć. Choć spotkanie nie przyniosło mi pełnej ulgi, pozwoliło zrozumieć, że sytuacja była bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Nie umiałam mu wybaczyć

Opuściłam kawiarnię, czując, że moje serce jest cięższe niż kiedykolwiek wcześniej. Chociaż rozmowa z tamtą kobietą dała mi pewien wgląd w sytuację, nadal nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tą wiedzą. Zdrada, nawet jeśli częściowo nieświadoma, wciąż bolała. Każdy krok w drodze do domu wydawał się być dłuższy niż zazwyczaj, a przyszłość nie wydawała się ani trochę jaśniejsza.

Gdy dotarłam do mieszkania, dzieci były już w domu. Ich radosne śmiechy wypełniały przestrzeń, a ja wiedziałam, że muszę być dla nich silna. Nie miałam jeszcze gotowego planu na przyszłość, ale zrozumiałam, że przede mną długa droga pełna trudnych decyzji.

– Mamo, co na obiad? – zapytała córka, przerywając moje zamyślenie.

– Zaraz coś wymyślę – odpowiedziałam z uśmiechem, choć w sercu nadal czułam niepewność.

Usiadłam przy stole z dziećmi, starając się skupić na chwili obecnej. Wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by przemyśleć wszystko na spokojnie. Zastanawiałam się, czy potrafię jeszcze zaufać Krzysztofowi i czy warto walczyć o nasze małżeństwo. Czekały mnie trudne rozmowy i jeszcze trudniejsze decyzje.

– Co powinnam zrobić? Jak dalej żyć? Czy potrafię mu jeszcze zaufać? – te pytania nieustannie powracały w mojej głowie.

Z czasem odpowiedź stała się dla mnie jasna. Wiedziałam, że muszę postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci, ale również swoje własne potrzeby i marzenia. Nie chciałam tracić życia na kogoś, kto mnie oszukał. Nie widziałam innego wyjścia, jak tylko rozpocząć nową drogę ku przyszłości, ale już bez Krzysztofa.

Joanna, 41 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama